Emocje nie są niezmienne

Im dłużej się nad tym zastanawiam, im więcej sobie o tym piszę, tym bardziej wyraźny jest obraz tego wszystkiego, emocji, reakcji, bólu, lęku, smutku.
Większości oczywiście nie rozumiem, o wielu rzeczach na pewno nie mam pojęcia, ale moje podejście niewątpliwie się zmieniło.

To co się ze mną dzieje, było dla mnie kiedyś zupełnie niezrozumiałe. Coś mnie bolało, nie wiedziałem co, czułem głęboki smutek, chciałem się zabić, czułem się bezradny.
Robiłem różne zwariowane rzeczy, narażając swoje życie i zdrowie.

Emocje, te które miałem, były jakie były, bo jestem popieprzony, uważałem.
Owszem, nadal mam ich wiele, lęku, bezradności, tyle, że teraz wiem, że to wyuczone, w dużej mierze, schematy reakcji.
Reakcje emocjonalne nie różnią się wiele od jazdy na rowerze. Zostały one zapamiętane, w Amygdali, Hipokampusie, Thalamusie.
Ktoś wspomina starą miłość, dlatego, że tak mu się to w głowie utrwaliło, pogłębia się, poprzez powtarzanie. Jest się nagradzanym dopaminą za wspominanie.
Jak alkoholik pije alkohol, tak ktoś wraca do "przyjemnych wspomnień", uciekając od rzeczywistości.
Nie mówię, że takie wspomnienia są zawsze złe, czy coś, ale mogą stwarzać problem, gdy zastępują normalne życie, gdy są ucieczką, jak alkohol, gdy się człowiek potem jeszcze gorzej czuje i nic nie jest lepsze.

Mnie dzieciństwo uczyło bezradności, poprzez psychopatycznego ojca.
Teraz często reaguję jeszcze według tego schematu -- jestem do kitu, nic się nie da zmienić.
Na tym polega ten taniec na pineskach.
Wiedząc o tym, że tak reaguję, bo tak mnie tego nauczono, łatwiej mi teraz zmienić moje spojrzenie na pewne sprawy, wiem, że sam mogę zmienić swoje odczuwanie pewnych rzeczy.
Nie mam już myśli samobójczych. Nie dlatego, że nagle zniknęły, ale dlatego, że pracowałem nad tym, latami.
Zmieniałem mój wyuczony schemat zachowania - To ja się
zabiję.
Problem oczywiście w tym, że jak człowiek siedzi w tym schemacie myślenia "nic się nie da", to nie próbuje nawet nic zmienić. Wiem, bo latami tak się sam w sobie tłamsiłem. A przedtem jeszcze, całe dzieciństwo, uczono mnie tego, że nic nie poradzę, stary mnie bije, gdy ma zły humor, pech, taki świat. Nie poradzę na to, że istnienie jest bolesne, bo tak już jest.
Wiem, że można zmienić swoje podejście do świata, ten schemat myślenia, który mi poje..ny Stary wbił w głowę.

Nie twierdzę, że moje życie jest teraz cudowne, mieszkam sobie na chmurce nad jeziorem i jem ambrozję na śniadanie.
Czasami padam mordą na bruk, ale trudno, c..j z tym myślę sobie i próbuję dalej.

Komentarze

  1. Gdybyś pisał o chmurce i ambrozji, dopiero pomyślałbym, że jest z Tobą kiepsko, hyh... Dobrze widzieć, że jakoś sobie radzisz. Właściwie chyba całkiem nieźle, a nie jakoś.

    Niewiele ostatnio piszę, ale czasem wspominam m. in. o Tobie i zaglądam. Jestem wciąż w szpitalu, jednak fizycznie nieco lepiej po operacji, trochę się rehabilituję ale przede wszystkim uczę cierpliwości. Uhm, a to trudne. Było już samowolne zrywanie się z wyra i upadki, rzucanie kurwami i chęć zwiania do domu. Teraz jakoś tam się wstrzymuję z tą ucieczką i w miarę słucham lekarza. W dużej mierze z pomocą Wadery.

    Staram się uruchomić ociężały mózg, co również przychodzi mi z trudem, ale zastanawiam się, jak do cholery zmienić te wyuczone gówno - w moim przypadku chęć ucieczki.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. >Dobrze widzieć, że jakoś sobie radzisz. Właściwie chyba całkiem nieźle, a nie jakoś.
    No właśnie, z zewnątrz, to pewne rzeczy łatwiej wyglądają ;)
    Dlatego myślę, że warto się wymieniać komentarzami, bo różne perspektywy na pewne rzeczy ułatwiają czasami inne spojrzenie na problemy.

    >Staram się uruchomić ociężały mózg, co również przychodzi mi z trudem, ale zastanawiam się, jak do cholery zmienić te wyuczone gówno – w moim przypadku chęć ucieczki.
    Od ucieczek, to jestem specjalistą. Sam od NB (narkotyk-B) nie mogłem się długo uwolnić. Myślę, że nie ma co robić pewnych rzeczy na siłę, warto do tego potrenować. Chociaż, każdy wiadomo jest inny, tyle, że maratonu bez żadnego treningu się raczej w rozsądnym czasie nie przebiegnie.
    Mnie pomaga moja lista rzeczy, które staram się codziennie zrobić, takich, że jestem w stanie je zrobić. To dodaje pewności siebie. Jak na przykład nie 100 czy 1000 brzuszków, ale 10, czy 20.
    Mam pewne rzeczy, które robię, ograniczając je czasowo, tak, żebym je dał radę zrobić. Chodzi mi o rzeczy, które wywołują lęk.
    Wiem, że 5, czy 10 minut lęku dam wytrzymać.
    To tylko przykłady.
    Myślę, że jak już jesteś świadom tego, że po prostu uciekasz, że włącza się schemat "ucieczki", to już jesteś duży krok do przodu.
    Te schematy, to wyuczone rzeczy. Ok, pytanie, jak je zmienić?
    Ja miałem kiedyś rozwalone kolano, poszedłem do lekarza, on mówi "gips", to ja "do widzenia".
    Nic mi to nie dało, oczywiście, bo kolano nie stało się przez to lepsze, też je potem kiedyś trzeba było zoperować ;)
    Wiadomo, człowiek czasami popełnia głupoty, ale czasami rozsądne decyzje też się znajdą.

    Mnie dużo dało pisanie o dzieciństwie. Robię to od długiego czasu, codziennie, ograniczając to czasowo, bo kosztuje to sporo energii. To znaczy, teraz to bardziej coś jak rozmowa z wewnętrznym dzieckiem.
    Myślę, że gdy będziesz bliżej siebie, "odnajdziesz siebie", może być Ci łatwiej. Ja, od kiedy mam bliższy kontakt z moim "wewnętrznym dzieckiem", czuję się mniej samotny i zawsze jest z kim pogadać :P
    Wewnętrzne dziecko, to brzmi dziwnie, ale to jakby rozmowa z sobą samym, z przed lat. Początki tego były cholernie trudne.
    Lubisz biegać, znaczy, lubiłeś, to wiem, że masz zaparcie.
    Temu myślę, że krok po kroku do nowych rzeczy dojdziesz, takich które mogą się okazać bardzo interesujące. Piszę do "nowych", bo powrót do przeszłości może otworzyć nowe drogi w przyszłość, to znaczy, inne spojrzenie, żeby tu nie cudować z dziwnymi pojęciami :D
    Co do samobójstwa, to myślę, że też mi trochę na niego ochota przeszła poprzez ten kontakt z "wewnętrznym dzieckiem".
    Głupio jest zabić siebie, gdy ma się 8, 10, czy 12 lat. Jak tu sobie spojrzeć samemu w oczy?
    Myślę, że mnie pomogła też świadomość, że to właśnie schematy zachowania, emocji, się odzywają. To nie Ty, jako tako, ale pewne wyuczone refleksy, które każą Ci odpowiednio reagować.
    Jak lubisz sobie zakląć, to poprzeklinaj sobie na Twojego Starego. Mnie to pomogło :P
    Trick polega na tym, żeby dostać się do tych "emocji", "schematów" z przeszłości, żeby móc je zmienić, wyprostować. To działa między innymi za pomocą wewnętrznego dziecka, podnoszenia wiary w siebie (robienie zadań, które wychodzą), kontakty socjalne (choćby na siłę na początek ;) itp, itd.
    Już nie wspomnę o sporcie, czy ćwiczeniach fizycznych, które też są bardzo pomocne.
    Metod jest wiele. Nie będę Cię tu zanudzał robieniem jakichś lewych wykładów na ten temat :P
    Ciekawe na co Cię operowali. Chirurgia, kurcze, poszła do przodu.
    Trzymaj się i nie daj się :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!