Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2010

Deszcz

Dzisiaj to coś dzień smutku. Po prostu mi smutno. Rano nic nie zrobiłem, aha, poszedłem pobiegać, ale też nie za szybko. Potem poszedłem się powspinać, coś mi ostatnio podejrzanie dobrze idzie, może to z powodu jogi, a może dlatego, że parę kilo straciłem, nawet nie wiem kiedy. Moja współmieszkanka poszła, szkoda mi jej. Szkoda mi tego, że siedziała zagubiona w pokoju obok, a ja w sumie, to nie wiedziałem jak jej pomóc. Kumpelka powiedziała, że co ja się tak przejmuję, bo przecież ona nawet za lipiec mi nie zapłaciła. Ale to nie zmienia faktu, że mi jej szkoda. A może to szkoda mi mnie, a może ten jej smutek mój smutek obudził? Nie wiem, ale dopuszczam ten smutek do siebie, siedząc w kafejce. Za oknem fajerwerki, tu jakieś imprezy. Może powinienem iść na jakąś imprezę, albo zagadać do dziewczyn na ściance. W sumie, to zacząłem coś zagadywać, ale mało co z tego wyszło. Takie siedzenie nie ma może sensu, ale nie chce mi się iść "do ludzi", czyli na bardziej uczęszczaną ulicę, c

Za miękki

Ciekawe, większość ludzi powtarza mi, że jestem za dobry, czyli za miękki w stosunku do dziewczyn. Może z wyjątkiem niektórych, tych, które ze mną były. Moja współmieszkanka wyprowadziła się dzisiaj. Mogła zostać do końca sierpnia, ale zrobiła to dzisiaj. Próbowała to zrobić chyłkiem, i tak jest mi jeszcze winna za lipiec. Szkoda mi jej i trochę mi się smutno zrobiło, ale z drugiej strony chyba mnie trochę wykorzystała, takie mam wrażenie. Sama mi kiedyś powiedziała, że jestem mięczak. Mhmm, napisałem smsa do NB (narkotyk B), że szkoda, że jest tak daleko, ale fajnie, że jest jej fajnie. To tutaj, to jak na spowiedzi, chcę się wygadać i żeby mi ulżyło. Jestem zmęczony, ale może zaczynam się znowu więcej uczyć. Jeszcze bym się chciał dwóch języków obcych nauczyć. Niezależnie od tego uczę się rzeczy do mojej pracy. Jeszcze bym chciał do przodu ze Shiatsu pociągnąć, ale nie chce mi się ludzi masować. Ale mógłbym chociaż parę protokołów napisać, bo je potrzebuję. Czasami życie przepływa mi

Daemony i inne

Jak to w bajkach bywa, istnieją źli czarnoksiężnicy, wiedźmy, demony i inne dziwadła. Co z wiedźmami robić, tego nie wiem. Chociaż, w mieszkaniu nade mną opieprza czasami blondynka swojego faceta. Nie wiem, czy po pijaku, czy co, może na dragach, ale wydziera się ona strasznie, tak, że mnie w nocy budzi. On rzadko coś odburknie, a przynajmniej nie słychać tego, co mówi. Demony, smoki, czarnoksiężnicy, gdy znać ich prawdziwe imię, wtedy tracą część swojej władzy. Tak to jest w bajkach, często. Gdy wiem, jakie lęki mnie gonią, gdy nadam im imię, to jest mi prościej. Nie znikną one, ale jest mi łatwiej coś z nimi robić, choćby wołać, jak na puszczy ;) Gdy wiem, że coś mi rano mówi "to nie ma sensu, śpij dalej", to myślę sobie, "eh, to znowu coś tam z mojej głowy, coś pomieszane z przeszłości". I co, i od razu mi lepiej? Nie, tak prosto to nie jest, ale wiem, że po południu będzie mi lepiej, nawet, gdy w tym momencie wszystko wydaje się szare, samotne i beznadziejne. Sł

Spokojniej

Dzisiaj coś mi spokojniej. Napiłem się rano mocnej herbaty i chyba dlatego zacząłem po ścianach chodzić, to znaczy, czułem silny niepokój i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. W sumie, to na basen nie chciałem iść, nie chcę ramienia nadwyrężać, na ściankę też nie, bo jeszcze mnie trochę co poniektóre palce bolą, biegać mi się nie chciało. Zdecydowałem się na ściankę, bo zawsze tam trochę ludzi i jest szansa, że "dziewczynę mego życia" tam spotkam. W sumie, to już dwie dziewczyny tam spotkałem, ale to już jakiś czas temu. Wybrałem się w końcu na ściankę. Było tam może ze 20 osób, które znałem i ileś tam więcej, których nie znałem. Ale było miło. Na chwilę zapomniałem o moich lękach, czy niepokojach. Myślę, że przez praktykowanie jogi łatwiej jest mi się wspinać, jestem bardziej porozciągany. Teraz siedzę w kafejce i piję herbatę "Yogi". Tak się nazywa. Dziewczyny nie spotkałem, ale trudno. Jak mi koło południa tak dziwnie było, to nie myślałem o tym, by do NB napisać,

Dwa do tyłu

Coś wczoraj był jeden z tych dni, do tyłu. Bo mówi się, trzy kroki do przodu, dwa do tyłu. W sumie, to trudno mi zobaczyć to "do przodu", ale za to lepiej czuję te kroki do tyłu. Wczoraj nic nie zrobiłem. Udało mi się wyrwać samego siebie na basen. Bo wiem, że mi to dobrze robi. Ale jak się tak w domu siedzi, to człowiek sobie mówi "a po co", albo "ramię mnie boli, będzie jeszcze gorzej po basenie", albo "potrzebuję spokoju". Ale gdy jestem w wodzie, zanurzę głowę, to wiem, że warto było. Tym bardziej, że nie próbuję pływać na czas, ale tak sobie, po prostu. Na czas nie mogą, bo jest tylko 40 metrów, reszta jest oddzielona jako część dla niepływających. Czemu tego wzdłuż nie podzielą, tak, żeby był przynajmniej jeden pas dla pływających w kółko? I tak by tego pewnie nie upilnowali, ale muszę się zapytać. Ale ogólnie, to nie mam tam tradycji oddzielania pasa do pływania, temu trzeba uważać. Dzisiaj rano było mi smutno. To znaczy, bardziej smutno,

I nic

Coś tu popisałem wczoraj, ale dosiedli się do stolika w kafejce i mi zniknęło, pewnie nie wysłałem, diabli wiedzą. Czasami mnie zostawiają w spokoju, ale czasami ktoś się przysiądzie i wtedy nie mogę normalnie pisać, bo mi przeszkadzają. Zastanawiałem się nad tym, że po prostu muszę iść dalej. Robić coś, szukać tricków, bo samo nic się chyba nie stanie. Pracować, to znaczy szukać pracy i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. To znaczy, nie muszę w to wierzyć, ale mogę sobie to powtarzać, może mi to w czymś pomoże. Lubię chodzić na jogę. Ale gorąc, muszę kończyć, bo mi zaczyna klawiatura komputera pływać. Siedzę oczywiście w kafejce przy cappuccino, będzie ze 30 stopni, w cieniu. Bezsens, ale co zrobię, przecież się nie zabiję ;)

Huśtawka

Moje życie jest huśtawką uczuć, walką. Jak nauka gry na instrumencie. Chciało by się coś zagrać, ma się to w uchu, ale palce są niezgrabne. A czasami nawet nie wie się, jak to ma zabrzmieć, nie mówiąc o zagraniu tego. Ale tutaj, chcę coś zrobić, ale mam na przeszkodzie mój mózg, moje myśli, reakcje, które mi przeszkadzają. I muszę ćwiczyć tyle rzeczy, mało co przychodzi mi łatwo, tak mi się wydaje. Choć niektóre rzeczy może prościej, patrząc na reakcję ludzi. Ale z dziewczynami coś nie wychodzi. Albo one mnie nie chcą, albo ja nie chcę, żeby one się do mnie tuliły, coś mnie odpycha. Nawet jak wiem, że to reakcja mojego mózgu, ciałka migdałowatego, czy hippokampusa, to nie pomaga mi to. Nawet jak wiem, jak chcę coś zagrać, to moje palce są zbyt niezgrabne, jak tutaj, moje uczucia robię sobie co innego. Chcę coś zrobić, a one mi mówią "nie", a ja nawet nie wiem dlaczego. Muszę podchodami próbować, kombinować. Nie mogę poddać się emocjom, bo one są czasami jak dziecko, coś chcą,

Uzależnienie od NB II

No właśnie. Mam ochotę napisać do NB, ale wiem, co się wydarzy. Albo napiszę coś mało osobistego, to wtedy ona też coś odpisze. Albo napiszę coś osobistego, to ona może też coś odpisze, wcześniej, czy później. Ale żadna z tych odpowiedzi mnie nie zadowoli, bo jak chciałbym być przy niej, blisko niej. To nie znaczy, że by to dobre było. Jak dawka kokainy, czy papierosy. Można za nimi tęsknić, ale one życia nie zastąpią. Ona powiedziała kiedyś, że "nie wyobrażam sobie życia z Tobą", albo, że "nie mogę ci dać więcej niż przyjaźń". A z drugiej strony posłała zdjęcie swojego zwierzaka, leżącego na jej dekolcie. To znaczy, więcej było tego dekoltu, niż tego zwierzaka. I tak można się całe życie bawić. Ale mam wrażenie, że bez kontaktu z nią czuję się lepiej. Pewnie jak ktoś, kto pije, czy coś. Jak pije, to mu gorzej, ale łatwiej uciec od bólu, tęsknot, problemów. Jak nie pije, to łatwiej mu życie poukładać. Więc dlatego nie piszę do niej. To dziwne, jak moje myśli się wko