Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2016

Odpuścić, alo szukać tricków na lęki

Mój trener był mistrzem swojego kraju, kiedyś tam. Grał też zawodowo. Powiedziałem mu, że chcę się od niego nauczyć jak wygrywać. Nie chodzi mi o to, żeby coś specjalnie wygrać, ale nauczyć się trochę innego nastawienia, innego podejścia. Poza tym, to nie chcę się poruszać po boisku jak drewniana marionetka, wkurza mnie to. Niezależnie od tego, że jestem ciekaw, gdzie moje granice. Teraz siedzą akurat w domu, czy jak to zwał i duszę się trochę, to po prostu takie uczucie, jakby oddechu trochę brakowało, za mało tlenu w powietrzu, w dodatku jakaś niewyczuwalna kamizelka gumowa ściska mi klatkę piersiową. Muszę myśleć o tym, żeby głębiej oddychać. Słucham głośnej muzyki, to trochę pomaga. Trochę mnie mdli, tak, minimalnie. Idę zaraz na sport, tam będą ludzie, tam mi to uczucie przejdzie, wiem o tym. Będę się stresował grając, ale też postaram się pamiętać o tych głównych zasadach: oddychać głęboko, starać się koncentrować na zmysłach, na tym co widzę, a nie na moich myślach. Łatwiej wyła

Dystans do emocji

No właśnie, jak zwykle, po korcie, będąc w kafejce, czuję się jakoś lepiej, moje myśli są bardziej pozytywne, mniej jestem w tej mojej klatce lęku, bezradności, czy niepokoju. Dlatego patrzę na moje emocje z pewnego dystansu, bo wiem, że one się zmieniają, mimo, że przecież moja sytuacja się nie zmieniła. Nie jest inna niż rano.

Codzienny poranny bezsens

Coś jakiś zdemotywowany dzień, nie pierwszy, nie ostatnio. Nic nie ma sensu, problemy rosną trochę w myślach, zmęczenie, trochę bezradności, ociężałość. Tyle, że coś tam porobiłem, pouczyłem się też języka. Idę zaraz na kort, potem do kafejki, to mi dobrze zrobi. śniła mi się NB (narkotyk-B), napisała we śnie, że tęskni za mną, może nawet, że mnie kocha, choć tego ostatniego, to nie jestem taki pewny. Jak to we śnie. W każdym razie, to wiadomo, miło by się było do kogoś przytulić. Wczoraj dorabiałem jako trener, bo sezon w szkole się znowu zaczął. To nawet fajne, pobudza kreatywność. Jak tu zachęcić kogoś do ćwiczenia, tak, żeby się nie zniechęcił i miał trochę uciechy. To się też chyba doświadczeniem nazywa. W każdym razie, to walka zabiera jednak sporo energii, a może to też akurat chłód w mieszkaniu? Może też wyuczone schematy, które mi mówią -- Schowaj się, nic nie rób, bo i tak nic nie ma sensu, nic nie zmienisz. Chyba wszystko na raz myślę sobie. Ale, nie włączam telewizora i nie

Zabijanie, a dwa światy.

Akurat 18 latek zabił 9 osób w Monachium. Podobno miał depresję. Ano, depresja jest śmiertelną chorobą, jak widać, nie tylko dla chorych, ale też dla otoczenia, gdy jest połączona z innymi problemami psychicznymi. Interesujące jest dlaczego ktoś coś takiego robi. To, że ludzie czasami mają ochotę kogoś zabić, to nic nadzwyczajnego, ale większość ludzi nie myśli o tym na poważnie, to znaczy, nie robi tego. Jest nawet książka o tym "Morderca za ścianą". -- A taki spokojny był i uśmiechnięty -- wyczytałem o relacjach sąsiadów. Ja też byłem "taki spokojny" i uśmiechnięty. Fakt, nie zabiłem nikogo, co nie znaczy, że nie potrafiłbym, ale uważam, że takie zabijanie jest bez sensu. Na tym to polega, że myślenie zmienia się z powodu depresji, czy innego problemu psychicznego. Właśnie, myślenie, spojrzenie na świat. Jesteśmy sterowani po części hormonami, schematami zachowań, inaczej byśmy się nie rozmnażali, nie gonili za partnerem, nie bronili swojego życia, nie budowali gn

Niby sroka na balkonie

Temperatury tu skaczą, dzisiaj w ciągu dnia pewnie ponad 25C, w nocy ma być koło 19, ale za parę dni w nocy znowu 10. Po części przez to, że cieplej, po części, że tyle grałem, miałem w nocy skurcze, gdy podwinąłem nogi. Zdarza mi się to dosyć rzadko, ale wczoraj miałem najpierw swój trening, potem coś tam pomagałem przez dwie godziny, a wieczorem było mało ludzi, więc gra prawie bez przerwy przez jakieś 3 godziny z kawałkiem. Nawet mi się trochę łatwiej pisze, trochę, dodam. Na treningu dobrze mi się z trenerem rozmawia, bo on ma podejście analityczne. Mówię mu, że mnie stresują pewne sytuacje na bosku, to on mi pokazuje rysunek, jak to w głowie działa i co można próbować robić, jakich metod, czy technik używać. Zauważyłem, że pewne rzeczy, które on mi powiedział, nawet dosyć dobrze działają. W Niemczech klient pyta znowu, kiedy wracam, nie żeby mnie poganiał, ale chce wiedzieć. Chińczycy przywieźli mi prezent, po powrocie z domu. Mały czajniczek z kubeczkami do robienia herbaty. Uzna

Sport zamiast kobiety

Po takich momentach trochę bez sensu, bywa lepiej, taka sobie huśtawka. Czy czegoś się przy tym uczę? Taką przynajmniej mam nadzieję. Dzisiaj jest w każdym razie lepiej. Byłem na treningu, pomagałem tam potem trochę. Zaraz idę sobie trochę pograć. Wiadomo, to tylko hobby, ale jednak ważne. Gdyby wszystkie rzeczy, które są tylko dla zabawy wyciąć, to po co wtedy żyć? Kobiety nie mam, za to mam sport. Nie, żeby to było z wyboru :P Myślę jednak, że uprawiając sport można się sporo o sobie samym nauczyć. Chociażby tego, że tam też jest czasami zastój, czasami coś ruszy, trzeba tylko właściwą szufladę otworzyć i trochę wysiłku włożyć. Jak w "normalnym" życiu. Nie gwarantuje mi to sukcesu, ale daje czasami satysfakcję. Czasami jestem sfrustrowany, ale widzę, że to też przechodzi.

Codzienna przepychanka

Coś słabe dni ostatnio. W nocy się coś pocę, stres, za dużo myśli w głowie. Byłem w sobotę na zawodach, większość przegrałem, choć mogłem też więcej wygrać. W najniższej klasie było nas tylko trzech, bo jeden zrezygnował, więc nawet jakiś medal dostałem. Wiadomo, to wszystko trochę pic na wodę, ale zawsze coś. Frustrujące jest, że w innych klasach przegrałem, nerwy w dużej mierze, choć było lepiej niż ostatnim razem. Uczę się nie złościć się na siebie samego, o to, że robię się nerwowy. Wiadomo, zadaję sobie pytanie po co coś tam trenuję, próbuję coś tam pisać, jak i tak mało co z tego wychodzi. Tyle, że jaka jest do tego alternatywa? Jakoś innej nie widzę. Myślę, że robienie tego mnie jakoś wewnętrznie uspakaja. Niedługo wracam do Niemiec. Jak tam znowu będzie, ten sam kołowrotek? Pożyjemy zobaczymy, ale wiadomo, chodzi mi to po głowie. Takie proste sprawy, sprzedaż samochodu tutaj, spakowanie swoich rzeczy. Normalny stres. Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, ale wiem, że to tymczasowe. W

Rozmowa z wewnętrznym dzieckiem

Tak się zastanawiałem nad tym znajomym, który chciał popełnić samobójstwo, miesiąc temu, czy dwa, czy jak to było. Wtedy go tak dobrze nie znałem. Dlaczego chciał to zrobić? Nie wiem, brakło nam czasu na rozmowę. Wiem, dlaczego ja latami chciałem. Było mi źle i nie widziałem możliwości na zmianę, to znaczy, nie wierzyłem, że coś się może poprawić. No właśnie, dlaczego teraz nie chcę? Bo jest mi lepiej. Ale dlaczego? Po części dlatego, że mam lepszy kontakt z wewnętrznym dzieckiem, czyli ze swoimi emocjami, tak to w skrócie ujmując. Ktoś mnie tu kiedyś zapytał "Jak Ty rozmawiasz z wewnętrznym dzieckiem". -- Normalnie -- myślę sobie. Ale, takie proste to oczywiście nie jest :P Po pierwsze to musiałem nawiązać z nim kontakt. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo to przecież nie jest jakiś inny człowiek, czy pies, z którym można pogadać, czy go pogłaskać. To coś, no właśnie coś, w głowie. Emocjonalny element związany z przeszłością, ale istniejący, jak to emocje, w teraźniejszości. A

Walczyć, czy nie

Wczoraj gadałem z jednym gościem, zdolnym, mówiącym "nie jestem utalentowanym". Opowiadał, że niedawno uciekł ze szpitala psychiatrycznego, po murze, jakiś przewód tam był czy coś, potem szedł na bosaka przez 10 km, nogi sobie przy tym pokrwawił. Chciał się zabić. Z zewnątrz oczywiście wygląda to inaczej. Gościu jest super przystojny, choć sam tak pewnie nie uważa, potrafi niektóre rzeczy świetnie robić. Dlaczego chciał się zabić? Ano, parę sporych traum w przeszłości, mówię o poważnych traumach, nie takich, że komuś ulubiony iPhone na ziemię spadł. Szkoda, myślę sobie w takich przypadkach, szkoda by go było. Jak mu powiedziałem, że nie mam już myśli samobójczych, to pogratulował mi ściskając rękę. -- Mhmm, dziwne -- pomyślałem sobie. -- Czego tu gratulować. Tak się dzisiaj zastanawiałem nad moją rekcją. Myślę, że jestem już tak daleko w tym moim świecie zmian i walki, że uważam to za coś zupełnie normalnego, że nie mam myśli samobójczych, bo niby dlaczego miałbym mieć. To ja

Zmęczenie, prawdziwe, czy nie

Jednak pobyt na korcie mi pomaga. Tak po prostu odbijam sobie o ścianę, trochę ćwiczę kroki, przy okazji uczę się słówek. Potem kawa w kafejce. Da się żyć. Wiem, że trudno mi się czasami na ten kort wybrać. Jak zwykle, jestem wtedy zmęczony, padam na pysk. Siadam pod jakimś pozorem wygodnie na łóżku, czy kanapie i najchętniej bym nie wstał. Ale wiem, że jeśli tak zrobię, to i tak nie odpocznę, nawet mnie to może jeszcze bardziej zmęczyć. To raczej ucieczka przed robieniem czegokolwiek. Tak to jest zakodowane w mojej głowie i czasami się to włącza. Reakcje i emocje nie są przylutowane na stałe, czy przymocowane, jak druty wysokiego napięcie do słupów, czy kable w komputerze, czy choćby ścieżki mikroprocesorów. Poza tym, to czym są właściwie emocje, albo, po co one istnieją? Ich obecność można sobie wytłumaczyć tym, że mają one nam pomóc w podejmowaniu pewnych decyzji, czasami dotyczących choćby naszego przetrwania. Gdy jakiś kawałek jedzenia nieprzyjemnie pachnie, czy wygląda, tak, że c

Trochę tygrysa

https://www.youtube.com/watch?v=egWbhNXuGAE Słucham sobie tej piosenki, lubię ten tekst: Since you left me I have lost my gentleness Await in this endless snowy mountain road hearing the freezing wind whistling Watch the boundless country view letting the wind cut my face like a knife Mam wtedy przed oczami ośnieżone góry, z długą białą drogą i podoba mi się "pozwalam by zimny wiatr jak nóż ciął mnie w twarz". Kojarzy mi się to z północnymi krajami. Ale nie o tym chciałem pisać. Bardziej o przechytrzaniu mojego mózgu. Gdy gram w paletki i przegrywam, bo wcale nie potrafię robić rzeczy, które oczekuję od samego siebie, to czuję frustrację, smutek, przychodzą myśli "to nie ma sensu, po co to robię". Wiem, że gdy mam takie myśli, to warto je po prostu olać. Nauczyłem się, albo przynajmniej uczę się, nie ulegać im, gdy mnie łapią w momencie, gdy nie czas na nie. Mam zasadę, żeby próbować nie zastanawiać się nad sensem tego co robię, gdy sobie postanowiłem, że to robię,

Smutek wspomnień

Wczoraj byłem odebrać resztę szkieł kontaktowych. Gadałem nawet z C, ładną okulistką. Miło mi się robi na jej widok. Pokazywała mi nawet swoje zdjęcia z występu, bo brała udział w jakimś konkursie piosenkarskim. Eh, życie. Tyle tych dziewczyn, a wszystko takie młode, albo ja szukam wymówki. Pewnie obie rzeczy na raz, bo byłem już z młodszymi dziewczynami, nie raz. W każdym razie dałem jej mojego maila, to znaczy, ona go wprowadziła do ichnego systemu, może mi pośle linka do jej nagrania na YT. Pożyjemy, zobaczymy. Wiadomo, jakbym był bardziej odważny, to bym ją zaprosił na kawę. Może bym wtedy dostał te soczewki jeszcze taniej, albo drożej. Nigdy nie wiadomo, czy uśmiecha się tylko z uprzejmości, czy mnie lubi. A jak lubi, to jako kogo, starszego pana, albo kogoś po prostu fajnego. Inaczej by mi chyba zdjęć nie pokazywała, jakby mnie w ogóle nie lubiła. Zauważyłem, że łatwiej mi się tą książkę pisze, to znaczy, łatwiej zdania kleci, ale jest to też związane ze smutkiem wspomnień. Inter

Poranek z dopaminą

Siedzę w kafejce. Dzisiaj rano o dziwno jakiś zastrzyk pozytywnych hormonów, dopaminy, czy serotoniny, czy co. Trudno wyczuć co było tego powodem. W każdym razie w ciągu dnia było w miarę normalnie, coś tam zrobiłem z mojej listy, coś tam mnie dusił lęk. W każdym razie coś udało mi się popisać. Kupiłem sobie nową rakietkę, żeby mieć dwie takie same na zawodach, jakby naciąg poszedł. Może to mi poprawiło humor? Napisał do mnie szef z poprzedniej pracy, pytając, kiedy wracam. W sumie to nieźle było by wrócić do tej samej roboty, choć nie jest ona specjalnie fascynująca, za to wiem co i jak i nie jest tak daleko od domu. Pożyjemy, zobaczymy. Ale póki co, to jestem tutaj. Tak sobie piszę o dzieciństwie i pewne rzeczy mnie trochę zaskakują, choć oczywiście wiedziałem o nich. Kiedyś dostawałem po twarzy, w szkole i nie próbowałem się specjalnie bronić. Widać, jak człowiek zmienia się w ciągu lat, Teraz, nawet gdy ktoś za blisko palec zbliży do mojej twarzy, to zwracam grzecznie uwagę, żeby t

Po prostu dalej

Jakoś mi  smutno, tęsknota, jesienna, albo zimowa. Może tęsknię za Dżi, wymysłem mojej wyobraźni, jak kiedyś NB (narkotyk-B). Oczywiście, istnieją one realnie, ale są tak odległe, że równie mogą być tylko wirtualne. Na treningu, sam na sam z trenerem coś mi nie szło. Miałem robić coś innego, powiedział, ale jak zobaczył, jak gram z jednym, to stwierdził, że coś innego musimy poćwiczyć. A może to przez oglądanie tych teledysków, z chińskimi piosenkami. Przez ten trening dzisiaj nic nie zrobiłem, idę zaraz pograć sobie, tak normalnie. Myślę, że w odróżnieniu od przeszłości, to teraz, gdy coś mi nie wychodzi, to budzi to we mnie bunt. Nie mam ochoty się poddawać, ale dalej pracować nad tym, nie na oślep, właśnie próbować coś jakoś wykombinować. Trudno się mówi, po prostu idę dalej. A tak swoją drogą, to wolę smutek od bólu. :)

Jak tu ugryźć książkę

Umieściłem sobie zdjęcie białego lisa na pulpicie komputera, to znaczy, białego lisa polarnego i dziewczyny podobnej do Dżi. Myślę, że to powoduje lekkie zamieszanie w niektórych zwojach mojego mózgu, bo do tej pory, to NB (narkotyk-B) wydawała się nie do  przebicia. Jak widać, to tak nie jest. Wiem, że mózg czasami nie odróżnia rzeczywistości od tego, co sobie wyobrażamy, dlatego też stresujemy się na przykład na horrorach, czy oglądając jakiś inny film, romantyczny, czy akcji. Nie lubię horrorów, ale dobry film akcji, dlaczego by nie. Może być nawet romantyczna komedia, o ile mi się od niej nóżki stolika od telewizora nie rozpuszczą. W każdym razie, to tym razem ja robię mój mózg trochę w konia, ze świadomością, że on sobie to prawdopodobnie jakoś odbije, ale może i nie. W końcu to mój mózg, JA jestem jakąś jego częścią, a ten kawałek, o który chodzi, to też część mojego JA. Tak sobie myślę, że przyjemnie było by poznać znowu kogoś bliżej, tak po prostu. Coś mnie lewa kostka boli, og

Wychodzenie z domu

Obraz
Dżi nie ma przez najbliższe dwa tygodnie, jedzie do Nowej Zelandii, pewnie z chłopakiem. Potem wraca do Chin. Wymieniliśmy się numerami, w sumie, to nie wiadomo po co. Może dlatego, że graliśmy razem parę razy, bo ona by pewne siedziała tylko, a przynajmniej przez większość czasu. Nie wygląda na to, że super szybko nawiązuje nowe znajomości, ale może się mylę. Wiem, że wstydzi się, że tak słabo gra i dlatego nie chce nikomu psuć gry. Mnie się podobało, bo liczyliśmy sobie nawet po fińsku. Całkiem sympatycznie. W każdym razie, ma zamiar przyjść jeszcze pograć raz, czy nie wiem  ile razy, przed wyjazdem, ale znając życie, to może do tego nie dojść. Napisałem jej krótką notkę, nie odpowiedziała. Trudno, myślę sobie, ale miło ją było spotkać. To tak, jak wtedy, gdy zobaczy się ślicznego motyla na kwiecistej łące. Człowiek się pozachwyca, ale wie, że to tylko moment. Mimo wszystko, miłe wspomnienie pozostaje. Siedzę w kafejce, próbuję pisać tą ch..ą książkę Wiem, to moja bariera w głowie bo