Posty

Wyświetlam posty z etykietą ucieczki

W deszczu

Napisałem akurat SMSa do NB (narkotyk-B), tak bez powodu, jedno zdanie. Może to dlatego, że tak szaro za oknami, pada. Trudno wyczuć. Wczoraj wreszcie sprzedałem koła do samochodu, który został oddany na złom już ponad rok temu. Ogłoszenie dałem już ze 2 tygodnie temu, ale, że to opony zimowe, to zainteresowanie było takie sobie. I tak, zbierałem się parę miesięcy za to, żeby to ogłoszenie zmajstrować, choć jest to prosta czynność. Widać po tym, jak przed pewnymi rzeczami uciekam. W każdym razie stresowałem się wczoraj, bo ktoś się zgłosił i chciał wpaść wieczorem. Logika mówiła mi, że przeważnie takie sprzedaże są nawet miłe, ale emocje mnie stresowały. Na koniec wpadł facet, też z takim typem samochodu jaki miałem kiedyś, nie umiał znaleźć miejsca na parking. Pojechałem z nim szukać. Potem obejrzał po łebkach te koła, powiedział, że potrzebuje tylko na ten sezon, a jego są już zjechane. Nawet się nie targował. W sumie, to było to nawet miłe przeżycie. Muszę sobie to zapamiętać. Ogóln

Jak zwykle, obserwacja siebie samego.

Rozwaliłem sobie trochę mięsień, graliśmy w jakąś grę ze sprintami, na treningu. Coś mi tam piknęło, w tylnej części nogi i tyle. Ale dzisiaj, po paru dniach, jest już lepiej, więc znowu na paletki, ale nie chcę grać, tylko powoli sprawdzać, jaki jest stan, bo jeszcze trochę ciągnie. Mało co piszę, bo albo padam na nos po robocie, albo sprzątałem, bo wpadła do mnie Blondi. Ona teraz pojechała precz, bo pracuje na wyjeździe, takie życie. Z tym mięśniem, to było to trochę zaprogramowane, mało piłem tego dnia, przemęczenie, niedospanie. W sumie, to idąc na trening myślałem, że strzeli mi coś w łydce. W każdym razie, to miałem więcej czasu i wczoraj wieczorem, napiwszy się kawy, koło 8 wieczorem, spojrzałem znowu na lodówki. Zamówiłem jedną koło 23 godziny. Od razu tego trochę pożałowałem, ale, jak taki już jestem. Oczywiście, że boję się pewnych rzeczy zamawiać, innych nie, nie szukajmy tu logiki. Idę dzisiaj do sauny, trochę się wyluzować. Już dawno nie byłem. W domu dalej, walka z lękam

Obserwacje lęków, ciąg dalszy.

No i jakoś to idzie. Pracuję, uprawiam ekscesywnie sport, znaczy się, paletki. Mam jakieś pajączki w oczach, to może od kawy, której za dużo piję. Mają tu automat, z dosyć dobrymi kawami, więc piję tego sporo. Zauważyłem, że moje podejście do lęków trochę się zmieniło. Być może, że przyczyniła się też do tego praca nad nimi. Staram się nie zapominać, żeby głęboko oddychać, gdy jestem zestresowany. Oczywiście, nie zawsze mi to wychodzi. Czasami zrobię, czy palnę coś głupiego, choć ostatnio udało mi się załatwić parę rzeczy, przez telefon nawet. -- Ch.j z tym -- myślę sobie, gdy mnie coś stresuje, to co mam zrobić. -- Co się tym k..a tak przejmujesz. Czasami siedzę w kafejce i jem obiad czując niepokój. Wiem, że jest on raczej bezobiektowy, bo nic mi tu nie zagraża. To po prostu wyuczona reakcja, jak u komandosa, czy jakiegoś oszołoma. Jestem przygotowany na atak, to znaczy, jakaś część mojego mózgu. Dzisiaj byłem w stołówce studenckiej i tego nie miałem. No właśnie, dlatego się to cieka

Moje mysie dziury, gra na własnych emocjach

Wczoraj byłem na paletkach. Przyszła X i graliśmy parę meczy. Byłem zły, że przegraliśmy z AiK. Gdy gram z X, jestem pospinany. Podoba mi się ona, choć wiem, że ma chłopaka i jest dużo za młoda. Ale co z tego, gdy coś w moich emocjach nie zwraca na to uwagi. W sumie, to mogłem więcej z nią porozmawiać, tak normalnie, w przerwach między grami, ale gadałem chyba tylko o badmintonie, bez sensu, a może z sensem. Nawet nie wiem, czy ona chętnie ze mną gra, bo trudno mi ją wyczuć. Myślę, że trochę lubi grać i tyle. Ani mniej, ani więcej, ale mój mózg, moje emocje szukają w niej oczywiście dziewczyny, uczuć i emocji. Napisałem potem maila do niej, że lubię z nią grać, ale nie wiem, czy ona lubi, bo nie wiem, co ona myśli. Nie wiem, czy ten mail miał sens, ale miałem ochotę go napisać. Uczucia do kogoś jak X, czy C (ze ścianki), to trochę jak chodzenie po krawędzi grani, w skalistych górach. Gdy człowiek się poślizgnie, to może kawałek polecieć. Z drugiej strony może mnie to trochę z tego mara

świadomość i wyuczone schematy

Za każdym razem, jak się loguję, mam opcję logowania przez "facebook". Teraz wszyscy, albo przynajmniej część, używa facebooka. Wiadomo, jest to wygodne, do przekazywania informacji, pokazywania, gdzie się jest i kiedy. Przypomina mi się dowcip rysunkowy, w którym dziewczyna opowiada, że chodzi ulicami i wykrzykuje co jadła na obiad i w którym sklepie była rano, i tak dalej. Mówi, że ma trzech "follower", z czego dwóch, to chyba policjanci ;) Wiadomo, złodzieje cieszą się z informacji na facebooku ;) Ludzie dziwią się oczywiście, jak wychodzi, że służby specjalne też mają do niego dostęp. Czuję napięcie w klatce piersiowej, nie wiem, skąd się bierze, czy to kawa, czy lęk, czy tylko lęk? Gdy piję kawę w kafejce, to jestem przeważnie pobudzony. Gdy w pracy, czy w domu, to różnie to na mnie działa. Tak sobie wczoraj po treningu myślałem, że moje wewnętrzne dziecko cieszy się, gdy gram w paletki. Na treningu, sami dorośli, ale, że nas sporo było, to nam trener zrobił gr

Uzależnienie od NB II

No właśnie. Mam ochotę napisać do NB, ale wiem, co się wydarzy. Albo napiszę coś mało osobistego, to wtedy ona też coś odpisze. Albo napiszę coś osobistego, to ona może też coś odpisze, wcześniej, czy później. Ale żadna z tych odpowiedzi mnie nie zadowoli, bo jak chciałbym być przy niej, blisko niej. To nie znaczy, że by to dobre było. Jak dawka kokainy, czy papierosy. Można za nimi tęsknić, ale one życia nie zastąpią. Ona powiedziała kiedyś, że "nie wyobrażam sobie życia z Tobą", albo, że "nie mogę ci dać więcej niż przyjaźń". A z drugiej strony posłała zdjęcie swojego zwierzaka, leżącego na jej dekolcie. To znaczy, więcej było tego dekoltu, niż tego zwierzaka. I tak można się całe życie bawić. Ale mam wrażenie, że bez kontaktu z nią czuję się lepiej. Pewnie jak ktoś, kto pije, czy coś. Jak pije, to mu gorzej, ale łatwiej uciec od bólu, tęsknot, problemów. Jak nie pije, to łatwiej mu życie poukładać. Więc dlatego nie piszę do niej. To dziwne, jak moje myśli się wko

Czas płynie

Czas sobie płynie. Ja chodzę na basen, to znaczy, na kryty. Byłem już dwa razy. Raz z L, która akurat u mnie mieszka i ostatnio sam. Jedna z kasy przygląda mi się trochę. A ja sobie pływam. Tak po prostu. Przeważnie jest dosyć pusto, może z 10 osób. Z L jest fajnie, można się pośmiać i trochę za nią tęsknię, jak jej nie ma, bo miło wracać do mieszkania i ktoś mówi "halo". I można się z kimś pośmiać, do rozpuku, z byle czego. I cieszę się tym, bo to chyba szybko zniknie. Rozmowy z TT, i wrażenie, że ona chce coś zmienić, ale chyba najlepiej nie do końca. Ale, to pewnie takie wrażenie. Znajduję kawałek swojego życia, jak w książce opisane. Niezależnego życia, dla mnie to basen, czyli pływanie, i książka. Nawet nieważne, czy ją kiedyś skończę, ale znając siebie, pewnie skończę, ale mam coś. I pływając, po prostu jestem. Czuję swoje ciało, opór wody. Bawię się tymi wszystkimi elementami. Zwracam uwagę na to, ile bąbelków powoduję, albo płynę tak blisko brzegu, że czasami o rurki