Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

Ucieczka, czy nie ucieczka, kto wie.

Siedzę na lotnisku. Miło mi się zrobiło, gdy przy check-in kobieta zapytała mnie o wizę, czy zrobiłem przez internet. Powiedziałem, że nie i pokazałem jej moją. W sumie, to gdy tak chodziłem po tym lotnisku, to naszła mnie ochota, żeby dłużej w Australii zostać. Już jak się w domu pakowałem, to myślałem sobie, że chciałbym to wszystko zostawić za sobą. Może uciec? Może uciec. Nic mnie w sumie w Europie nie trzyma, oprócz obowiązków. Ale, te też pal sześć. Może mnie jutro nie będzie, czym ja się tak przejmuję. Pożyjemy, zobaczymy. Jak siedziałem już na końcu lotniska, to zadzwoniła do mnie K, ta Japonka, z którą gram czasami w badmintona. Byliśmy też z nią i A na filmie o wspinaczce. Zdziwiło mnie trochę, że przyjechała na lotnisko się pożegnać. Chciała mnie zaskoczyć i nic jej z tego nie wyszło, bo ja już dawno za wszystkimi tymi barierkami i checkami. Trochę mi głupio, ale nie chciało mi się pedałować z powrotem. Zobaczymy, co życie przyniesie. Jestem trochę zmęczony, ale dobrze się c

Bieganie, w sumie jest miłe

Trochę się pakuję, trochę nic nie robię. Udało mi się siąść do biurka, bo muszę jeszcze parę rzeczy zrobić. Kumpel pożyczył mi torbę, ale wezmę moją nową, mniejszą, ale nie chcę brać tylu rzeczy. Pół dnia oglądałem jakieś głupoty, ale też bouldering, czyli wspinaczkę. Fajnie się wspinają. Ja byłem w piątek, z B. Ona się trochę niecierpliwiła, bo za dużo czasu mi jedna droga zajęła, a potem się jej czepiałem, że jedną rzecz źle robiła przy ubezpieczaniu. A może jest też trochę niecierpliwa, bo rzadziej chodzę, a wspinam się w sumie, to jednak lepiej od niej. Zrobiłem jedną 7-kę, red-point, czyli bez siadania w linę, w dodatku flash, bo nigdy jej wcześniej nie robiłem. Ona miała z nią kłopoty, mówiła, że trudna. Jakoś, jakby od niechcenia wchodzę powoli w 8-ki, to znaczy, wymęczę niektóre 8-. Mówię od niechcenia, bo nawet nie wiem dlaczego wspinam się teraz lepiej od B. Może dlatego, że więcej uwagi na technikę zwracam, robię jakieś tam podciągnięcia na drążku, w moim wypadku desce? Myśl

Bieganie na smutek

Obudziłem się może o czwartej nad ranem, czy coś koło tego. Powoli chyba dostaję gorączki przed podróżą, czyli "Reisefieber". Już wczoraj stwierdziłem, że muszę jednak coś pobiegać, przed tym pół-maratonem za tydzień, czy półtora. Czułem w sobie jakiś głęboki smutek, taki, który ściska trochę klatkę piersiową, trochę jakby boli, gdzieś tam w okolicy serca. Zrobiłem parę ćwiczeń i poszedłem biegać, po piątek. Widziałem nawet dwie dziewczyny w parku, które też truchtały. W czasie biegu smutek jakoś zniknął. W sumie, to gdy wybiegałem z domu, to złościłem się, że jakiś zakodowany schemat smutku wskoczył. To pewnie jakiś instynkt, który mówi "musisz się rozmnażać, znajdź sobie partnerkę", albo "musisz być z kimś, bo grupa jest bezpieczna". Wiadomo, taki instynkt nie gada do mnie bezpośredni, bo ma pewnie ze 150 tysięcy lat, czy może jeszcze więcej, to niby w jakim języku by miał gadać? Rozmawia ze mną językiem ciała ;)  Akurat kumpelka do mnie pisze i posyła z

Dokąd uciec?

Taki dziwny okres przed wyjazdem. Najchętniej bym już tu nie wrócił. Ale, czy gdzie indziej było by mi naprawdę lepiej? Gdybym wiedział, to bym nie wrócił, ale zdarzało mi się już spędzać samemu Sylvestra na plaży. Nie dlatego, że nikogo nie znałem, ale, jakoś nie wiem. Wiem, jakie to uczucie, gdy ciemność i pustka jakoś wciąga, gdy trudno jest oddychać, gdy nie wiadomo, co ze sobą zrobić, dokąd uciec, bo nigdzie się nie da. Chyba, że w narkotyki. Bo jak inaczej uciec od samego siebie? Sport, filmy, seks, objadanie się, tęsknota, za jakąś nieosiągalną niebiańską istotą? Kiedyś powiedziałem sobie, że NB (narkotyk B) będzie ostatnim związkiem, w który się pcham, mimo, że on cholernie boli. Wystarczy, że mnie bolą mięśnie od sportu, a palce u nóg od butów od wspinaczki ;)

Wpieniony

Wkurzają mnie moje lęki, blokady, schody w mojej głowie. śmiać mi się ze mnie samego chce. Wkurza mnie to. Piję herbatę, żeby coś robić. Zniknęła mi jedna z kart kredytowych, bałagan na biurku, jak w mojej głowie. Wpienia mnie to, że mam bałagan, że nie wiem jaki samochód w Australii wynająć, że nie wiem, dlaczego nie wiem, albo nie wiem, co z tym zrobić. Wpienia mnie, że muszę pić herbatę, żeby zwalczyć lęk, albo kawę. Chyba jestem akurat wpieniony ;) Nawet nie uprawiałem sportu, bo mam wszędzie zakwasy, a poza tym, to mnie kolano boli. Brakuje mi chyba dziewczyny. Ale, fakt, skoro nie mam ochoty się zabić, to może mi inne rzeczy też bardziej przejdą, jak chęć popełnienia samobójstwa?

16 Tons

Budzę się rano i czuję niepokój, ciężar, lęk. Co może mi pomóc? Nie wiem, ale nie chcę się poddawać. W ciągu tygodnia jest lepiej, bo mam swój rytm, w weekend tygodnia gorzej. Jakoś znalazłem tą piosenkę http://www.youtube.com/watch?v=jIfu2A0ezq0 Tu text: http://www.cowboylyrics.com/lyrics/classic-country/sixteen-tons---tennessee-ernie-ford-14930.html "You load sixteen tons, what do you get Another day older and deeper in debt Saint Peter don't you call me 'cause I can't go I owe my soul to the company store" Ładował 16 węgla codziennie, miał płacone w kuponach ze sklepu firmowego, mieszkał w mieszkaniu firmy. Jego dusza należy do sklepu firmowego. I co miał za ładowanie? Więcej długów każdego dnia. Dlaczego mi się to skojarzyło? Może dlatego, że jest mi relatywnie dobrze. Walczę ze sobą, co na pewno jest ciężkie, bo przeszkody są w pewnym sensie niewidoczne, ale gdybym codziennie jeszcze musiał ładować 10, czy 16 ton węgla, to czy czułbym się lepiej? Mogę sobie p

I znowu krok po kroku...

Czuję się, jakby mnie rozjechał pociąg. Spać mi się chce, coś mnie lekko w głowie ćmi, w nocy budziłem się parę razy zlany potem. Rano nie umiałem wstać. Zrobiłem tylko parę z moich porannych ćwiczeń. Gdy leżałem jeszcze w łóżku, miałem wrażenie, że mam na sobie ciężar, jakby ktoś na mnie wylał miękki beton. No, może nie aż tak, bo mogłem się ruszać, ale czułem smutek, bezradność. Pomyślałem sobie, że to pewnie też przez wspomnienie NB (narkotyk B), przez odwiedziny jej ojca (ONB), którego znam od lat. Nawet nie wiem, po co przyjechał do Hamburga, może, by trochę propagować swoją książkę. Na koniec zapomniałem się go zapytać. Powiedział, że tak sobie, żeby pogadać. Do pracy jechałem dzisiaj kolejką, bo mimo, że słońce świeci niedobrze mi się robiło na myśl, że muszę uważać na skrzyżowaniach, czy męczyć się pedałując. W kolejce przypomniało mi się, jak ONB ciągle o OKraju opowiadał, w miarę egzotycznym, w którym dorabia w miarę egzotycznym zawodzie. Pracuje tam może miesiąc czy dwa mies

Ma, czy nie ma sensu

Ojciec NB (narkotyk B) tu był. Na szczęście dużo o niej nie mówił, ale i tak jego pobyt wybił mnie z rytmu. Ciągle gadał i gadał. Dużo przeżył, ale mam wrażenie, że lubi się chwialić. Mówię, Hamburg, to duże miasto. On "New Delhi to dużo miasto, ma 21 milionów". No tak, Hamburg nie jest duży, bo ma 2 miliony. Więc mówię, "to jak ktoś ma dwa metry wysokości, to nie jest wysoki, bo istnieje ktoś, kto ma 2,5 metra"? Nie dyskutowaliśmy długo na ten temat, bo było koło 1 w nocy, wracaliśmy kolejką z miasta. W każdym razie czasami jest to uciążliwe, jak ktoś parę rzeczy wie lepiej, więcej przeżył. Przypomniało mi to trochę historię z BBT, gdzie jeden wraca ze stacji z orbity wokołoziemskiej i kumple robią zakłady, że on niezależnie od tematu potrafi wspomnieć fakt, że był na stacji. Więc jeden rzuca hasłem "Cytryny są żółte", i słychać odpowiedź, "Cytryny, tak, naszą stację nazywaliśmy cytryną, ale my ją lubiliśmy...", czy coś w tym stylu ;) Myślę, że

Taki sobie poranek

W sumie, to NB (narkotyk-B) mi napisała "Wydaje mi się niemożliwe, żebyśmy utrzymywali kontakt w zgodzie, dlatego nawet nie próbuję, ale czasami o Tobie myślę i życzę jak najlepiej, mam nadzieję, że dobrze Ci się wiedzie. Słonecznego lata". Tyle, że ona nie użyła polskich liter. W sumie, to po co coś takiego napisała? Coś mi się dzisiaj nic nie chce, jakiś przymulony jestem. Najpierw szukałem pojemników na śmieci, bo je co chwilę przestawiają, bo są ciągle jakieś remonty. Po drodze wypadła mi moneta z kieszeni, gdy wyciągałem coś z kieszeni. Miałem ją na kolejkę, bo dzisiaj spotykam ojca NB, więc jadę cholera kolejką. Moneta potoczyła się zgrabnie pod parkujący samochód. Polazłem ze śmieciami do innych pojemników, klnąc pod nosem. Ale idąc do kolejki musiałem przejść znowu koło tego samochodu rozejrzałem się dokładniej za tym pieniądzem. Nie, żebym nie miał innych przy sobie, ale szlag mnie trochę trafiał. Może też przez to, że ojciec NB wpada? Może dlatego, że on sobie jakoś

Australia zamiast NB

Kupiłem sobie bilet na samolot, polecę do tej Australii na jaki miesiąc, czy co. Jedyna rzecz, która mnie coś tam z tych psycho-coś-tam jakoś coś tam przekonuje, to telepatia. Ciekawe, czy jest coś takiego? Podobno coś tam niby jakoś statystycznie w jakichś badaniach wyszło, ponad krzywą przypadku. Dlaczego o tym piszę? Bo zadzwoniłem do kumpelki z Australii, nie rozmawiałem z nią może od roku, czy coś, piszemy sobie czasami maile. Tego samego wieczoru dostałem smsa on NB (narkotyk B). W sumie, ostatniego dostałem na Wielkanoc, z życzeniami. Tym razem napisała mi coś w tym stylu, że nawet nie szuka kontaktu, bo uważa, że to nie ma sensu, że czasami myśli o mnie i życzy mi dużo słońca i przyjemnego lata. "Niech się wypcha", pomyślałem sobie i uznałem tą myśl za całkiem zdrową. Dosyć długi czas widziałem jej sylwetkę w wielu dziewczynach, teraz zaczynam myśleć, że to może te inne dziewczyny, to raczej następne moje dziewczyny. Może jakaś, z którąś coś wyjdzie. Czasami budzę się

Dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, mniej więcej.

Coś mnie wczoraj goniły trochę lęki. Nie poszedłem biegać, bo grałem w paletki 6 godzin w sobotę. W sumie, to nie robiłem wczoraj nic. Chciałem się zabrać, ale gdy pomyślałem o tym, że by siąść przy biurku, to robiło mi się jakoś zimno w środku, coś mnie zaczynało lekko dusić. Wiem, że to lęki, a nie astma, ale co z tego. Tyle, że teraz czasami sobie po prostu odpuszczam. Gdy się nie da, to się nie da. Przegrana bitwa, to nie przegrana walka. Oglądałem zawody wspinaczkowe. Były też para-zawody, trzech niewidomych, którzy się wspinali. I jak tu narzekać, że jest mi źle i nie chce mi się walczyć. Wiadomo, że mogło by być lepiej, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby po prostu walczyć dalej, nie poddawać się gdy coś nie wychodzi. Czasami coś wyjdzie, czasami nie. Fakt, że coś nie wychodzi, że nie potrafię się za wiele rzeczy zabrać wywołuje we mnie refleks bezradności. Jak u tych psów z wyuczoną bezradnością. Gdy jestem na paletkach, albo na ściance, to staram się połączyć z moim wewnętr