Bieganie, w sumie jest miłe

Trochę się pakuję, trochę nic nie robię. Udało mi się siąść do biurka, bo muszę jeszcze parę rzeczy zrobić. Kumpel pożyczył mi torbę, ale wezmę moją nową, mniejszą, ale nie chcę brać tylu rzeczy. Pół dnia oglądałem jakieś głupoty, ale też bouldering, czyli wspinaczkę. Fajnie się wspinają. Ja byłem w piątek, z B. Ona się trochę niecierpliwiła, bo za dużo czasu mi jedna droga zajęła, a potem się jej czepiałem, że jedną rzecz źle robiła przy ubezpieczaniu. A może jest też trochę niecierpliwa, bo rzadziej chodzę, a wspinam się w sumie, to jednak lepiej od niej. Zrobiłem jedną 7-kę, red-point, czyli bez siadania w linę, w dodatku flash, bo nigdy jej wcześniej nie robiłem. Ona miała z nią kłopoty, mówiła, że trudna. Jakoś, jakby od niechcenia wchodzę powoli w 8-ki, to znaczy, wymęczę niektóre 8-. Mówię od niechcenia, bo nawet nie wiem dlaczego wspinam się teraz lepiej od B. Może dlatego, że więcej uwagi na technikę zwracam, robię jakieś tam podciągnięcia na drążku, w moim wypadku desce? Myślę, że czasami trzeba sobie trochę odpuścić i spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy. Dlatego też jadę do Australii, na tych parę tygodni, choć mi się nie chce, tak naprawdę. Wygodniej jest żyć w małym kręgu, koło domu, jak chomik w kółku. Właśnie dowiedziałem się dzisiaj od sąsiada, że ma on stany paniki, dlatego nie jeździ nigdzie na urlop. Ja mam lęki. Przytyłem znowu z tego stresu. U mnie to skacze. Ciekawe, tutaj wykonuje Tommy Emannuel 16 Ton
http://www.youtube.com/watch?v=zcLGat5bOWI
Byłem pobiegać, tak, żeby sprawdzić jak z kolanem. Nawet mnie specjalnie nie boli, przebiegłem sobie spokojnie ze 11,6 km, w godzinę, czyli spokojne tempo. Stwierdziłem, że w takim tempie, to spokojnie powinienem ten pół-maraton przebiec, to znaczy, postaram się pierwszych 10 km spokojnie, a potem może przyśpieszyć. Pożyjemy, zobaczymy. Fajnie się biegnie, starając się po prostu wyluzować. Zauważyłem, że jak się spinam, to mnie mięśnie zaczynają boleć. Akurat głupio trafiłem, bo był "bieg kobiet", parę tysięcy ich tam biegło, akurat w drugą stronę niż ja, może i lepiej i tylko przez kawałek mojej drogi. To jakby biec przez stado sardynek, tyle, że wszystkie miały fioletowe koszulki, czy różowe, jakaś taka mieszanka, magenta.
Zauważyłem, że uciekam w oglądanie seriali. Więc włączam sobie po prostu muzykę, oglądam, czy bardziej słucham Vanessę Mae. Dzisiaj, żeby siąść do biurka nie napiłem się herbaty, jak zwykle, ale po prostu gorącej wody. Muszę to wypróbować, bo za dużo kofeiny pobieram.
Na ściance rozmawiałem z jedną w miarę znajomą i mówimy, że szkoda, że nie da się na zewnątrz wspinać. Ona na to, że w niedzielę by mogła. Ja na to nic. Na chwilę zapadła cisza. Mogłem powiedzieć, że w niedzielę nie mogą, bo lecę do Australii. Nie wiem, dlaczego nic nie powiedziałem. Może, żeby nie wyszło głupio, że się chwalę? Czasami nie wiem, dlaczego coś robię, albo, dokładniej mówiąc, czasami może wiem, dlaczego coś robię ;)

Komentarze

  1. Jeśli to dzisiaj wyjezdzasz, to zycze Ci szczesliwej podrozy!
    Kto wie, co Cie czeka w Australii? Moze nowa pasja? Moze milosc? Moze przyjazn? Nowa praca? Przygoda? Romans?
    Zeskocz z chomikowej karuzeli i zyj :)! Masz tylko jedno zycie, korzystaj z kazdego oddechu.
    Zycze Ci, aby to byla wspaniala podroz. Ale pamietaj - najwiecej tutaj zalezy od Ciebie.
    Baw sie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorrry, zapomnialam sie podpisac. To ja.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja już myślałem, że to jakiś tajemniczy wielbiciel ;)
    Dziękuję! :)
    Jadę dopiero wieczorem, więc pewnie coś tu jeszcze napiszę, inaczej, to bym musiał sprzątać, odkurzać, eh... ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!