Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2016

Codzienny bezsens.

Nic nie ma sensu. Miotam się trochę, nie umiejąc podjąć żadnej decyzji, czy zostać tu jeszcze parę miesięcy dłużej, czy nie. Korzystam z hali, gdzie byłem trenerem w zeszłym roku, głupio mi, bo nie wiem, czy będę mógł być trenerem w tym roku. Czuję się trochę, jakbym tą szkołę wykorzystywał, choć jest to jedna z bogatszych szkół tutaj. AM pisze mi z Taiwanu, że tam 9C. Ja akurat włączyłem wentylator naprzeciwko stołu, bo zrobiłem jedno ćwiczenie i się zaczynam pocić. Dzisiaj ma być 33C, we wtorek 38. NB (narkotyk-B) się nie odzywa. Pewnie czeka, aż ja się odezwę, albo nie ma ochoty. Ja do niej nie piszę, bo i tak zawsze więcej pisałem. Wczoraj gadałem trochę z J, z ChenDu, który leży w Shichuan, nie wiem, jak się to pisze. Miałem w jednej czytance co Shihuanie, ciekawie jest spotkać kogoś stamtąd, tym bardziej, że była seksy. Ma 29 lat, a wygląda na jakieś 22, tyle, że oczy ma bardziej poważne. Azjatki strasznie dbają o wygląd i uciekają przed słońcem jak tylko się da. Już się przyzwyc

Miły deszcz.

Pochmurnie się zrobiło. Nawet pada. Z tego wszystkiego otworzyłem drzwi na przestrzał, balkonowe i wejściowe. Przedtem było ok 35C, to siedziałem z wentylatorem przed nosem, bez koszulki. Przedwczoraj byłem na basenie z AM, kumpelką z paletek, zamężną z dobrym kumplem z paletek. Idziemy dzisiaj razem poćwiczyć, w trójkę, bo halę znowu otwarto. W każdym razie AM chce się lepiej nauczyć pływać, żeby móc iść z chłopakiem, autystycznym, którym się czasami opiekuje, móc iść na basen. Wczoraj też byliśmy na basenie. Siedzieliśmy w wodzie 4 godziny. AM, jak dziecko, w sumie, to by nie wyszła, jakbym jej nie powiedział, że idziemy. Trzeba jej przyznać, że zacięta jest. Jak wracaliśmy, to na przedostatnim skrzyżowaniu, na światłach, stał przed nami S, mąż AM. Przypadki chodzą po ludziach. – Mam mu pomigać? – zapytałem AM. – Nie, jak nie ma potrzeby – odpowiedziała. – Wysadzić Cię tutaj? – zapytałem głupio, wskazując na pobliski parking. – Nie, coś ty – zaśmiała się. – Teraz będziesz miał kłopot

Przeklinanie, a asocjacje.

Powoli dochodzę do siebie. Nawet przyszedłem do kafejki. Przedtem byłem na korcie. Na ten kort polazłem, choć zupełnie mi się nie chciało. Nawet nic nie skakałem, bo mnie kolano bolało i w ogóle. - Poodbijam sobie z godzinę - pomyślałem - jak już tu jestem. Skończyło się na tym, że odbijałem sobie przez dwie godziny. Potem chwila rozciągania się i czułem się ja po medytacji, tak, jakby włączała się inna część mojego mózgu, ta, która jest spokojna. Oglądam program "The brain", albo "Super Brain", jak zwał, tak zwał. To chiński program. Zobaczyłem jeden epizod w TV, z angielskimi napisami, stwierdziłem, że obejrzę to na YT. Niesamowite, co ludzie potrafią robić. Były zawody Chińczycy przeciwko Japończykom, to znaczy, dzieciaki. Chyba dwie pierwsze rundy wygrali Chińczycy, ale potem znowu rzucili im jakieś niesamowite dzielenie na tablicę. Mała Japonka zapisała wynik w takim czasie, w jakim ja bym pewnie spisał te liczby z tablicy. Potem walnęła w przycisk. Jak sygnał

Dzień z zakwasami, w głowie też.

Coś słaby dzień dzisiaj, niektóre mięśnie za bardzo bolą, gorąco. Nie poszedłem nigdzie, nie zrobiłem nic. Trudno, jutro też jest dzień. Mam zakwasy, bo wczoraj już miałem, dlatego nie zrobiłem sobie treningu, za to byłem pływać ponad 30 minut, a potem prawie 4 godziny gry, z przerwami. Nie grałem od 2 miesięcy. W sumie, to nic dziwnego. Dobrze, że sobie dzisiaj odpuściłem. Trudno mi się dzisiaj skoncentrować, uciekam. Pod sufitem porusza się wentylator, mieszając powietrze, ale chłodząc też trochę. Za oknami skrzeczą nietoperze, bijące się o owoce mango.

Prawa i lewa noga, która jest ważniejsza.

Tak sobie czytam i oglądam rzeczy z neurobiologii (neuroscience). W gruncie rzeczy, to zachowanie człowieka, to co czuje, jak reaguje, jest kierowane różnymi hormonami, neuroprzekaźnikami, różne części mózgu odgrywają różną rolę. W motywacji, a równocześnie w kierowaniu ruchem odgrywa rolę część mózgu zwana basel ganglia. Nie chce mi się szukać jak to jest po polsku. Za lęki, ich zapamiętywanie, reakcje, jest odpowiedzialna, po części przynajmniej, amygdala. Więc jak się ma dołek, to nie ma się co wiele zastanawiać nad celem, czy brakiem celu w robieniu czegokolwiek. Lepiej dojść do wniosku, że akurat coś tam jest gorzej naoliwione, dlatego ma się mniej dopaminy. Jak nie ma motywacji, to może też dlatego, że coś tam nie tak działa, akurat. Można się głębszego sensu doszukiwać i na pewno warto, ale z drugiej strony, to chyba warto sobie samemu pomóc, w oliwieniu tej skomplikowanej maszyny, jaką jest mózg. To, że nasza podświadomość nami "rządzi", jest tak samo prawdziwe, jak f

Uczenie się reakcji emocjonalnych.

Kiedyś nie umiałem sobie wyobrazić, jak emocje mogą być zapamiętywane, jak ma to działać? Ale jak się tak zastanowić, to wiele reakcji, czyli też emocji, jest wyuczona. Gdy ktoś na przykład uważa, że tłuste robale to smakołyk, to nie odrzuca go na ich widok. Ja to bym raczej czegoś takiego do ust nie wziął. Czyli nie sama emocja jest zapamiętywana, ale reakcja emocjonalna na pewne bodźce. Za pamięć tych reakcji, szczególnie, dotyczących lęku, są odpowiedzialne w dużej mierze amygdala (ciało migdałowate) i thalamus. Ludzie, którzy nie mają amygdali, bo została ona usunięta, czy zniszczona w wypadku, raczej nie reagują lękiem. Talamus, przez który przechodzą informacje wizualne i dźwiękowe,  gdy rozpozna coś związanego z niebezpieczeństwem, informuje o tym amygdalę. Ta, sprawdza, czy to się zgadza i jeśli uzna sytuację za niebezpieczną, to powoduje wydzielenie się hormonów stresu, przygotowanie ciała do reakcji, czyli ataku, ucieczki albo udawania martwego. To wszystko dzieje się zanim k

Więcej stresu

Znowu mi się coś afty porobiły. To objaw stresu. Wziąłem parę witamin B-komplex, to przeważnie pomaga. Staram się ignorować moje objawy lęku, to znaczy, gdy robi mi się gorąco, albo trochę się duszę. To w sumie bardzo częste, gdy siedzę w domu. Kiedyś może bym myślał, że coś ze mną jest nie tak, teraz wiem, to po prostu lęk, flash-back, albo coś w tym rodzaju. Wkurzają mnie te afty, bo po prostu trochę bolą. Poczytałem trochę z tego, co pisałem kiedyś. Wiem teraz jednak lepiej co się ze mną dzieje. Wracałem więcej do tego, co było, może dlatego te afty? To jednak kosztuje sporo energii, powracanie do przeszłości.

Byle wyjść z domu. Po prostu lęk.

Porównując mój stan wiedzy teraz, o tym, co się ze mną dzieje, z tym, co wiedziałem kiedyś, zauważam sporą różnicę. Kiedyś nie wiedziałem, że te moje "bariery", czy "fale gorąca", to po prostu lęk. Rano byłem jakiś zupełnie do niczego. Myślałem sobie oczywiście, w stylu "i co ja tu robię, i co ja robię tu". Kiedy mam jechać do Niemiec, czy szukać jakiejś pracy? Nie chce mi się wchodzić znowu w ten młynek. Mógłbym tu gdzieś pojeździć, zobaczyć trochę więcej krajobrazu, ale mi się jakoś nie chce, samemu. Myślę, że potrzebuję swojego rytmu dnia, siłowni, pisania, to daje mi jakiś tam spokój. Muszę znowu pojechać posurfować, choć mi się trochę nie chce. Póki co, to trenuję sobie trochę kroki na korcie i odbijam o ścianę. Przez tą kontuzję palca odkryłem, że niektóre rzeczy robię do kitu. To znaczy, wiele rzeczy robię do kitu, ale nauczyłem się trochę nowych rzeczy, myślę. Zobaczmy, jak to w praktyce będzie. W każdym razie, gdy przyszedłem na kort, to pomyślałe

Co będzie, to będzie

Coś dzisiaj zmęczony jestem. Może za dużo kawy, przez ostatnie dni? Co będzie za parę miesięcy, co mam zrobić? Póki co, to mówię sobie "ch.j z tym, nie myślę o tym", choć nie wiem, czy to dobra taktyka, ale nie chce mi się kombinować co dalej. I tak wychodzi jak wychodzi.

Wąż po raz drugi

żeby było ciekawiej, to ludzie hodują sobie węże, zarówno tutaj, jak i w Polsce. Znałem osobiście jedną taką. Oni mieli też rottweilera, z natury podobno spokojne psy. Dzisiaj rano znowu notka o wężu, ale innym. Pyton, nie ten mój ulubiony, dywanowy, tylko jakiś czarnogłowy, ugryzł właścicielkę w kciuk. Coś chciała od niego o trzeciej nad ranem. Specjalista od węży, do którego zadzwonili, twierdził potem, że jednym z powodów mogło być, że wąż się zdenerwował. Sam bym się wkurzył, jakby mnie ktoś o trzeciej nad ranem budził. W każdym razie, nie dość, że ugryzł on tą nocną właścicielkę w kciuk, to jeszcze się jej wokół przegubów owinął, zakładając jej zręcznie skórzane kajdanki. Kobieta zaczęła chyba wrzeszczeć, tak, że współmieszkaniec wyskoczył. Musieli zadzwonić do łapacza węży. Temu się nie chciało przyjechać, o dziwo, w środku nocy, więc instruował ich za pomocą komórki, po tym, jak obejrzał parę zdjęć, które mu przesłali. To znaczy, współmieszkaniec przesłał. Skończyło się wszystko

Wąż pod lodówką

Wyczytałem we wiadomościach, że komuś tam brązowy wąż zamieszkał w przestrzeni pod lodówką, w domku letniskowym. eastern brown snake ( Pseudonaja textilis ), czyli drugi pod względem jadowitości wąż. To w sumie zdarza się. Ciekawe było wideo, na którym łapacz węży przychodzi do tego domu. - Odsuńta się Państwo trochę z tą kamerą - mówi ten łapacz. Więc właściciele poleźli z kamerą, pewnie komórką, za stół w drugim kącie kuchni. - Tylko nie krzycz - słychać jeszcze, jak filmujący mówi, pewnie do żony. Łapacz odsuwa tą lodówkę, zagląda za nią, a potem gołymi rękami wyjmuje tego wijącego się gada, trzymając go za ogon. Wąż się miota trochę, facet opowiada coś tam, jakby siedział przy kawie w kafejce, równocześnie starając się go włożyć do worka, leżącego na podłodze. Dodam dla przypomnienia, pod względem jadowitości drugiego, lądowego węża. - Jezu, niech Pan go tylko nie upuści - słychać głos kobiety, która parę razy dzielnie coś tam tylko zduszenie wykrzyknęła. Nie upuścił. Zapakował do

Brak planów, trudno coś połapać.

Zastanawiałem się dzisiaj, na siłowni, czy naprawdę nie powinienem się zabrać za siebie i zwalczyć tych lęków, by żyć "normalni". Bo co ja takiego całymi dniami robię, coś tam próbuję pisać, coś tam robię na komputerze, coś się tam chińskiego uczę. Wszystko bez większych rezultatów. Problem może w tym, że nie wiem co miałbym robić. Znaleźć dziewczynę? To na pewno. Ale co potem, iść do pracy, mając dziewczynę, pytając się codziennie, po co to robię? Nigdy jakoś nie miałem konkretnego celu, po części przez lęki, a po części że od dzieciństwa planowałem popełnić samobójstwo. Więc po co się nad przyszłością zastanawiać. Niezależnie od tego, że żyłem w dwóch światach. Jednym realnym, innym, tym wyimaginowanym. Zwalczyć te lęki, "wziąć się za siebie", tak, jakbym nie próbował tego robić, cały czas. Ale może powinienem robić więcej. Pewnie tak, ale, może cieszyć się trochę z tego, że od paru lat nie myślę codziennie o samobójstwie? Zawsze coś. Trudno mi to jakoś połapać. C

Przeklinanie, a damski bokser.

Kiedyś nie kląłem, w podstawówce, czy w liceum. Pewnie dlatego, że nie chciałem być jak Stary, który klął w domu. Przy ludziach był oczywiście bardzo uprzejmy, ch.j. Trochę jak mój stary nauczyciel angielskiego, który mówił, że niektóry Polak to przy ludziach żonie drzwi otworzy, a w domu to ją kopnie. On też był Polakiem, żeby nie było. Myślę, że to nie tylko polski problem. I nie tylko mężowie, ale też żony potrafią kogoś nawet skaleczyć. Zauważyłem, że przeklinaniem mi pomaga, gdy siedzę przy stole i coś piszę, czy mam coś robić, czując napływające gorąco i lekkie mrowienie skóry. Czasami jem wtedy za dużo czekolady, czy innych słodkości, jak daktyli. Ostatnio nie kupiłem sobie mojej ulubionej czekolady z orzechami, bo mi sadła na brzuchu i piersiach przybyło. Dziwi mnie trochę jak ludzie mówią, że jestem szczupły. Fakt, nie mam specjalnego brzucha, ale wszędzie za dużo sadło. Może nie na łydkach i rękach. O czym ja tu piszę. Chciałem napisać o przeklinaniu. - Ja Ci k..a pokażę - gd

Unikanie. Mózg mnie znowu robi w konia.

Siedzę w kafejce. Nie czuję tu fal gorąca, raczej jest mi zimno, przez klimę. Dlaczego łatwiej jest mi się skupić tutaj, mimo, że nie jest spokojnie, niż w domu? Może dlatego, że to nie w domu. Choć w pracy też miewałem takie ataki lęku, gdy musiałem coś zrobić. Czasami miewałem takie dni, że nie byłem w stanie nic zrobić. Gdy to tak teraz piszę dochodzi do mnie, jak silne to było. Nigdy nie traktowałem tego jako coś, co mogę jakoś zmienić. Po prostu było jak było. Dziwne to jakieś. Podobnie jak latami nie uważałem, że mnie bito w dzieciństwie. Po prostu obrywałem, ale nie nazwał bym tego biciem. Nie wracałem do tego. Tak, jakby w moim mózgu istniała przegródka, izolująca moje emocje, szczególnie lęki, od ich interpretacji. To znaczy, wiem, że to lęk, gdy go czuję. Ale długi czas w ogóle jakoś nie zastanawiałem się nad metodami jego zmniejszenia. Dlaczego nie szukałem metod na zmniejszenie efektów lęku, choćby powolnym oddychaniem? To znaczy, stosowałem to, ale najczęściej trudno mi si

Pies

Z dzieciństwa. Biję naszego psa, Boja, biję go patykiem, bo nie chce wracać do kojca. On szczerzy na mnie zęby. Robię tak, jak mój Stary robi, uczę go posłuszeństwa. Może go nawet kopnę, aż zadudni? Nie wiem. W mojej głowie wyobrażenie i rzeczywistość mieszają się. Widzę jak stary zmiotkiem leje jednego z psów, bo mieliśmy parę, nie na raz, ale pod rząd. żaden nie pożył u nas nawet 10, czy 12 lat, więc co jakiś czas był nowy. Za tym bitym zmiotkiem psem chyba nie przepadałem. Nawet nie wiem, co się z nim stało. To była suczka, miała młode. Coś ją przejechało? Stary gdzieś ją oddał? Nie wiem. Jakbym miał dziurę we wspomnieniach. Mam wrażenie, że mam wiele takich dziur. Moja pamięć jest jak ser szwajcarski. Wydaje mi się, że pamiętam, ale jak przez mgłę. Na koniec, to nie wiem. Gram coś mamie i babci na gitarze. – Musisz się uśmiechać, jak grasz – mówi babcia. Co za głupia pi.da. Tak jakbym miał wiele do śmiechu. Tak, jakby oni nie wiedzieli, jak się czuję. Fakt, oni są dorośli i stary i

Lęk w domu.

Gdy jestem rano w domu, to się duszę. Jest mi gorąco, jestem cały podenerwowany. Wszystko wydaje się być jakiś trudne i bez sensu. Potem idę na siłownię, przeważnie z poślizgiem, może godzinnym, albo jeszcze większym. Trudno mi wyjść z domu. Zawsze coś jest, co jeszcze chcę zrobić. Dzisiaj gapiłem się na mrówki w kuchni. Znowu było ich pełno, koło suszarki do naczyń. Zatkałem im dziurę, przez którą wchodziły. One na to zaczęły się gromadzić w jednym miejscu. To znaczy, była jeszcze jedna mała grupka gdzie indziej, ale główna grupa była pod suszarką, koło ściany. Szkoda mi ich trochę było, bo pewnie część z ich znowu padnie. Z drugiej strony zauważyłem, że one nie potrafią wykumać, że mogą wyjść przez dziurawą siatkę w oknie. Ale wtedy wyszły by na zewnątrz, jak mają pewnie gniazdo gdzieś między ścianami. ściany zrobione są z jakiejś dykty, pewnie puste w środku. W każdym razie po tym, jak się wybiegałem na siłowni, jestem jakiś spokojniejszy. Nie chce mi się wracać do domu. Stresuje mn

Taki sobie dzień.

NB (narkotyk-B) ciągle się nie zgłasza, to już chyba czwarty dzień. Ciekawe dlaczego? Coś mam jakiś smutnawy dzień. Poszedłem poćwiczyć na kort, ale wiele nie pobiegałem, bo ostro czuję mięśnie, a nie mam ochoty na uraz. Coś tam jednak porobiłem. Muszą znowu załatwiać z tym mieszkaniem, gdzie był remont. Tym razem mokra ściana. Odzywają się we mnie lęki, coś mnie zaczyna dusić na myśl o tym, żeby napisać maila, czy zadzwonić. Wiem, że to zrobię. Tyle już wiem, ale i tak jest to męczące. Mrówki się wyniosły. Pozatykałem trochę dziur, poczytałem czym można mrówki spłoszyć i poszły sobie, przynajmniej większość z nich. Na siłowni jedna na recepcji miło się uśmiecha. Tyle, że na recepcjach większość miło się uśmiecha i na tym się kończy. Pozdrawia mnie nawet po imieniu, bo często tam rano bywam, a oni chyba widzą na komputerze, jak kto ma na imię, jak sprawdzają człowiekowi kartę. Wie jak ma na imię, bo jak wchodzę, to już mnie po imieniu pozdrawia, zanim podam jej kartę. I co z tego? Poga

Poprawność polityczna, a uchodźcy w Niemczech.

NB (narkotyk-B) się nie zgłasza. Nadal w myślach na Nią przeklinam. To obcina mi monologi, w formie dialogu z Nią. Poza tym, to umożliwia mi lepszą kontrolę moich myśli o Niej. Ciekawe kiedy się odezwie. Może za tydzień, może za miesiąc. Nie mam zamiaru pierwszy się odezwać. Odezwałem się jako ostatni, pisząc pewnie zbyt dużo. Dziewczyna by mi się przydała. Poczytałem trochę o amygdali, czyli ciele migdałowatym, także o innych częściach układu limbicznego, czyli tego odpowiedzialnego za emocje i reakcje na nie. Mam wrażenie, że kiedyś mój mózg w ogóle nie chciał się tym zajmować. Tak, jakbym miał jakąś barierę. Wcale by mnie to nie zdziwiło, znając życie i moją głowę. Poruszanie nieprzyjemnych tematów jest cholernie męczące, może być cholernie męczące. Ja o takich tematach NB napisałem, może ją to zmęczyło, może jej się nie chce napisać, może akurat kogoś poznała? Odzywa się nutka zazdrości. Mrówki nas atakują, to znaczy, mnie i mojego współmieszkańca. Takie malutkie, czarne. Zaczęło s

Nowy Rok

Szczęśliwego, zdrowego i pogodnego Nowego Roku !!! życzę Wszystkim, którzy czasami na tego bloga zaglądają :) Wiem, Nowy Rok zaczął się już parę dni temu, ale czasami mam spóźniony refleks ;)

Przeklinanie narkotyku.

Właśnie napisałem jednego standardowego maila, który posyłam co miesiąc do księgowego. Może 4 linijki, które kopiuję z maila do maila i coś tam jeszcze. Zajęło mi to chyba z 5 minut, a zabierałem się za to od 3 dni, przesuwając to z dnia na dzień. Teraz wziąłem sobie kawałek czekolady z orzechami. Przedtem zrobiłem się głodny, to coś tam zjadłem. Czasami nie wiem, czy jestem głodny czy po prostu unikam robienia czegoś. NB (narkotyk-B) jeszcze się dzisiaj nie odezwała. W momencie, gdy prowadzę w mojej głowie konwersację z Nią, uzależniam się od tego. Wydaje mi się, że jestem w jakiejś relacji. Logika wie, że tak nie jest, ale emocje chcą w to wierzyć. Więc teraz, za każdym razem, gdy o Niej pomyślę, wyzywam ją od ostatnich. Zamiast coś do Niej mówić, tłumaczyć, czy coś, po prostu ją wyzywam w myślach. W ten sposób jakaś część mojego mózgu pokapuje się, że goni za czymś urojonym. Narkotyki mają to do siebie, że są urojonym źródłem uczuciem szczęścia. Gdybym brał kokainę, to oszukiwała by

Gdzie się ciąć?

Tak mi to przyszło do głowy. Dlaczego większość ludzi tnie się po rękach, przedramionach? Ja się parę razy ciąłem, ale raz brzuch, bo uznałem, że jestem za tłusty, przynajmniej raz ramię. Ciąłem się też w przedramiona, raz wbiłem sobie całą szpilkę, pionowo. Brzuch jest chyba bardziej czuły. Podobnie z przypalaniem się. Gdyby tylko chodziło o ból, to bardziej chyba boli, jak się przypala brzuch, niż przedramiona, gdzie nie ma takiej ilości nerwów czuciowych. A może chodzi też o to, żeby pokazać innym, że jest źle, jak się cierpi? Podświadomie? To jak z samobójstwami. Ludzie poniżej 25 próbują częściej bezskutecznie. Wołanie o pomoc. Kobiety zabijają się rzadziej niż mężczyźni. Wielokrotnie rzadziej. Największa skuteczność jest chyba po 30, nie pamiętam dokładnie statystyk. Wtedy to ludzi po prostu chcą się zabić. I zabijają się.

Skakanka

Tu jednak trochę inny świat, niż w Polsce, czy Niemczech. Trudno mi powiedzieć dokładnie dlaczego. Może dlatego, że tyle Azjatów? J, która dopiero co parę lat temu skończyła liceum, którą bardzo lubię, wróciła właśnie z Nowej Zelandii i leci jutro do Hong Kongu, domyślam się, że ze swoim chłopakiem. J jest po prostu słodka, bo inaczej tego nie umiem określić. V jest w Taiwanie na parę miesięcy. YY poleciała do Brunai, do mamy, do domu, wraca chyba w przyszłym tygodniu. To jak Europa, tyle, że zamiast Francji i Szwecji jest Taiwan, Chiny czy Nowa Zelandia. NB (narkotyk-B) posłała mi swoje zdjęcia, dwa, bo ją kiedyś o zdjęcia prosiłem. Jest na nich z córką. Widzę po swojej reakcji, że NB już na mnie nie działa w ten sam sposób co kiedyś. Ładne są te Azjatki, które tu chodzą. Bardzo kobiece. W każdym razie, NB przyznała, że ma jakieś problemy, oprócz lęków, ale nie będzie o tym akurat mówić, bo to niezbyt dobry dzień i jest zmęczona. Kiedyś, gdy będzie już mieszkała sama, bo mieszka akura