Pies

Z dzieciństwa.


Biję naszego psa, Boja, biję go patykiem, bo nie chce wracać do kojca. On szczerzy na mnie zęby.
Robię tak, jak mój Stary robi, uczę go posłuszeństwa. Może go nawet kopnę, aż zadudni? Nie wiem.
W mojej głowie wyobrażenie i rzeczywistość mieszają się.
Widzę jak stary zmiotkiem leje jednego z psów, bo mieliśmy parę, nie na raz, ale pod rząd. żaden nie pożył u nas nawet 10, czy 12 lat, więc co jakiś czas był nowy.
Za tym bitym zmiotkiem psem chyba nie przepadałem. Nawet nie wiem, co się z nim stało. To była suczka, miała młode. Coś ją przejechało? Stary gdzieś ją oddał?
Nie wiem. Jakbym miał dziurę we wspomnieniach. Mam wrażenie, że mam wiele takich dziur. Moja pamięć jest jak ser szwajcarski.
Wydaje mi się, że pamiętam, ale jak przez mgłę. Na koniec, to nie wiem.
Gram coś mamie i babci na gitarze.
– Musisz się uśmiechać, jak grasz – mówi babcia. Co za głupia pi.da. Tak jakbym miał wiele do śmiechu. Tak, jakby oni nie wiedzieli, jak się czuję.
Fakt, oni są dorośli i stary ich nie bije po głowie przy okazji, żeby sobie lepiej zapamiętali. Nie muszą się przed nim chować.
– żeby Ci rozumu przybyło – życzy mi ten ch.j na urodziny. Po..b psychopatyczny.

Więc biję tego psa, to duży owczarek niemiecki.
Szkoda mi go teraz, smutno mi się robi na to wspomnienie, bo jednak go bardzo lubiłem. Pamiętam, jak ta mała puchata  kulka jeszcze, pierwszy raz plątała się między moimi nogami, machając ogonem. Pełna radości i miłości do każdego.
Któregoś dnia zniknął on. Ktoś otworzył kłódkę, widać ślady pazurów przed kojcem, ktoś go może ciągnął, dusząc czymś? Nie wiem.
Jeździłem potem po mieście wołając go, mając nadzieję, że on jest gdzieś zamknięty, że się odezwie.
Tak do końca to nie wiem, co się z nim stało. Może go Stary dał zabić, bo pies stał się zbyt groźny, oddał go gdzieś? Nie wykluczam tego.
Niby się mama martwiła, ale wiem, że ona mnie często oszukiwała. Czasami nie wiedziałem, czy kłamie, czy nie, choć przeważnie wiedziałem.
Lubiłem, gdy Boj przychodził do mnie na łóżka, rano, kładąc się na kołdrze, z uśmiechniętą mordą.
Ale potem nie wolno już mu było być w domu.
Mieszkał w otwartym kojcu. Na deskach położonych na oponach miał budę, żeby miał w miarę sucho, bo w kojcu czasami woda stała, gdy śnieg topniał na wiosnę. W ciągu dnia był wypuszczany do części ogródka. Myślę, że prowadził trochę takie życie jak ja.Karmiono go i bito go, gdy był nieposłuszny. Miał pracować na siebie. Ja miałem coś zawsze robić na podwórku, on miał podwórka i garażu pilnować. Tyle, że ja miałem sucho w pokoju, z którego nie wychodziłem, gdy Stary był w pobliżu.

Kiedyś, lata potem opiekowałem się paroma psami Husky. Jeden z nich po paru dniach nie chciał wrócić do właściciela. Właścicielem był suchy, stary Szwed. Miły, na pewno psa nie bił, ale chyba nie potrafił pokazać ciepła, będąc całe życie kawalerem.
Lubiłem cichą obecność tego psa. Chodził za mną po całym domu, kładł się koło mnie, a ja go drapałem między uszami, czytając książkę. Gdy byłem z nim na zewnątrz, to dzieci chciały go głaskać, pytając, czy to prawdziwy wilk. Mówiłem oczywiście, że tak.
To nie był taki Husky z obrazka, raczej taki dziki, podobny do wilka.
Lubię Husky, ale takie, które mieszkają na północy, albo gdzieś, gdzie jest miejsce. Tam gdzie można z nimi biegać kilometrami przez las, nie napotykając nikogo.

Komentarze

  1. Psy są fajne. I tak strasznie się przywiązują. Nawet jak są całe życie maltretowane, to jeżeli potem trafią do kogoś innego, kto będzie je dobrze traktował i okaże im ciepło, to znowu ufają. Z jednej strony to tak, jakby nie umiały wyciągać wniosków, z drugiej - to fantastyczny przykład samoodnawiania.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Fakt, jak nowy właściciel psa dobrze traktuje, to ma dobrego towarzysza :)
    Choć znałem psy, którym odbijało, bo poprzedni właściciel ich źle traktował.
    Jeden pies, mały mieszana rasa na szczęście, podgryzał łydki prawie wszystkich, którzy nie byli jego nową właścicielką. Robił to chyba jak był zdenerwowany, bo tak, to dawał się pogłaskać i sam przychodził. Nie tylko ludzie mają różne dziwne schematy zachowania ;)
    Jak się zdenerwował, jak trzeba było iść na spacer, czy coś, albo ktoś się żegnał, to cap, brał się za podgryzanie, dosyć bolesne dodam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!