Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

Mrówka królowa i cel życia

  Cel życia jest przecież względny, przyszło mi po raz któryś do głowy. Przypomniał o mi się akurat, jak po moim sobotnim boulder ingu siedziałem spokojnie na macie w otwartej przestrzeni, w której można się trochę porozciągać po ćwiczeniach. Słońce wpadało przez otwarte okna. Czułem się w miarę dobrze, swobodnie, może nawet szczęśliwie. Spojrzawszy na szybę zamkniętej części okna zauważyłem, że chodzi po niej mrówka, królowa, czyli taka mrówka ze skrzydłami. Popatrzyłem na pomieszczenie, w którym nie było nic zielonego, ani w ogóle, pewnie nic, gdzie ona mogłaby zdobyć coś do jedzenia. Podniosłem się więc i położyłem palec na drodze, po której akurat szła. Gdy na niego weszła to wystawiłem dłoń przez okno i dmuchnąłem lekko. Poleciała, lądując na trawniku poniżej. Usiadłem znowu na macie, zadowolony z siebie, z tego, że coś tam, nie wiem. Po chwili spojrzawszy znowu na okno, do którego byłem przeważnie obrócony bokiem zauważyłem więcej tych mrówek królowych. Tym razem jednak nie podn

Takie buty

Byłem dzisiaj na bouldern. Idę tam czasami z mieszanymi uczuciami, ale w sumie, to chodzi mi o to, żeby trochę do ludzi i przejechać się na rowerze. Poza tym, to jak sobie odpuściłem żeby coś trudnego wyszarpać, to mniej się frustruję. I tak uważam, że to fajne zwracać uwagę na to co się robi, co się z ciałem dzieje, równowagą, nogami. Tak miałem kiedyś przy pływaniu. Mój współmieszkaniec, kiedyś, pływał sporo, na basenie. Ja sobie myślałem "to strasznie nudne chyba, tak pływać w te i wewte". Aż kiedyś z braku laku, bo miałem uszkodzony jeden palec, zacząłem pływać tam i z powrotem, na basenie bez ludzi, tak, że nikt mi nie przeszkadzał. Potem, kiedyś tam, zacząłem czuć wodę, nie tylko na palcach, ale na całym ciele. Doszło do mnie trochę co to znaczy, żeby łapać wodę, przesuwać się w niej, czy jak to zwał. A buty, to kupiłem parą miesięcy temu nowe NB (new balance), takie do chodzenia, bo miałem iść do szpitala, czy sanatorium, a moje wszystkie buty miały jakieś tam dziury.

Trochę pogody

 Chodzę teraz regularnie na bouldern, to znaczy, od tygodnia. Staram się nie przesadzać, ani nie robić nic takiego, żebym stracił kontrolę i musiał zeskoczyć.  Poza tym, to stres w robocie, mam nadzieję, że ten tydzień będzie bardziej spokojny. To i tak relatywne, bo ten kumpel, który mnie wprowadzał, teraz na chemio, kontaktuję się z nim raz na tydzień. Raz mu lepiej, raz gorzej. Tu miła pogoda, chociaż ja tyle, co rowerem na bouldern i z powrotem, nie licząc wieczornych spacerów czasami. Z tym, że jak się człowiek nie posmaruje, to też go coś może lekko zarumienić, bo tam i z powrotem to jednak z pół godziny.  W sklepie rowerowym ani części, bo kontenery w Chinach i w kanale Sueskim stoją, ani czasu na wymianę w moim rowerze, bo ludzie zaczęli masowo kupować rowery i jeździć na nich. Mnie się udało psim swędem termin zdobyć, to znaczy, mam w poniedziałek do warsztatu z rowerem, zrobią mi to tak przy okazji. Normalne terminy mają na połowę sierpnia. U mnie tylko wymiana zębatek i łańc

Do parku

 Idę na spacer, poszlajać się wśród drzew w parku, posłuchać ptaków, zanim pójdą spać. To dobra pora, bo mało ludzi, tym bardziej, że trochę pochmurnie. Wczoraj przebiegłem parę metrów, może pójdę dzisiaj w butach do biegania, ale nie chcę jeszcze biegać, bo mam paranoję, że coś się spieprzy, z biodrem, czy kolanem. Nawet przespałem całą noc, może dlatego, że byłem na spacerze przedtem? Podobają mi się te dzikie drzewa w parku, bo przynajmniej ta część po której chodzę jest po części dziko trochę zakrzewiona i zadrzewiona. Są ścieżki, ale nie ma tam zbyt wielu trawników.