Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2010

W imię

Zmęczony, budziłem się parę razy w nocy, ale nawet lubię tak, gdy za oknem jest ciemno i spokojnie. Starałem się myśleć o swoim wewnętrznym dziecku. To mi chyba pomaga. Wiadomo, mógłbym iść na terapię, ale nie chce mi się w tym momencie, nie mam zaufania do terapeutów, dlatego wolę sam się sobą zajmować, uczyć, próbować coś zmienić. A życie płynie, ale jest mi lepiej niż kiedyś, to ważne. Widziałem na ulicy młodą „panienkę”, wyglądała na może 16, czy 18, a może mi się zdawała, była 8-a rano. Naczytałem się ostatnio historii, jak faceci, czyli żigolo, wciągają takie dziewczyny w prostytucję. Ale co jest z tymi dziewczynami nie tak, że na to pozwalają, coś pewnie czasami jest, jakieś skrzywione dzieciństwo, czy coś, że nie potrafią się bronić, że gubią zdrowe podejście do rzeczywistości, i dla faceta, który im w sumie krzywdę sprawia, pozwalają się wykorzystywać. A to pod przykrywką miłości. Możliwe, że czasami trudno zaakceptować swoje uczucia, po prostu to, co się czuje. Nie musi się t

Stare i nowe

Czytam sobie w kolejce, albo na łódce, o walce ze smokiem, to znaczy, o walce ze sobą samym, w sumie, czy z niektórymi myślami, które do niczego nie prowadzą. Ogólnie, to pracuję dużo, myślę dużo o pracy i fajnie się chodzi po ulicach pełnych ładnych dziewczyn, a może to tylko mój wysoki poziom testosteronu? W każdym razie dzisiaj zagadała do mnie w kolejce lekko podpita dziewczyna. Zapytała najpierw, czy we właściwą stronę jedzie, była z jakimś chłopakiem, który usiadł, a my staliśmy przy drzwiach. Nie miałem pojęcia, czy we właściwą stronę jedzie, ale pokazała mi, na planie, jednym z tych na suficie kolejki, że dobrze jedzie. Tak mnie zagadywała, jakiej muzyki słucham. Wygrała bilety na jakiś koncert i właśnie tam jechali, albo może ona jechała sama, ale chyba z nim, nieważne. Na ściance wczoraj wspinałem się z dwoma dziewczynami. Fajnie było, tym bardziej, że nie za długo. Potem zagadałem krótko do K. K to po prostu jedna z dziewczyn tam, dosyć ładna, tak mi się wydaje. Nie tęsknię

Robota

Chodzę do roboty, co mi dobrze robi, choć w jedną stronę muszę koło godziny samochodem jechać. Wczoraj byłem się wspinać z dwoma fajnymi dziewczynami i wiem, jak ma na imię jeszcze inna. Jak idę do pracy, to widzę po drodze chyba ze sześć sex-shopów i pierwszego dnia, jak padało, a było to jeszcze rano, czyli koło 8.30, to widziałem w bramach dziewczyny. Jak to ja, geniusz naiwności, zastanawiałem się, czy one po prostu na jakiegoś kumpla nie czekają. Teraz rozpoznaję je po wysokich koturnach. To takie sobie uczucie, przechodzić ulicą i widzieć ludzi, którzy może po części coś robią, bo są od narkotyków zależni. Małe kafejki tureckie, z facetami, pijącymi herbatę, gadającymi, dużo sklepików z warzywami, owocami, taka dosyć kolorowa dzielnica. Lubię to po części, ale z drugiej strony, to widać ludzi, siedzących na niektórych skrawkach zieleni, może podpitych, albo po czymś. Trudno wyczuć. Po drugiej stronie dworca jest jedna z najbardziej eleganckich dzielnic Hamburga. Taki kontrast, dw

Praca i zapomnienie

Praca dobrze mi robi, nie myślę tak o NB, bo nie mam kiedy, a i na ulicach jest tyle ładnych dziewczyn, że NB ucieka w zapomnienie. Tym bardziej, że z soboty na niedzielę byłem pośpiewać, w tunelu, z grupką ludzi, między innymi z bardzo fajną dziewczyną. Nie wiem, czy ją jeszcze zobaczę, ale mam z nią może więcej wspólnego, niż z NB, choć jest trochę młoda, ale starsza od NB. Poszliśmy śpiewać koło północy. Jest artystką, a ja lubię artystów, bo się z nimi dobrze dogaduję. Nie wiem, ona ma chyba chłopaka, a je nie mam jej numeru. Ale i tak staram się nie egzaltować, po prostu "take it easy". Dałem mój numer jej kumplowi, bo w sumie, to ona zaczęła brać mój, ale coś się zagadaliśmy jadąc samochodem, że ma tylko moje imię i nazwisko, ale nie ma numer. No i dobrze, bo tak, to bym czekał, aż pośle smsa ;) Idąc do pracy, z kolejki, mijam seks shopy, i dziewczyny stojące na schodach wejściowych do kamienic. Jeszcze nie wykumałem, czy na kogoś czekają, bo są umówione, czy czekają na

Słoneczny dzień

Coś mi jakoś podejrzanie dobrze dzisiaj. Wiem, mam problem ;) Tak, jakby część lęków zniknęła, dziwne. Podoba mi się: http://www.youtube.com/watch?v=_4BdbrhKdus&feature=related Napisałem wczoraj do NB, po tym, jak obejrzałem to video. Ogólnie, to jestem marzycielski, ale trudno mi to połączyć z moimi problemami, z moim życiem. Jak powiedziałem mojemu kumplowi, temu emerytowanemu profesorowi oceanografii, że chciałem być muzykiem, to mi powiedział, że mogę to i tak robić, na boku. Ciekawe. Słońce za oknem. Dlaczego mi tak jakoś dobrze? Próbuję takie momenty zapamiętać i trzymać się ich, gdy mi potem źle. Dużo "rozmawiam" z wewnętrznym dzieckiem. Może to też pomaga, może to perspektywa pracy w poniedziałek, to znaczy, zlecenia, choć nie mam pojęcia, jak tam będzie, mogą mnie po tygodniu wyrzucić, co mi się jeszcze nie zdarzyło. Raczej próbują mnie zatrzymywać, gdy gdzieś pracuję. Rano czułem lęk, a teraz go nie ma. Czuję radość :)

Controlled by fear

Dzisiaj czułem bardziej świadomie, jak mnie lęk ogarnia. Nie było to jakieś bardzo określone uczucie, tylko coś mnie jakby trzymało w miejscu i nie umiałem się za nic konkretnego zabrać. Nie wspominam tu o oczywistych fizycznych odczuciach, jak ściskanie w żołądku, czy nacisku na skronie. Przesiedziałem w domu, czytając, ale nie ucząc się, oglądając jakieś seriale po angielsku. "Cut to the chase", jak to się mówi. I oczywiście, myślałem dużo o NB (narkotyk B). Gdy do niej piszę, to mój lęk znika, po prostu jestem w innym świecie. Jak to z narkotykami bywa. Od poniedziałku idę znowu do pracy, będę codziennie 2 godziny na dojazd tracił, ale ileż to godzin straciłem w domu, nie robiąc nic. Jak będzie ładna pogoda, to przynajmniej będę trochę rowerem dojeżdżał. Narkotyk B, w ciąży, z innym facetem, a ja powtarzam ten sam schemat, czepiając się przeszłości, always trying to change myself, zawsze próbując samego siebie zmienić. Ale taki jestem, nie znaczy, że nie rozglądam się za i

Stanie na głowie

Poszedłem na jogę, no nie, na głowie nie staliśmy, ale robiliśmy świecę, między innymi. Nauczyciel jogi przestał się golić, ogoli się w kwietniu, powiedział, bo wtedy kończy swój kurs Kundalini jogi. W czasie kursu nie goli się. Mhmm, nawet mu z tą brodą do twarzy. Spotkałem kumpelkę ze ścianki, jak wychodziła z sali, więc poszła ze mną na jogę, czyli wróciła się. Znam jej chłopaka, bo się razem wspinają. Mnie coś głowa boli. Myślę dużo o NB (narkotyk B). NB jest w ciąży, a ja ciągle mam z nią kontakt. Nie wiem dlaczego, normalnie, to jak wbiję zęby w ścianę, to potrafię kontakt zerwać, ale z nią mi coś to nie wychodzi. "Nie chcesz", powiedziałaby moja siostra. Rano obudziłem się i wylegiwałem przez jakiś czas, czując w brzuchu lęk. To moje wewnętrzne dziecko, z którym czasami rozmawiam, ostatnio coraz częściej. Wydaje mi się, że mi to pomaga. Bo to tylko lęk, ten z przeszłości, mam kasę, mam w razie czego gdzie mieszkać, nawet mam kawałek działki. Ale lęk jest i mówię sobie,

Eh tam

Coś mi się nie chciało pisać, z nosa mi cieknie, ale już mnie gardło nie boli. Byłem pod namiotem, w drugą noc tylko +6, ale miałem jakąś dziewczynę koło siebie, na odległość dwóch zamkniętych śpiworów, ale przynajmniej grzała. Myślę, że to z NB (narkotyk B) trochę mnie ugryzło, to znaczy, jej ciąża, ale, mogło być gorzej. Tak mi się wydaje, że jakoś to zniosłem, nie licząc tego lekkiego przeziębienia, ale nie wiem, ile w siebie wgryzam. Fakt, muszę zacząć znowu więcej pisać, pozbierać się i żyć dalej. Czytam sobie o wewnętrznym dziecku i próbuję odróżnić uczucia z przeszłości od tych z dzisiaj, nie poddawać się bezradności. Ale dzisiaj nawet nie myślałem o samobójstwie, to znaczy, nie, żebym poważnie o nim ostatnio myślał, ale to taki refleks u mnie, w stylu "jak mi już całkiem źle będzie, to zawsze mogę się zabić". Ale, na dłuższą metę nie jest to oczywiście metodą na rozwiązywanie problemów ;)

Wycieczka

Jadę w skałki, jak mnie w końcu zabiorą, bo się powoli późno robi. NB odpisała, że przeprasza, że tak zareagowała, ale było jej źle, a w ogóle, to ja też źle zareagowałem, ale rozumie, że może za dużo oczekiwała. W sumie, to ja jestem masochista, ona mi pisze, że próbuje z facetem dziecko zrobić, a ja nie kupię paczki antracytu i nie poślę tego jej, albo sobie ;) ale znam ją od tylu lat, że, a cholera, szlag by to. Mam po prostu porąbane w głowie, bo ciągle wierzę, że możemy być razem, to znaczy, jakiś tam zwój w mojej głowie, a może nawet półtora, bo trudno je policzyć. Rzeczywistość sobie tutaj, swoją drogą, a w mojej głowie uczucia, robią co chcą. Ale rozmowy z moim wewnętrznym dzieckiem pomagają mi chyba. Cały czas mnie coś ściska, ale wiem, że w sumie, to przeszłość, bo tak naprawdę, to sobie jakoś radzę.

Skok przez wodę

Dzisiaj rano zastanawiałem się, czy się nie zabić. Nie chodzi o to, czy na poważnie, czy nie, ale po prostu tak sobie analizowałem, jak się czuję i co ma sens. Trudno sobie w takich momentach przypomnieć, że czasami życie ma sens. Ale potem jakoś się rozkręciłem. Musiałem oddać samochód do małej naprawy i wróciłem z warsztatu biegnąc, już tam pojechałem w moich rzeczach do biegania. NB nie odpowiada, pewnie obrażona na śmierć. A potem myślałem sobie o tym, co czytałem ostatnio. żeby nie próbować tłumić swoich "nieracjonalnych" uczuć, ale pozwolić im być, tak po prostu, wiedząc, że to "wewnętrzne dziecko". Wiadomo, to wewnętrzne dziecko można by jako część pamięci z ciałka migdałkowatego, czy jak to się zwie, opisać, ale ogólnie, to chyba to dosyć pasuje. I rozmawiam z moim wewnętrznym dzieckiem, choć kiedyś nie umiałem. Nie próbuję oceniać tego, że coś mnie godzinami za żołądek ściska, czy coś za gardło trzyma ze smutku. Albo gdy czuję ciarki stresu, czy lęku na ple