W imię

Zmęczony, budziłem się parę razy w nocy, ale nawet lubię tak, gdy za oknem jest ciemno i spokojnie. Starałem się myśleć o swoim wewnętrznym dziecku. To mi chyba pomaga. Wiadomo, mógłbym iść na terapię, ale nie chce mi się w tym momencie, nie mam zaufania do terapeutów, dlatego wolę sam się sobą zajmować, uczyć, próbować coś zmienić. A życie płynie, ale jest mi lepiej niż kiedyś, to ważne. Widziałem na ulicy młodą „panienkę”, wyglądała na może 16, czy 18, a może mi się zdawała, była 8-a rano. Naczytałem się ostatnio historii, jak faceci, czyli żigolo, wciągają takie dziewczyny w prostytucję. Ale co jest z tymi dziewczynami nie tak, że na to pozwalają, coś pewnie czasami jest, jakieś skrzywione dzieciństwo, czy coś, że nie potrafią się bronić, że gubią zdrowe podejście do rzeczywistości, i dla faceta, który im w sumie krzywdę sprawia, pozwalają się wykorzystywać. A to pod przykrywką miłości. Możliwe, że czasami trudno zaakceptować swoje uczucia, po prostu to, co się czuje. Nie musi się to podobać, to znaczy, skutki tego, ale człowiek czuje, jak czuje. Ja próbuję się zastanowić dlaczego coś czuję, w ten, a nie w inny sposób, jakoś z tym żyć. Tłumienie tego wszystkiego jakoś nie zadziałało u mnie. Pozwolić swoim uczuciom być, nie znaczy, robić wszystko to, co one mówią. Bo niektóre uczucia, to refleksje z przeszłości, coś, czego się człowiek nauczył i teraz tak reaguje, choć sytuacja się zmieniła i w sumie, to trzeba by inaczej reagować. Dlatego rozmawiam z moim wewnętrznym dzieckiem, z tymi uczuciami z przeszłości. To nie jest proste, ale wydaje mi się, że to pomaga. Siedzę w kafejce i piję herbatę z imbiru, za dużo już kawy dzisiaj wypiłem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!