Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

Czasami działa

Siedziałem sobie w kafejce i zastanawiałem się, czy dam radę zrobić coś sensownego, gdy wrócę do domu. Przeważnie kończy się to na tym, że siedzę jak baran przed internetem, jakoś niezdolny do zrobienia niczego. Chociaż, wczoraj udało mi się trochę poćwiczyć, nawet na gitarze pograć. Stosuję prostą technikę, która w niektórych sprawach funkcjonuje, w tych mniejszych. Po prostu pytam sam siebie, czy istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie, dlaczego mam pewnych rzeczy nie zrobić. Jak na przykład wyjąć w tym momencie pranie z pralki. -- Jestem zmęczony - mówi coś w mojej głowie. - Na tyle, że nie jesteś w stanie wstać i powiesić prania - pytam. - No nie - odpowiada ten głos. Więc wstaję i wieszam to pranie, pokonują przy tym jakąś tam wewnętrzną barierę Podobnie z poćwiczeniem, przez jakichś 20 minut, co nie jest w sumie wiele. - Weź się - mówię. Wtedy czuję jakieś dziwne uczucie, jakby smutek, jakbym sam siebie tłamsił? Myślę, że to moje lęki tak działają. Blokują mnie, swoimi sposobami,

Bezwład schematu emocjonalnego

Wczoraj byłem na paletkach. Mało ludzi było, więc grałem cały czas pojedyncze, przegrywając prawie, że wszystkie. W niektórych brakowało mi paru punktów, myślę, że to też kwestia psychiki, nad którą pracuję. Starałem się analizować grę, nigdy wcześniej nie robiłem tego tak świadomie. Zastanawiałem się nad słabościami przeciwnika, nad moimi, próbowałem moimi mocnymi punkami atakować jego słabe. Myślę, że można to przenieść na normalne życie, znaczy się moje. Moim przeciwnikiem są moje lęki. Jakie są ich słabe punkty, jak je obejść, jak z nimi wygrać? Ostatnio obserwowałem jak to działa, że lęki powodują jakiś tam rodzaj zachowania u mnie, czy że robię się smutny i bezradny. Stwierdziłem, że to po prostu schemat zachowania i nie mam ochoty wpadać w smutek. W tym momencie czułem, jak ogarnia mnie jakaś bezwładność, potrzebna mi była energia, jak przy ćwiczeniach fizycznych, żeby nie dać się temu schematowi. Myślę, że tak to działa. Gdy nadchodzi stary schemat, lęku, albo smutku, to żeby m

To nie góra z czubkiem w chmurach

Coś się obudziłem w nocy, może to zbyt późna kawa, albo zbyt dużo kawy? Przegrałem wczoraj na treningu z Z, jak jestem za powolny, to mnie on bije na głowę. Czasami z nim wygram. Projektuję to oczywiście na moje postępy w walce z lękami, jakże by inaczej. Wygrałem za to z SH, ale oczywiście, nie jest to takie ważne, jak przegrana z Z, choć ogólnie, to SH gra dużo lepiej niż Z, przynajmniej w podwójnej. U mnie liczą się przegrane. Coś w mojej głowie zaczęło się robić smutne, po tej przegranej, ale nie dopuściłem do tego. To nie żadne zawody, tak sobie graliśmy. Więc dlaczego mam być smutny? To po prostu automatyczna reakcja. Pomogło. Staram się robić swoje, choć dzisiaj do tyłu trochę, czyli normalka. - Co z tego - mówię sobie - do przodu, czy do tyłu, rób swoje. Trochę mnie dusi, trochę niepokój, czyli normalka. Staram się uczyć przejść jakoś przez te moje różny obezwładniające trochę stany. To trochę jak w tych grach. Czytam ostatnio książkę o podejściu mentalnym, do gry "Winning

Zebrać się rano.

Późno dzisiaj dotarłem do kafejki, bo jakoś nie umiałem się pozbierać. Rano nic nie ma sensu, jestem zmęczony, jakiś taki. A potem myślę sobie, że dzień znowu za krótki. Dlaczego tej myśli nie mam rano, nic mi nie mówi "Weź, po południu będziesz żałował, że rano się nie umiałeś zebrać". Tyle, że coś tam rano zawsze zrobię, z mojej listy. Niewiele, ale zawsze coś. Byłem przedtem na siłowni, trochę poodbijać o ścianę, czy poskakać. To dobrze mi robi, trochę się poruszać. Wczoraj po treningu poszliśmy z A i R, hindusem, do jakiejś innej restauracji, niż normalnie i na kawę. Sam to w sumie zaproponowałem, bo nie chciało mi się wracać do domu. Wiadomo, szkoda mi kasy na takie restauracje, choć one nie są drogie, ale z drugiej strony, to dlaczego mam być taki skąpy? Mama B, u którego mieszkam, miała ostatnio problemy ze zdrowiem. Teraz wyszło, że to rak. Mają ją jutro operować, to będzie więcej wiadomo. Kto wie, co tam się we mnie czai, ile lat jeszcze pożyję. Co będę sobie żałował

Tak sobie

Jakiś trochę dziwny jestem. Ale byłem w kafejce, to mi zawsze dobrze robi, potem na paletkach potrenować. To też mi przeważnie dobrze robi, popatrzeć trochę na to co jest  w pobliżu ;)

Amygdala a demony

Byłem dzisiaj odebrać okulary, u tej ładnej okulistki. Pozostała po tej wizycie lekka smuga smutku. Takie życie. Jakby była starsza, albo ja młodszy, to bym się może bardziej starał. Jakbym nie miał lęków, to tym bardziej. Nie wydawała się być mną zainteresowana. Pisze ona piosenki i gra na paru instrumentach, tego się dowiedziałem. Demony w głowie. Tak mi to znowu przyszło do głowy, bo akurat piszę w mojej książce o Amygdali. Jak ktoś wierzy w demony, czy inne takie, siedzące w głowie, to przynajmniej wiadomo gdzie one są. Gdy się wytnie Amygdalę (ciało migdałowate) to przestaje się czuć lęk. To znaczy, demony, o ile są, to siedzą w Amygdali. Niestety, nie wierzę w jakieś tam istoty, siedzące w mojej głowie. Coraz trudniej jest w nie wierzyć, gdy z każdej strony neurobiologia pokazuje jak to działa. Kiedyś było to dużo prostsze. Przyszedł lekarz, jak ktoś miał silną padaczkę i po prostu wyciął mu Amygdalę. - Niepotrzebna chyba - stwierdził. I cak, wykroił ją. Zdziwiłem się, że do dzis

Emocje nie są niezmienne

Im dłużej się nad tym zastanawiam, im więcej sobie o tym piszę, tym bardziej wyraźny jest obraz tego wszystkiego, emocji, reakcji, bólu, lęku, smutku. Większości oczywiście nie rozumiem, o wielu rzeczach na pewno nie mam pojęcia, ale moje podejście niewątpliwie się zmieniło. To co się ze mną dzieje, było dla mnie kiedyś zupełnie niezrozumiałe. Coś mnie bolało, nie wiedziałem co, czułem głęboki smutek, chciałem się zabić, czułem się bezradny. Robiłem różne zwariowane rzeczy, narażając swoje życie i zdrowie. Emocje, te które miałem, były jakie były, bo jestem popieprzony, uważałem. Owszem, nadal mam ich wiele, lęku, bezradności, tyle, że teraz wiem, że to wyuczone, w dużej mierze, schematy reakcji. Reakcje emocjonalne nie różnią się wiele od jazdy na rowerze. Zostały one zapamiętane, w Amygdali, Hipokampusie, Thalamusie. Ktoś wspomina starą miłość, dlatego, że tak mu się to w głowie utrwaliło, pogłębia się, poprzez powtarzanie. Jest się nagradzanym dopaminą za wspominanie. Jak alkoholik

Nad barierami

Niedziela, coś mi się nic nie chce, jakiś zmęczony jestem. Byłem na targu, potem w sklepie. Ogólnie, to czasami mam kłopot, żeby się wybrać na targ, trudno mi się pozbierać, dzisiaj było jakoś lepiej. Trudno mi powiedzieć, czy coś się zmienia w mojej psychice, czy łatwiej mi przechodzić nad barierami, tak, jakbym był niesiony przypływem na morzu, który pozwala przemknąć się nad rafami koralowymi. I tak nie wiem, na ile to zmęczenie to moje lęki, które próbują mnie unieruchomić, czy może to normalne zmęczenie. Staram się poznać moje lęki, moje reakcje na pewne problemy, mając nadzieję, że łatwiej mi się przez to uda coś z tym zrobić.

Nauka przechodzenia przez ścianę

Interesująca jest zmiana nastrojów. Rano jestem przeważnie do niczego, trudno mi się zabrać za coś. Jestem zmęczony, mało co ma sens, bo większość wydaje się być trudna. Uciekam w czytanie internetu. Wiadomo, tam można siedzieć całe życie. Siedzę w domu i duszę się trochę, pijąc kawę. Jakoś coś tam robię i powoli zaczynam iść do przodu. Potem jakoś się zbieram, coś tam zrobię z mojej listy. Teraz jestem w kafejce. Też niby coś tam piszę, ale nie duszę się przy tym. Może dlatego, że jest tu sporo ludzi, ładne dziewczyny przechodzą, a może dlatego, że nie jestem w domu? Dom kojarzy mi się jednak z niebezpieczeństwem, na poziomie podświadomości, czyli emocji. Czuję te emocje, wiem, ale oczywiście, nie wiem skąd się one biorą. Emocje nie mówią. Metodą dedukcji i porównać mogę stwierdzić, że to jednak lęki, raczej te z przeszłości. Tu, w kafejce, nie czuję ich, przynajmniej nie przy pisaniu. W domu nawet jak po prostu siedzę, to często jestem niespokojny, czy się duszę. To, że udaje mi się

Miła okulistka. Pustka w głowie

Przez moment poczułem lekki ból głowy. Byłem u optyka. Bałem się, że mi powie, że moje oczy się dużo pogorszyły. O dziwno, wyszło im, że wcale się nie pogorszyły, porównując to ze starym wynikiem. Ale, nieważne. Dlaczego o tym piszę, w ogóle. Okulistką była bardzo ładna Azjatka, w czerwonej sukience, zgrabna, kobieca, ale nie ta z tych zupełnie chudych Azjatek. Ta nawet chyba akcentu nie miała. Gdy do mnie mówiła, to rozpływałem się. Super miła, ze słodkim głosem. Badając mi oczy mówiła -- Możesz dla mnie popatrzeć do góry? (Can you look up for me). Mogłem powiedzieć, że - dla Ciebie, to mógłbym nawet przez okno wyskoczyć -- ale to pomieszczenie nie miało okien, więc dałem sobie spokój. Nie mówiąc już o tym, że była ze 20 lat młodsza ode mnie. W nocy śniły mi się jakieś dziewczyny, o dziwno nie NB. Ale nie były to jakieś przyjemne sny. Rzadko mam przyjemne sny z dziewczynami, może muszę providera snów zmienić. W każdym razie będę miał dwie pary okularów, bo jedne już miałem lekko sklej

Rutyna w chaotycznym życiu. Koncentracja.

Wczoraj grałem z S, tak sobie trenowaliśmy. Jedną grę wygrałem, drugą, po jakiejś tam przerwie przegrałem, dosyć wysoko. Pomyślałem, że to kwestia koncentracji, a może nie byłem zadowolony, bo tak źle mi poszło, w każdym razie graliśmy jeszcze raz. Nie zmieniłem strony boiska, żeby pozostać w tych samych warunkach, bo w zależności od strony oświetlenie jest czasami lepsze, a czasami gorsze. Chciałem, żeby było tak samo, te same warunki. Tym razem, to ja dosyć wysoko wygrałem. Te same warunki, on bardziej zmęczony, zdekoncentrowany, jak bardziej skupiony na grze i zupełnie inny wynik. Po prostu wszystko mi wychodziło, wiadomo, prawie, że. Parę dni temu podobna sytuacja, ćwiczyłem sobie coś tam na punkty z żoną S, które jest w niektórych rzeczach lepsza ode mnie. Przegrałem. Ona mnie opieprzyła, że się nie staram, że mam się szybciej ruszać. Jak sama powiedziała potem, straciła przez to koncentrację, w każdym razie, to tym razem ona nie miała szans. Jak już przy tym jesteśmy, to znowu dw

Więc robię swoje

Jakoś udaje mi się coś zrobić codziennie, nie wszystko, co sobie zaplanuję, ale coś tam zrobię. Staram się po prostu robić swoje, ignorując to uczucie, no właśnie, to trudne do określenia. Czasami przymykają mi się oczy, czasami robi mi się gorąco, duszno, albo czuję chęć ucieczki. -- No i co z tego -- mówię sobie. Włączam muzykę i robię dalej. -- Po co to robisz, to nie ma sensu, nic Ci nie wychodzi, strata czasu -- przychodzi mi do głowy. -- A masz jakąś alternatywę? -- pytam. -- Jakąś praktyczną alternatywę? Wtedy na chwilę zalega cisza. Więc robię swoje, albo usiłuję.

Narkotyk to miłość, czy odwrotnie.

Dzisiaj dzień zaczął się jak zwykle, trudno mi się było za coś zabrać. Ale potem jakoś poszło. Zmieniłem trochę plan dnia, przekładając pisanie książki do przodu, to znaczy kawałka. Mój plan dnia składa się z wielu zadań, które staram się jakoś zrobić. Robię mniej więcej to samo, łatwiej mi chyba pracować w jakiejś rutynie, pracować, czy robić coś, nie wiem, czy bym to nazwał pracą. Po tych wiadomościach od NB (narkotyk-B) chodzi mi ona częściej po głowie. Ale stosuję mój sposób. Kiedyś, to prowadziłem wewnętrzne dialogi z Nią, czy mówiłem do Niej. Doszedłem do wniosku, że to oszałamia mój mózg, wmawiając mu, że z nią rozmawiam. Mój mózg ma czasami problemy z odróżnianiem rzeczywistości od fikcji. W każdym razie, za każdym razem, gdy zaczyna działać jakiś schemat rozmowy z Nią, mówię sobie, czy do Niej - spier...aj. To działa chyba dosyć dobrze, bo wybija Emocje z ich rytmu. Trudno zacząć marzyć sobie o kimś, rozmawiać z nim, niekoniecznie nawet ckliwie, ale jakoś miło, gdy jakiś głos

Stare schematy,

NB (narkotyk-B) odpisała mi, że u Niej miłość kwitnie. Ano, spodziewałem się czegoś takiego. Odzywa się, żeby się pochwalić. Niech spływa. Ugryzło mnie to trochę, ale nie chcę się dać wepchnąć w stare schematy myślenia -- Jakby to było cudownie z Nią. Wcale nie wiadomo, jakby to było, a co najważniejsze, to nie jest ;) Dzisiaj tu wolne, dzień pracy, dlaczego drugiego, może, żeby nie obchodzić tego w niedzielę? Nie wiem. Chcę iść na kort, o ile jakiś będzie wolny, do kafejki, o ile będzie czynna. Mama współmieszkańca jest coś chora, więc on od wczoraj u niej siedzi. Muszę się skoncentrować na tym co robię, mniej czasu spędzać w internecie. Szukać dróg na obejście, przeskoczenie, czy zmiany schematów związanych z lękami. Schematów, czyli moich reakcji i zachowania, gdy mam coś zrobić. Wiem, że to lęki, zawsze to jakaś informacja. To, że się duszę, to nie na przykład astma, fale gorąca, to też nie coś niezwykłego, tylko Amygdala się włącza. Stare schematy mówią mi, że jest źle, że jestem

Pozgryzane zęby.

Dzisiaj grałem do upadłego na treningu. Prawie wszystkie gry przegrałem, ale mimo wszystko fajnie było, choć od paru dni mnie kostka boli, więc trochę uważam. NB (narkotyk B) się odezwała, tym razem coś tam jej odpowiedziałem, nawet zapytałem co tam u Niej. Niech się wypcha, mam nadzieję, że nie odpisze popisując się nowym zdobyciem jakiegoś ukochanego, na całe życie oczywiście :) Wczoraj kurs instruktora paletek. Fajnie było, tym bardziej, że była kumpelka z klubu. Było tam sporo ładnych, ale młodych dziewczyn, ale były też starsze, jakieś nauczycielki. W każdym razie na śniadanie ponapychałem się jakichś słodyczy, które serwowali, a potem na obiad jakimiś kanapkami i słodyczami. Znowu mi sadło na brzuchu rośnie, bo za dużo jem majonezu. Nawet zeżarłem czekoladę z orzechami, wprawdzie ciemną, ale w ciągu dwóch dni. Część ludzi ma ponadłamywane przednie zęby. Zgrzytają pewnie zębami. Ja też zgrzytałem, teraz używam takiego plastiku na noc, na zęby. Raz nie użyłem, lata temu, jak miałem