Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

Codzienny rytm

Tak sobie siedzę, na krześle, przy stole. Za oknami pochmurno. Wyjątkowo, bo tu prawie, że codziennie słońce świeci. Na balkonie u sąsiada słychać jak D coś tam gada. D ma kłopoty z kolanem, miał operację jakiś czas temu, ciągle jeszcze kłopot,  a tu dwójka dzieci i żona. Ale, nie o tym chyba chciałem pisać. Przyglądam się moim emocjom. Wiem, że mną kierują, wiadomo, wpływają na moje myślenie, włączają się niektóre schematy myśli. Słucham jakiejś muzyki, "The Song of The Butterfly". Jest 7 rano. Mam jakiś tam plan dnia, jak co dzień. Bez planu czas przepływa mi jeszcze bardziej przez palce niż normalnie. Czym ja się stresuję? Jak to się dzieje, że siedzę w internecie, zamiast robić coś "sensownego"? Kiedyś nie było internetu, czytałem wtedy książki. Mam wrażenie, że łatwiej mi nad lękami zapanować. Albo może inaczej, nie wyskakują one już tak często gdy mam zrobić coś prostego, coś załatwić? Trudno wyczuć, w każdym razie, to staram się walczyć, jak co dzień, starają

Tak sobie, po prostu dalej

Jestem jakiś zaspany dzisiaj, ale piję kawę, zamiast iść spać, na chwilę choćby. Wczoraj cały dzień w hali sportowej, grupa którą trenuję zajęła drugie miejsce, zawsze coś. Fajnie było z nimi, bo niektóry z tych małych, to 7 klasa, są trochę zwariowane, ale wesołe. Potem, zamiast jechać do domu, gdzie pewnie bym siedział w internecie, pojechałem do znajomych Chińczyków na pierogi, gdzie była mała impreza pierogowa. Jak ostatnim razem graliśmy w gry. Jak kto przegrał rundę, to musiał wypić łyka, chyba 56% alkoholu, czy coś. Ja nie piłem, bo padałem na nos i byłem samochodem. Za karę, bo raz przegrałem, robiłem pompki. Szkoda, że się sezon zakończył, będzie mi tych treningów brakowało, fajnie było. Takie życie, przynajmniej moje, rzadko stoi w miejscu, zmieniam kraje i ludzi. Zjadam akurat ostatnie czekoladki, które dostałem od nich. Jak jechałem na targ, to widziałem jak na ten basenik tutaj, na tym zamkniętym osiedlu, jakaś niewiasta szła. Gdy wracałem, to widziałem ją, jak się pluskał

Laurka

Miło mi się zrobiło dzisiaj, bo na treningu szkoły dostałem od dwóch dziewczyn prezent na zakończenie i laurkę z ich i moim zdjęciami. Postawiłem sobie to na stole. Może dlatego, że nie były to oficjalne prezenty, te były wczoraj rano, na śniadaniu w szkole. Jutro ostatnie zawody szkoły. Związałem się jakoś z tymi dzieciakami, bardziej niż w zeszłym roku, może dlatego też, że więcej z nimi miałem do czynienia. Interesujące. Oczywiście, zapisuję sobie to na listę rzeczy, które mi dobrze robią, nawet wprowadziłem nową kategorię "miłe wydarzenia" :P Dziwne, że nie miałem takiej kategorii do tej pory, głównie raczej negatywne rzeczy zapisywałem?

Rodzice niszczący swoje dzieci

Spać mi się chce, ale napiłem się mocnej kawy, w kafejce. Wczoraj siadały mi nogi na treningu, za dużo tego dobrego. Muszę uważać, bo zbliżam się do momentu w którym mogę nabawić się kontuzji. Sport też bywa formą ucieczki. Uciekam przed pustką w moim wnętrzu, a także przed tym uczuciem niepokoju, czy duszenia się. Coś mi ściska splot słoneczny i takie. Wiem, że to lęki, bo astmy raczej nie mam. No właśnie, to w sumie zabawne, jak bardzo nasze emocje potrafią nami kierować. Przecież wiem, że nic mi nie zagraża, ale moje emocje mówią mi coś innego. Nic dziwnego, uczyłem się tego całe dzieciństwo, mieć się na baczności, nasłuchiwać, reagować na najmniejszy odgłos, czy to samochodu w oddali, czy skrzypnięcia podłogi w przedpokoju. Nic takiego się ze mną nie działo, obrywałem tylko i grożono mi, że mnie zatłuką, jak psa. Dlaczego mówię "nic takiego"? Bo akurat przeczytałem w wiadomościach, że ojciec znęcał się przez piętnaście lat nad swoimi córkami. Zaczął gdy jedna z nich miała

Emocje w te i wewte

Nie wiem ile dzisiaj kawy, czy herbaty wypiłem. W każdym razie teraz siedzę w kafejce, piję znowu. Trudno mi pisać w domu, to nic nowego. Możliwe, że to nie tylko brak wiary w to co robię, ale też powroty, ocieranie się o dzieciństwo, powodują, że coś mi w tym przeszkadza. Rano musiałem wcześnie wstać, bo było śniadanie, koniec sezonu w szkole, choć jeszcze jutro i w sobotę coś jest. Wiem, że niektóre dziewczyny mnie lubią, jako trenera, oczywiście. To miłe. Na koniec, jak już wszyscy poszli, to została jeszcze z tyłu J i L. J mi się tak na zawodach podobała, w sobotę. Jakby była starsza, to bym się nią zainteresował, albo jakbym ja był młodszy. Coś im tam zacząłem opowiadać, jak mi dziękowały za pomoc na tych zawodach. Zamiast z nimi pogadać, zrobiłem im krótki wykład na temat walki ze stresem. Mogłem im po prostu powiedzieć, że dobrze grały, świetnie sobie radziły. Najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy po jakichś 30 minutach, albo jeszcze później. W każdym razie J jest śliczna. To

Poznawanie swoich lęków

Siedzę w kafejce. Późno wybrałem się na kort, poodbijać o ścianę. W sumie, to mogłem iść dzisiaj pograć z ludźmi, ale czasami wolę poodbijać o ścianę, myślę, że lepiej mi to robi. W sobotę pomagałem w zawodach dziewczyn, których małą część trenuję. Porozrzucało nas, trenerów po różnych szkołach, bo zawody są w trzech szkołach na raz. 10 szkół walczy między sobą. Ogólnie, to nasza szkoła wypadła dosyć dobrze, biorąc pod uwagę wszystkie trzy miejsca rozgrywek. W każdym razie, to przesiedziałem tam ponad 10 godzin. Męczące, ale człowiek dobrze się czuje. Nie wspomnę już o tym, że część tych dziewczyn miała koło osiemnastki. Ja się coś chyba ratowniczce spodobałem, która się tam nudziła, ale dużo nie pogadaliśmy, bo musiałem się moją grupą zajmować. Dobra wymówka. Obserwuję moje lęki. Utrudniają one oddychanie. Trudno, oddycham wtedy głębiej. Próbuję wykumać jak one to robią, że za pewne rzeczy nie umiem się zabrać. Na korcie byłem w sumie 3 godziny później niż planowałem. Dlaczego? Po czę

Poranek

Na śniadanie mandarynki, kawa i ciemna czekolada z orzechami. Bardzo zdrowo, wiem. Dostaję za to z powodu kofeiny i cukru lekkiego kopa w mózgu. Tak działa kawa i cukier. Za oknem kują beton. Współmieszkaniec biega jeszcze po domu, jedzie się zaraz wspinać, czy kiedyś tam. Nawet mi jego obecność specjalnie nie przeszkadza dzisiaj. Gdy pomyślę o tym, żeby sprzedać samochód, co muszę zrobić przed wyjazdem, to czuję jakieś takie wewnętrzne zimno, niepokój, cholera wie co. Gdy za to rozłożę to fazę sprzedaży na małe fazy, jak na przykład, posprzątać bagażnik, potem co innego, to jakoś mi się to łatwiejsze wydaje. Wiadomo, w sumie.

Plan i frustracja.

Czuję lekki smutek, po prostu to rejestruję. Ludzie tu gadają po chińsku, nie rozumiem o czym mówią, to frustrujące. Ale, co do emocji, to staram się je bardziej je zauważać, niż im ulegać. Jestem sam, brakuje mi kogoś bliskiego, a może to dlatego, że kumpel zadzwonił, z trójką dzieci tu przyjechał i z żoną. Tu, to znaczy, jest na tej samej wyspie, ale parę tysięcy kilometrów dalej. Mam obsesję, lekką, na punkcie kapiącej mi z baku benzyny. Siedzę w internecie i staram się wykumać, czy da się to jakoś naprawić. Jak inne problemy niż te, które ma kumpel z trójką dzieci. On jest dosyć zaradny, czy nawet bardzo zaradny. Taki mały polski businessman. Mam wrażenie, że nic nie robię, a inni żyją dużo lepiej. Z drugiej strony, to wiem, że każdy ma inne życie. Włączają się różne schematy w mojej głowie. - Jesteś do niczego, nic nie potrafisz zrobić - mówi mi jeden. - Może nie jest tak źle - mówi inny - bo nie ma się co porównywać. - Podobno jest około 100 miliardów galaktyk na świecie - mówi j

Rano najtrudniej?

Coś mi się znowu dzień rozsypał, może dlatego, że postanowiłem się wziąć za tą kapiącą spod samochodu benzynę. Nawet wiem już skąd kapie, ale zajęło mi to sporo czasu, bo nie widać za dobrze miejsca. Jestem już ekspertem pod wczołgiwania się pod mój samochód, co w sumie nie jest taką sztuką, bo to SUV, czyli wysokie podwozie. Wczoraj też nic nie robiłem, sensownego, nie licząc uczenia paletek w szkole. Książka. Stoi, albo leży, jak zwał, tak zwał. Czym ja się tak przejmuję. Moja głowa się wieloma rzeczami za bardzo przejmuje, a potem ciach, i człowieka nie ma. Cz jest się czym przejmować? Z drugiej strony, to właśnie brak mi jakieś myśli przewodniej, szczególnie rano nic nie ma sensu, trudniej jest walczyć. Ale, siedzę teraz w kafejce, potem paletki, będę kombinował od nowa, rano.

Galaktyka, a stare przyzwyczajenia.

Siedzę w kafejce, piję kawę. Dużo kawy dzisiaj wypiłem. Nawet nie czuję dzisiaj fal gorąca. Obserwuję jak schematy lękowe bronią się przed tym, żebym robił coś sensownego, to znaczy, coś co "muszę", czy "postanowiłem sobie" 1. Czuję nieprzyjemne uczucie, czy to duszenie się, czy po prostu niepokój, albo jakiś rodzaj ucisku w okolicach przepony. To tylko jeden z przykładów 2. Mam ochotę czytać wiadomości w internecie, czy może cokolwiek, jakieś blogi. Ogólnie, to nie czytam pewnych rzeczy rano, takich, które zabierają zbyt dużo czasu, bo są zbyt obszerne. Czytam je dopiero od 16. Poczytałem trochę artykułów naukowych, w papierowej gazecie. Między innymi o teorii budowy wszechświata. Galaktyki poruszają się za szybko na to, co można zaobserwować. Więc żeby je w kupie trzymać, potrzebne jest trochę masy, by stworzyć grawitację, która je w miejscu trzyma. No, chyba, że przestrzeń jest bardziej zakrzywiona, niż się przyjmuje. Patrząc na to z tej perspektywy, moje problem

Różne rodzaje pamięci

Dzisiaj piję sporo kawy. Teraz mocną w kafejce, choć jest już po czwartej. Nawet mi się jedna z obsługi zapytała, czy będę mógł spać, bo tak późno kawę piję. Pożyjemy, zobaczymy. Idę teraz na paletki, to może się trochę tej kofeiny wytrzęsie. Staram się utrzymać mój niepokój w ryzach. Wiadomo, jestem mało efektywny, większość czasu przepływa mi między palcami, ale staram się coś tam robić. To w sumie ciekawe, nie wiedzieć, co się będzie robiło za pół roku, czy będę w Niemczech, czy tutaj. Myślę, że raczej nie popełnię samobójstwa, choć kiedyś się tego obawiałem. Jak zwykle, to dodam, że mi pewnie kontakt z wewnętrznym dzieckiem pomaga, a może też nabrałem trochę wiary w siebie, jest mi trochę spokojniej? Cholera wie. Walka z lękami jest moim codziennym zajęciem. Staram się jakoś rozsupłać ten węzeł, między pamięcią autobiograficzną, a pamięcią zadaniową, czy jak to ostatnio wyczytałem. Autobiograficzna mówi mi, że czegoś się nie da zrobić, a zadaniowa mówi "po prostu rób". Dl

Udawanie martwego

Chciałem iść do kafejki i na zakupy,ale  nie poszedłem. Snuję się po mieszkaniu. Wyszedłem kupić witaminę B, bo jest to niedaleko drogeria. Za drzwiami lato, to oznacza też, palące słońce gdy wracam pod górkę do domu. Jeśli to można nazwać domem. Witamina B, na afty, na nerwy. Jestem jakiś dziwny, mam takie dni. Mało co dzisiaj zrobiłem. Czułem zmęczenie. Piję kawę, ale słabszą niż ta w kafejce. Nie chce się zajechać. Jadę zaraz po banany i kawałek po jedną znajomą, którą podrzucam na trening. Nie wiem, dlaczego nie jedzie ona autobusem, ze mną musi jechać 1,5 godziny wcześniej, bo pomagam trenerowi w poprzedniej grupie. Myślę, że gram spokojniej. Jak to przenieść na pisanie, na życie? Skoro w jednej dziedzinie się da, to pewnie da się w innych. Do tego trzeba pracy, czyli też używania szarych komórek. Trener też mi sporo pomógł, jego rady. Takim odnośnikiem trenera byłby psychoterapeuta. Tyle, że jego wyniki są trudno wymierzalne, nie ma punktów. Nie mam ochoty na jakiegoś konowała. W

Obiekt eksperymentu

Obraz
No właśnie, codziennie walczę z moimi ograniczeniami. Co by się stało, gdybym tego nie robił? Parę razy próbowałem, lądowałem w nierobieniu niczego. Jak to się dzieje, że lęki, czy emocje mną kierują. Przecież nie mam ochoty na to, żeby czuć się zmęczony, czy nie robić tego, co sobie zaplanowałem? Na zmęczenie może pomóc kawa. Ale długoterminowo, to wolę się nauczyć nie być zmęczonym, obejść te lęki, podobnie jak obejść to uczucie gorąca. -- To po prostu lęki -- myślę sobie. -- Brak chęci, motywacji do robienia czegoś, to przyzwyczajenie -- dodaję. Mimo wszystko pójdę na kort, potem do kafejki coś popisać, a potem pograć sobie. Oczywiście, chciałbym być bardziej wydajny, móc robić więcej rzeczy. Mam wrażenie, że stoję w miejscu, to znaczy, poruszam się bardzo powoli. Z drugiej strony, to mogę sobie pozwolić na to, żeby nie pracować już ponad drugi rok. Czyli pewne rzeczy jakoś mi wychodzą? Nie mam ochoty na bycie samemu, a jestem sam. To mi się też nie podoba. Sam dla siebie jestem obi

Codzienne przebijanie się przez mgłę

Tak się zastanawiam, czy to starość, słońce, czy coś mi się robi na skórze. Skóry od dawna nie mam za dobrej. Ostatnio mi coś paznokcie zaczęły pękać. Widać dokładnie linię na paznokciach, kiedy miałem widocznie więcej stresu, może złe odżywianie. A może po prostu upaćkałem sobie czymś paznokcie, jak robiłem przy samochodzie? W każdym razie, to nigdy nie wiadomo ile człowiek pożyje. -- Czego się boisz -- pomyślałem sobie - śmierci? No właśnie, śmierci jako tako, logicznie myśląc, to się chyba nie za bardzo boję. Kiedyś to tęskniłem za nią, po trochu. Możliwe, że się jednak bardziej zmieniłem niż myślę. Nie dość, że nie mam ochoty na samobójstwo, to jeszcze uważam, że w miarę fajnie się żyje, mimo stresu. Na zawodach połowę gier wygrałem, połowę przegrałem. Tyle, że jak wygrałem, to często z dużą przewagą, jak przegrałem, to z niewielką przewagą. Zauważyłem, że się spinam. Stosowałem parę technik, żeby się rozluźnić, ale o części z nich zapominałem. W każdym razie, to o części z nich pa