Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2017

świadomość lęku.

Idę zaraz na targ. Za oknem niebieskie niebo, to znaczy, widać je było z sypialni, tu, siedząc przy kuchennym stole widzę tylko budynek sąsiedniego bloku. Chociaż nie, jak pochylę głową, to widzę szare niebo. Przed chwilą było niebieskie. Zmienia się ono co pół godziny. Poza tym, to dosyć silne afty, lekki ból lewego ucha, komputer trochę się zacina, gdy tu piszę, muszę go chyba na nowo wystartować. W lewym oku lekki tik, nerwy. Czy to praca, czy fakt, że muszę tyle rzeczy zrobić, a może to, że B w połowie maja wyjeżdża na rok? Trudno wyczuć. Lodówka charczy za moimi plecami, najchętniej bym ją kopnął. Muszę więcej płynów pić, inaczej robię się agresywny. Napiłem się kawy, gadając z B, która pracuje na wybrzeżu. NB (narkotyk-B) jeszcze się nie odezwała, nie wiem, czy przeczytała mojego maila, ale na życzenia świąteczne odpowiedziała SMSem, bo też jej oprócz maila SMSem posłałem. Idę zaraz na targ, do sklepu, potem paletki. Pewnie znowu będę sobie trochę sam ćwiczył, a potem w kafejce p

Po świętach

święta jakoś przeleciały. Była B i było miło. Idę zaraz na paletki, bo mi brzuch urósł przez święta. Upiekliśmy z B ciasto, to znaczy, ja robiłem za pomocnika. Aż strach było patrzeć ile tam masła i cukru weszło. I ciasta już nie ma :P Masakra. Napisałem smsa do NB (narkotyk-B), posłała mi nawet zdjęcie swojego nowego psa, bo tamten się przekręcił. Taki życie. Nie odpisywałem dużo więcej, bo i po co. Chciałem po części zobaczyć jak się to czuje, mieć z Nią znowu jakiś kontakt. A poza tym, to składamy sobie dwa razy do roku życzenia, Wielkanoc i Boże Narodzenie. Dalej walczę z lękami, próbując je jakoś rozgryźć, zrozumieć, nauczyć się z nimi obchodzić.

Wpływ lęku

Coś mi się nie chce pisać. Lodówka dalej trochę charczy, ale pewnie lepiej, niż ta poprzednia. Na tym to polega, człowiek się czymś przejmuje wtedy, gdy myśli, że mogło by być lepiej. Czuje się pewnie oszukany :P Wiadomo, prawdziwym problemem to nie jest. Co jest prawdziwym problemem? Jak się ma raka, na przykład, myślę sobie, bo tego ostatnio wszędzie pełno. Myślę często, tak mi się wydaje, o NB (narkotyk-B). Ciekawie było by ją spotkać, ale po co się kopać z koniem. Póki co, to nawet do niej nie piszę, chociaż ona przed świętami krótko zagadała mailem, żebym się zgłosił, bo mój numer telefonu zgubiła. Podałem mój numer telefonu, Ona się nie odezwała. Wczoraj, to znaczy, w niedzielę, nie byłem w stanie nic konkretnego zrobić. Fakt, byłem pobiegać, bo pogoda była cudna. Nawet trochę na skakance w parku poskakałem. Piję drugą kawę, choć dopiero 9.30 rano. Jem jakieś ciasteczka z płatków owsianych, ze sklepu. Kumpel, jeszcze chyba nie wyszedł z psychiatryka. Coś mnie znowu ochota na Aust
Znowu jestem trochę niedospany, bo razem z Blondi oglądaliśmy dosyć wesoły. Wczoraj wieczorem padałem na pysk, ale Ona wpadła dosyć niespodziewanie, więc temu film. Teraz padam jeszcze bardziej, ale idę na sport, trochę głowę zresetować. B jedzie do pracy, ciekawe, kiedy znowu przyjedzie. W każdym razie, to jest z Nią miło. Myślę czasami o NB (narkotyk-B). Ciekawie było by ją spotkać, ale ona, pewnie z 1000 km stąd, to dosyć dobra bariera. Mam afty, łykam witaminę B jak pelikan. Ciekawe czy mi przez to kiedyś jakaś wątroba czy inne nerki siądą. W środę nawet trochę pograłem w paletki, bo moja noga ma się lepiej, to znaczy, kontuzja.