Wpływ lęku

Coś mi się nie chce pisać. Lodówka dalej trochę charczy, ale pewnie lepiej, niż ta poprzednia. Na tym to polega, człowiek się czymś przejmuje wtedy, gdy myśli, że mogło by być lepiej. Czuje się pewnie oszukany :P
Wiadomo, prawdziwym problemem to nie jest.
Co jest prawdziwym problemem? Jak się ma raka, na przykład, myślę sobie, bo tego ostatnio wszędzie pełno.

Myślę często, tak mi się wydaje, o NB (narkotyk-B). Ciekawie było by ją spotkać, ale po co się kopać z koniem. Póki co, to nawet do niej nie piszę, chociaż ona przed świętami krótko zagadała mailem, żebym się zgłosił, bo mój numer telefonu zgubiła. Podałem mój numer telefonu, Ona się nie odezwała.

Wczoraj, to znaczy, w niedzielę, nie byłem w stanie nic konkretnego zrobić. Fakt, byłem pobiegać, bo pogoda była cudna. Nawet trochę na skakance w parku poskakałem.

Piję drugą kawę, choć dopiero 9.30 rano. Jem jakieś ciasteczka z płatków owsianych, ze sklepu.
Kumpel, jeszcze chyba nie wyszedł z psychiatryka. Coś mnie znowu ochota na Australię naszła. Muszę się trochę odstresować, bo samo picie kawy nie pomaga.
Piszemy sobie coś tam z Blondi, mam ochotę napisać do NB.
Wiem, że z NB, to jak z czekoladą, albo gorzej. Człowiek coś tam zje, bo ma ochotę,
przez chwilę jest fajnie, a potem jeszcze gorzej, bo się czuję tłusty i ciężki.

Zauważam jak lęk działa. Gdy pomyślę o pewnych rzeczach, które mam zrobić, to zaczyna mnie coś dusić. Gdy przestaję myśleć o tych "nieprzyjemnych" tematach, to przestaje. Czasami po prostu brak mi sił, albo tak mi się wydaje, brak mi energii, motywacji, by przebić się przez tu uczucie duszenia się i niepokoju.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!