Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Szukam dalej mojej drogi

Raz jest lepiej, raz gorzej. Staram się utrzymywać kontakt z moim wewnętrznym dzieckiem, z czasami, które wzbudzały we mnie lęki. Ostatnio coś mi lepiej szło na paletkach, może dlatego, że więcej poćwiczyłem, ale chyba też dlatego, że jestem jakiś spokojniejszy. Kiedyś się chyba bardziej stresowałem, co powodowało, że mi koordynacja i szybkość siadała, robiłem się jakby drewniany. Lotka leciała, a mnie trudno było się poruszyć. Taką sztywność mam czasami, gdy mam ataki lęku. To, że mnie coś dusi, to jedna sprawa, inna, to właśnie, uczucie, jakbym tracił kontrolę nad swoim ciałem. Trudniej mi koordynować ruchy. Po prostu lęki. Chyba patrzę spokojniej na moje lęki. To schematy zachowania, których się przez lata uczyłem, starając się jakoś przeżyć, w dzieciństwie. Kto wie, może by mnie stary w ataku złości zabił, gdybym wtedy nie uważał, nigdy się tego nie dowiem, ale o takich przypadkach też się czyta. Ciekawe, czy dużo rodziców swoim dzieciom grozi, że ich zatłucze, jak psa. W każdym ra

Przyzwyczaić się do walki

Dzisiaj musiałem coś zrobić przy biurku, z papierami. Wracając z paletek myślałem o tym. W sumie, to przeważnie muszę się napić herbaty, żeby sobie "dodać odwagi". Herbata pomaga w lękach. Ale nie chciałem, bo już późno. Więc zrobiłem sobie jakiejś ziołowej. W sumie, to myślałem o tym, że pewnie znowu mnie będzie ściskało w żołądku i będę czuł ciężar na klatce piersiowej. Teraz przyszło mi do głowy, że kiedyś robiło mi się jeszcze gorąco. To zdarza mi się chyba rzadziej. Zastanawiałem się skąd się to bierze. Wiadomo, lęki z dzieciństwa. Do dzisiaj mam ataki senności, gdy jestem w stresie. Jedyna forma ucieczki, kiedyś. Ale ćwiczoną latami, trudno odstawić z dnia na dzień. Może dlatego też jestem zainteresowany uczeniem się. Na paletkach uczę się nowych rzeczy, bo wtedy mniej mi daje w stawy. Im lepsza technika, tym lżej się gra ;) Podobnie jak na ściance. Czasami rano się budzę, i wszystko jest bez sensu. To znaczy, przeważnie tak jest rano. Ale mówię sobie "to po prostu

Pokręcony świat, czyli nic nowego

Raz mi łatwiej, raz trudniej. Raz duszę się, w sumie, to często, przez dłuższy czas, ale czasami to przechodzi, jak wczoraj wieczorem. Rano, gdy się budzę, to myślę sobie, że jestem bezpieczny, to samo wieczorem. Mówię to sobie, starając się powiedzieć to mojemu wewnętrznemu dziecku. Gdy się duszę, czy coś mnie ściska za żołądek, to myślę sobie, że tak po prostu jest, jak jakaś choroba, jak katar, czy coś. Na siłę się z tym nic nie zrobi. I staram się nie złościć się tak na siebie, gdy coś nie wychodzi. Im dłużej się temu światu przyglądam, tym bardziej mnie dziwi, dlaczego niektórzy ludzie uważają, że tak się różnimy od zwierząt. Kiedyś uczono mnie, że ludzie mają emocje, uczucia, a zwierzęta instynkty. Może dlatego trudno mi było zachowanie wielu ludzi zrozumieć. Bo czym różni się suczka, broniąca swoich szczeniąt, od matki, chcącej zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwo. Ludzie mają chyba często trochę za bardzo przestawione niektóre rzeczy, odbijają im niektóre schematy zachowania.

Po co żyć, nie wiem, ale szukam.

Szukam sam siebie, tak po prostu, siedząc tutaj, uciekając przed lękami. Nawet coś zrobiłem wczoraj, coś tam z papierami, co miałem zrobić. Dzisiaj ścianka i oglądanie seriali. Wczoraj na rakietkach grałem z N, Indonezyjczykiem (IN). Graliśmy przeciwko JK (Japonce-K) i A, mojemu dobremu kumplowi. IN jest dobry, gra chyba dużo lepiej ode mnie. I tak gramy sobie, mając sporo uciechy z tego, w sumie chyba prowadząc, gdy IN mówi "to teraz wolniej". W stylu, że nie chce, żebyśmy już tak szybko wygrali. Na koniec graliśmy trzy mecze i przegraliśmy. W sumie, trochę z mojej winy, bo z nerwów zacząłem zawalać. To znaczy, za każdym razem, gdy mieliśmy wygrać, to dawaliśmy im łatwą piłkę i oni zdobywali punkty. Gdybym nie zawalił, to mogło by być ciekawie, a tak, to było tylko do 21:23 (normalnie, to gra się do 21, ale musi być różnica dwóch punktów). Wiem, mało kogo to obchodzi, jak przebiegała gra ;) Ale z IN lubię grać, on ze mną też, bo mamy sporo zabawy i możemy się nieźle pośmiać,

Za oknem słońce, bywało gorzej

Tak, trochę się duszę. Po części to kawa, po części niepokój przed podróżą do Australii. Jak zwykle, trudno mi się zdecydować. Czy będzie mi tam lepiej, czy jest mi tutaj dobrze. W sumie, to gdy się nie ucieka, to jest w pewnym sensie trudniej, bo trzeba podejmować decyzje i coś robić, a w pewnym sensie łatwiej, bo i tak te decyzje często trzeba podjąć. Wczoraj ścianka, wlazłem nawet na jedną VII. Potem masaż z J. W sumie, taki nie do końca nagi, ale dobry dla mięśni i przyjemny. Ciekawe, czy się jeszcze kiedyś pomasujemy. Poza tym, to piszemy sobie coś przez smarta z NB (narkotyk-B). To z J, z którą kiedyś coś tam krótko miałem, dwa lata temu i z NB, to jakby ćwiczenie. Kiedyś inaczej reagowałem na wieści od NB. Teraz, jakoś mi trochę przeszło. Staram się być bliżej siebie, bliżej swojego wewnętrznego dziecka. Rano budzę się i czuję niepokój, w ciągu dnia coś mnie często lekko dusi, zapiera dech. Wtedy staram się po prostu oddychać i iść dalej. To tak, jakbym żył w obcym środowisku, c