Po co żyć, nie wiem, ale szukam.

Szukam sam siebie, tak po prostu, siedząc tutaj, uciekając przed lękami. Nawet coś zrobiłem wczoraj, coś tam z papierami, co miałem zrobić. Dzisiaj ścianka i oglądanie seriali.
Wczoraj na rakietkach grałem z N, Indonezyjczykiem (IN). Graliśmy przeciwko JK (Japonce-K) i A, mojemu dobremu kumplowi. IN jest dobry, gra chyba dużo lepiej ode mnie. I tak gramy sobie, mając sporo uciechy z tego, w sumie chyba prowadząc, gdy IN mówi "to teraz wolniej". W stylu, że nie chce, żebyśmy już tak szybko wygrali. Na koniec graliśmy trzy mecze i przegraliśmy. W sumie, trochę z mojej winy, bo z nerwów zacząłem zawalać. To znaczy, za każdym razem, gdy mieliśmy wygrać, to dawaliśmy im łatwą piłkę i oni zdobywali punkty. Gdybym nie zawalił, to mogło by być ciekawie, a tak, to było tylko do 21:23 (normalnie, to gra się do 21, ale musi być różnica dwóch punktów). Wiem, mało kogo to obchodzi, jak przebiegała gra ;) Ale z IN lubię grać, on ze mną też, bo mamy sporo zabawy i możemy się nieźle pośmiać, bo on też te gry nie zawsze bierze na poważnie.

Dzisiaj na ściance, oczywiście, parę, czy parędziesiąt ładnych dziewczyn. B, z którą się wspinam, też nie jest brzydka, ale, jesteśmy po prostu dobrymi kumplami od wspinaczki, i tyle.
Na ściance robiłem same łatwe rzeczy, może dlatego, że wczoraj na paletkach trochę za dużo sobie potrenowałem, bo ćwiczyłem trochę. Łatwe, to znaczy, do VII-. W sumie, to staram się robić więcej VII, ale wchodziłem tylko w te łatwe, czyli VII-.

NB (Narkotyk-B) nie odezwała się dzisiaj. J, z którą się ostatnio masowaliśmy, też nie. Piję czarną herbatę.

Myślę, że ogólnie, to czasami jest lepiej z tymi lękami. Łatwiej mi się udaje coś zrobić, czy przezwyciężyć ten niewidoczny mur, który każe mi nieruchomieć. Bo wiadomo, fizycznie on nie istnieje. Ale każdy dzień, to w sumie walka. Wiadomo, mógłbym się poddać i skończyć siedząc na kanapie, oglądając telewizję, uciekając przed światem, jak mój sąsiad z dołu. Choć ani nie mam telewizora, ani kanapy, ani nie przepadam za piwem. Ale kanapę chcę sobie kupić, dla gości.

Tyle dzisiaj zjadłem, czy przez ostatnich parę dni, że znowu pewnie mi waga do góry skoczy. Jak nie wiem, co ze sobą zrobić, to jem. Tyle, że już nie jem w sypialni, postanowiłem jadać w kuchni, nie licząc jakichś owców, czy czegoś. To pomaga mi wyleźć z tego łóżka. Głód ;)

Tak ogólnie, to przyszło mi do głowy, że może jeszcze pożyję, z jakichś dwadzieścia, czy trzydzieści lat. W pewnym sensie zaskoczyła mnie ta myśl. Kiedyś myślałem w kategoriach "do jesieni", "jeszcze miesiąc". Niby starałem się o to, żeby jakoś mieć coś tam zapewnioną przyszłość, ale nie planowałem nic specjalnie. "Bo i tak nic z tego nie wyjdzie?".

Staram się być blisko siebie, mojego wewnętrznego dziecka i nie opieprzać samego siebie za to, że jestem, jaki jestem. To mi chyba nie pomaga, gdy mi coś nie wychodzi i sam się jeszcze tym dodatkowo dołuję, stwierdzając, że mi nie wychodzi, bo jestem do niczego. Po co żyć, nie wiem, ale szukam. I walczę.

Komentarze

  1. Walcz yellowish, walcz...:) Zresztą lubię czytać o Twoich małych sukcesach sportowych, więc już masz jakiś powód, być walczyć i być:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, zapomniałem o mojej czytelniczce ;) jak mogłem ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie! Masz żółtą kartkę za zapominalstwo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, ale mi się oberwało, dobrze, że nie czerwona :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. pozytywnie:) walka z samym sobą jest bardzo fajna, lubię ludzi, którzy od siebie wymagają i rozmyślają nad sobą. zbyt często spotykam ostatnio ludzi, którzy ignorują swoje potrzeby wyższego rodzaju. byle się wyspać, zjeść i włączyć telewizor, który zagłuszy najdrobniejszą myśl.
    i fajnie, że masz wokół tyle ludzi. a za sport zawsze będę Cię podziwiać! :D jeśli kiedyś zacznę coś robić w tę stronę to będzie to troszkę Twoja zasługa! ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że mnie ktoś za sport podziwia ;) tym bardziej, że ja się do tego nie muszę zmuszać :)
    Nie wiem, czy walka z samym sobą jest fajna, bo często przegrywam, ale, takie życie ;)
    Ja oglądam seriale, żeby zagłuszyć myśli i emocje.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!