Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Kto wie

Wczoraj poszedłem do kafejki, po południu. Miałem wprawdzie nadzieje, że będzie padać, więc będę mógł zostać w domu, ale nie, dosyć często wychodziło słońce i w radiu zapowiedzieli pogodę bez deszczu. Coś w mojej głowie wcale nie chce wyjść z domu, w niedzielę. Nie, żebym się w mieszkaniu dobrze czuł, dostaję czasami lekkiego bólu głowy, czuję się jakiś taki, dziwny. Wiem, że mi dobrze zrobi, jak wyjdę. Po prostu wiem. Emocje mówią mi coś innego. W związku z tym, że nie używają one słów, to czuję po prostu zmęczenie, gdy mam coś zrobić. - Co będę wychodził - mówię sobie wtedy - poza tym, to nie mam czasu na spacery. To naprawdę piękny pokaz braku logiki. Bo gdy siedzę w domu, to oglądam coś tam, najczęściej na YouTube. Jestem już powoli znawcą od topienia metali, to znaczy, tych do kucia mieczy, czy katany. Chociaż, katana też jest mieczem, tyle, że japońskim. Internet ma to do siebie, że znajduje się w nim praktycznie nieograniczona ilość materiału. Co godzinę, co minutę, przybywa ile

Robi mi się cieplej

No  i tyle, dzisiaj znowu bez sportu, za to objadam się różnym badziejstwem w domu, po trosze, żeby wypełnić jakąś pustkę w środku, a po części, by uciec przed robieniem rzeczy, które musiałbym robić, jak pisanie pamiętnika, czy robieniem jakichś rzeczy które mam do zrobienia. Proste. Wstając z łóżka, na którym oglądałem coś o samurajach, było mi zimno, podkręciłem nawet kaloryfer. Zasiadłem do komputera, od razu zrobiło mi się gorąco. - To praktyczne - pomyślałem sobie - lęki mają też pozytywne strony, robi mi się cieplej ;)

O ile łatwiej jest biec do upadłego.

Siedzę sobie spokojnie, na krześle w kuchni. Spokojnie, nie licząc może lekkiego tiku w lewym oku i słuchawek na głowie. Założyłem je, bo muzyka jest mi za cicha, niezależnie od głośności, a nie mam ochoty na wizytę sąsiadów, czy może policji. Złożyłem ojcu NB (narkoty-B) życzenia z okazji urodzin. Składam mu tak raz na 4 lata chyba, jak mi się przypomni, to znaczy, tym razem mi jeden z tych internetowych badziajstw o tym przypomniał. W każdym razie, to dziwnie mi się zrobiło, jak mi dzisiaj odpisał, że NB do niego przyjeżdża. Słucham sobie Thunderstruck. Przedtem słuchałem trochę Buckethead, czy jak się on nazywa, też kawałka wywiadu z nim i jego psychoterapeutą, czy co to było. Nie tylko ja mam lęki. Krew przelewa mi się przez żyły. Mam czasami takie dni, że słyszę, jak ktoś mruga oczami. Może jestem też taki, że się objadłem, a dzisiaj nie poszedłem na sport? Jutro hala zamknięta, coś tam robią, hala sportowa, bo jaka inna, w czwartek też. Pójdę więc pobiegać. Coś też posłuchałem Ra

Rzeczywistość, dziwne zwierzę

Siedzę sobie w kafejce, słonko świeci, choć tutaj jest chłodno, bo w cieniu. Wczoraj cały dzień na sporcie, dwa razy krótko sauna, całkiem miło. Dzisiaj rano, to znaczy, raczej świtkiem koło południa, zrobiłem sobie kawy, żeby się jakoś za coś zabrać. Chciałem popisać pamiętnik. Oczywiście, od razu robi mi się dziwniej, robię się zmęczony. - Idź może do kafejki - mówię sobie. - Eeee, co pójdziesz - odpowiada inny głos - na pewno będzie pełno i kelnerzy na ciebie będą patrzyli, że siedzisz bez końca z notebookiem, miejsce zajmujesz. - Poza tym, to jesteś zmęczony - odzywa się znowu w mojej głowi. No właśnie, może dlatego, że się tym głosom przyglądam, temu, co się ze mną dzieje, podejrzewam, że to po części lęki, które tak przemawiają, ludzkim niejako głosem. - Jak zostanę w domu, to i tak nic nie zrobię - rzuca odważnie logika. - Napiję się trochę tej kawy i pójdę - mówię, prawie, że na głos. W końcu poszedłem, bez picia kawy. Przed drzwiami do budynku spotkałem sąsiada, Domownika, wię

Odbijanie o ścianę i łapanie za piersi

Chcę zaraz zjeść snickersa, kupiłem sobie całą paczkę, chyba drugi raz w tym roku, a może pierwszy. Jestem jeszcze trochę jakiś dziwny, więc próbuję coś kombinować z moim systemem immunologicznym. Wiem, że kiedyś mi pomagało, snickersy i mocna herbata. Teraz piję kawę. Mam bana na internet po 22.30. Sam go sobie ustawiłem na routerze, tak, że mi się WLAN po 22.30 wyłączy, oprócz weekendów. Teraz mam urlop, ale mimo wszystko staram się nie włączać tego WLANu zbyt późno. Podobnie mam bana na czytanie wiadomości, niemieckich, do godzin popołudniowych. Prosta piłka. Chodzi o to, żebym nie siedział cały czas w internecie. Tym bardziej, że w tej gazecie którą czytam zeit.de ludzie mogą komentować artykuły, tak, że czasami jest z 1000 komentarzy, w zależności od tematu. Wtedy można sobie godzinami nad tym siedzieć, nie wspominając już o kleceniu własnych komentarzy. W każdym razie, to czytam sobie australijskie wiadomości, tam nie a komentarzy, więc godzinami nad tym nie siedzę. Ostatnio jest

Wieczorem przychodzą duchy przeszłości

Wieczorem przychodzą duchy przeszłości. Nie wychodziłem z mieszkania, posiedziałem tylko krótko na balkonie, jak tam słońce świeciło, bo znika kiedyś tam za blokiem naprzeciwko. Wczoraj poszedłem na paletki, do klubu, spędziłem tam w sumie z 8 godzin, z przerwą na saunę i jakąś tam zupę na obiad. Poszedłem na ten sport, bo wiem, że mi wyjście z domu, poruszanie się, pooglądanie ładnych dziewczyn, dobrze robi. Instynkt. Poćwiczyłem znowu z Tajlandką, pod wieczór podenerwowałem jednego, Łamacza Rakietek, wygrywając z nim, ze dwa razy. Na moją uwagę, że dzisiaj nie złamał rakietki, odpowiedział, że już nie łamie. Za to w czasie gry powtarza, na głos oczywiście, bo nie potrafię czytać myśli: - Już mi się nie chce, już nie gram. Co wcale nie oznacza, że przestaje grać. Tłumaczy, że gdyby grał na poważnie i przegrał, to by się naprawdę złościł. Wygrał jednego seta, ja wygrałem 4. Dobrze mi to zrobiło, on uznał, że to nie jego dzień. I tak nie wie, że pewnych uderzeń nie gram, bo byłoby wtedy

Niby rzeczywistość

Urlop mnie rozkłada. Wczoraj mnie łeb bolał, może po prostu dlatego, że spędziłem większość dnia leżąc na łóżku i oglądając serial "Border Security". Zacząłem od australijskiego, poprzez kanadyjski, kończąc na jakimś z Południowej Ameryki. To interesujące jaką mam huśtawkę. Niewątpliwie niekiedy mnie moje lęki za bardzo omotają, jak pajęczyna, nie jestem w stanie się poruszyć, czyli zrobić nic sensownego. Tak, jakby jakiś niewidoczny pająk energię ze mnie wysysał. Tyle, że jest lepiej niż kiedyś, bo wiem, że mam też dobre momenty. Jak wpadam do jakiegoś dołu to nie tak głęboko jak kiedyś. Idę dzisiaj na sport, bo nie byłem od czwartku, a tu już sobota. Nawet nie piłem kawy, czy herbaty wczoraj, bo wiem, że by to nie pomogło. Poszedłem za to na zakupy i wszamałem coś tam w knajpce, to znaczy, falafla. Gdy tak siedziałem, przy stoliku, na zewnątrz, to ból głowy powoli przechodził. Mam go głównie wtedy, gdy cały dzień spędzam w domu. "Dom", to miejsce, gdzie się czasam