Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2011

Chce mi sie wyc

Fakt, ktos by powiedzial, ze mam proste zycie, bez wiekszych zamrtwien, tak z zewnatrz patrzac. A mnie sie chce wyc, bo czasami nie potrafie najprostszych rzeczy zrobic. Rzeczy okreslonego typu, ktore musze zrobic. To troche jakby ktos rzucil moneta, decydujac o moich uczucia, niektore rzeczy potrafie, nie wiem dlaczego, jak wypadnie reszka, niektorych nie, przy orzelku. Czasami zmienia sie to, czasami nie. Umialem przenosic sie z miejsca na miejsce, teraz jakos nie umiem sie ruszyc. Kiedys wylem za dziewczynami, pisalem do nich listy, bez konca, bez sensu, teraz nie musze. Kiedys nie wiedzialem co sie ze mna dzieje, teraz moze wiem, a moze nie wiem. Ktos powiedzial o Kafce, czy innych, ze nie znali regul gry. A moze gra jest losowa?

Po prostu walka

Tak sobie po prostu żyję, walcząc z uczuciem gorąca, albo czymś, co by mnie najchętniej do ucieczki zmusiło, do tego, żebym biegł przed siebie, bez końca. Kiedyś nie wiedziałem, że to po prostu lęk, bo żyłem z nim latami, z nim się wychowałem. Chowałem się przed nim w inny świat, uciekałem w niespełnione miłości, myląc je z ucieczką. I nadal uciekam w sport, idę pobiegać, jak mam czas i siłę, albo idę na jakiś trening. Ale walczę, by przestać uciekać, by umieć robić to co chcę, żyć bardziej jak chcę. Wracam do tych czasów lęku, piszę o tym, zmieniając jego niekonkretność w coś namacalnego. Czasami wraca do mnie fala uczuć z tamtych czasów, bardziej wyczuwalna, niż ten nieświadomy niepokój, który tłumię kawą. Wiem, to paradoks, ale jeden sobie strzela setkę, jak sobie walnę kofeinę. Kawę, czy herbatę, mnie dużo nie trzeba. I coś się zmienia, tak mi się wydaje. Trochę mniej bólu, mniej tęsknoty. Byłem na zawodach w paletki. Fajnie było, ale większość strasznie cienko grała, łącznie ze mn

Dzien jak codzien

Wczoraj poszlismy grac w biliarda, z roboty. Ja na koniec niezadowolony, bo przegralem moze ze cztery razy, na nie wiem ile gier w ciagu dwoch godzin. Gralem gorzej niz normalnie, ale reszta grala oczywiscie jeszcze gorzej. A moze zle sie czulem, bylem niezadowolony, bo bylo tam pare dziewczyn, z facetami, a ja oczywiscie jestem sam? Niezaleznie od tego wszystkiego, to mniej mysle o tym, jakby to bylo przejechac przez barierke, jadac samochodem przez most. Mysle, ze uwazal bym to za przegrana, gdybym teraz, w sumie bez powodu, popelnil samobojstwo. To znaczy, powody sa gdzies zapamietane w moim cialku migdalkowatym, amygdali. Powodem nie jest, ze czasami jest zle, bo czasami jest tez fajnie. Za malo spie, a dzisiaj jeszcze paletki wieczorem.

Skoki nastroju i basen

Polazłem dzisiaj na basen po pracy, to znaczy, miałem kąpielówki przy sobie, itp. Woda przygarnęła mnie, że tak powiem. Muszę sobie tylko czepek kupić, bo mi do uszu leci, jak to woda. Rano zastanawiałem się po co żyć. W pracy męczyłem się, raz mniej, raz więcej, raz wcale, bo puściłem sobie muzykę i robiłem swoje. Potem zagadałem do ładnej sprzedawczyni w sklepie, miała ładne oczy, no nie tylko. Będę się starał zapamiętać, że moje emocje mają skoki. Ale cieszę się, że można już na zewnątrz pływać, tym bardziej, że znam tam ludzi i przeważnie jest popołudniami prawie pusto. A w sumie, to pomyślałem sobie, że przed ośmioma miesiącami jakoś gorzej mi było, na tym basenie, niż teraz. Tak, jakbym robił więcej rzeczy na siłę, zmuszał się do życia, a mniej żył. Pogram sobie jeszcze chwilę na gitarze, to znaczy, zagram jedną piosenkę i idę spać, tak po prostu.

Dlaczego ludzie ...

Obejrzałem akurat film "Shrink", nie mylić ze Shrekiem ;) Cały dzień, prawie, grałem w biliarda. Jedna dziewczyna z obsługi chce iść ze mną na basen, ale ja nie chcę, bo mi to za skomplikowane. Nie licząc tego, że ona jest muzułmanką. Jak się komuś mówi o swoich problemach, to część ludzi rozumie, ale niewiele. Problem chyba w tym, że oni wtedy próbują coś radzić, sami pewnie nie potrafiąc się z pewnymi rzeczami uporać. "Musisz robić to, czy tamto, wtedy ..." Dla mnie to czasami jak powiedzieć komuś, kto się boi wody "to ty idź sobie popływać, to dobrze robi, można się wyluzować...". To, zamiast po prostu pokiwać głową, niezależnie od tego, czy się rozumie, czy nie. Bo nie wszystko da się zrozumieć, od razu, albo w ogóle. Ale wtedy może nie jest się tak samemu.

Małe i duże radości

W sumie, to czułem dzisiaj cholerny niepokój, taki, zjadający trochę od środka. To po prostu "flash-back", myślę sobie wtedy. Taka myśl może trochę pomaga, bo przynajmniej wiem, co się ze mną dzieje. Kiedyś myślałem, że "flash-back", to uczucie związane z jakimś wspomnieniem, że coś mi się przed oczami pojawi, coś mi się przypomni. A tu nic, po prostu zasznurowana klatka piersiowa i uczucie, że człowiek się dusi, że najchętniej, to bym wstał i wyszedł z budynku, poszedł gdzieś do lasu, pobiegł przed siebie. W dodatku zastanawiałem się nad rakietką do badmintona, którą poprzedniego dnia kupiłem. Droga, i coś mi nie leży. Wiadomo, to tylko rakietka, ale kiedyś był badminton jedną z moich największych pasji. Skończyło się na tym, że po robocie poszedłem do sklepu i kupiłem inną, która mi się w sumie bardziej podobała, choć nie była Yonexem, a chciałem mieć Yonexa. Za to jest ona zajebista, choć jeszcze nią nie grałem. Ale samo trzymanie jej w ręku cieszy, ma kolor błęk

Czasami

Czasami jak mi się chce spać, to nie wiem, czy to ucieczka od rzeczywistości, czy po prostu senność. Może nauczę się to kiedyś rozróżniać. Brakuje mi kogoś bliskiego, a może najbardziej po prostu seksu? Za to wiem lepiej, kiedy czuję lęk, ten z przeszłości, zawsze coś. Jedną z jego oznak, to też senność, w ciągu dnia, mimo której trudno mi zasnąć. Więc lepiej spadam z domu, byłem już pobiegać, teraz biliard.

Niechciane emocje

To dziwne uczucie, gdy jestem blisko kogos, kto jest tak daleko, jak na koncu swiata. Choc wolal bym bym na koncu swiata, wtedy czulbym moze tylko smutek, nie zapieralo by mi oddechu, nie trzymala by mnie jakas anomalia grawitacyjna w miejscu, nie pozwalajac odejsc. Ale nauczylem sie, ze nie warto robic z siebie idioty i szukac bliskosci kogos, kto mnie nie chce. "Nauczylem sie", to chyba za duzo powiedziane, staram sie po prostu normalnie odejsc, jakby mnie nic nie ciagnelo do tej osoby, jakbym nie chcial byc po prostu blizej, dotknac jej. I nawet nie wiem, dlaczego to ona, a nie taka, ktorej ja sie podobam. Nie, zeby tylko ona tak na mnie dzialala. Co budzi ona we mnie, dlaczego jest to tak podobne do leku? Moze dlatego, ze to adrenalina? Przypomnialo mi sie wczoraj, jak siedzialem kiedys na lozku, jak bylem maly i mialem nadzieje, ze mnie krewni z domu zabiora. A oni tylko zartowali, wiem, tak, jak to sie po prostu mowi. A ja siedzialem wieczorem, moze dziewieciolatek i cz