Posty

Wyświetlam posty z etykietą NB (narkotyk B)

Proste, jak religia.

Wymieniłem się paroma wiadomościami z NB (narkotyk-B). Nic o głębszym sensie, po prostu coś tam o sporcie, bo ona nawet na siłownię chodzi pobiegać. Po tej krótkiej korespondencji czułem się dziwnie, czyli jak zwykle. Zastanawiałem się co to za uczucie, lekkie duszenie się, lekka ekscytacja. Jak interpretuje to moja głowa? W sumie, nie było to przyjemne uczucie, ale też nic specjalnie przykrego, taka po prostu mieszanka. Wczoraj poszukałem czegoś na YT, o myśleniu zwierząt. Oczywiście, kiedyś uważano, wiele osób do dzisiaj tak uważa, że zwierzęta nic nie czują, a nawet jak odczuwają ból, to nie wiedzą, że to ból, bo nie są go świadome. Więc go nie czują, jako tako.Przynajmniej nie tak jak my, czyli ludzie. To interesująca hipoteza, dosyć wygodna oczywiście. Gdy przyjrzeć się mózgom zwierząt, w tym człowieka, to budową aż tak bardzo one się nie różnią między sobą. Dlaczego więc zwierzęta miały by pewne rzeczy inaczej odczuwać? Kiedyś niewolnicy byli zwierzętami, czyli można było z n

Nie chcę czekać

Czekam, aż się NB (narkotyk-B) odezwie. Ona się nie odzywa, ja do niej nie zagaduję, bo to jak zabawa z wężem. Złapie się go za ogon, to on się może odwróci i dziabnie. Obejrzałem coś tam na YT, jakiś "survivor" depresji, czyli taki, który przeżył depresję, chyba głęboką, opowiadał jak sobie z tym radzi. Z zawodu jest lekarzem, co mu pewnie nie pomaga, ale może tak, bo wie jak to działa. Nie pomaga, bo sam sobie nie wstrzyknie nic do głowy, ale z drugiej strony problemy psychiczne to też stan choroby, tyle, że bardziej hormonalno-neurologicznej, niż powodowanej przez bakterie. Powiedział - jeśli czekasz, aż ci lęk przejdzie, to robisz coś źle. Nie wiesz, czy ci przejdzie, a jeśli nie zniknie, to będziesz rozczarowany, będziesz sobie pluł w brodę. Możliwe, że mi się to dlatego spodobało, bo sam do takiego wniosku doszedłem, mniej więcej, niedawno. - A co, jeśli mi lęki nie przejdą, jeśli takie będą do końca życia? - zacząłem się pytać, sam siebie, na poważnie. Kiedyś by mnie t

O ile łatwiej jest biec do upadłego.

Siedzę sobie spokojnie, na krześle w kuchni. Spokojnie, nie licząc może lekkiego tiku w lewym oku i słuchawek na głowie. Założyłem je, bo muzyka jest mi za cicha, niezależnie od głośności, a nie mam ochoty na wizytę sąsiadów, czy może policji. Złożyłem ojcu NB (narkoty-B) życzenia z okazji urodzin. Składam mu tak raz na 4 lata chyba, jak mi się przypomni, to znaczy, tym razem mi jeden z tych internetowych badziajstw o tym przypomniał. W każdym razie, to dziwnie mi się zrobiło, jak mi dzisiaj odpisał, że NB do niego przyjeżdża. Słucham sobie Thunderstruck. Przedtem słuchałem trochę Buckethead, czy jak się on nazywa, też kawałka wywiadu z nim i jego psychoterapeutą, czy co to było. Nie tylko ja mam lęki. Krew przelewa mi się przez żyły. Mam czasami takie dni, że słyszę, jak ktoś mruga oczami. Może jestem też taki, że się objadłem, a dzisiaj nie poszedłem na sport? Jutro hala zamknięta, coś tam robią, hala sportowa, bo jaka inna, w czwartek też. Pójdę więc pobiegać. Coś też posłuchałem Ra

Chmurki taniego dezodorantu

Radio jest dosyć głośne, żeby zagłuszyć odgłos wirującej pralki, to znaczy, żeby było coś słychać. Za oknem niebieskie niebo. Gdy się pochylę, to nawet widzę jego kawałek, bo resztę zasłania mi blok naprzeciwko. Dlaczego wybrałem mieszkanie z blokiem naprzeciwko? Może dlatego, że ma balkon i od tej strony jest cicho, bo jest to zbiór budynków z dużym podwórzem pośrodku. Oczywiście, trawnik, jakieś drzewka pośrodku. Jest to zamknięte bramami, tak, że nikt obcy tu nie wejdzie. Pełno tu takich wewnętrznych podwórek. Taka charakterystyka budowy. Trochę może jak w Chinach, choć to północ Europy. W każdym razie, to jest w tej kuchni dosyć głośno. W mojej głowie też, bo piję mocną czarną herbatę. Nie taką jakąś sikowatą, ale bardziej kolorem zbliżoną do kawy, choć pewnie ciemniejszą. NB (Narkotyk-B) posłała mi zdjęcia psa i córki, kolejność dowolna, bo obie te jednostki były na zdjęciu. Pies wielki, przynajmniej jakiś porządny. Rano chciało mi się spać, mam zakwasy, czyli jak zwykle. We wtore

Akurat jest ładnie

NB (Narkotyk-B) odpisała na mojego smsa. Teraz mi przyszło do głowy, że uzależnienie od Niej zmieniło się. Od kokainy przesunęło się może w kierunku marihuany, czyli marychy. Tak sobie to wyobrażam, bo nigdy kokainy nie próbowałem. - Po co mi to - pomyślałem sobie, gdy pomyślałem o Niej. - To jeszcze dodatkowy faktor zamieszania w moim życiu. Myślę, że w pewnym sensie łatwiej jest człowiekowi żyć, gdy nie ma zbyt wiele wolności, to znaczy, nie chodzi mi o ograniczenia związane z lękami, o które się potykam. Raczej, o takie życie zgodnie z instynktem. Rodzina, wtedy dzieci, wtedy trzeba dbać i pracować po części dla dzieci, można sobie pomarzyć o innych krajach, ale raczej się tam nie pojedzie. - No bo mam dzieci, nie mogę wyjechać do innego kraju - można wtedy usłyszeć. Mam kumpla, który ma trójkę dzieci i pojechał żyć, na jakiś czas, do Australii. - Dzieciaki się angielskiego poduczą - powiedział mi. Tyle, że on jest w miarę zaradny. Blondi posłała mi zdjęcie. Plaster na głowie. Cielą

Wpływ lęku

Coś mi się nie chce pisać. Lodówka dalej trochę charczy, ale pewnie lepiej, niż ta poprzednia. Na tym to polega, człowiek się czymś przejmuje wtedy, gdy myśli, że mogło by być lepiej. Czuje się pewnie oszukany :P Wiadomo, prawdziwym problemem to nie jest. Co jest prawdziwym problemem? Jak się ma raka, na przykład, myślę sobie, bo tego ostatnio wszędzie pełno. Myślę często, tak mi się wydaje, o NB (narkotyk-B). Ciekawie było by ją spotkać, ale po co się kopać z koniem. Póki co, to nawet do niej nie piszę, chociaż ona przed świętami krótko zagadała mailem, żebym się zgłosił, bo mój numer telefonu zgubiła. Podałem mój numer telefonu, Ona się nie odezwała. Wczoraj, to znaczy, w niedzielę, nie byłem w stanie nic konkretnego zrobić. Fakt, byłem pobiegać, bo pogoda była cudna. Nawet trochę na skakance w parku poskakałem. Piję drugą kawę, choć dopiero 9.30 rano. Jem jakieś ciasteczka z płatków owsianych, ze sklepu. Kumpel, jeszcze chyba nie wyszedł z psychiatryka. Coś mnie znowu ochota na Aust

Jak w grze

Jakoś mi się nic nie chce pisać, ostatnio. W każdym razie, to lodówka dzisiaj rano przyszła, więc będę mógł kupować mleko ;) BL jest daleko, więc nie mam się z kim chodzić wspinać, albo inaczej, bez niej mi się nie chce. Noga dalej rozwalona, więc nie gram w paletki. Dzisiaj panowie dostarczyli lodówkę. Wtachali ją na moje pierwsze piętro, zabrali starą. Z niepokojem śledziłem na mapce ich trasę, zanim przyjechali. Zawsze się czymś takim stresuję, wiadomo. Jeszcze dwóch klientów, jeszcze jeden, a potem widzę, że już są pod drzwiami. Przedtem jeszcze zadzwonił jeden, ten, który mówił czysty po niemiecku, że będą za godzinę. I byli. Dostali napiwek, bo przeważnie daję, gdy ktoś mi coś wtacha na piętro. W nocy śniła mi się NB (narkotyk-B). Może dlatego, że przypadkowo zobaczyłem jej zdjęcia, jak robiłem porządek na moich kartach i twardych dyskach. -- Może by do Niej zadzwonić -- pomyślałem sobie -- znaczy się, napisać jaką wiadomość? -- A po co Ci to -- odpowiedział głos w mojej głowie -

Za krótkie życie

Piję kawę, spać mi się chce, znowu się wcześnie obudziłem, 4.30? Pewnie się jakieś ptaszysko darło, kto to tam wie. Byłem na korcie, co mi może trochę humor poprawiło, bo w domu się dusiłem. To w pewnym sensie zabawne, bo wiem, że to lęki mnie duszą. Mimo tego coś tam zrobiłem, to znaczy, zacząłem się pakować. Nie wiem, czy się nie wybrać na surf, choć nad morze z godzinę drogi i coś mi się nie chce. Ostatnio mam zacięcie na punkcie paletek. Myślę, że coś się tam poprawiłem, bo oglądałem swoje nagranie z teraz i z początku roku. Nadal nie mam kontaktu z NB (narkotyk B), myślę, że tak lepiej. Za dużo bezsensownego miotania się z emocjami, życie jest za krótkie na to. To znaczy, na taki eksperyment emocjonalny z samym sobą, bo NB chce mnie zapakować do friendzone, gdzie ja nie mam zamiaru się męczyć :P

Kafejka i lęki

Siedzę w kafejce, pijąc drugą kawę. Ciekawe, czy to się zakończy jakimś zawałem serca. Siedziała tu jakaś śliczna, młoda dziewczyn, z psem. Przypominała mi NB (narkotyk-B). Eh, popatrzeć sobie mogę. Ona na mnie oczywiście nie zwróciła uwagi. Wczoraj ćwiczyłem, grałem, w sumie przez jakichś 6 godzin. Bo najpierw ćwiczyłem trochę z dobrymi graczami, potem miałem swój trening, a potem, wieczorem, grałem. Na koniec musiałem przerwać bo mi pot kapał z  butów i boisko robiło się przez to za śliskie. Zmieniłem wprawdzie dwa razy koszulkę, wycisnąłem spodenki, ale nie zmieniłem skarpetek. Wczoraj wilgotność dochodziła pewnie do 85%, więc raczej nic tak szybko nie wysycha, nie paruje. Wieczorem, w łóżku, starałem się nie podkurczać nóg, bo groziło to skurczem. Takie życie. Lubię się tak wyszaleć, to pomaga zapomnieć. Najważniejsze, żeby nie dostać kontuzji. Oddałem samochód do warsztatu, mają zrobić obowiązkowy przegląd, bo inaczej, to nie mogę go sprzedać. Oczywiście się stresuję. Czym? że to

Odbijanie o ścianę i frustracje lękowe.

Jestem wkurzony, a może sfrustrowany. Na zawodach w sobotę zająłem w mojej kategorii drugie i trzecie miejsce. Gdybym się tak nie stresował, to bym zajął przynajmniej jedno pierwsze. Złoszczę się gdy przegrywam bo gram gorzej niż normalnie. Wiem, to moje lęki. Mimo wszystko, albo przez to, jest to frustrujące. I wiem, że gram gorzej, bo mi to w dodatki wszyscy naokoło mówią, to znaczy, ci, którzy mnie znają :P Kiedyś może bym coś odburknął, na takie stwierdzenie -- Widziałem, że nie był coś Twój dzień. Teraz po prostu spokojnie mówię, że się za bardzo stresuję. - Oj, znam to, znam to -- słyszę czasami. I dobrze. Co się mam szczypać. To też świadectwo na to, że jestem bardziej otwarty niż kiedyś. Co z tego wynika? Muszę się bardziej zająć przygotowaniem mentalnym, nauczyć się pewnych procedur uspakajających na pamięć, tak żeby siedziały. Niezależnie od poprawy mojej techniki. Zdarzało mi się, że wygrałem z ludźmi o jedną, czy dwie kategorie wyżej, ale to na treningu. Temu frustracja. Ki

Negatywne myśli

Staram się robić codziennie coś z mojej "krótkiej" listy. Akurat rozmawiam sobie na necie z A, ona akurat w Taiwanie. Planujemy wycieczkę do mojego ulubionego parku. To trochę odciąga moje myśli od NB (narkotyk-B). Czasami zauważam, jak bezsensowne są te moje myśli o NB. Zastanawiam się, skąd się to bierze. Znam parę powodów, ale, niezależnie od tego, chyba nadchodzi powoli czas, żeby to jakoś wyjaśnić, zakończyć, myślę sobie. Trochę mi się gorąco robi. Zastanawiam się oczywiście cały czas, jak tu sobie radzić z moimi lękami. Jak raz wspominałem, psy nauczono, żeby nie uciekały, gdy są rażone prądem, choć mogły. Myślę, że to często problem tego typu. Istnieje jakieś rozwiązanie, ale nie jesteśmy w stanie go zobaczyć, dlatego, że nas tego w dzieciństwie nauczono, to znaczy, jakiegoś schematu reakcji. Trudno potem przeskoczyć ten schemat, bo emocje i logika są jednak powiązane. Logika "racjonalizuje", to znaczy, tłumaczy jakiś rodzaj zachowania. Wtedy jest to w pewnym

Cholerne emocje

Wczoraj grałem dużo, bo mało ludzi było na pogrywaniu. Potem poszliśmy na kolację i kawę. Gadałem trochę z D i SH, parą z Chin. Krytykowali oni brak wolności dostępu do informacji w Chinach. Dzisiaj trenowałem z SH. On jest jednak szybszy i lepiej gra ode mnie. Gdy oglądam moje nagrania z treningu, to mam wrażenie, że moje ruchy są jakieś niezgrabne, sztywne. Ale pracuję nad tym. Powoli zaczynam się pewniej czuć na boisku, choć jeszcze mi do płynności dużo brakuje. NB (narkotyk-B) się odezwała. Napisała, że miała romans, ale udało się jej z niego wyplątać. - Nigdy więcej romansów - napisała. - Co rozumiesz, pod pojęciem romans? - zapytałem. - Afera z żonatym facetem - przyszła odpowiedź po jakimś czasie, nie wiem, czy godzinach, czy coś. Jakby było mało, to dodała. - Ale spotkała mnie niespodzianka - napisała - jadę z tą niespodzianką na weekend. Jestem szczęśliwa. Nic jeszcze nie odpisałem, bo mi po głowie chodzi "ch.j Ci w d..". Nie wiem, czy wspomniałem, że ostatnio sporo

Codzienny bezsens.

Nic nie ma sensu. Miotam się trochę, nie umiejąc podjąć żadnej decyzji, czy zostać tu jeszcze parę miesięcy dłużej, czy nie. Korzystam z hali, gdzie byłem trenerem w zeszłym roku, głupio mi, bo nie wiem, czy będę mógł być trenerem w tym roku. Czuję się trochę, jakbym tą szkołę wykorzystywał, choć jest to jedna z bogatszych szkół tutaj. AM pisze mi z Taiwanu, że tam 9C. Ja akurat włączyłem wentylator naprzeciwko stołu, bo zrobiłem jedno ćwiczenie i się zaczynam pocić. Dzisiaj ma być 33C, we wtorek 38. NB (narkotyk-B) się nie odzywa. Pewnie czeka, aż ja się odezwę, albo nie ma ochoty. Ja do niej nie piszę, bo i tak zawsze więcej pisałem. Wczoraj gadałem trochę z J, z ChenDu, który leży w Shichuan, nie wiem, jak się to pisze. Miałem w jednej czytance co Shihuanie, ciekawie jest spotkać kogoś stamtąd, tym bardziej, że była seksy. Ma 29 lat, a wygląda na jakieś 22, tyle, że oczy ma bardziej poważne. Azjatki strasznie dbają o wygląd i uciekają przed słońcem jak tylko się da. Już się przyzwyc

Przeklinanie, a asocjacje.

Powoli dochodzę do siebie. Nawet przyszedłem do kafejki. Przedtem byłem na korcie. Na ten kort polazłem, choć zupełnie mi się nie chciało. Nawet nic nie skakałem, bo mnie kolano bolało i w ogóle. - Poodbijam sobie z godzinę - pomyślałem - jak już tu jestem. Skończyło się na tym, że odbijałem sobie przez dwie godziny. Potem chwila rozciągania się i czułem się ja po medytacji, tak, jakby włączała się inna część mojego mózgu, ta, która jest spokojna. Oglądam program "The brain", albo "Super Brain", jak zwał, tak zwał. To chiński program. Zobaczyłem jeden epizod w TV, z angielskimi napisami, stwierdziłem, że obejrzę to na YT. Niesamowite, co ludzie potrafią robić. Były zawody Chińczycy przeciwko Japończykom, to znaczy, dzieciaki. Chyba dwie pierwsze rundy wygrali Chińczycy, ale potem znowu rzucili im jakieś niesamowite dzielenie na tablicę. Mała Japonka zapisała wynik w takim czasie, w jakim ja bym pewnie spisał te liczby z tablicy. Potem walnęła w przycisk. Jak sygnał

Przeklinanie, a damski bokser.

Kiedyś nie kląłem, w podstawówce, czy w liceum. Pewnie dlatego, że nie chciałem być jak Stary, który klął w domu. Przy ludziach był oczywiście bardzo uprzejmy, ch.j. Trochę jak mój stary nauczyciel angielskiego, który mówił, że niektóry Polak to przy ludziach żonie drzwi otworzy, a w domu to ją kopnie. On też był Polakiem, żeby nie było. Myślę, że to nie tylko polski problem. I nie tylko mężowie, ale też żony potrafią kogoś nawet skaleczyć. Zauważyłem, że przeklinaniem mi pomaga, gdy siedzę przy stole i coś piszę, czy mam coś robić, czując napływające gorąco i lekkie mrowienie skóry. Czasami jem wtedy za dużo czekolady, czy innych słodkości, jak daktyli. Ostatnio nie kupiłem sobie mojej ulubionej czekolady z orzechami, bo mi sadła na brzuchu i piersiach przybyło. Dziwi mnie trochę jak ludzie mówią, że jestem szczupły. Fakt, nie mam specjalnego brzucha, ale wszędzie za dużo sadło. Może nie na łydkach i rękach. O czym ja tu piszę. Chciałem napisać o przeklinaniu. - Ja Ci k..a pokażę - gd

Taki sobie dzień.

NB (narkotyk-B) ciągle się nie zgłasza, to już chyba czwarty dzień. Ciekawe dlaczego? Coś mam jakiś smutnawy dzień. Poszedłem poćwiczyć na kort, ale wiele nie pobiegałem, bo ostro czuję mięśnie, a nie mam ochoty na uraz. Coś tam jednak porobiłem. Muszą znowu załatwiać z tym mieszkaniem, gdzie był remont. Tym razem mokra ściana. Odzywają się we mnie lęki, coś mnie zaczyna dusić na myśl o tym, żeby napisać maila, czy zadzwonić. Wiem, że to zrobię. Tyle już wiem, ale i tak jest to męczące. Mrówki się wyniosły. Pozatykałem trochę dziur, poczytałem czym można mrówki spłoszyć i poszły sobie, przynajmniej większość z nich. Na siłowni jedna na recepcji miło się uśmiecha. Tyle, że na recepcjach większość miło się uśmiecha i na tym się kończy. Pozdrawia mnie nawet po imieniu, bo często tam rano bywam, a oni chyba widzą na komputerze, jak kto ma na imię, jak sprawdzają człowiekowi kartę. Wie jak ma na imię, bo jak wchodzę, to już mnie po imieniu pozdrawia, zanim podam jej kartę. I co z tego? Poga

Poprawność polityczna, a uchodźcy w Niemczech.

NB (narkotyk-B) się nie zgłasza. Nadal w myślach na Nią przeklinam. To obcina mi monologi, w formie dialogu z Nią. Poza tym, to umożliwia mi lepszą kontrolę moich myśli o Niej. Ciekawe kiedy się odezwie. Może za tydzień, może za miesiąc. Nie mam zamiaru pierwszy się odezwać. Odezwałem się jako ostatni, pisząc pewnie zbyt dużo. Dziewczyna by mi się przydała. Poczytałem trochę o amygdali, czyli ciele migdałowatym, także o innych częściach układu limbicznego, czyli tego odpowiedzialnego za emocje i reakcje na nie. Mam wrażenie, że kiedyś mój mózg w ogóle nie chciał się tym zajmować. Tak, jakbym miał jakąś barierę. Wcale by mnie to nie zdziwiło, znając życie i moją głowę. Poruszanie nieprzyjemnych tematów jest cholernie męczące, może być cholernie męczące. Ja o takich tematach NB napisałem, może ją to zmęczyło, może jej się nie chce napisać, może akurat kogoś poznała? Odzywa się nutka zazdrości. Mrówki nas atakują, to znaczy, mnie i mojego współmieszkańca. Takie malutkie, czarne. Zaczęło s

Przeklinanie narkotyku.

Właśnie napisałem jednego standardowego maila, który posyłam co miesiąc do księgowego. Może 4 linijki, które kopiuję z maila do maila i coś tam jeszcze. Zajęło mi to chyba z 5 minut, a zabierałem się za to od 3 dni, przesuwając to z dnia na dzień. Teraz wziąłem sobie kawałek czekolady z orzechami. Przedtem zrobiłem się głodny, to coś tam zjadłem. Czasami nie wiem, czy jestem głodny czy po prostu unikam robienia czegoś. NB (narkotyk-B) jeszcze się dzisiaj nie odezwała. W momencie, gdy prowadzę w mojej głowie konwersację z Nią, uzależniam się od tego. Wydaje mi się, że jestem w jakiejś relacji. Logika wie, że tak nie jest, ale emocje chcą w to wierzyć. Więc teraz, za każdym razem, gdy o Niej pomyślę, wyzywam ją od ostatnich. Zamiast coś do Niej mówić, tłumaczyć, czy coś, po prostu ją wyzywam w myślach. W ten sposób jakaś część mojego mózgu pokapuje się, że goni za czymś urojonym. Narkotyki mają to do siebie, że są urojonym źródłem uczuciem szczęścia. Gdybym brał kokainę, to oszukiwała by

Skakanka

Tu jednak trochę inny świat, niż w Polsce, czy Niemczech. Trudno mi powiedzieć dokładnie dlaczego. Może dlatego, że tyle Azjatów? J, która dopiero co parę lat temu skończyła liceum, którą bardzo lubię, wróciła właśnie z Nowej Zelandii i leci jutro do Hong Kongu, domyślam się, że ze swoim chłopakiem. J jest po prostu słodka, bo inaczej tego nie umiem określić. V jest w Taiwanie na parę miesięcy. YY poleciała do Brunai, do mamy, do domu, wraca chyba w przyszłym tygodniu. To jak Europa, tyle, że zamiast Francji i Szwecji jest Taiwan, Chiny czy Nowa Zelandia. NB (narkotyk-B) posłała mi swoje zdjęcia, dwa, bo ją kiedyś o zdjęcia prosiłem. Jest na nich z córką. Widzę po swojej reakcji, że NB już na mnie nie działa w ten sam sposób co kiedyś. Ładne są te Azjatki, które tu chodzą. Bardzo kobiece. W każdym razie, NB przyznała, że ma jakieś problemy, oprócz lęków, ale nie będzie o tym akurat mówić, bo to niezbyt dobry dzień i jest zmęczona. Kiedyś, gdy będzie już mieszkała sama, bo mieszka akura

Jaka była Mama?

Moje wspomnienia z dzieciństwa wydają mi się dziwne. Pamiętam niektóre rzeczy, niektóre mi się przypominają. Gdy wracam do nich, to coraz więcej. Ale jest to jakieś niepoukładane. Nie wiem, czy coś się wydarzyło, czy nie. Jak na przykład to, co moja siostra opowiadała, że musieliśmy klęczeć na grochu, albo że mi Stary lewą rękę na plecach przywiązywał, żebym jej nie używał. Mnie się wydaje, że stary tylko o tym opowiadał, że tak kiedyś robili. Wiem, że obrywałem, jak używałem lewej ręki. Siostra jest niby starsze, powinna lepiej pamiętać, ale kto ją tam wie. Ona też jest trochę zakręcona. Ale chodzi mi o moją Mamę. Jak to w sumie było? Kochająca, ale pozwalająca, żeby Stary nas lał. Gdy raz w podstawówce dostałem tymczasową plombę i potem jakoś to olałem, bo dentystka na zwolnieniu, bo wakacje były. Jak przyszedłem po wakacjach, bo mnie naprawdę bolał, to musiała mi wyrwać zęba, bo się przez wakacje zepsuł. Tymczasowa plomba chyba wyleciała. Czy to normalne, że rodzice się tym nie inte