Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2020

Wiewiórka dobra na wszystko

 No i życie idzie dalej. Nadal czytam na temat artrozy, jeszcze nie zacząłem znowu z nauką chińskiego, jeszcze mi się nie chce wisieć na desce, ale powoli jakoś  przyzwyczajam się do myśli, że mam jakieś schorzenie, które jest w pewnym sensie na stałe. Takie życie. Byłem dzisiaj na spacerze w parku, trochę tam pomedytowałem pod jakimś drzewem iglastym, zobaczyłem ładną dziewczynę z psem, ale także faceta, trochę ode mnie starszego, który też coś kuśtykał. Tyle, że on miał chyba jakiś udar, bo jego prawa ręka wyglądała trochę sztywno. Za to było trochę wiewiórek w tym parku, one mi jakoś humor poprawiają, nie tylko mnie. Ciekawe, wiewiórki ogólnie cieszą się dosyć dużą popularnością. Może im zdjęcie następnym razem zrobię. Pójdę może do jeszcze innego lekarza, dowiem się jak to z operacjami wygląda. Ogólnie to i tak warto pracować nad muskulaturą nóg, bo po pierwsze to dłużej wytrzyma się bez operacji, a po operacji szybciej dojdzie się do siebie. Nawet chciałem iść dzisiaj na basen, al

Ograniczenia i rozciąganie się, artroza

 Nie chce mi się pisać, cały czas czytam o tym biodrze, choć już powoli mniej, bo nic nowego nie znajduję. Kiedyś, jeszcze nie wiem kiedy, czeka mnie operacja. Nowy staw biodrowy, robią tego w Niemczech koło 150.000 rocznie. Póki co, to staram się ćwiczyć, żeby jakoś mięśnie znowu zaktywować i rozciągać się, bo zrobiłem się lebioda w rozciąganiu. We wtorek byłem na ściance, nie na bouldern, bo tego mi lekarz "zabronił", ale na takiej z liną. Tam można się wspinać na urządzeniu do samoubezpieczania. Póki co to jestem grzeczny i wymeldowałem się z bouldern. Uważam, że to na ściance nie jest takie niebezpieczne dla biodra, bo to jednak trochę inksza inkszość niż wygibasy na bouldern. Byłem dzisiaj w parku nad jeziorem, ćwiczyłem tam też trochę i rozciągałem się. W sumie to zajęło mi to koło trzech godzin, ale przynajmniej coś się zmęczyłem. Powoli wraca mi kondycja na rower, bo nie przejmuję się bólem. Jak się ma artrozę, to nie ma co się bólem przejmować, bo od tego jest jeszcz

Skoki nastroju i spokój u dentysty

 Rano budzę się i czuję jak coś siedzi mi na klatce piersiowej, wiadomo, jakaś tam forma smutku, czy innego baździajstwa. Przypomina mi się Blondi, co jakiś czas i coś mi się smutno chyba robi, czy samotnie. Już nie wspomnę o tym biodrze.Wczoraj, czyli w niedzielę, byliśmy całą grupką w skałkach, w lesie. Jechałem z Blondi i jej nowym chłopakiem. To znaczy, jest ona z nim chyba od listopada zeszłego roku. Jakoś dało się wytrzymać, reality check, czyli poprawka na rzeczywistość, czy jak się to tłumaczy. W każdym razie to cały dzień byłem pospinany, w tych skałkach, oprócz momentu, gdy siedliśmy wszyscy w drodze powrotnej na jednej ze skałek, u góry. Jakoś mi było spokojnie, przez moment.  Zameldowałem się na tinderze i mam nadzieję, że nie będzie "mach", czyli tak, że ja tą samą osobę polubię, która mnie polubi. Przeszukałem już wszystkie tu w okolicy, dałem lajki. Widzę kto mnie daje lajki, bo zapłaciłem za to.  W każdym razie, to na wspomnieni Blondi ogrania mnie smutek. - M

Półprzytomny, jak się wyrwać

Ale się podle czuję, znowu mało co spałem, o drugiej w nocy pisałem coś tam z kumplem z Australii, potem założyłem sobie konto na tinderze. Muszę się przebijać przez ciemną falę lęku, która mi mówi, że nic nie ma sensu? Nie wiem, czy ona mi coś mówi, po prostu nie umiem zasnąć, nie chce mi się jeść, choć próbowałem coś jeść na siłę teraz. Już nie wiem, czy nie umiem spać z głodu, czy może to ciągle te myśli. To prawie komiczne, że nie wiem, czy to głód, czy myśli. Myśli, że już nie będę mógł biegać, że mnie biodro coraz bardziej będzie bolało i skończy się na sztucznym biodrze. Jestem chyba powoli jak Czarny, choć może jest lepiej niż wczoraj, chociaż nie jestem do końca przekonany. Kumpel zaprosił mnie na urodziny, dzisiaj, ale chyba nie pójdę, bo tak padam na pysk. Idę za to na targ. Może wyrwę się na rower, trochę mi to myśli wyklaruje, choć z drugiej strony nie mam ochoty, jak taki trochę półprzytomny jestem. Jak tu się wyrwać z tego stanu. Poszedłbym na ściankę, ale boję się, że m

Pętla na szyi

Już dawno się tak źle nie czułem. Może jednak iść na ten rower, bo zgłupieję w domu. Oglądam filmy o artrozie i co chwilę słyszę "nieuleczalna choroba". W dodatku parodontoza bieganie u mnie, ciekawe kiedy mi pierwsze zęby wylecą. Ile mam jeszcze pożyć? Ile warto żyć? Teraz widzę, jak bardzo mam zablokowane to biodro, jakoś mój mózg nie chciał tego widzieć. Chciałbym się po po prostu do kogoś przytulić, schować. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Mogę albo olać to wszystko, iść pobiegać, jutro, albo mogę robić jakieś głupie ćwiczenia, starać się przyhamować postęp tej choroby. Zmęczenie i stres dobierają się do mnie. A taki niby byłem mocny, przedwczoraj jeszcze.

Obuchem w łeb

Tak sobie pomyślałem, parę dni temu, że mi całkiem fajnie nawet, oczywiście, jestem sam, co mi się nie podoba, ostatnio nawet bardzo, może przez tą pogodę, ale da się wytrzymać. Fakt, dokuczało mi to biodro, ale zacząłem je rozciągać i wydawało się być lepiej. Oczywiście, ciągle mam te moje lęki, bariery, ale jakoś udawało mi się to wyprzeć z mojej świadomości. W środę poszedłem do dermatologa, dzisiaj jest piątek. Miał mi coś tam usunąć, miałem nadzieję, że laserowo. Niestety, takie rzeczy się wycina, plamki, inaczej by się to nie zrosło, dowiedziałem się. Dobra, powycinał, wstawił samorozpuszczalne szwy i na moje pytanie o sport odpowiedział, 2 tygodnie przerwy. Potem dodał, 10 dni, ale na początek piano, czyli powoli. Chodzi o to, żebym tych szwów nie pozrywał, on wie, że ja na ściankę, albo paletki. Dobra, myślę, wytrzymam to jakoś, choćby parę dni, pójdę może pobiegać, bo tylko jeden szew na nodze. W czwartek, czyli wczoraj, idę wreszcie po roku, z tym moim biodrem. Lekarze krótko