Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2022

Covid w Polsce

 Syn mojej dobrej przyjaciółki z Polski, nazwijmy ją Administratorka, wrócił ze swoją dziewczyną ze dwa tygodnie temu z Irlandii. Coś kaszlał i takie rzeczy, ból gardła, ale po co się testować, powiedziała mi Administratorka. Do momentu, gdy w zeszły piątek poczuł się gorzej i szybki test wyszedł pozytywny. Admini i jej drugi syn, oboje niezaszczepieni, też coś zaczęli czuć gardło i teraz siedzą na kwarantannie, z bólami mięśni i głowy, ale podobno dzisiaj już lepiej. Jak się z tego wygrzebią, to będą mieli covida z głowy, nawet bez szczepienia.  Ja tam wolę się zaszczepić i tyle. Po moim trzecim szczepieniu nie czułem się specjalnie inaczej, może trochę bardziej zmęczony, ale czy to od szczepienia, kto wie.  Wczoraj byłem na basenie. Nawet przepłynąłem z 1000 metrów, choć nie w kawałku, bo do tego nie mam kondycji. Mój zegarek mierzy odległość, ale tylko wtedy, gdy macham rękami. Nie liczy mi, gdy płynę z użyciem samych nóg. Dzisiaj poszedłem na bouldering, w sumie, bo miałem ochotę p

No i po co tu siedzę?

Obraz
W weekend byłem z Australijczykiem i Młodym na campingu. Krakowianka była z inną grupą na łażeniu w poprzek lasu i zjeżdżaniu na linie przez wodospady, czy coś takiego. Tak tu ludzie spędzają wolny czas.  Na campingu było fajnie, bo można było trochę przy ognisku posiedzieć i popatrzeć w gwiazdy. Pełno tam było różnych samochodów, każdy z namiotem, większym czy mniejszym. Co ciekawe, koło dziesiątej nad ranem dużo zaczęło się zbierać, tak, jakby obowiązkowa część programu została zakończona i teraz można wracać do domu. A może dlatego, że obowiązki czekają, a pobliski potok był zamknięty, bo zbyt wysoki stan wody. Już tam kogoś w sobotę ratowali, powiedział mi gościu, który na tym campingu pracuje. Poza tym, to w sobotę trochę padało, w niedzielę było ogólnie bezdeszczowo. Dzieciaki tam miały ubaw, bo było miejsce z kałużami i błotem, więc zebrały się i obrzucały czym się dało. Usłyszeć można było nawet głos jakiejś matki - Przecież właśnie co prysznic brałeś.  Coś mam dzisiaj fatalny

Trzecie szczepienie

Obraz
Dostałem właśnie "boostera", czyli trzecie szczepienie na covida. Nie tyle chodziło mi o to szczepienie, ale chciałem mieć wbite moje europejskie certyfikaty, w ten system tutaj. Parę tygodni temu, a może dlatego, że było to w innym stanie, trzeba było dosyć często pokazywać, że jest się zaszczepionym. Do tego musiałem otworzyć inną aplikację i Australijczycy wlepiali się w to, kiwając na koniec głową, że dobra, ok. Tyle że nigdy nie było wiadomo, czy ktoś się do tego nie przyczepi. A może chciałem to zrobić też tak, dla zasady, żeby to mieć. Nigdy tak do końca nie wiem, dlaczego moja głowa taką, a nie inną decyzję podejmuje. W każdym razie, gdy poszedłem do centrum szczepień, jeszcze w zeszłym roku, to dowiedziałem się, że mi jednego papierka brakuje, czyli zaświadczenia z numerem szczepień. Bez tego nie da się ich wbić do system. - Jak pan to będzie miał, to może pan przyjść po 11 stycznia, wtedy otwieramy nasze centrum szczepień — powiedziała zagubiona jakby pielęgniarka.

Kot w piżamie

 Siedzę w kafejce. Obsługują tu Azjaci, nawet nie wiem z jakiego kraju są, tym bardziej że mają maski na nosie. Znowu udało mi się popisać trzy godziny. Końcówkę dociągnąłem za pomocą kawy tutaj. Siedzę na końcu tego pomieszczenia. Temperatura jest miła, fajna muzyka. W bibliotece, w której poprzednio siedziałem, było dosyć chłodno. Tyle że nie wiadomo, czy nie był to też wpływ wspomnień, które czasami powodują, że robi mi się zimno. Jadę zaraz na ściankę, na rowerze, choć na zewnątrz ze trzydzieści stopni, plus. Co dobre, to mają tu wszędzie toalety, gdzie mogę się przebrać. Wrzucę szkła kontaktowe i założę ciemne okulary. Pisanie pomaga mi może w rozwianiu smętnej mgły egzystencjalnych myśli. A kot w piżamie, to tak tu jest napisane na parasolach słonecznych, albo coś w tym stylu.

Z bilbioteki

 Udało mi się dzisiaj popisać dwie godziny, zawsze coś. Siedziałem większość czasu w bibliotece, potem przed biblioteką, pod daszkiem. To znaczy, pisząc to, nadal sobie siedzę. Przyjemny wiaterek, koło 26 stopni. Sprawdziłem to na telefonie i widzę, że pokazuje on lekki deszcz. Więc pojadę zaraz dalej, bo chcę wskoczyć do kafejki, zanim nie zacznie padać. Wczoraj byłem na basenie, z Krakowianką i Małym. Oni siedzieli w środku, w gorącej zupie, która miała podobno koło 34 stopni Celsjusza, z czym muszę się zgodzić, bo wlazłem do tej substancji na chwilę. Ja polazłem sobie na 25 metrowy basen, w którym były wolne linie do pływania. Na koniec byłem prawie że sam. Mam nowy zegarek, Garmin Instinct Solar, który pokazuje nawet przepłynięte długości basenu. To znaczy, gdy macha się przy tym rękami. Gdy pływałem używając do tego tylko nóg, to nic nie wskazywał.  W każdym razie, to bibliotece jest dużo ciekawiej, niż w mieszkaniu Krakowianki i Australijczyka. Aha, wczoraj byłem też na ściance,

Telefon komórkowy w samochodzie

 Akurat mi się tak skojarzyło, z podwyżką cen za używanie telefonu komórkowego w czasie jazdy samochodem. Tutaj nie wolno kierowcy aparatu wziąć do ręki, dopóki samochód nie jest zaparkowany, to znaczy, silnik jest wyłączony. Gdy ktoś zostanie przyłapany, to grozi mu trochę ponad 1000 AUD i cztery punkty karne. Maksymalnie wolno mieć 12. Ja na wszelki wypadek nie biorę telefonu do ręki, wolę nie ryzykować. Jedna moja kumpelka musiała przekroczyć granicę stanową. Była oczywiście zaszczepiona i miała test PCT na koronę. Na granicy sprawdzali to. Robią to policjanci, bo nie jest to granica między różnymi państwami, bo wiadomo, to wyspa. Wynik testu otrzymuje się przez SMS, na telefon. R zatrzymała się więc na takiej stanowej kontroli granicznej, nie było to parkowanie, nie wyłączyła też silnika. - Proszę pokazać wynik testu - mówi policjant. - Nie wiem czy wolno mi wziąć telefon do ręki - odpowiedziała rezolutnie R, w czym może miała rację. - Proszę jechać dalej - odpowiedział na to polic

Nowy rok

Siedzę u przyjaciół w Brisbane, już prawie od miesiąca, czy może od dwóch tygodni. Ciągle jeszcze nie wiem ile tu zostać i co robić. Postaram się skupić na pisaniu książki i rozglądaniu się za kimś, znaczy, za jakąś dziewczyną. Posiedzę może do marca i się zmywam. Sylwester był dosyć fajny, siedziałem na balkonie, choć tam nawet chłodno było, jak na tutejsze lato. Za to miałem spokój od tego hałasu w mieszkaniu, gdzie dzieci biegały tam i z powrotem, a dorośli męczyli sprzęt za pomocą karaoke. W dodatku to mogłem trochę pogadać z gośćmi, znaczy, głównie facetami, którzy też swój czas na balkonie woleli spędzić. Jak to tu jest w zwyczaju, koło 22 prawie wszyscy już poszli do domu, choćby dlatego, że tu i tak nie ma fajerwerków na ulicach, bo nie wolno. Poza tym to oni z natury rano wcześnie wstają, może dlatego, że w ciągu dnia wcześnie się gorąco robi. Pierwszego stycznia pojechałem z Krakowianką, czyli kumpelką, u której mieszkam, i jej dzieciakiem, do jej znajomych nad morze, czyli P