Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2012

Zdziwienie

Byłem wczoraj w tym nowym mieszkaniu, po paletkach, z których nie byłem specjalnie zadowolony, bo na siatce grałem jak palant. Pojechałem do tego nowego mieszkania, żeby zawieźć tam trochę książek, bo powoli się zaczynam przeprowadzać. Zacząłem skrapiać tapety wodą, bo to mieszkanie po palaczach, zapiera dech na wejściu, jak zadzwoniła komórka. Okazało się, że to NB (narkotyk B), która dzwoni, żeby mi powiedzieć, że czyta moje maile. Ostatnio napisałem parę maili do niej, dodając, że nie wierzę, że ona je przeczyta, bo są długie. Ciekawe, co jej się stało, że zadzwoniła. Ostatnio rozmawiałem z NB, ponad rok temu, dwa lata temu? Dzisiaj idę na ściankę, już dawno nie byłem, potem do mieszkania, pozdzierać tapety, czy cóś, potem może paletki. Mam wrażenie, że moje lęki trochę przechodzą, nie wiem, ale zacząłem się zastanawiać co robić dalej. Robota mi się kończy, więc pewnie pojadę do Australii, na parę miesięcy, a może na całe życie. Moje lęki mówią "nic nie rób", ale czasami u

Z życia zwierząt..., czy coś w tym rodzaju

W sumie, to często porównuję ludzi do zwierząt. Wiem, w Polsce, czy w innych krajach głęboko religijnych, czy to katolicyzm, czy islam, takie stwierdzenia są mało popularne. Pamiętam, jak jeden muzułmanin się oburzył, jak powiedziałem, że człowiek to też zwierzę. Ale, na temat religii, a przynajmniej niektórych czasami trudno się dyskutuje. Tak sobie myślałem dzisiaj znowu o wiewiórce. Wiewiórka zbiera orzechy, czy inne żołędzie i po prostu jest. Nie zastanawia się chyba "po co"? Wiele ludzi musi się jakoś "udowodnić", począwszy od prymusa w klasie, a skończywszy na dresie, ze złotym zegarkiem, czy naszyjnikiem. Byłem na jodze, to było miłe, brakuje mi chyba medytacji, muszę znowu pomedytować. Ale w sumie, to napisałem ostatnio parę maili do NB. NB, to narkotyk-B. W trakcie pisania maili do Niej, jest mi miło, wydziela się pewnie serotonina, czy jakaś inna dopamina. Potem się głupio czuję, jak na kacu, bo ona nie odpowiada na takie maile. Potem jestem na odwyku, bo

Zmęczenie, drogi i bariery...

Ktoś kiedyś powiedział, że jak się chce osiągnąć jakiś cel, to szuka się dróg, jak się nie chce, to szuka się przeszkód. Zastanawiam się, jak to odnieść do mojej obecnej sytuacji. Był weekend, nie przepadam za weekendami, bo co mam w nie robić. W domu nie potrafię się za nic konkretnego wziąć, tyle, że mogę iść na ściankę, na dłużej. W ten weekend nigdzie nie byłem, bo mnie coś łapało, od paru dni. Nie robiłem nic sensownego i miałem z tego powodu zły humor, tyle, że przeziębienie trochę przeszło. W piątek byłem na paletkach i grałem z początkującymi, choć oni, a przynajmniej część z nich, pewnie by się obrazili, jakby ich "początkujący" nazwać. Bo przecież trafiają lotkę. Dzisiaj grałem parę meczy podwójnej i w sumie, wszystko przegrałem, w dodatku poszedł mi znowu naciąg rakietki, nowy. Ale nic dziwnego, jakiś taki pospinany jestem i trafiam byle jak. Ostatniego debla grałem z S, takim fajnym Hindusem. Na początku przegrywaliśmy sporo, ale potem zaczęliśmy grać na luzie, p

To ci pech...

Byłem pograć w paletki, nie szło mi, poszedł mi naciąg w rakietce, ale oczywiście mam zapasowe, a na koniec coś mnie w łydce zabolało, coś sobie chyba naderwałem. Nie dość, że mam zły humor, to jeszcze to, że nie mogę się wyżyć przy sporcie. Mam jakiś kontakt z NB (narkotyk B), jakoś nie umiem się oderwać od tego narkotyku. Poczytałem trochę wspomnień ludzi, którzy mają problemy z lękami. Niektórzy mają przechlapane. Ja też mam przechlapane, ale pewnie nie tak do końca. Nie chce mi się pisać. Mam zły humor przez tą łydkę i w ogóle, wszystko. Tyle dobrze, albo i źle, że mam akurat zlecenie, inaczej bym pozałatwiał parę rzeczy i pojechał do tej Australii albo na inny koniec świata.

Z nudów

Tak sobie siedzę, nic mi się nie chce, a na rzeczach, które mam robić, nie umiem się coś skupić. Przeprowadzka, ciekawe jak to będzie. Mam w głowie tyle różnych małych przeszkód, które muszę codziennie przeskakiwać. Sport, to chwile zapomnienia, najczęściej, choć teraz staram się nie wykańczać moich stawów. Coś czuję ostatnio bardziej lęk przeszłości, tak, jakby drzwi do czegoś ciemnego, pachnącego trochę zimnem i lekko pleśnią, były otwarte za moimi plecami. Ale pozwalam na to, wracam myślami tam, gdzie mi było kiedyś źle, staram się nie uciekać, choć najczęściej to robię. Kiedyś żyłem chyba w dwóch światach, a może w paru, jednym, tym w którym byłem zakochany w jakiejś dziewczynie, która mnie oczywiście nie chciała. Mogłem sobie o niej pomarzyć, gdyby ona była blisko mnie, to wszystko było by dobrze. Drugi, ten bardziej rzeczywisty, gdzie muszę się uczyć, albo pracować. Trzeci, to sport, czasami do upadłego, by odbudować adrenalinę i zaznać trochę spokoju. Ale chyba jest lepiej, bo d

Kawa,

Nie wiem, czy bym w robocie bez kawy wysiedział. Jak nie piję, to mam ochotę uciec stąd, jak się napiję, to czuję się dziwnie, ale trochę jak na prochach, potem chce mi się spać, więc piję kawę. Coś w mojej głowie jest pomieszane. Dlaczego nie potrafię się czasami wziąć za proste rzeczy? Pobili jednego znajomego mojej siostry, bo coś tam kasy nie oddał i chyba brał za dużo kasy od jednej kobiety, ano taki wiejski Don Juan. Pobili go w warsztacie samochodowym i jakoś wraca do mnie wyobrażenie tego. Przypomina mi się może moje uczucie z garażu, gdy musiałem staremu pomagać, poniżanie, obrywanie, obawa, że mnie naprawdę walnie tym, co ma akurat w ręce, a niektóre narzędzia są ciężkie. Widziałem parę razy jak bił zwierzęta, mnie też rozwalił kiedyś plastikową rurkę na głowie. Ogólnie, to lubił mnie pukać w głowę, "żeby ci rozumu przybyło", tak to nazywał. Psychopata. Tak sobie myślę, że ogólnie, to po prostu tak sobie walczę. Raz jest lepiej, raz gorzej. Za to fajnie grało mi się

Poranne walki

Budzę się rano i co? Po pierwsze, to obudziłem się o 4-tej, choć poszedłem spać koło 23.00. Potem obudziłem się koło piątej i tak dalej. W każdym razie rano czuję się jakiś bez sensu, w sensie tego, co się w moich splotach mózgowych dzieje. Smutek, bezradność, bezsens. Wiem, że to tylko chwilowe emocje, w ciągu dnia się to zmieni, przejdzie. To trochę tak, jakbym się budził w przeszłości, mając nadzieję, że moje życie to sen, z którego się zaraz obudzę i będę w tej normalnej rzeczywistości. Ale fakt, czasami śniło mi się, że byłem w Oświęcimiu, czyli Auschwitzu i wtedy moja rzeczywistość była dużo lepsze, niż sen. Kwestia relacji. Nie chodzi mi o narzekanie na to, że się miało takie, czy nie inne dzieciństwo, czy, że coś się przytrafiło, albo i nie. Gdybym nie miał moich lęków, wahań emocji, to by mnie to wszystko nie interesowało. Latami nie wracałem do dzieciństwa, nie zdając sobie sprawy, że trzeba tam wrócić, żeby móc rozwiązać problemy teraźniejszości. Wiadomo, nie wszystkie, ale

Tam i z powrotem

Tyle mam do zrobienia, a mało co robię. Ciekawe, co mnie trzyma. W sumie, to po części lęk, bo czasami robi mi się po prostu gorąco, gdy mam coś zrobić. Po części, to po prostu pewnie nie wierzę, że coś się zmieni, choć rozsądek mi mówi coś innego. Wiem, że gdy będę więcej robił, to szybciej się coś zmieni, ale czasami mam ochotę po prostu uciec, schować się przed całym światem, przed ludźmi. Więc mieszkam tu, gdzie nikt mnie nie odwiedza i dokąd ja w sumie nikogo nie zapraszam. Nie urządzam imprez, nie gotuję, nie spotykam się z nikim. Słucham muzyki brazylijskiej. Kiedyś byłem krótko z jedną Brazylijką. Potem wyjechałem do Szwecji. Ona pewnie miała nadzieję, że wrócę, choć już nie byliśmy razem. Tak to jest, gdy jestem blisko kogoś, to zaczyna mi ona działać na nerwy, a gdy jest daleko i nic ode mnie nie chce, to zaczynam tęsknić. Wiadomo. Boję się chyba po prostu bliskości. Powtarzam sytuację, jaką znam z domu. Mama była zawsze jakoś na odległość, przy starym nie wolno było się przy

Raz tak, raz tak

Robie ostatnio rano kolo 100 pompek, to znaczy, na dwa razy. Dobrze mi to chyba robi, poza tym, nie potrzebuje kawy, zeby sie obudzic. Kawe pije dopiero w robocie, bardziej, by nie zglupiec, niz dlatego, ze jestem spiacy. Kawa, to narkotyk, przynajmniej dla mnie. Robie sie czesto gadatliwy, po prostu skacze mi ilosc adrenaliny we krwi, czy czegos tam. Wczoraj nic nie robilem, po robocie, oprocz sportu oczywiscie, 50 minut jakiegos troche nudnego workout'u, bo moja ulubiona trenerka, Polka zreszta, juz tego nie prowadzi. Podpisalem umowe na wynajem mieszkania, bo co sie mam zastanawiac. Teraz sie bede musial przeprowadzac, remontowac to stare i to nowe. Robota mi sie moze skonczy, nie wiadomo gdzie nastepna, ale najwazniejsze, ze wyprowadze sie blizej ludzi. Tyle jest ladnych dziewczyn na tym sporcie, a ja jestem za stary, a moze tylko tak sie czuje. Musze sie wreszcie wziasc za robienie sensownych rzeczy. Ciekawe, kiedy mi sie to zlecenie tutaj skonczy. Po prostu przytulic sie do k

Zaleznosci i uzaleznienia

J jedzie na ponad tydzien do innego kraju. W sumie, to mam wrazenie, ze sie do niej lasze, bo bylismy blizej, krotko, rok temu, ciagle majac kontakt, ale nie fizyczny. Ja po prostu szukam czyjejs bliskosci, ale chyba nie za bliskiej, takie mam wrazenie. Poslalem NB (narkotyk B) moje zdjecie i napisala, ze sie "stesknila za mna, bo juz sie dawno nie widzielismy", czy cos w tym stylu. Staram sie, zeby mnie to nie ruszalo. To jak taniec na linie, no, powiedzmy na krawezniku, bo jakby byl na linie, to bym sie juz dawno zupelnie rozwalil. Slucham sobie wlasnie w kolko "Golden Brown", bo podoba mi sie klawesyn i rytm. Wczoraj napilem sie herbaty, mocnej, moze kolo 19.00 wieczorem. Potem zaczalem troche graty porzadkowac, bo znalazlem mieszkanie i sie wyprowadzam do miasta. Poszedlem spac kolo 23.30. Mocna herbata, biologiczna dodam, czarna, pozwolila mi przezwyciezyc zwykla ociezalosc domowa, to uczucie bezruchu i olowiowej bezradnosci. Za to budzilem sie przez nia, ta he