Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Jak jest naprawdę?

Tu dzisiaj lato. Słucham akurat spokojnej muzyki. No i dobrze, bo wypiłem akurat mocną herbatę. Bardzo rozsądnie,bo  już jest 20:15. Ale, tak bywa, wolałem to, niż leżenie na łóżku i oglądanie jakichś ta rzeczy na YT. Fakt, niektóre rzeczy są interesujące, ale, to trochę jakby przeżywanie cudzego życia, zamiast swojego własnego. Bo co jest ważne, tak obiektywnie? Trudno powiedzieć. Przez paznokieć mojego kciuka w ciągu sekundy przelatuje parę miliardów cząstek elementarnych, zwanych neutrino. świat istnieje podobno od13,8  miliardów lat. w W każdym razie, Blondi coś się nie odzywa, od dwóch dni. Za to dzisiaj, parą godzin temu odezwała się NB (narkotyk-B). Zaczęła używać Whatsappa, nie wiem, czy o tym wspomniałem. Ona pewnie jak zwykle zapracowana. W porównaniu z takimi ludźmi to ja się obijam. Nie mam rodziny, robię co chcę, tyle, że chodzę do pracy. Wczoraj zrobiłem sobie wolne, po prostu mi się nie chciało. To znaczy, zaplanowałem to już w czwartek. Nie muszę dodawać, że wiele nie z

Plan na życie i DNA

Siedzę w kafejce tego klubu sportowego. Przysiedli się do mnie, próbują zrobić coś z powolną przeglądarką na maku. Co mi do tego. W piątek byłem w hali uniwersytetu wojskowego. żeby było śmieszniej, to dlatego, że robiłem tam coś ze znajomymi z Tajlandii. Ona, nawet dosyć ładna, gdy zdejmie okropne okulary, robi tam doktorat, on młodszy, robi tam magistra. Od niej się dowiedziałem, że on jest chyba wojskowym, czy coś. W każdym razie są mili. Ogólnie, to mam wrażenie, że ludzie z Tajlandii są mili, ale poznałem głównie studentów, czy robiących doktorat, więc nie jest to pewnie średnia krajowa. Z Su, czyli tą Tajlandką, pożegnałem się na przystanku autobusowym, bo akurat jej autobus przyjechał. Ja jak zwykle, na rowerku. Blondi odzywa się z Kanady, jest tam znowu na farmie, miła jest. Pracuje na farmie, choć ma doktorat z czegoś innego i miała pracę tutaj, którą rzuciła. Pieniądze to najwidoczniej nie wszystko. Teraz jest na "work and travel". Wiem, ktoś mi powie "mam rodz

Samotność, czasami nie taka zła.

No i niedziela mi przeleciała, spędziłem ją oglądając YT, leżąc sobie na łóżku. Nawet nie dostałem bólu głowy, może to dlatego, że napiłem się herbaty, a może już nie mam odwyku od kawy. Postanowiłem sobie, że od dzisiaj już "mogę" pić kawę, ale wolałem się jakoś napić 3 letniej herbaty, niż zrobić sobie kawy. Herbata ma na mnie chyba lepsze działanie. Jest wieczór, jem kawałek makowca, popijając herbatą z mięty. To znaczy, zalewałem torebkę już teraz chyba ze trzeci raz. Nie ze względu na oszczędność, ale widziałem, że Bl tak robi, a poza tym, to nie chcę pić na noc mocnej mięty. Bl jest jeszcze na wschodzie, pewnie spotkamy się jutro, krótko, potem leci Ona do Kanady. Miałem dzisiaj parę sukcesów, która dla niektórych ludzi mogą wydać się śmieszne. Wyrzuciłem na przykład stary czajnik do gotowania wody. Jak mnie w zeszłym roku nie było, to ktoś kupił nowy, sprawdziłem, nie działał. Stał tak, od ponad pół roku, ja go chciałem naprawić. Dzisiaj spróbowałem. Rozkręciłem. Wycho

Jest jak jest

Stwierdziłem, że nie mam przyjaciół, tu w okolicy. Są raczej porozrzucani po całym świecie, po paru kontynentach nawet. To znaczy, tych przyjaciół których mam tutaj raczej ostatnio nie odwiedzam. To może dlatego, że mieszkają dosyć daleko, a ja nie mam samochodu, a może dlatego, że chcę mieć święty spokój? Ciekawe, czy mam więcej balansu w moich myślach, nie miotam się tak. Trudno mi to samemu ocenić. Dowiedziałem się, że zarabiam dużo mniej, niż niektórzy inni tu w pracy. Nie zarabiam źle, ale małpka w głowie zawsze chce większego banana, gdy widzi go u innej. Poranna medytacja niewątpliwe mi pomaga. Siedzę sobie na łóżku, czasami półleżę, raczej to ostatnie i po prostu kontroluję swój oddech. To taki start w nowy dzień. Za oknem budzi się nowy dzień, a ja przez jakiś moment oddalam się od wszystkich problemów mojego świata. Istnieje podobno od groma miliardów galaktyk we wszechświecie, więc, czym się tak przejmować. To też kwestia perspektywy. Coś w mojej głowie mówi "dziewczyna

Znikające smsy

No i życie toczy się dalej. NB (narkotyk-B) odpisała mi dzisiaj, MMS-em, bo SMSy od niej nie dochodzą. Tak, jakbym mieszkał na Marsie. Moje SMSy dochodzą, za to są jakieś numery z MMS-ami. To znaczy, moje smsy dochodzą, mmsy nie, a od Niej na odwrót. Czasami jakiś sms od niej chyba dojdzie. Pewnie zależy to od aktywności plam na słońcu. Dlaczego Ona nie chce używać WhatsApp, czy innego takiego, to pozostanie pewnie jej tajemnicą. Wczoraj nie robiłem nic sportowego, oprócz paru ćwiczeń w domu. Za to trochę posprzątałem, może pod wpływem mocnej czarnej herbaty. Nadal obserwuję jak mną lęki kierują. To interesujące, gdy człowiek przebije się jakoś przez barierę frustracji, tą, że jest kierowany lękami, łatwiej jest je obserwować. To trochę, jakby być w dżungli. Wiadomo, są ograniczenia, gdzieś tam na drzewach, czy pod kamieniem jakieś trujące dziwolągi, ale człowiek idzie dalej, nie umiera, tak sobie od razu. Tubylcy to nawet tam normalnie żyją. W każdym razie, za oknem słońce świeci, ja

Za oknem deszcz

Czas płynie. Bl wpadła na moment, było miło. żeby mi nie było smutno, to napisałem do NB (narkotyk-B), bo nie odzywała się od prawie, że miesiąca. Ostatnio, jak pytałem się co u Niej, to miała iść na jakiś zabieg do szpitala. Nie odpisała, wtedy. Więc piszę, że coś zniknęła z radaru, nie odpowiadając mi. Posłała zdjęcie na którym widać, że jednak odpisała. Tak to jest, jak człowiek posługuje się SMSem. Przeważnie dochodzą one, czasami nie, choć dostaje się  potwierdzenie, że niby doszły. Za oknem pada, ale rano udało mi się suchą nogą dojechać do roboty. Wczoraj udało mi się zrobić parę "obowiązkowych" rzeczy z mojej listy. Zauważyłem, że w to  uczucie niepokoju, ściskanie w żołądku i wrażenie, że się duszę, powoduje, że za niektóre rzeczy się nie biorę. Kiedyś może była to intuicja, gdy starałem się nie zwracać na siebie uwagi w domu, żeby nie oberwać. Teraz jest to zbędne przyzwyczajenie. Nic mi się nie dzieje, a duszę się trochę. Takie życie. Myślę, że codzienna medytacja

Sobota bez kawy, ale z kofeiną

Tak, bez kawy sobota, ale z kofeiną. Właśnie zrobiłem sobie czarnej herbaty. Nie piję kawy już prawie od dwóch tygodni. Rano piję tylko zieloną herbatę, zaparzaną w temperaturze około 60C. Nie, żebym stał z termometrem. Tyle, że raz, czy dwa razy zmierzyłem temperaturę. Mam termometr do herbaty, nawet polskiej produkcji. Czarnej herbaty nie piłem już od dłuższego czasu. Dlaczego nie piję kawy? Bo zauważyłem, że jej nadużywam i mam bóle głowy w niedzielę. Kawa, jak inne używki, traci na skuteczności, bo organizm się do kofeiny przyzwyczaja. To znaczy, kofeina blokuje receptory adenozynowe, to znaczy. Adenozyna mówi komórkom, żeby sobie trochę odpuściły. Jak komórki tego sygnału nie dostają, to zasuwają dalej. W dodatku wydzielane jest przez to więcej dopaminy, więc człowiek dostaje lekkiego kopa. Dopamina jest także wydzielana, jak człowiek widzi obiekt miłości, albo dziabnie sobie dawkę jakiegoś innego draga. W każdym razie, zauważyłem, że doszedłem już do 3-4 kubków kawy dziennie, a p

Piątek

No i piątek. Pogadałem na czacie z innym kumplem z Australii. Ma dom, dziewczynę, teraz psa. Fakt, musi zacząć szukać roboty, bo kończy studia. Mówi, że ma problemy z rozpoczynaniem rozmów z obcymi, czy ogólnie, ze sprzedawaniem swoim umiejętności. Wcale tego po nim nie widać, jest bardzo miły. Zgadaliśmy się na temat działania tego całego systemu. Ogólnie, to jak ktoś nie ma z tym problemów, to się tym raczej nie interesuje. To w sumie zabawne, że w głowie istnieją różne systemy, które nie zawsze ze sobą współpracują. Ten od emocji, limbiczny i ten nowy, od logiki. Co z tego, że wiem o tym, jak się i tak stresuję? Może to, że poprzez powolne oddychanie mówi się głowie, że wszystko w porządku, to uspakaja. Zauważyłem, że łatwiej mi się rano tych parę minut medytuje. Człowiek, to znaczy, moja głowa, jakoś się do tego przyzwyczaiła. Muszę o tym pamiętać i próbować to wykorzystywać w sytuacji stresowej. Tyle, że wtedy przeważnie o tym nie pamiętam. Idę zaraz na paletki. W środę był fajny

Gadanie o problemach

Tu już wtorek. Nie przepadam za niedzielami, ale lubię jednak weekendy. To się chyba nazywa paradoks ;) Obserwuję moje lęki, a poza tym, to żyję, lawirując trochę między nimi. W przyszłym tygodniu spotykam się na chwilę z Bl, która wraca na parę dni z farmy w Kanadzie. Ona też nie umie sobie chyba nikogo znaleźć. Nie pracuje na tej farmie bo by tutaj nic nie zarobił, bo miała pracę, którą rzuciła, stałą pracę. Pewnie chciała przeżyć coś nowego, kto ją tam do końca wie. Teraz ma tylko jeden dzień wolny w tygodniu, zamiast wolnego weekendu i pracuje do 12 godzin dziennie, czasami. Wczoraj musiała wstać przed 2 nad ranem, bo gonili kurczaki, by je oddać do rzeźni, czy jak się to nazywa, gdzie kurczakom się głowy ucina. Za oknem czasami pada, czasami nie. To interesujące ile mam barier w głowie. Ciekawe ile mają inni. Mimo wszystko, to nie jest to najczęściej tematem rozmów, nawet między przyjaciółmi. O problemach z nogą, czy plecami, o tym można pogadać z każdym. O problemach z głową racz