Samotność, czasami nie taka zła.

No i niedziela mi przeleciała, spędziłem ją oglądając YT, leżąc sobie na łóżku. Nawet nie dostałem bólu głowy, może to dlatego, że napiłem się herbaty, a może już nie mam odwyku od kawy. Postanowiłem sobie, że od dzisiaj już "mogę" pić kawę, ale wolałem się jakoś napić 3 letniej herbaty, niż zrobić sobie kawy. Herbata ma na mnie chyba lepsze działanie. Jest wieczór, jem kawałek makowca, popijając herbatą z mięty. To znaczy, zalewałem torebkę już teraz chyba ze trzeci raz. Nie ze względu na oszczędność, ale widziałem, że Bl tak robi, a poza tym, to nie chcę pić na noc mocnej mięty.
Bl jest jeszcze na wschodzie, pewnie spotkamy się jutro, krótko, potem leci Ona do Kanady.

Miałem dzisiaj parę sukcesów, która dla niektórych ludzi mogą wydać się śmieszne.
Wyrzuciłem na przykład stary czajnik do gotowania wody. Jak mnie w zeszłym roku nie było, to ktoś kupił nowy, sprawdziłem, nie działał. Stał tak, od ponad pół roku, ja go chciałem naprawić. Dzisiaj spróbowałem. Rozkręciłem. Wychodzi na to, że termostat, czy coś innego nie działa. Nie wyłącza się. Dlatego jeden drucik się przepalił, myślę sobie. Próbowałem wte i wewte, nie chciał się wyłączyć, więc precz z nim.
To może mi się wzięło z oglądania vbloga gościa który mieszka w Japonii, ale organizuje wycieczki do KP. Jego żona, Japonka, jest trochę minimalistką. Co znaczy, nie jest niskiego wzrostu, ale stara się nie mieć za dużo graciarstwa.
Możliwe, że to mnie zmotywowało. Wyrzuciłem w dodatku stary, prawie, że dobry plecak, tylko jeden z zamków błyskawicznych, przy małej kieszonce, był naprawiony agrafką.
-- Taa, pomyślałem sobie, że ja też k..a coś takiego trzymam.
Przejrzałem od razu dwa inne plecaki, małe, które tam jeszcze leżały. Jeden kiedyś naprawiłem, drugi był całkiem dobry. Oczywiście, ja używam innego, trzeciego, z kieszenią na notebooka.
I jak tu coś wyrzucić?
Muszę się dobrać do mojej szafy z ubraniami i szafki z koszulkami.
Jak byłem w Australii to miałem może ze 4 koszulki. Tutaj wiadomo, chodzę do roboty, to muszę mieć więcej. Muszę?
Mam dosłownie 4 koszulki polo, które noszę na zmianę, zakładając pod to białą, oczywiście, też z krótkim rękawkiem. żeby było ciekawiej, to dwie koszulki wyglądają identycznie, a czwartej prawie, że nigdy nie używam.
Czyli chodzę w dwóch koszulkach, codziennie do roboty, tak to pewnie wygląda, gdyby ktoś na to zwrócił uwagę. Czy ktoś to robi? Nie mam pojęcia.
Nie wiem, czy inni faceci też tak mają. Szczerze mówiąc, to nie zwracam specjalnie uwagi na to, co kto ma na sobie, chyba, że ta osoba jest kobietą.

W piątek i sobotę byłem oczywiście na paletkach. W sobotę grałem z jednym gościem, tym Łamaczem Rakietek, bo często zdarza mu się złamać rakietkę, w czasie, czy po meczu. Po pierwszym secie powiedział on, że nie przyjdzie już pod wieczór, bo mu się nie chce. Pierwszego seta przegrał, drugiego zresztą też. Wtedy dorzucił, że przyjdzie, pod wieczór. Więc graliśmy jeszcze raz. Tym razem ja przegrałem wszystko. Nawet nie było mi przykro, bo sobie w sumie trenowałem, inaczej pewnie bym wygrał, choć nie jestem pewny. Wiem po sobie, że czasami trudno jest wyczuć, czy ktoś sobie coś tam trenuje, czy gra na poważnie.

W każdym razie, to dalej walczę z lękami. Mieszkam sobie samotnie. Próbowałem kiedyś żyć jak "inni", ale, kim są ci "inni". Nie mam rodziny. Kiedyś było mi jakoś smutno, że jestem sam.
-- Jesteś do niczego -- myślałem sobie -- nikogo nie umiesz sobie znaleźć.
Teraz, gdy tak sobie siedzę, to znaczy, w sumie, od dłuższego już czasu, może trochę od powrotu z Australii, myślę sobie, że wcale nie jest mi z tym tak źle.
Wiem, gdy kiedyś bym coś takiego czytał, pomyślałbym "ktoś sobie coś wmawia".
Nie znaczy, że zawsze będę sam, może kogo spotkam, może nie. Nie uważam tego jednak za porażkę i jest mi chyba lepiej ze mną samym. Nie muszę się starać być jakiś inny, czy tłumaczyć, czym są te lęki. To czasami jak gadanie ze ślepym o kolorach. On/Ona będzie przytakiwał głową, a na koniec wyjdzie, że i tak nie odróżni zielonego od czerwonego.
Mam za to czas na oglądanie programów o astrofizyce, czy choćby negowaniu eksplozji przyrostu naturalnego na ziemi. Także oglądam sobie te vblogi o Japonii czy Chinach.
Jakoś nie wpadłem na pomysł, żeby oglądać coś takiego o innych krajach, może dlatego, że uznał bym to za bez sensu. Mieszkałem już w paru krajach i wiem, że ludzie różnie różne rzeczy odbierają, w zależności od osobowości.
Nie, oglądałem chyba coś jakiegoś Polaka o Chinach, skarżył się biedak na jedzenie i szukał hamburgera, czy może było to o Japonii? Jedne lubi ten kraj, inny nie. Podobnie z Niemcami. Są Niemcy tacy i tacy. Polacy też są różni. Zależy od tego z kim ma się kontakt, w jakich kręgach się ludź obraca.

A co do medytacji, czy czego takiego, to jak powiedziałem, zauważam, że to w dużej mierze kwestia treningu. Wiem jak trudno mi się za nią zabrać, to znaczy, znaleźć kawałek spokoju, gdy jej przez jaki rok nie praktykowałem. Teraz jak mówię, tylko koło 10 minut rano, ale to w sumie proste. Na świecie istnieje koło 200 miliardów galaktyk, galaktyk, nie gwiazd. Więc mogę się przez 10 minut dosłownie niczym nie przejmować, pozwolić moim problemom odlecieć w przestrzeń kosmiczną, a może to ja się tam udaję. To kwestia ćwiczenia, jak mówię, nie jakiejś ezoteryki, czy metafizyki. Po prostu powoli oddychać, skoncentrować się na tym, może na jeszcze jakimś doznaniowym wrażeniu i pozwolić, by myśli sobie myślały, inną częścią mózgu. Nie próbuję ich wyłączyć.

Komentarze

  1. Samotność wcale nie jest taka zła ... może być wyzwalająca, może być okazją do tego, by lepiej i głębiej poznać samego siebie. Dobrze jest czasem zostać samemu i odkryć w samych sobie to, co nieznane. Możemy w ten sposób dowiedzieć się kim naprawdę jesteśmy i o co chodzi w tym całym życiu.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewątpliwie jest więcej czasu na to, żeby się zastanowić nad własnymi myślami ;)
    Ogólnie, to uważam, że warto z kimś być, bo to jakby jedna z sił, która nami kieruje, ale są też inne. "Siła", nie w sensie jakiejś magicznej mocy, to raczej kod DNA i rzeczy wyuczone. Chociaż, dla mnie jest to w pewnym sensie magiczne, jak może się tyle informacji w DNA zmieścić, tak, że człowiek wie, że podoba mu się płeć przeciwna (gdy mu się taka podoba). Wiadomo, u ludzi i zwierząt, w zależności od definicji "zwierzę".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!