Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Co po głowi chodzi…

Tak sobie czasami zajrzę do jakiegoś blog, oprócz tych, do których regularnie zaglądam i mam wrażenie, że żyję w równoległym świecie ("parallel universum"), czy jak to zwał. Jeszcze parę godzin temu mi jeden postrzeleniec coś tam opowiadał, że grawitację można opisać za pomocą teorii światła, to znaczy, światło zmienia prędkość, załamuje się, gdy zmienia się medium. Nie chciało mi się tego słuchać, choć facet miły, choć trochę postrzelony, matematyk, ma jednego, czy dwa doktoraty, nie wiem do końca. Czasami go zdenerwowałem, raz w sumie prawie dla zabawy, to dostał tiku nerwowego, jak Sheldon z "Big Bang Theory". A poza tym, to oglądałem znowu o seryjnych mordercach, Gacy, czy jak mu było i Ramirez. Oboje mieli problemy z głową, jeden tracił przytomność, drugi dostawał ataków padaczki. Oboje mieli zszargane dzieciństwo. Prosta piłka, tyle to już wiedziałem. Gacy zabił ze 33 osoby, czy coś koło tego. Wiadomo, podłoże seksualne jest najczęstszym powodem. Eh, i tyle. A

Różnice

Boli mnie jeden punkt na plecach, pod łopatką, to znaczy, w okolicach łopatki. Myślę, że to jeszcze z tego, jak poleciałem przez tą kierownicę. Ręka też jeszcze trochę opuchnięta, choć ma już normalny kolor. W sumie, to wystarczyło by tego po dwóch tygodniach, ale może rzeczywiście coś było pęknięte, cholera wie. Oglądam programy o seryjnych mordercach. Ale mnie coś ten jeden mięsień, czy punkt kłuje i piecze, w zależności od tego jak siedzę. Powoli zaczyna być nudne, z tymi mordercami. Bo to tak, mieli porąbane dzieciństwo, matka alkoholiczka, albo ojciec, albo byli adoptowani i potem wyzywani od bękartów, przez uczniów w szkole. Przypomniało mi się, jak psy zagryzły jednego, to znaczy husky, bo ciągle chciał być przewodnikiem stada, a one, ta grupka była silniejsza. W sumie, to było to rodzeństwo, a on nie. No więc, ci mordercy mordują i ciągle im za mało, bo wiadomo, nie ta dziura, to znaczy, nie wystarczy w kimś innym zrobić dziurę, czy go kontrolować, jak się samemu jest nieszczel

Na twarz

Jechałem trochę może za szybko, trochę może za nieuważnie na rowerze i wywaliłem się przez kierownicę, jak wyprzedzałem kogoś i nie zauważyłem, że ktoś jedzie z naprzeciwka, dodajmy, po wąskiej dróżce i po niewłaściwej stronie. Teraz mnie prawa ręka boli. Ale opuchlizna już powoli schodzi, tyle, że mnie jeszcze nieźle boli, tak, że nic z paletek, czy ze ścianki. Obijałem się przez cały weekend, oglądając na internecie programy o mordercach seryjnych. W sumie, to ja mam też pokopane w głowie, często nienawidzę ludzi, często nimi pogardzam, ale mam za dużo empatii, żeby kogoś ubić. Nawet nie opieprzyłem tej dziewczyny, który mnie przyblokowała jak jechałem na rowerze. Potrafię się odizolować od świata, ale na mordercę to się chyba nie nadaję. Kiedyś bałem się tego, bo czasami mam ataki złości, czy czegoś, co mnie zalewa. Szczególnie wtedy, gdy ktoś mnie za bardzo zrani, jakiś kawałek mnie. Rzadko mi się to zdarza, może dlatego, że nie daję nikomu do mnie podejść. Z drugiej strony, to roz

Skoki nastroju

Mam akurat zamieszanie. Będę musiał remontować stare mieszkanie, to znaczy malować itp. Chyba to nawet sam zrobię, tak po prostu, dla jaj, żeby coś zrobić, jako rodzaj terapii. Chociaż najpierw, to chcę wytapetować mój nowy przedpokój. Chcę więcej popisać. Myślę o NB (narkotyk B), ale chyba dlatego, że nie mam nikogo. Nie lubię tego mojego myślenia, to naprawdę jak uzależnienie. Od lat nic mi z tego dobrego nie przyszło. Może pójdę jutro na ściankę, zobaczę. Chcę po prostu robić rzeczy, wtedy czuję mniej smutku. Stresowałem się dzisiaj, tym, że jakiś facet, miał stwierdzić co mam robić w tym starym mieszkaniu. Chciałem je dalej wynająć, ale tak, to będę musiał w sumie płacić za nie do końca grudnia, bo za późno złożyłem wypowiedzenie, jak zwykle... Ale walczę. Jak ten facet był, to gadałem z nim i czułem, jak mi krople potu zaczynają spływać po klatce piersiowej. Ciekawe, wiem, że robi mi się gorąco, jak czuję lęk. Nie bałem się tego faceta, ale coś we mnie budziło lęk. Gdy jestem tak

Zmęczenie, smutek, a może też nie wiem co...

Byłem dzisiaj na paletkach, w sumie, to chyba wszystkie podwójne wygrałem, może z wyjątkiem pierwszej i ostatniej. Pierwsza, bo facet miał coś z kolanem, ostatnia, bo mi się już nie chciało. Czego mi brakuje? Dziewczyny, to na pewno, ale czy mój smutek bierze się tylko stąd. Czasami pomaga mi chyba, gdy spojrzę, skąd przeszedłem. Gdy pomyślę, że tyle kiedyś myślałem o samobójstwie, uciekałem przed czymś, nie wiedząc o tym, psując to, co było wkoło mnie, tak, aż byłem sam. Co jest lepsze? Czuję mnie bólu. Nie składam się wpół i nawet powoli zaczynam lubić weekendy. Wczoraj byłem w kafejce, po ściance. Zjadłem pizzę, napiłem się cappucino, pouczyłem trochę Chińskiego. Powoli mi ten Chiński idzie. W dodatku moja kumpelka z pracy mnie podłamała, bo powiedziała, że tylu jest obcokrajowców w Chinach, którzy mówią tak dobrze jak Chińczycy. A ja, ja nic. Fakt, nie robię żadnego kursu, uczę się sam, ale... Myślę, że rzadko jestem z siebie zadowolony. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają. N

Jesień i co dalej

Obraz
Wiadomo, jesień, za oknem szaro, deszczowo, przeważnie. Ja muszę wreszcie zdać to stare mieszkanie, we wtorek mają je ze spółdzielni oglądać. Ciekawe ile mnie będzie remont, czy coś kosztowało, bo tu trzeba mieszkanie wyremontowane oddawać. W dodatku mam tam jeszcze meble kuchenne, posadzkę, wykładzinę, itp. Pożyjemy, zobaczymy, pieniądze, to rzecz nabyta. Dlaczego nie mam nikogo, dlaczego włóczę się po świecie sam? Rzeczywiście, jestem trochę jak Ronin, albo włóczykij. Teraz, w poszukiwaniu szczęścia, czy może nie wiem czego, myślę o Australii. Wiadomo, skoro mam już wizę do pracy, to szkoda by ją było "zmarnować", bo się niedługo kończy. Po co mi ta Australia? Nie wiem. Ale po co mi tu samotne siedzenie, w Niemczech, też nie wiem. Ogólnie, to chyba jest lepiej, bo mniej myślę o samobójstwie. Raczej myślę sobie, że włóczę się po jakimś japońskim lesie. A może by pojechać do Japonii? Nie, chyba wolę do Australii. Gdy widzę dziewczyny, przechodzące w dole ulicą, lub które spot

Przeziębienie

Coś mnie złapało i trzyma przeziębienie. Wczoraj nie wystawiłem nosa za drzwi, cały dzień w domu, bo ciągle jeszcze kaszel, czy inne lekkie drapania w gardle. Za to w sobotę byłem na ściance a potem sprzątałem na starym mieszkaniu. Ciekawe, kiedy się stamtąd do końca wyniosę. Nie miałem nawet niczego do produkcji muzyki, nawet tablett'a. Za to objadłem się ze stresu. Jakoś źle na mnie to stare mieszkanie działa, choć jest dużo ładniejsze i mało kto w okna zagląda, przynajmniej w sypialni. Za to czuję lęk, coś mnie tłamsi. Na nowym jest jakoś inaczej, jakoś łatwiej mi pewne rzeczy robić. Może to też kwestia "kontroli społecznej", bo mi każdy sąsiad może w okna zajrzeć i widzi co robię. Kiedyś bym się tym może bardziej przejmował, teraz to ignoruję. Wiadomo, mógłbym powiesić firanki, ale mam je tylko w sypialni, nie ma co przesadzać z ekshibicjonizmem. NB (narkotyk B) nie zgłasza się. Napisała mi ponad tydzień temu "jutro się zgłoszę", czy coś i zamilkła. Może prz

Zamieszanie...

Coś się ostatnio przeziębiłem, mało snu, dużo zamieszania. Nie przeprowadziłem się jeszcze do końca, wlecze się ten ogon za mną. NB (narkotyk B) nie odzywa się, pewnie odezwie się za pół roku, o ile. Denerwuje mnie, że jakaś część mojego mózgu jeszcze o niej myśli. W nowym mieszkaniu zrywam tapety, bo śmierdzą papierosami. Ale, kaszel powoli przechodzi. Mimo przeziębienia jeździłem rowerem, bo lubię, w sumie. Nie wiem, co będzie za dwa miesiące, żyję tak, myśląc trochę o Australii. Po co żyję? Nie wiem, ale chyba się lepiej czuję w tym nowym mieszkaniu, więcej tam robię. Przedtem może dlatego, że nie miałem internetu, teraz, może dlatego, że ściana do połowy obdarta z tapet wygląda do kitu. Nawet straciłem na wadze ostatnio, przez tą jazdę rowerem myślę. Mam teraz dobre hamulce, to mogę jeszcze szybciej jeździć :)