Posty

Wyświetlam posty z etykietą paletki

Imbir i sport, dobre prawie na wszystko.

Moje migdały mają się lepiej, to znaczy, mam tylko jednego, który był ostatnio nieźle opuchnięty. Teraz już mnie w każdym razie nie boli, jak przełykam, choć bolało tylko przez pierwszych parę minut, gdy zaczynałem jeść. Uważam, że to uzdrowienie wydarzyło się po części dzięki obżeraniu się produktami czekoladowymi, miodem, masłem (o zgrozo), a także dzięki mocnej herbacie z imbiru. Dlatego wczoraj po treningu znowu sobie takiej strzeliłem, walnąłem jeszcze do termosu, żebym mógł sobie popijać przed zaśnięciem i jakbym się tak obudził. Nawet mogłem z tego pomysłu skorzystać, bo się obudziłem nocą, nawet parę razy. Rano, w przebłysku geniuszu sprawdziłem na wujku Googlu, czy nie aby imbir mi w tych nocnych pobudkach nie pomógł. Faktycznie. Imbir jest dobry, jak człowiek chce się trochę obudzić, pobudza całe ciało. Wiadomo, nie przebija kawy, ale tej sobie na stoliku koło łóżka nie postawiłem. Ogólnie, to co jest dobre na spanie. Na pewno nie imbir, w moim przypadku, nawet zmieszany z mi

Nie chcę czekać

Czekam, aż się NB (narkotyk-B) odezwie. Ona się nie odzywa, ja do niej nie zagaduję, bo to jak zabawa z wężem. Złapie się go za ogon, to on się może odwróci i dziabnie. Obejrzałem coś tam na YT, jakiś "survivor" depresji, czyli taki, który przeżył depresję, chyba głęboką, opowiadał jak sobie z tym radzi. Z zawodu jest lekarzem, co mu pewnie nie pomaga, ale może tak, bo wie jak to działa. Nie pomaga, bo sam sobie nie wstrzyknie nic do głowy, ale z drugiej strony problemy psychiczne to też stan choroby, tyle, że bardziej hormonalno-neurologicznej, niż powodowanej przez bakterie. Powiedział - jeśli czekasz, aż ci lęk przejdzie, to robisz coś źle. Nie wiesz, czy ci przejdzie, a jeśli nie zniknie, to będziesz rozczarowany, będziesz sobie pluł w brodę. Możliwe, że mi się to dlatego spodobało, bo sam do takiego wniosku doszedłem, mniej więcej, niedawno. - A co, jeśli mi lęki nie przejdą, jeśli takie będą do końca życia? - zacząłem się pytać, sam siebie, na poważnie. Kiedyś by mnie t

Chłodna sauna i gorący policzek

Co za dzień, to znaczy, poranek. Obudziłem się koło 2 w nocy, cholera wie po co i dlaczego, może sąsiedzi znowu tupali, biegając w chodakach, albo trzaskali gdzieś drzwiami? Wiem, niektórzy są zdania, że ludzie i zwierzęta mało co ze sobą mają wspólnego. Stado wrzeszczących małp, siedzących na drzewach, nie ma nic wspólnego ze zgrupowaniem na koncercie, czy jakimś meczu. Wiadomo. Kiedyś było prościej, człowiek, istota wyższa, stworzona na podobieństwo Boga, bliska inteligencją i w ogóle, niejako aniołom. Zwierzęta, to istoty bezmyślne, zero emocji, bo kierowane są instynktami. No, chyba, że czyjś pies, czy kot domowy. Spróbuj takiego kopnąć i powiedzieć właścicielowi, że ma się tak nie stawiać, bo ulubieniec i tak nic nie czuje, reaguje po prostu instynktownie. W czym problem, kurna, co się pani tak miota? Wkurzył mnie wczoraj jeden mały po..b, bo już po skończonej godzinie gry wzięło się staremu i małemu, który miał może z 10 lat, na kopanie piłki. Nie wiem skąd ją wytrzasnęli. Nawet

O ile łatwiej jest biec do upadłego.

Siedzę sobie spokojnie, na krześle w kuchni. Spokojnie, nie licząc może lekkiego tiku w lewym oku i słuchawek na głowie. Założyłem je, bo muzyka jest mi za cicha, niezależnie od głośności, a nie mam ochoty na wizytę sąsiadów, czy może policji. Złożyłem ojcu NB (narkoty-B) życzenia z okazji urodzin. Składam mu tak raz na 4 lata chyba, jak mi się przypomni, to znaczy, tym razem mi jeden z tych internetowych badziajstw o tym przypomniał. W każdym razie, to dziwnie mi się zrobiło, jak mi dzisiaj odpisał, że NB do niego przyjeżdża. Słucham sobie Thunderstruck. Przedtem słuchałem trochę Buckethead, czy jak się on nazywa, też kawałka wywiadu z nim i jego psychoterapeutą, czy co to było. Nie tylko ja mam lęki. Krew przelewa mi się przez żyły. Mam czasami takie dni, że słyszę, jak ktoś mruga oczami. Może jestem też taki, że się objadłem, a dzisiaj nie poszedłem na sport? Jutro hala zamknięta, coś tam robią, hala sportowa, bo jaka inna, w czwartek też. Pójdę więc pobiegać. Coś też posłuchałem Ra

Wieczorem przychodzą duchy przeszłości

Wieczorem przychodzą duchy przeszłości. Nie wychodziłem z mieszkania, posiedziałem tylko krótko na balkonie, jak tam słońce świeciło, bo znika kiedyś tam za blokiem naprzeciwko. Wczoraj poszedłem na paletki, do klubu, spędziłem tam w sumie z 8 godzin, z przerwą na saunę i jakąś tam zupę na obiad. Poszedłem na ten sport, bo wiem, że mi wyjście z domu, poruszanie się, pooglądanie ładnych dziewczyn, dobrze robi. Instynkt. Poćwiczyłem znowu z Tajlandką, pod wieczór podenerwowałem jednego, Łamacza Rakietek, wygrywając z nim, ze dwa razy. Na moją uwagę, że dzisiaj nie złamał rakietki, odpowiedział, że już nie łamie. Za to w czasie gry powtarza, na głos oczywiście, bo nie potrafię czytać myśli: - Już mi się nie chce, już nie gram. Co wcale nie oznacza, że przestaje grać. Tłumaczy, że gdyby grał na poważnie i przegrał, to by się naprawdę złościł. Wygrał jednego seta, ja wygrałem 4. Dobrze mi to zrobiło, on uznał, że to nie jego dzień. I tak nie wie, że pewnych uderzeń nie gram, bo byłoby wtedy

Chmurki taniego dezodorantu

Radio jest dosyć głośne, żeby zagłuszyć odgłos wirującej pralki, to znaczy, żeby było coś słychać. Za oknem niebieskie niebo. Gdy się pochylę, to nawet widzę jego kawałek, bo resztę zasłania mi blok naprzeciwko. Dlaczego wybrałem mieszkanie z blokiem naprzeciwko? Może dlatego, że ma balkon i od tej strony jest cicho, bo jest to zbiór budynków z dużym podwórzem pośrodku. Oczywiście, trawnik, jakieś drzewka pośrodku. Jest to zamknięte bramami, tak, że nikt obcy tu nie wejdzie. Pełno tu takich wewnętrznych podwórek. Taka charakterystyka budowy. Trochę może jak w Chinach, choć to północ Europy. W każdym razie, to jest w tej kuchni dosyć głośno. W mojej głowie też, bo piję mocną czarną herbatę. Nie taką jakąś sikowatą, ale bardziej kolorem zbliżoną do kawy, choć pewnie ciemniejszą. NB (Narkotyk-B) posłała mi zdjęcia psa i córki, kolejność dowolna, bo obie te jednostki były na zdjęciu. Pies wielki, przynajmniej jakiś porządny. Rano chciało mi się spać, mam zakwasy, czyli jak zwykle. We wtore

Samotność, czasami nie taka zła.

No i niedziela mi przeleciała, spędziłem ją oglądając YT, leżąc sobie na łóżku. Nawet nie dostałem bólu głowy, może to dlatego, że napiłem się herbaty, a może już nie mam odwyku od kawy. Postanowiłem sobie, że od dzisiaj już "mogę" pić kawę, ale wolałem się jakoś napić 3 letniej herbaty, niż zrobić sobie kawy. Herbata ma na mnie chyba lepsze działanie. Jest wieczór, jem kawałek makowca, popijając herbatą z mięty. To znaczy, zalewałem torebkę już teraz chyba ze trzeci raz. Nie ze względu na oszczędność, ale widziałem, że Bl tak robi, a poza tym, to nie chcę pić na noc mocnej mięty. Bl jest jeszcze na wschodzie, pewnie spotkamy się jutro, krótko, potem leci Ona do Kanady. Miałem dzisiaj parę sukcesów, która dla niektórych ludzi mogą wydać się śmieszne. Wyrzuciłem na przykład stary czajnik do gotowania wody. Jak mnie w zeszłym roku nie było, to ktoś kupił nowy, sprawdziłem, nie działał. Stał tak, od ponad pół roku, ja go chciałem naprawić. Dzisiaj spróbowałem. Rozkręciłem. Wycho

Piątek

No i piątek. Pogadałem na czacie z innym kumplem z Australii. Ma dom, dziewczynę, teraz psa. Fakt, musi zacząć szukać roboty, bo kończy studia. Mówi, że ma problemy z rozpoczynaniem rozmów z obcymi, czy ogólnie, ze sprzedawaniem swoim umiejętności. Wcale tego po nim nie widać, jest bardzo miły. Zgadaliśmy się na temat działania tego całego systemu. Ogólnie, to jak ktoś nie ma z tym problemów, to się tym raczej nie interesuje. To w sumie zabawne, że w głowie istnieją różne systemy, które nie zawsze ze sobą współpracują. Ten od emocji, limbiczny i ten nowy, od logiki. Co z tego, że wiem o tym, jak się i tak stresuję? Może to, że poprzez powolne oddychanie mówi się głowie, że wszystko w porządku, to uspakaja. Zauważyłem, że łatwiej mi się rano tych parę minut medytuje. Człowiek, to znaczy, moja głowa, jakoś się do tego przyzwyczaiła. Muszę o tym pamiętać i próbować to wykorzystywać w sytuacji stresowej. Tyle, że wtedy przeważnie o tym nie pamiętam. Idę zaraz na paletki. W środę był fajny

Niedzielny ból głowy

W niedzielę padałem coś na pysk, jak to w niedzielę. Odsypiałem trochę, albo oglądałem jakieś reportaże na YT, większość o Korei Północnej. Koło 15, czy jakoś tak, zaczęła mnie głowa boleć. Może od wylegiwania się na łóżku, a może od czegoś innego. Postanowiłem w niedzielę nie pić kawy, więc podejrzenie było, że to też z tego powodu. Sprawdziłem w internecie. No właśnie, na pierwszym miejscu, jako efekt głodu kofeinowego podany jest ból głowy, szczególnie w weekendy, bo wtedy czasami pija się mniej kawy niż w ciągu tygodnia, siedząc w robocie. Taki ból głowy, zbliżony do migreny, gdzie czuje się lekkie mdłości. Nie napiłem się kawy, ale poszedłem zamiast tego na spacer, do pobliskiego dużego parku. Przebiegłem się nawet koło 200 metrów. Ból głowy jakoś powoli zniknął. To nie pierwszy raz, że czuję ból głowy w weekend, bo w ciągu tygodnia go nie mam. Bieganie pomaga, spacer najwidoczniej też. Nie mogłem wczoraj iść pobiegać, bo po pierwsze, to chciałem dać mięśniom odpocząć, a po drugie

Po prostu jestem

Spać mi się chce, choć da się nawet wytrzymać. Za oknem ciemne chmury, choć mój smartphone mówi, że ma być cały dzień słońce, dopiero koło 22.00 trochę deszczu. Kumpel z Australii odezwał się, że chce pogadać, następnego dnia, z rana. Na drugi dzień nie zgłosił się, aż do wieczora, kiedy napisał, że ma znowu spory dołek i myśli samobójcze, więc idzie do szpitala. Póki co, to nic o nim nie słychać. Wczoraj grałem w paletki, mogłem się trochę wyszaleć, do bólu nóg. Potem jednak lepiej śpię, tak mi się wydaje. To interesujące, że gdy rano się budzę, to naprawdę nic nie ma sensu. - Tak sobie teraz myślisz - chodzi mi po głowie - że nie ma sensu nic robić, ale wiesz, logicznie, że w ciągu dnia się to zmieni. No i tak było. Porobiłem moje ćwiczenia, które w danym momencie nie miały żadnego sensu, bo tak. Potem wsiadłem na rower i po przejechaniu kawałka jakoś zaczęło się robić przyjemniej, w sensie, neutralnie. Nie, żeby wszystko nabrało znaczenia, ale nie warto było sobie tym głowy zawracać

Tak sobie, nic nowego, opony

Latem budzę się wcześnie, tak koło piątej nad ranem. Dzisiaj koło czwartej, ale to może przez eksperymenty z herbatą ziołową. Nie mam problemów ze wstawaniem. To może też wynika z przyzwyczajenia. Dopóki mieszkałem w domu rodzinnym to nie było wylegiwania się w łóżku. Poza tym, to lepiej było szybko wstać, zanim Stary nie wstał, bo wtedy można go było spotkać w przedpokoju, czy gdzieś. Nie wiem nawet czy myłem rano zęby, jak chodziłem do podstawówki. Czasami wyskakiwałem jak najszybciej z domu, odlewając się gdzieś po drodze, choćby w piwnicy, byle by nie musieć zostać dłużej w domu. Tak mi się tylko skojarzyło. Wiadomo, jak spotkałem starego, to zawsze można było oberwać, jak nie od razu, to pod wieczór, jak się nie przeszło sprawdzianu czystości butów, czy fryzury. To ostatnie raczej nie było do przewidzenia, to trochę jak z policjantami, którzy się do czegoś chcą przyczepić przy kontroli. Tak długo będą szukać, aż znajdą. W każdym razie, to wczoraj udało mi się wstawić stare koła sa

Wygrane i przegrane

Wczoraj byłem na paletkach, jak i przedwczoraj, czy przez większość innych dni w tygodni. Nie zawsze gram, czasami po prostu coś sobie na boku trenuję, w tym jednym z klubów, gdzie ludzie tylko gry podwójne grają. Nie chce mi się z nimi grać, bo oni nie trzymają reguł gier podwójnych, to znaczy nie wszystkich, a poza tym, to szkoda mi czasu. Wolę popracować nad moją techniką. To taki mój aerobik. Zauważyłem, że praca nad techniką więcej mi przyniesie niż tylko takie sobie granie, nawet zaangażowane. W zeszłym roku miałem okazję pomagać w treningu jednej z najlepszych par graczy Australii, więc wiem jak oni trenują. Na treningu raczej nie "grają sobie", a raczej ćwiczą coś konkretnego. To jak z grą na instrumencie. Nie gra się kawałków od początku do końca, tylko pracuje nad pewnymi częściami, choćby dlatego, że program koncertu może zająć z godzinę. Ja sam grałem na końcowym chyba z pół godziny, w miarę bez przerwy, choć nie wiem już dokładnie jak długo to było. W każdym razi

Walka tu i tam.

W niedzielę obyło się jakoś bez bólu głowy. Może dlatego, że się wyspałem, a może temu, że poszedłem pobiegać już przed 13, bo zapowiadali deszcz na popołudnie. Deszcz był dopiero pod wieczór, a ja mogłem zażyć trochę słońca na balkonie. Czułem się jakoś, tak, spokojnie, tak, jak teraz czuję niepokój. Po prostu dwa różne stany. W niedzielę po południu pogadałem nawet z B, która siedzi w Kanadzie, od zeszłej środy. Ale ten czas leci. Myślę oczywiście czasami o NB (narkotyk-B), ale, nic z tego nie wynika. Ciekawe, że czasami jestem taki spokojny, większość czasu chyba nie. Wczoraj wieczorem padłem na nos, bo grałem sporo na treningu. Kiedyś się bardziej złościłem, jak mi coś nie wychodziło, teraz robię to mniej. To może też dlatego, że widzę, jak niektóre rzeczy mi wychodzą. To często kwestia ćwiczenia. Poza tym, to staram się pracować nad sferą mentalną, próbować ją też jakoś przenieść na moją walkę z lękami. I tyle.

Mysz

SIedzę w kafejce klubu sportowego. Z głośników muzyka hiszpańska, czy jakaś, nie to pop. Jeden z trenerów ogląda mecz na tablecie. Na kanapie dwie dziewczyny, dyskutują i dyskutują. Widzę, że jedna z nich się popłakała. Pewnie chodzi o jakąś miłość, czy coś, choć oczywiście nie wiem. Mnie trochę ramię boli, ale to nie powód, żeby nie iść na drugą część paletek. Trochę sobie pewnie poodbijam o ścianę, trochę pobiegam, poćwiczę kroki. Jaka byłaby alternatywa, iść do domu i objadać się, oglądając coś tam na YT? Dzisiaj udało mi się nawet wstać dosyć wcześnie, może dlatego, że wczoraj padłem na pysk. Tyle rzeczy mam do zrobienia, obserwuję jak coś zimnego zamyka się na moich mięśniach brzucha, gdy tylko o tych rzeczach pomyślę. Dlatego wolę siedzieć tutaj, popatrzeć na ładne, wysportowane dziewczyny, albo choćby ładne. No właśnie, może uda mi się nauczyć przenosić moją umiejętność wyluzowania się w czasie porannej medytacji na takie momenty lęku, przyszło mi do głowy. Muszę nad tym popraco

Słońce za oknem

Afty mnie nadal męczą, choć mniej niż wczoraj. Jem witaminę B-komplex, forte, jak już to już. Za oknem słońce, to może wpływa na to, że mam jakoś lepszy humor. W nocy budziłem się, spocony, ale, to się zdarza. I tak śpię na grubym ręczniku, więc tylko przewracam kołdrę na drugą stronę, przekręcając ją czasami i spoko. Wieczorem mnie mięśnie ud bolały, bo grałem sporo. Kontuzja mi przeszła, w miarę, więc znowu gram więcej, choć mięśnie się może trochę odzwyczaiły. A może mój humor też lepszy, bo B napisała coś tam z Kanady? Cholera wie, jak to się dokładnie w mojej głowie dzieje. Myślę codziennie o NB (narkotyk-B). To też w sumie interesujące, że niektóre myśli, jak zapętlone powracają. Ale już nie tęsknią za nią chyba, przynajmniej nie tak jak kiedyś. - Muszę się wyluzować -- mówię sobie -- bo afty to świadectwo stresu. Odprowadziłem B na lotnisko. W sumie, gdy tak teraz o tym pomyślę, nie było mi specjalnie smutno. Z drugiej strony to nigdy nie wiem, jakie uczucia tłumię. Znajomi jeżd

Kij z tym

To interesujące, a nawet prawie zabawne, jak trudno mi się za niektóre rzeczy zabrać, za pisanie choćby pamiętnika, o innych rzeczach nie mówię. W pracy opijam się kawą, w domu wieczorem nie chcę. Jestem zmęczony, gdy mam coś zrobić. -- Jesteś zmęczony -- mówi mi jakoś głos, w głowie oczywiście, bo nawet tu psa nie ma. -- Ciekawe -- odpowiada inny -- siedzisz od 3 godziny na komputerze, oglądasz w sumie jakieś głupoty, na to nie jesteś zmęczony. -- Ale teraz jestem zmęczony -- mówi ten Zmęczony głos -- lepiej się położyć. Jutro to zrobię. No właśnie, gdyby nie te głosy w mojej głowie, to pomyślałbym sobie, że to jakaś słaba farsa, przecież widać, że to nie prawdziwe zmęczenie, ale ucieczka od niektórych rzeczy. Gdybym był na paletkach, to bym się rozruszał, ale nie poszedłem, bo mam jeszcze zakwasy. W sobotę grałem parę godzin, tak z 5, bez przesady. W środę, czwartek i piątek też coś tam robiłem. Zbierały się te zakwasy. Wczoraj B pojechała precz, ale jeszcze nie do Kanady, tylko do r

świadomość lęku.

Idę zaraz na targ. Za oknem niebieskie niebo, to znaczy, widać je było z sypialni, tu, siedząc przy kuchennym stole widzę tylko budynek sąsiedniego bloku. Chociaż nie, jak pochylę głową, to widzę szare niebo. Przed chwilą było niebieskie. Zmienia się ono co pół godziny. Poza tym, to dosyć silne afty, lekki ból lewego ucha, komputer trochę się zacina, gdy tu piszę, muszę go chyba na nowo wystartować. W lewym oku lekki tik, nerwy. Czy to praca, czy fakt, że muszę tyle rzeczy zrobić, a może to, że B w połowie maja wyjeżdża na rok? Trudno wyczuć. Lodówka charczy za moimi plecami, najchętniej bym ją kopnął. Muszę więcej płynów pić, inaczej robię się agresywny. Napiłem się kawy, gadając z B, która pracuje na wybrzeżu. NB (narkotyk-B) jeszcze się nie odezwała, nie wiem, czy przeczytała mojego maila, ale na życzenia świąteczne odpowiedziała SMSem, bo też jej oprócz maila SMSem posłałem. Idę zaraz na targ, do sklepu, potem paletki. Pewnie znowu będę sobie trochę sam ćwiczył, a potem w kafejce p

Jak w grze

Jakoś mi się nic nie chce pisać, ostatnio. W każdym razie, to lodówka dzisiaj rano przyszła, więc będę mógł kupować mleko ;) BL jest daleko, więc nie mam się z kim chodzić wspinać, albo inaczej, bez niej mi się nie chce. Noga dalej rozwalona, więc nie gram w paletki. Dzisiaj panowie dostarczyli lodówkę. Wtachali ją na moje pierwsze piętro, zabrali starą. Z niepokojem śledziłem na mapce ich trasę, zanim przyjechali. Zawsze się czymś takim stresuję, wiadomo. Jeszcze dwóch klientów, jeszcze jeden, a potem widzę, że już są pod drzwiami. Przedtem jeszcze zadzwonił jeden, ten, który mówił czysty po niemiecku, że będą za godzinę. I byli. Dostali napiwek, bo przeważnie daję, gdy ktoś mi coś wtacha na piętro. W nocy śniła mi się NB (narkotyk-B). Może dlatego, że przypadkowo zobaczyłem jej zdjęcia, jak robiłem porządek na moich kartach i twardych dyskach. -- Może by do Niej zadzwonić -- pomyślałem sobie -- znaczy się, napisać jaką wiadomość? -- A po co Ci to -- odpowiedział głos w mojej głowie -

Jak zwykle, obserwacja siebie samego.

Rozwaliłem sobie trochę mięsień, graliśmy w jakąś grę ze sprintami, na treningu. Coś mi tam piknęło, w tylnej części nogi i tyle. Ale dzisiaj, po paru dniach, jest już lepiej, więc znowu na paletki, ale nie chcę grać, tylko powoli sprawdzać, jaki jest stan, bo jeszcze trochę ciągnie. Mało co piszę, bo albo padam na nos po robocie, albo sprzątałem, bo wpadła do mnie Blondi. Ona teraz pojechała precz, bo pracuje na wyjeździe, takie życie. Z tym mięśniem, to było to trochę zaprogramowane, mało piłem tego dnia, przemęczenie, niedospanie. W sumie, to idąc na trening myślałem, że strzeli mi coś w łydce. W każdym razie, to miałem więcej czasu i wczoraj wieczorem, napiwszy się kawy, koło 8 wieczorem, spojrzałem znowu na lodówki. Zamówiłem jedną koło 23 godziny. Od razu tego trochę pożałowałem, ale, jak taki już jestem. Oczywiście, że boję się pewnych rzeczy zamawiać, innych nie, nie szukajmy tu logiki. Idę dzisiaj do sauny, trochę się wyluzować. Już dawno nie byłem. W domu dalej, walka z lękam

Obserwuję moje lęki

Albo nie mam czasu, albo mi się nie chce, bo padam na nos, żeby tu coś pisać. Akurat się odezwał kumpel, ten który był na reha, sam się tam wpisał, bo miał myśli samobójcze. To jednak rozstanie z dziewczyną go tak ugryzło, że się tam wpisał. Facet nie jest głupi, wręcz przeciwnie, ale wiadomo, jak emocje dochodzą do głosu, to człowiek głupieje. Ja dalej sobie ćwiczę na paletkach, niektóre rzeczy lepiej mi wychodzą. Czasami przegrywam, bo gram ćwicząc po prostu pewne rzeczy. A czasami dlatego, że przeciwnik jest lepszy :P Blondi jest na robotach, nawet miło było jak się ostatni raz spotkaliśmy, piliśmy kawę u niej w domu, dosyć długo. Walczę z moimi lękami. Lodówki jeszcze nie kupiłem, bo się nie umiem zdecydować, a starą trochę naprawiłem. Obserwuję moje lęki, co się dzieje, gdy się zbliżają, jak mną kierują. To w sumie interesujące. Wiem, że mną kierują, udaje mi się czasami lepiej wyłapać moment, gdy się to zaczyna. To czasami, jak jazda na desce, z góry, czy na fali. Jak się już na