Chłodna sauna i gorący policzek

Co za dzień, to znaczy, poranek. Obudziłem się koło 2 w nocy, cholera wie po co i dlaczego, może sąsiedzi znowu tupali, biegając w chodakach, albo trzaskali gdzieś drzwiami?
Wiem, niektórzy są zdania, że ludzie i zwierzęta mało co ze sobą mają wspólnego. Stado wrzeszczących małp, siedzących na drzewach, nie ma nic wspólnego ze zgrupowaniem na koncercie, czy jakimś meczu. Wiadomo.
Kiedyś było prościej, człowiek, istota wyższa, stworzona na podobieństwo Boga, bliska inteligencją i w ogóle, niejako aniołom. Zwierzęta, to istoty bezmyślne, zero emocji, bo kierowane są instynktami.
No, chyba, że czyjś pies, czy kot domowy. Spróbuj takiego kopnąć i powiedzieć właścicielowi, że ma się tak nie stawiać, bo ulubieniec i tak nic nie czuje, reaguje po prostu instynktownie. W czym problem, kurna, co się pani tak miota?

Wkurzył mnie wczoraj jeden mały po..b, bo już po skończonej godzinie gry wzięło się staremu i małemu, który miał może z 10 lat, na kopanie piłki. Nie wiem skąd ją wytrzasnęli. Nawet nie zauważyłem, że kopią, Dotarło to do mojej świadomości, gdy zobaczyłem piłkę spadającą na ziemię, po tym jak poczułem na policzku uderzenie.  Mały tak zręcznie ją kopnął, że odbijając się od ściany, przy której stałem, trafiła mnie w głowę.
- Kto to zrobił? - zapytałem. - Ty? - zwróciłem się do starego, czyli ojca tego, jak zwał tak zwał.
- Nie, to on - pokazał na swoją latorośl - sorry! - dodał z przepraszającym uśmiechem.
Podał mi spoconą, grubą rękę. Zamruczałem coś pod nosem.
Nie znoszę jak ktoś kopie bez sensu piłką tam gdzie jestem. Nie przepadam też za tym, jak ląduje ona na mojej twarzy. Ale przecież im nie oddam, choć coś w mojej głowie miało by na to ochotę.
Dobrze, że nie trafili Ratchanok, która nosi okulary i która stała koło mnie. Ratchanok tak się ona nie nazywa, ale pochodzi z Tajlandii, więc pasuje. Jakby ją ten młody inteligent trafił, to chyba by miała składane okulary.

Jestem trochę nabuzowany, ale może też za mało płynu piłem, wtedy robię się taki.
Interesująca jest obserwacja tych wyższych istot w różnych sytuacjach.
Wczoraj, siedzę sobie w saunie, razem za paroma innymi. Otwierają się drzwi. Wchodzi. To znaczy, nie, nie wchodzi, tylko po otwarciu drzwi zdejmuje klapki, jeden. Normalnie, to zdejmuje się klapki, a potem otwiera drzwi, żeby wejść, wiadomo, utrata ciepła. To sauna, a nie drzwi stęchłej sypialni.
Dobra, wszedł. Przypomina trochę dzwon, gdy chodzi o formę ciała. Kładzie się na najwyższej półce, gdzie jest najcieplej.
- Ma ktoś coś przeciwko temu, żebym trochę wody na piecyk polał? - pyta nagle jeden.
- Ja - odzywa się Dzwon.
- No to krótka piłka - mówi autor propozycji podwyższenia temperatury w saunie.
Dzwon nie odpowiada nic. Wiadomo, mógłby zejść niżej, jakby mu było za gorąco, pozwolić innym na więcej radochy. Ale, nie. Po co. Jemu jest dobrze, na ile komuś może być z takim ciężarem ciała wygodnie.

Idę na targ, potem znowu na sport. Słońce wyszło. Jakoś się przędzie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!