Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Mój leniwy mózg

W sobotę nie było sportu, znaczy się rakietek, bo jakaś impreza w hali sportowej była. Poszedłem więc na zakupy, bo mi się spodnie i swetry skończyły. To znaczy, od jeżdżenia na rowerze zrobiła mi się dziura w spodniach, przetarły się i tyle. Co tu dużo mówić, w sklepach było gorąco, nie wiem, czy oni starają się utrzymać atmosferę tropików, czy co? W każdym razie, znalazłem spodnie, tej samej firmy, rozmiar miałem zapisany, wszystko się zgadzało, więc kupiłem dwie pary. Do tego dwie koszulki. Człowiek się bardziej umorduje niż biegając po sali sportowej. Może dlatego, że w sali chłodniej i mniej ludzi? Swetrów nie kupiłem, bo nic mi się nie podobało, a może mój organizm bronił się na myśl o czymś grubym do ubrania, jak tu takie temperatury. W niedzielę oglądałem coś na YT, zaczęło się niewinnie, od Stephen Fry, który ma bipolara, poprzez John Cleese, który narzekał, że teraz to nie wiadomo na jaki temat można żartować, bo każeden jeden czuje się obrażony. Wiadomo, jak się nie tak ko

Walka i fale.

Siedzę w kafejce, bo łatwiej mi się tu pisze. Byłem najpierw na spacerze, przez lekko zamrożony i zamglony park. Wiewiórek nie widziałem, pewnie siedzą gdzieś w swoich gniazdach, nie dziwię im się. Czasami czuję więcej niepokoju, może ze względu na ilość, czy moc porannego cappuccino, albo zbyt małą ilość płynu? Byłem wczoraj w saunie, może za mało płynu wypiłem. Fakt, w saunie byłem wczoraj dwa razy, raz koło 16, między treningami, potem po 21. Ten ostatni raz to chciałem się po prostu rozgrzać, wejść tam dosłownie na minutę, ale siedziała tam znajoma Rosjanka, więc wdałem się z nią w rozmowę. Muszę przyznać, że brak ubrania wpływa na długość rozmowy. Co się będziemy czarować. Więc trochę się spociłem. Walczę codziennie, starając się odróżnić zmęczenie, to fizyczne, normalne, od tego powodowane przez lęk. Hormony sterują naszym poziomem energii, tym, czy robimy się śpiący, czy jesteśmy naładowani energią, to dopamina i adrenalina i pewnie trochę innych. Podobnie z uczuciem miłości.

Raz bez kolacji, było warto?

No właśnie, w poniedziałek po treningu nie zjadłem kolacji. Wolałem wcześniej pójść spać, a poza tym, to pomyślałem, że stracę parę gram na wadze, tak raz bez jedzenia. Wiadomo, obudziłem się parę razy w nocy, ale trudno, czego się nie robi dla sztuki. Pewnie parę gram straciłem. We wtorek wieczorem wszamałem za to różne rzeczy. Między innymi jakieś smarowidło na chleb. Ogólnie, to wiadomo, czasami człowiekowi robi się niedobrze. U mnie, gdy czuję lęk, nie jest to nic niezwykłego, ściskanie w żołądku to jeden z objawów lęku. W każdym razie zacząłem robić jakieś ćwiczenie jogi, przeciwko zatruciu pokarmowemu, bo coś mi to było wszystko podejrzane. Zrobiło mi się zimno i wiadomo, jak człowiekowi jest bardzo niedobrze, to idzie w kierunku łazienki. - Nic to, zdarza się - pomyślałem sobie, udając się tam po raz drugi. W sumie, to nie lubię wymiotować, a kto lubi. Po paru godzinach, w środku nocy poszedłem jednak znowu, do tego kącika przyjemności, bo zaczął mnie dół klatki piersiowej boleć

Prościej wyć

No i znowu poniedziałek. Niedzielę przeżyłem w miarę dobrze, obijając się, ale poszedłem też na obligatoryjny spacer, do hali sportowej, zamiast do parku. Grała tam pierwsza drużyna mojego klubu. Fajnie grali, ale przegrali. Takie życie. Za wiele rzeczy trudno jest mi się zabrać, to powoduje oczywiście frustrację. Wymówka zawsze się jakaś znajdzie, nie jest to tak, że czegoś "tak sobie" nie robię. Albo jestem zmęczony, albo pogoda nie taka, albo coś tam. Mój mózg dobrze wie, jak pokierować logiką tak, żebym uciekał od sytuacji wywołującej lęk. Czego się jednak trzymam, to codzienne pisanie pamiętnika, czy mi się chce, czy nie. To po prostu takie poletko do ćwiczeń. żeby popisać dziesięć minut, do tego się siła zawsze znajdzie, bo potrafię godzinami wisieć na internecie, zamiast iść na przykład spać, mimo "zmęczenia". To pisanie raczej mi wychodzi, zawsze jest jakaś satysfakcja. Niewiele tego, ale coś tam jest. W sobotę byłem na paletkach. O dziwo coś mi tam wych

Wieloryb głupi jak gołąb?

NB (narkotyk-B) nie odezwała się od chyba soboty. Trudno, takie życie. Za to B pyta mnie z Kandy, czy mam zamiar tam wpaść na urlop. Normalnie, to planuję mój urlop spontanicznie, to znaczy, kupuję bilet na samolot dopiero na dwa, trzy tygodnie przed odlotem. Tracę przy tym kasę, bo bilety są wtedy dużo droższe, pluję sobie w brodę, ale nie zmieniam jakoś mojego postępowania. Jak widać w relacjach z innymi ludźmi czasami się tak nie da, trzeba planować. Byłem wczoraj na rocznicy ślubu przyjaciół, którejś tam rocznicy. Zaskoczyli ich, było ze 20 osób. Było nawet miło. Rozumiem, że ludzie potrzebują różnych okazji, żeby się spotykać. Ja jestem chyba jednak bardziej samotnikiem. Pójdę do klubu, pogadam tam trochę, choć czasami siedzę w kafejce z komputerem, zamiast z kimś cały czas gadać i starczy mi. Rocznica ślubu. Jednak ważne, para czuje się pewnie bardziej razem, stabilnie. Zbudowali swoje gniazdo i cieszą się z niego. Oglądałem znowu parę prelekcji o zwierzętach. Ktoś tam próbu

Miłość przez duże, czy małe M

Napisałem coś tam do NB (narkotyk-B), coś na temat psów, bo ona ma wielkie bydle. Coś tam odpisała, a dzisiaj przysłała mi zdjęcie swojego psa i córki. Szczerze mówiąc, to nie wiem dlaczego psa i córki, albo się chciała pochwalić, albo nie ma innego. Myślę, że rodzice są dumni ze swoich dzieci, przynajmniej część z nich. Nie dziwię im się, tak są zaprogramowani, bo dziecko jest ich częścią, częścią sensu ich życia. Na tym też nasze oprogramowanie po części polega, żeby się rozmnażać, a nikt by tego nie robił, gdyby nie było motywacji. Nikt nie siądzie sobie i nie powie "chcę nauczyć się rzeźbić", jak nie lubi trzymać dłutka w ręce. Ludzie, wiadomo, kochają swoje dzieci, ale jak je sobie robią, to po prostu chcą dziecko. To znaczy, część z nich, nie mówię tu o dzieciach stworzonych po alkoholu, czy "przypadkowo", choć jedno nie wyklucza drugiego. Oglądałem wczoraj wykłady Temple Grandin, to taka lekka autystka zajmująca się zwierzętami, sama wykłada gdzieś tam, w U

Proste, jak religia.

Wymieniłem się paroma wiadomościami z NB (narkotyk-B). Nic o głębszym sensie, po prostu coś tam o sporcie, bo ona nawet na siłownię chodzi pobiegać. Po tej krótkiej korespondencji czułem się dziwnie, czyli jak zwykle. Zastanawiałem się co to za uczucie, lekkie duszenie się, lekka ekscytacja. Jak interpretuje to moja głowa? W sumie, nie było to przyjemne uczucie, ale też nic specjalnie przykrego, taka po prostu mieszanka. Wczoraj poszukałem czegoś na YT, o myśleniu zwierząt. Oczywiście, kiedyś uważano, wiele osób do dzisiaj tak uważa, że zwierzęta nic nie czują, a nawet jak odczuwają ból, to nie wiedzą, że to ból, bo nie są go świadome. Więc go nie czują, jako tako.Przynajmniej nie tak jak my, czyli ludzie. To interesująca hipoteza, dosyć wygodna oczywiście. Gdy przyjrzeć się mózgom zwierząt, w tym człowieka, to budową aż tak bardzo one się nie różnią między sobą. Dlaczego więc zwierzęta miały by pewne rzeczy inaczej odczuwać? Kiedyś niewolnicy byli zwierzętami, czyli można było z n

Byle do wiosny

No i nowy post na tym blogu. Nowy rok, nowy post, stare myśli w głowie? Napisałem coś do NB (narkotyk-B), po prostu zapytałem o postanowienia noworoczne. Czego człowiek nie napisze, żeby zagadać. Wczoraj obejrzałem do końca ten chiński serial. Pod koniec się wzruszyłem. Normalne, ciekawe było obserwowanie samego siebie. - Oho, taki serial wzbudza w Tobie emocje - zauważyłem. Przypomniał mi się inny serial, zapomniałem tytułu, gdzie jakiś lekarz musiał codziennie czekać, ah "Becker", i tam też leciał jakiś serial. Na początku ten serial olewał, ale potem dał się wciągnąć. Zupełnie jak ja, choć ja go głównie dlatego oglądałem, żeby coś czytać po chińsku, bo innych rzeczy mi się nie chce czytać. Niezależnie od tego, to ciekawe jest, jak z jednej strony różna, z drugiej podobna jest ta chińska serialowa "kultura". Na koniec chodziło oczywiści o zdradę, cały czas o wielką miłość i takie tam. Nic, za oknami jeszcze ciemno, przynajmniej jest na co czekać, byle do wio