Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Nie lubię niedziel

Znowu niedziela, dokładnie mówiąc, to kończy się ona niedługo. Nie chce mi się coś do roboty. Od zeszłego poniedziałku nie piję kawy, żeby się trochę od niej odzwyczaić. Mimo wszystko czuję delikatne ćmienie w skroniach. Nie wiem, czy to jeszcze resztki przyzwyczajenia do kofeiny? Nie piłem dzisiaj nawet zielonej herbaty, byłem za to się przebiec, w parku. Wczoraj grałem w paletki, przez chyba 5 godzin. Między innymi z Su. Ona jest całkiem ładna, jak zdejmie te rogowe okulary. Su jest z Tajlandii. Miło się biegło przez park, już dawno tego nie robiłem. Tak sobie pobiegłem, na luzie. Kumpel zadzwonił, pyta, czy bym do nich nie wpadł, do Australii. On jest w miarę obrotny. Po takiej rozmowie telefonicznej mam wrażenie, że zupełnie nic nie robię. Jego dzieci uczą się w szkole Chińskiego. Pewnie niedługo będą umiały lepiej ode mnie, to mi nie poprawia humoru, ale trochę motywację? No właśnie, w niedzielę nie mam motywacji do niczego. Nie chce mi się po prostu walczyć, ale coś tam zrobię, n

Pasje i inne

Już piąty dzień bez kawy. Piję za to zieloną herbatę, tyle, że chyba dosyć słabą. Przed zaśnięciem czułem jak mi serce trochę niespokojnie chodziło, ale poza tym, to chyba nic. Cieszę się, że przez jakiś czas tej kawy nie piję, bo miałem wrażenie, że się uzależniam. Ona też przestała już działać, a przynajmniej działała słabo. Człowiek jednak się inaczej ustawia do wstawania rano, gdy wie, że nie ma tego turbo, gdy chce się spać. Wiadomo, mam jeszcze zieloną herbatę, ale to nie to samo, chyba. W każdym razie, to chyba więcej śpię, to też dlatego, że nie chodzę na sport, bo chcę dać kostce odpocząć, do jutra. Muszę sobie też pewne rzeczy poukładać, w tej mojej oszołomionej głowie. "Poukładać", to może zbyt wielkie słowo, po prostu spróbować jakoś coś tam uporządkować. NB (narkotyk-B) nie odpowiedziała na smsa z zeszłego tygodnia, czy kiedy to było. Takie życie. Oglądałem wczoraj parę filmików o sportowcach. Między innymi o 70 letnim dziadku, mistrzu karate z Japonii. Facet mia

Niedzielny ból głowy

W niedzielę padałem coś na pysk, jak to w niedzielę. Odsypiałem trochę, albo oglądałem jakieś reportaże na YT, większość o Korei Północnej. Koło 15, czy jakoś tak, zaczęła mnie głowa boleć. Może od wylegiwania się na łóżku, a może od czegoś innego. Postanowiłem w niedzielę nie pić kawy, więc podejrzenie było, że to też z tego powodu. Sprawdziłem w internecie. No właśnie, na pierwszym miejscu, jako efekt głodu kofeinowego podany jest ból głowy, szczególnie w weekendy, bo wtedy czasami pija się mniej kawy niż w ciągu tygodnia, siedząc w robocie. Taki ból głowy, zbliżony do migreny, gdzie czuje się lekkie mdłości. Nie napiłem się kawy, ale poszedłem zamiast tego na spacer, do pobliskiego dużego parku. Przebiegłem się nawet koło 200 metrów. Ból głowy jakoś powoli zniknął. To nie pierwszy raz, że czuję ból głowy w weekend, bo w ciągu tygodnia go nie mam. Bieganie pomaga, spacer najwidoczniej też. Nie mogłem wczoraj iść pobiegać, bo po pierwsze, to chciałem dać mięśniom odpocząć, a po drugie

KP, kto chce, ten nie wierzy.

Wczoraj, czyli w niedzielę, nie zrobiłem nic konkretnego. Jak to w niedzielę. Oczywiście, przeważnie mam zamiar coś tam porobić, czy poćwiczyć, ale kończy się na oglądaniu czegoś na komputerze. Wczoraj oglądałem sporo filmów dokumentarnych o Korei Północnej. To w sumie ciekawe, powoli pewne rzeczy układają się w jakąś całość, ze zbioru luźnych informacji powstaje jakiś tam obraz. KP czy DRKP, jak zwał tak zwał, ciągle ma jeszcze obozy koncentracyjne. Ludzie podobno jedzą nawet robaki, które żywią się trupami, bo tych się nie zakopuje zimą, gdy ziemia jest zamarznięta. To tak, tylko. Przy okazji obejrzałem parę polskich "specjalistów" od KP. Ogólnie, to jednak te polskie wypowiedzi to po części tragedia. Jeden narzeka, że jedzenie tam monotonne i idzie szukać hamburgera. Drugi twierdzi, że ten Kim Un, to wcale nie taki zły facet, bo się uśmiechnął, jak na defiladzie kobiety przed nim przechodziły. Możliwe, że takie podejście wynika po części z braku znajomości języka angielski

Akurat jest ładnie

NB (Narkotyk-B) odpisała na mojego smsa. Teraz mi przyszło do głowy, że uzależnienie od Niej zmieniło się. Od kokainy przesunęło się może w kierunku marihuany, czyli marychy. Tak sobie to wyobrażam, bo nigdy kokainy nie próbowałem. - Po co mi to - pomyślałem sobie, gdy pomyślałem o Niej. - To jeszcze dodatkowy faktor zamieszania w moim życiu. Myślę, że w pewnym sensie łatwiej jest człowiekowi żyć, gdy nie ma zbyt wiele wolności, to znaczy, nie chodzi mi o ograniczenia związane z lękami, o które się potykam. Raczej, o takie życie zgodnie z instynktem. Rodzina, wtedy dzieci, wtedy trzeba dbać i pracować po części dla dzieci, można sobie pomarzyć o innych krajach, ale raczej się tam nie pojedzie. - No bo mam dzieci, nie mogę wyjechać do innego kraju - można wtedy usłyszeć. Mam kumpla, który ma trójkę dzieci i pojechał żyć, na jakiś czas, do Australii. - Dzieciaki się angielskiego poduczą - powiedział mi. Tyle, że on jest w miarę zaradny. Blondi posłała mi zdjęcie. Plaster na głowie. Cielą

W deszczu

Napisałem akurat SMSa do NB (narkotyk-B), tak bez powodu, jedno zdanie. Może to dlatego, że tak szaro za oknami, pada. Trudno wyczuć. Wczoraj wreszcie sprzedałem koła do samochodu, który został oddany na złom już ponad rok temu. Ogłoszenie dałem już ze 2 tygodnie temu, ale, że to opony zimowe, to zainteresowanie było takie sobie. I tak, zbierałem się parę miesięcy za to, żeby to ogłoszenie zmajstrować, choć jest to prosta czynność. Widać po tym, jak przed pewnymi rzeczami uciekam. W każdym razie stresowałem się wczoraj, bo ktoś się zgłosił i chciał wpaść wieczorem. Logika mówiła mi, że przeważnie takie sprzedaże są nawet miłe, ale emocje mnie stresowały. Na koniec wpadł facet, też z takim typem samochodu jaki miałem kiedyś, nie umiał znaleźć miejsca na parking. Pojechałem z nim szukać. Potem obejrzał po łebkach te koła, powiedział, że potrzebuje tylko na ten sezon, a jego są już zjechane. Nawet się nie targował. W sumie, to było to nawet miłe przeżycie. Muszę sobie to zapamiętać. Ogóln

Lato i demonstracje

Piątek, G20, główna ulica prawie, że pusta, bo większość zakładów i biur pozamykane. Czasami przejadą samochody osobowe, czasami kolumna samochodów policyjnych na światłach. Na niebie słychać helikoptery, czasami widać jeden, czy drugi. Zmęczeni policjanci wsiadają do samochodu, demonstranci cieszą się, że utrudnili przejazd gościom. Odbili sobie na policji wczorajsze potraktowanie. Uważam, że dobrze jest demonstrować, choć tutaj wiem, że część tych ludzi ma ochotę porozrabiać. Dzieje się tak co roku na pierwszego Maja. W jednej z dzielnic rozwalają wtedy regularnie szyby w sklepach kapitalistów, podpalają samochody, oczywiście, kapitalistom. Przyjeżdżają na to ludzie z innych krajów. Po części, by się porozbijać, jak chuligani na meczu, po części, żeby popatrzeć. Ideologii w tym niewiele. Część z tych protestantów żyje pewnie z zapomogi, która "im się należy", oczywiście. Spróbowali by tak w innym kraju podemonstrować, w Turcji, Chinach, nie wspomnę już o Korei Północnej. Ni