KP, kto chce, ten nie wierzy.

Wczoraj, czyli w niedzielę, nie zrobiłem nic konkretnego. Jak to w niedzielę. Oczywiście, przeważnie mam zamiar coś tam porobić, czy poćwiczyć, ale kończy się na oglądaniu czegoś na komputerze.
Wczoraj oglądałem sporo filmów dokumentarnych o Korei Północnej. To w sumie ciekawe, powoli pewne rzeczy układają się w jakąś całość, ze zbioru luźnych informacji powstaje jakiś tam obraz.
KP czy DRKP, jak zwał tak zwał, ciągle ma jeszcze obozy koncentracyjne. Ludzie podobno jedzą nawet robaki, które żywią się trupami, bo tych się nie zakopuje zimą, gdy ziemia jest zamarznięta. To tak, tylko.
Przy okazji obejrzałem parę polskich "specjalistów" od KP. Ogólnie, to jednak te polskie wypowiedzi to po części tragedia. Jeden narzeka, że jedzenie tam monotonne i idzie szukać hamburgera. Drugi twierdzi, że ten Kim Un, to wcale nie taki zły facet, bo się uśmiechnął, jak na defiladzie kobiety przed nim przechodziły.
Możliwe, że takie podejście wynika po części z braku znajomości języka angielskiego, czy choćby niemieckiego. Dlaczego niemieckiego? Bo sporo Szwajcarów ma dosyć dobre kontakty z KP, jeden z ichnych lekarzy mógł się nawet swobodnie po KP poruszać, dostał medal za pomoc. To znaczy, medal dostał zanim się zaczął jeździć gdzie chce. Gdy zobaczył jak tam jest, to zaczął pomagać uciekającym.

Tak mi się tylko skojarzyło. Zawsze się zastanawiałem jak to może być, że w czasie II wojny światowej istniały obozy koncentracyjne i nikt nic nie robił, albo mało kto, żeby coś zmienić. Jak to jest, to widać po KP. Łatwiej coś negować, albo udawać, że tego nie ma, czy nie przejmować się, niż coś zrobić. Choć istnieje trochę organizacji które pomagają na przykład w ucieczce z KP, albo z Chin. Ja tam wpłacam w miarę regularnie coś, może nie tyle ze względu na samych tych uciekinierów, ale na to, żeby ten system szybciej upadł. Ten poprzedni szef wydawał około miliona dolarów rocznie na sam koniak. Na sam koniak, oczywiście, najlepszą markę. W tym czasie ludzie umierali z głodu, masami.
Egzekucje publiczne są na porządku dziennym, chyba każdy uciekinier o nich wspomina, z tego co pamiętam. Istnieją nawet nagrania ludzi leżących na ulicach. Ale, dla niektórych, to wszystko wymyślone. Nie wspomnę już o tym, że nie wolno się po KP swobodnie poruszać. Ten Szwajcarski lekarz może też miał jakieś ograniczenia, nie wiem.

I tyle. Ja tam sobie walczę dalej, z moimi lękami, które mnie duszą i mną manipulują. Ciągle próbuję nauczyć się, jak i co tu z nimi zrobić.

Komentarze

  1. Ty się dziwisz, że ludzie nie reagują na obozy, a u mnie w pracy ostatnio wywiązała się rozmowa i laska w moim wieku w ogóle nie wie kim jest Kim. Ręce mi opadły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie życie. Ja też długo nie wiedziałem, że są dwie Koree ;) (cza jaka jest liczba mnoga od Korei) :P
    Mnie to ciekawiło jak to jest, że były obozy koncentracyjne w czasie drugiej wojny i nikt specjalnie nic z tym nie robił. Nawet czerwony krzyż je odwiedził. Teraz lepiej sobie to potrafię wyobrazić, jak to działa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!