Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

Tu i tam

Po boisku biegam tak płynnie, jak czapla na wrzosowiskach, chociaż, może bardziej jak modliszka przysypiająca na gałązce, na słoneczku. W każdym razie, było znowu na temat mojego biegania. -- Popracujemy trochę nad dynamiką -- mówi trener, na prywatnej lekcji. -- No, a jużci -- myślę sobie -- tego mi jeszcze brakowało. Wiem, bo co drugi mi to mówi, że brakuje mi szybkości na boisku. Moja dynamika, to raczej statyka. Tyle, że wyszło na to, że gdy robię TaiChi, to moje ruchy są o dziwno płynne. Więc teraz uczę się biegać w tym stylu, bo przypadkowo wyszło, że tak właśnie trzeba się poruszać, a nie jak to robię do tej pory, jakbym był wystrugany z sosenki. Trener nawet chce to komuś pokazać, moją sztywną technikę i tą z użyciem TaiChi, czyli trochę innej, bardzo podobnej do tej, którą on sam używa. Nagrał to. Ogólnie, to  bez nagrywania, to  teraz mało co. Ja sam siebie nagrywam, przyzwyczaiłem się już do tego, szoku. Łatwiej mi przychodziło szybciej się poruszać po boisku, jak sobie wyob

Skośne oczy

Wczoraj gadałem trochę z Dżi na treningu. Wygląda może na 18, ale pewnie jest starsza, sądząc po wyglądzie jej chłopaka ;) Nie, wygląda ona trochę jak z obrazka, takiego historycznego malunku chińskiego. Trochę z nią pogadam, bo chłopak się nią na treningu specjalnie nie zajmuje, a ona jest miła i ma ochotę się uczyć. Poza tym, to cieszy się, jak jej coś nowego pokażę, czy z nią zagram, bo uważa, że jest za słaba i jej głupio. W każdym razie jakoś zgadałem się z tym niebożątkiem znowu i pytam się skąd jest i takie rzeczy. Okazuje się, że studiowała jakąś inżynierię, czy jakiś management, ale coś z techniką, a potem studiowała w dodatku przez rok w Finlandii. -- W Finlandii, żeby się języka nauczyć -- mówi. Nawet nie zapytałem na jaką cholerę jej ten fiński. Mówi z fajnym akcentem, bo parę podstawowych słówek z tego dziwnego języka też znam, więc wysłyszałem. Z tymi Azjatkami to tak bywa. Nigdy nie wiadomo, co tam za tymi skośnymi oczkami człowieka może zaskoczyć. Na ichnych filmach boh

No właśnie, co? Kopać się z koniem.

Tak się zastanawiam, bo w sumie, to wkurzające. Próbuję pisać tą książkę, od lat, męczę się z tym, jak zając z obgryzaniem brzózki. Z drugiej strony, to nie mam problemów z pisaniem maili, czy wpisywaniem komuś komentarzy na blogu. Nie wspomnę już o pisaniu tutaj. A czemu z tą książką taki problem? Wszystko robi się nagle poplątane w mojej głowie? Czuję się, jakbym sam siebie do tego zmuszał, zamiast mieć z tego jakąś radość, czy satysfakcję? Czemu wywołuje to we mnie lęki. Dlatego, że "Muszę"? Warto mi się chyba nad tym zastanowić, zamiast dalej kopać się z koniem.

Różne perspektywy

Z rana jakiś taki sobie humor, szary i zimny, bo na zewnątrz było 8C. W dodatku mój mieszkaniec wpadł na chwilę o 5.30 rano, w sumie, to nie wiem, czy mnie budząc, czy już nie spałem. On ostatnio czasami nocuje u swojej mamy, bo miała operację, ale jak czego zapomni, to wpada o takich godzinach. Potem musiałem zadzwonić do handlarza samochodów, bo mój samochód musi mieć wymienioną jedną część, na koszt firmy, przyszedł papier. Japończycy zadają sobie ten trud. Oczywiście, najchętniej to bym nie zadzwonił, bo, przecież mogę zadzwonić, jutro, a poza tym, to się na pewno nie śpieszy. Tyle, że miałem to na liście rzeczy do zrobienia, a wydawało mi się to najmniej trudne do wykonania, w porównaniu do innych punktów. Więc zadzwoniłem, rozmawiając przy tym z bardzo sympatyczną obsługą. Rejestracja do wymiany trochę trwała, ale myślę, że udało mi się poprawnie podać mojego maila, bo numer telefonu widziała. To w sumie interesujące, jak można się czymś takim stresować. W każdym razie potem miał

Czego się boję?

Coś się za nic nie umiem dzisiaj zabrać, tyle, że poszedłem na siłownię, to dobrze mi zrobiło. Są takie dni, że wszystko wydaje się być jakieś, trudno to określić, szare i puste? Może to też dlatego, że akurat zimno się zrobiło, mieszkanie bez ogrzewania, w nocy 8C na zewnątrz. Ale, myślę, że to nie o to chodzi. Drugie zawody, wczoraj, też mnie trochę zmęczyły. Mogłem grać dużo lepiej, ale się stresowałem, jak zwykle, tyle, że mniej, niż parę miesięcy temu, ale i tak daleko, od jakiegoś strategicznego myślenia w czasie gry. Może były jakieś namiastki, ale nie za dużo. Kumpel, z dorosłymi już córkami, napisał mi, że ma już 5 letniego syna. Też się tu kiedyś chciał wybierać, ale pojawiły się córki. Najdalsza przeprowadzka dla niego, to 100 kilometrów. Może dokucza mi też samotność, pewnie wszystko na raz. Trudno wygrzebać się z tego dołka, takiego jak dzisiaj, z lekkim ćmieniem głowy. Coś tam zrobiłem, ale nic z książką, za duża ściana lęku. W sumie, to czego się boję?

Głosy w głowie

Na zawodach było tak sobie, w sumie, w dwóch dyscyplinach 3 mecze wygrane, 3 przegrane. Okazało się, że mój partner, o którym myślałem, że się nie denerwuje, też się nieźle denerwuje. Widać to było po tym ile błędów robił, choć normalnie, to gra bardzo precyzyjnie. Mój współmieszkaniec sobie poszedł z pokoju mieszkalnego, czy stołowego, czy jak to nazwał, bo to połączenie kuchni z pokojem. Coś mnie jego obecność denerwowała, a może to po prostu fakt, że kawę wypiłem. Dobry pomysł, o 18. W sumie, to mogłem grać lepiej, ale mogłem grać gorzej, to znaczy, bardziej się denerwować. Bywało gorzej. Tak gdzieś ostatnio przeczytałem, to znaczy, chyba wczoraj, że widać po wewnętrznych rozmowach, że człowiek nie jest jednym spójnym JA. Jest wiele wewnętrznych głosów, jeden opieprza, drugi chwali, trzeci narzeka, że wszystko do niczego. To chyba dobry przykład na to, jak schematy działają, takie, które mówią - Do niczego się nie nadajesz, nic nie potrafisz zrobić. Inne głosy muszą mnie przekonywać

Dylematy i skoki nastroju

Jestem jakiś dziwny dzisiaj. Za dużo kawy i czekolady z orzechami? Ona ma tylko 45% kakao. Poza tym, to za dużo bułki z masłem, co mi się tak często nie zdarza. Może to po prostu późna kawa w kafejce, bo koło 17 skończyłem ją pić, nie dopijając oczywiście, bo mam ochotę się wyspać. W sobotę i niedzielę zawody. Ciekawe jak będzie. Potem znowu są, za jakieś 3 tygodnie, tym razem też pojedyncza, ale jeszcze się nie zgłosiłem. Widzę, że moje podejście się zmieniło, trochę. Może jutro się zacznę tymi zawodami przejmować, ale w tym momencie jakoś je na luzie biorę. Parę miesięcy temu było inaczej. Wiadomo, zawody dla zabawy, ale stres stresem. Nie takimi rzeczami ja się potrafię zestresować :P Mimo wszystko, rano czułem się źle, a teraz po kawie i czekoladzie, albo może dlatego, że wieczór, jakoś inaczej. Co nie oznacza, żebym był specjalnie produktywny. Co mnie ciekawi, to właśnie, zmiana podejścia. Bo niby zawody, powinienem się stresować, a ja nic, nawet się cieszę. To interesujące. Poprz

Zmiany humoru

Tu oczywiście nic o piłce nożnej. Za to fajnie było na tym treningu. Zawsze coś tam z innymi grupami potrenuję, choć im tylko pomagam. Znowu przydało mi się coś z TaiChi. Nagrałem sobie ten mój trening, temu widzę lepiej jak to wygląda. Ciekawe na ile się poprawiłem, w porównaniu do tego jak grałem dwa lata temu. W sumie, to nie jest może aż takie ważne. Lubię tego trenera. Dzisiaj szedł na randkę, powiedział nam, bo zauważyłem, że miał nową fryzurę. żeby nie było, to on zauważył, jak ja miałem nową :) To znaczy, nową, jak nową, włosy trochę podcięte, czy coś. Ciekawy jest ten trening, bo czasami robię coś i czuję, że coś jest nie tak, a on mi tłumaczy, dlaczego tak jest. Zmieni się jakiś drobiazg i wychodzi inaczej. Nie napisałem dzisiaj nic, po powrocie, a byłem tam 5 godzin, musiałem się zdrzemnąć. Były nawet dwie fajne dziewczyny, czy nawet kobiety, tam, przynajmniej jedna w wieku już nie pierwszego roku studiów, zawsze coś. Po jakimś czasie człowiek zna wszystkich, z zawodów, czy

Obuchem w głowę

Śmiać mi się trochę w tym momencie chce, choć przed chwilą miałem zły humor. Może to wpływ kawy. W każdym razie wczoraj przyszedł rachunek za remont łazienki. W sumie, to tyle ile się spodziewałem, czyli dwa razy więcej niż było planowane. Nie było nikogo, żeby tego przypilnował. Kumpel, który miał to robić dał d..., zniknął na ten czas z radaru. On też ma coś z głową. W dodatku przyszedł protokół, co się tam nie zgadza z instalacją elektryczną. Niezależnie od tego, że ściana jest mokra. Muszą coś z tym robić, ale to chyba spółdzielnia. Do tego piecyk coś nie działa za dobrze od dwóch lat. Zapomniałem o czymś? Rano sobie leżę, czy siedzę, staram się skoncentrować na oddechu, czasami słucham trochę bicia serca, ale rzadko. Staram się uwolnić od myśli, krążących jak sępy w mojej głowie, albo po prostu powracających cały czas, mówiących mi -- I znowu zawaliłeś. Myślę, że ta medytacja mi pomaga. Staram się to robić codziennie, ustawiam sobie stoper, tak, żeby ileś tam minut wytrzymać, bo c

Łączenie wątków

Dzisiaj jakoś lepiej się wyspałem. Wczoraj trening, nawet spoko było. Byłem potem na obiedzie z Am i Vi, plus D, którym się Am opiekuje. D ma coś w rodzaju aspergera, czy coś. Am się nim czasami opiekuje. D ma coś koło 14 lat i ponad 1.80 wzrostu. Trudno wyczuć co łapie, a czego nie, ale Am pogrywa z nim w paletki, w czasie treningu. Chyba mu się to podoba. Odwiozłem Vi pod dom, było zresztą po drodze. Wyskoczyła tak szybko z samochodu, że zapomniała torby. :P I tak nic od niej nie chciałem, bo chyba nie używa nitki do zębów, że tak powiem. Lepiej mi się biega na korcie, poprzez zmianę techniki biegania, na bardziej wyluzowaną. Czy mi to pomaga w grze, nie wiem, ale lepiej mi się biega. Parę rzeczy, które mi trener powiedział, chyba działa. To daje mi do myślenia. Trochę jak to, że postanowiłem sobie zdjąć bagażnik z samochodu, bo użyłem go w ciągu dwóch lat raptem dwa razy. Miałem to na liście do zrobienia i dzisiaj zrobiłem. Nawet nie miałem tego uczucia duszenia się, czy fal gorąca.

Dwa ręczniki

Coś się ostatnio pocę w nocy, już i tak śpię na ręczniku, ale dzisiaj położyłem w środku nocy duży ręcznik na sobie, bo poszewka pod którą śpię też się zrobiła mokra. Możliwe, że za dużo curry wczoraj na kolację zjadłem, bo byliśmy z ludźmi z paletek tradycyjnie w sobotę po paletkach coś zjeść. W każdym razie, to ściskam chyba też szczęki, czy może zgrzytam zębami, ale od lat zakładam już plastiki na noc, na zęby, temu sobie nic tak nie niszczę, jak kiedyś. Zaraz znowu paletki. Próbuję grać na ludzie, to znaczy, nie spinać tak mojego ciała. Myślę, że coś z tego wychodzi. Pracuję więcej nad mentalnym podejściem. Jak nad całym moim życiem. Staram się uczyć i wyciągać wnioski. Jak z pisaniem książki. Inni siądą, napiszą, a ja się męczę. Ale tak mam z innymi rzeczami też, więc nie jest to nic nowego. W pracy też tak czasami miałem. Oczywiście, niektórzy mówią -- weź sobie na luz, co się tak wysilasz, czemu tak pracujesz nad tym, zajmij się swoim życiem. Ta, tyle, że Ci ludzie mają pewnie i

Herbata z termosu

Wczoraj znowu przegrałem z Z, mimo moich dwóch prywatnych treningów :P Z tym, że uczę się grać na luzie, to znaczy, nie spinać tak. Bycie pospinanym, to stare przyzwyczajenie. Uprawiałem kiedyś TaiChi, między innymi. W nim poruszam się płynnie, ale na boisku, jakbym był zrobiony z cementu. Przesadzam, ale poruszam się kwadratowo. Nigdy bym się tak na TaiChi nie poruszał. Przynajmniej już wiem, dlaczego to tak dziwnie wygląda, gdy sam siebie widzę grającego.Wpadłem na to chyba w poniedziałek. Takie poruszanie się powoduje też, że ruchy są mało ekonomiczne, więc teraz postaram się to zmienić. Trener powiedział - Zamknij oczy i porób te Twoje ruchy z TaiChi. Zrobiłem parą ruchów. - A teraz otwórz oczy i spróbuj jeszcze raz pobiec do tego rogu -- rogu z którym mam problem, powiedzmy sobie, nad którym pracowaliśmy, bo z każdym rogiem mam problem :P I od razu wyglądało to jakoś lepiej. Oczywiście, zastanawiam się jak to przełożyć na inne zakresy mojego życia. Gdzie jeszcze robię dziwne rzecz

Raz bez drutów w głowie

Dzisiaj rano było spotkanie trenerów szkolnych paletek. Jeden to nawet jest graczem narodowym, czy jak się to nazywa. Ale są też uczennice, które w zeszłym roku same do tej szkoły chodziły. Ja, to tak po środku z moimi umiejętnościami. W każdym razie była tam Je, z pochodzenia, to chyba z HongKongu. Jak ją widzę, to trochę rozmiękam, choć mogła by być moją córką. Już razem prowadziliśmy treningi w zeszłym roku. Am nie przyszła, bo miała okropne sny i budziła się parę razy w nocy, nie mogąc się rano obudzić, nawet jak do niej dzwoniłem. - Ty też byłeś w moim śnie - napisała mi. - Pięknie - pomyślałem sobie - jeszcze mnie tylko w czyimś koszmarze nocnym nie było. Poszliśmy po godzinnym spotkaniu w czwórkę, z Je, na kawę. Pod koniec kawy, alarm. Wypędzili nas z kafejki, która jest zresztą częścią szkoły. Pasowało by pod sen Am. Tyle, że podjechały dwa wozy strażackie, nic nie było widać, żeby się coś paliło. Je, która mieszkała kiedyś na kampusie tej szkoły, powiedziała -- Pewnie znowu kt

Emocje, zamiast prefrontal cortex

Wczoraj mnie coś zmęczenie dopadło, może dlatego, że z kumplem ćwiczyliśmy przez 3 godziny, wprawdzie nie specjalnie intensywnie, ale coś tam. Nie wspomnę już o sobocie. Z rana czytam wiadomości, żeby nie musieć się zabrać za robienie rzeczy, które sobie postanowiłem. Dzisiaj wiadomość, że jakiś oszołom zabił 50 osób w Stanach, w klubie gayów. Tak niedawno mówiłem mojemu współmieszkańcowi, że rakieta naukowa odkryła na małym satelicie, czy komecie, jakieś aminokwasy, z których mogło by teoretycznie powstać życie. Z drugiej stron ludzie wierzą w przedpotopowe zapiski i kierując się własną, czy czyjąś interpretacją, uznają to za powód, żeby kogoś mordować, czy zgwałcić, czy choćby wykorzystać jako niewolnika. O podejściu do zwierząt to już to w ogóle nie wspomnę. Mówi się, że religia to opium dla mas. Pewnie jak inne takie, używki. I jak to bywa, gdy się przesadzi, to dzieją się różne dziwne rzeczy. Wiem, że niektórym ludziom religia pomaga w niektórych sprawach, ale niektórzy używają je

Nie mam ochoty się poddawać

Zamiast socjalizacji, to grałem cały czas, jak głupi, na tym spotkaniu paletkowym. Przy czym połowa ludzi grała w kosza. A szkoda, bo była tam jedna śliczna dziewczyna. Młoda oczywiście, w dodatku z chłopakiem, choć do końca to nie wiem. Takie to szczególnie moja głowa chyba lubi, wtedy wpadam w falę smutku, frustracji, bezradności i samotności. Zastanawiałem się ciężko, czy nie powinienem był zostać z grupą, bo część chciała na obiad, to dobra okazja na socjalizację, ale na koniec, to wróciłem do domu, bo chciałem na inną sesję paletek. Teraz może mam czego żałować, ale pewnie nie. Czemu o tym piszę. Może dlatego, że czułem, jak moje myśli zaczynają się miotać, no właśnie, samotność, smutek. Włączył się program szukania kogoś bliskiego, wiadomo, bez niego to ludzkość by wyginęła. Oczywiście, z drugiej strony moje lęki. I tak moja głowa wpada w normalny stan zamieszania. Bo chce, ale się boi, a że racjonalizuję, to widzę, że moje argumenty mi się mieszają, gdy emocje zbyt silne. Podobn

Na wiosce

Świat paletek jest mały, przynajmniej w tym dzikim mieście. Zgadałem się wczoraj w kafejce, z jednym, M, który się najwidoczniej nudził, bo jego dziewczyna się uczyła. Weszło na temat sportu, aha, też gra w paletki, na koniec, że mamy nawet wspólnych znajomych. Zaprosił mnie na jakąś sesję dzisiaj rano, bo tam podobno ciekawi ludzie. Pojadę, zobaczę, choć to o 9 rano, a o 13 chcę iść na moje normalne pogrywanie. Ci ludzie, to podobno tacy, którzy też lubią rozmawiać o neurobiologii, czy psychologii, studiowali to, czy studiują i takie tam. Idę tam też w ramach mojej autoterapii, żeby trochę powiększać krąg kontaktów socjalnych, ale chcieć, to mi się za bardzo nie chce. Trudno. Potem poszedłem na pogrywanie treningowe, tak sobie szło. Była Vi, którą dobrze znam, było nas tylko 4 osoby. Po tym pogrywaniu inny klub tam gra, okazało się,  że M też tam pogrywa, a w dodatku Vi go zna i on jest jej partnerem do pokera. Dlatego mówię, że to ponad milionowe miasto, to wioska. Wczoraj coś mniej

Kawałek po kawałku

Akurat coś obejrzałem o treningu mentalnym Navy SEALs. Jeden mówi, że na treningu, kawałek po kawałku, godzina po godzinie starał się to przetrwać. Jego sytuacja była oczywiście inna, on miał jakiś cel, wiedział, że za jakiś czas się to skończy, z drugiej strony na pewno było mu trudniej niż je, widząc, co oni tam przechodzą. Nie ma w sumie porównania, ale problem ten sam, przetrwać kawałek po kawałku, robiąc swoje. Ja się dzisiaj duszę, od rana, jakoś tak, już bez kawy. Próbowałem się wziąć za pisanie. Dusiłem się. -- Nie wytrzymasz 15 minut lęku -- zapytałem sam siebie. -- Oczywiście, że wytrzyma -- odpowiedziałem. Zrobiłem sobie kawy, wziąłem parę słodkich daktyli i wytrzymałem. Samo pisanie nie jest takie trudne, najtrudniej się za to wziąć. To zabieranie się kosztuje więcej energii, niż samo robienie czegoś. Wiem, każdy to chyba wie, ale trudno to wprowadzić w życie, po prostu się zabrać, jak człowieka coś dusi, albo się chce spać, albo coś jakby mówiło "uciekaj". Wczora

Mówiłam mu, ciesz się z życia

Ludzie narzekają, że lekarze, to konowały, na niczym się nie znają, oczywiście niektórzy. W odróżnieniu, od narzekających. Czasami zapominam, siedząc w tych wszystkich artykułach o neuropsychologii, neurobiologii, że istnieje jeszcze inny świat poglądów. Dociera to do mnie, gdy ktoś mi pisze, że -- Głowa, jest to coś niepojętego, nie ma się co nad tym zastanawiać. Piszę sobie tą moją książkę, jak mówię, głównie, to dla siebie i tam też mam takie jedno zdanie, że jestem ostrożny w stosunku do tego, co mi otoczenie mówi. To znaczy, takie otoczenie, które się nie zna, ale wie. Albo wie, że głowa jest miejscem, siedzibą duchów, jak kiedyś wulkany nim były, czy niebo. Z drugiej strony, w głowie, to są demony, przeszłości, do których nie należy wracać. Istnieje też przekonanie, że przeszłość i teraźniejszość nie mają wiele wspólnego ze sobą, nawet, gdy ma się problemy z psychiką. W rzeczywistości, to człowiek rodzi się z prawie pustym mózgiem, gdy chodzi o pamięć, to znaczy, wypełnionym komó

Myśli i emocje

To też w sumie informacja, że nie moje hormony nie tylko wpływają na moje emocje, ale też myśli. Tak się nad tym zastanawiam, gdy rano czuję niepokój, zastanawiając się co dalej z moim życiem. Czasami mam przebłyski, że wszystko wydaje się proste. Tak się zastanawiam, choć wiem niby o tym, że depresja, czy PTSD, czy inne, wpływają także na sposób myślenia. Emocje i racjonalne myślenie jest powiązane. To znaczy, silna emocja może nawet zablokować racjonalne myślenie, ale też pamięć emocji, czyli asocjacje, nie są tylko w jednym miejscu w mózgu. Więc może się niektórymi rzeczami za bardzo przejmuję? Wiem, że tak jest, ale trudno jest odróżnić te ważne, od tych mniej ważnych problemów, czy od tych, prawie, że urojonych. Dlatego myślę, że fajnie jest sobie zapisywać pewne rzeczy, bo w różnych stanach umysłu człowiek myśli różne rzeczy. Zmienia się spojrzenie na tą samą sytuację, ale gdy jest to zapisane, łatwiej to zauważyć. Dzisiaj pierwszy trening sam na sam z trenerem, ciekawe, jak to b

Dopaminie się coś miesza

Dzisiaj tu znowu słońce, choć wiatr i chłodno. Byłem coś potrenować z A i 2xR. Byłem jakiś połamany, na hali zimno, czy coś, nic nie wychodziło. Znaczy, z A przegrałem, bo robimy sobie ćwiczenia na punkty, ona, choć dziewczyna, to w niektórych ćwiczeniach wygrywa, takich na pół kortu. Potem z A, jej mężem i 2xR, czyli dwoma Hindusami na jakimś obiedzie. Jakiś smutek mnie w czasie powrotu do domu ogarnął. Może dlatego, że zamiast na kawę, to A pojechała z mężem do domu, bo on chciał finały zawodów w paletki oglądać. -- Co z tego, że smutek -- pomyślałem sobie -- pewnie znowu się jakimś dopaminom coś miesza. Rano miałem nawet dobry humor. Może to niewyspanie, czy skoki pogody, kto to wie, ale, próbuję robić swoje.

Kosmici i papierosy

Tu leje, tak naprawdę, w niektórych okolicach ma spaść do 200 mm deszczu. Tak mi się skojarzyło. Gdyby ktoś nam powiedział, że kosmici nam wszczepili jakiś chip, taki, który nam każe mówić, czy myśleć o sobie "jestem do niczego, do d..y, najlepiej się zabiję", to byśmy mu nie uwierzyli, oczywiście. Ale gdyby to wyszło na zdjęciu rentgenowskim, czy skanie z tomografu, to oczywiście chcieli byśmy, żeby nam to usunięto z głowy. Co za bezczelność ze strony kosmitów, coś takiego nam wszczepić do głowy, by nas kontrolować. Co innego, oczywiście, gdy mamy poje..., znaczy się, toksycznych, rodziców, którzy nam implantowali takie myśli, przez paręnaście lat. Nie mówili, "najlepiej się zabij", zamiast tego "po co Ty jesteś na tym świecie", "do niczego się nie nadajesz". Wtedy nam nie przyjdzie do głowy, że to coś obcego, obce myśli. Bo to nasze myśli, to JA. - Przecież to ja tak myślę, nikt inny - można sobie powiedzieć. - Aha, a wiesz, jak Twój mózg dział

Wychodzić z kręgu lęku

Wczoraj coś się dusiłem, nie umiałem się za nic zabrać. To znaczy, sporo energii mnie to kosztowało, bo na koniec coś tam zrobiłem. Było to na tej zasadzie -- Po prostu rób. O dziwo, jakoś to zadziałało. Tyle, że wypiłem chyba ze trzy kawy, może dlatego się w nocy obudziłem, czy pociłem. Postanowiłem wziąć prywatne lekcje z paletek. Po części dlatego, że dałem komuś trochę kasy, rodzinie nieżyjącego już przyjaciela. Pomyślałem sobie, że skoro daję kasę ludziom, których nawet na oczy nie widziałem, to mogę też dla siebie coś zrobić. Może nie ma w tym logiki, ale jakieś moje wewnętrzne dziecko, czy coś, trochę się tego domagało. Może dlatego też obudziłem się w nocy, bo się nad tym zastanawiałem? Ten trener jest ciekawy, sam mówi za każdym razem o plastyczności mózgu i chodzi mu bardziej o to, żebyśmy zrozumieli co robimy i jak to działa, niż o powtarzanie jakichś ćwiczeń. Jest na pewno inspirujący. Choć kasę kosztuje. Ale, podobnie jak kawa w kafejce, może pomoże mi to trochę w wyskakiw

Głęboki wdech na lęki

Obraz
Byłem wczoraj znowu na paletkach. Dla mnie to też jedno z poletek eksperymentalnych. Obserwuję jak reaguję na stres. Grałem parę pojedynczych gier, z Z ciągle jeszcze przegrywam, na 3 gry wygrałem tylko ostatnią, bo on padał na nos. Potem grałem z D. Też była to kwestia nerwów, bo wiem, że gram lepiej od niego. Chodzi o ostatnie punkty, które decydują o wygranej lub przegranej. Udało mi się wygrać, koncentrując się na grze, a nie na tym, co będzie, jak przegram. Grałem potem parę innych gier, na koniec ze zmęczonym S. Znowu to samo, udało mi się na ostatnich dwóch punktach wygrać. Staram się myśleć o oddychaniu, trochę o taktyce, nogach. Wtedy nie ma tyle czasu na stres. A może po prostu jestem spokojniejszy, gdy gram, ogólnie, bo lepiej mi idzie? Trenowałem, to lepiej mi wychodzi. Niby oczywiste, ale nie dla mojej głowy. Podobnie z pisaniem książki. Kosztuje mnie to sporo energii, muszę rozkładać to na raty i nie daję rady wiele zrobić, ale jest lepiej niż przed pół rokiem, czy rokiem