Herbata z termosu

Wczoraj znowu przegrałem z Z, mimo moich dwóch prywatnych treningów :P
Z tym, że uczę się grać na luzie, to znaczy, nie spinać tak. Bycie pospinanym, to stare przyzwyczajenie. Uprawiałem kiedyś TaiChi, między innymi. W nim poruszam się płynnie, ale na boisku, jakbym był zrobiony z cementu. Przesadzam, ale poruszam się kwadratowo. Nigdy bym się tak na TaiChi nie poruszał. Przynajmniej już wiem, dlaczego to tak dziwnie wygląda, gdy sam siebie widzę grającego.Wpadłem na to chyba w poniedziałek.
Takie poruszanie się powoduje też, że ruchy są mało ekonomiczne, więc teraz postaram się to zmienić.
Trener powiedział - Zamknij oczy i porób te Twoje ruchy z TaiChi.
Zrobiłem parą ruchów.
- A teraz otwórz oczy i spróbuj jeszcze raz pobiec do tego rogu -- rogu z którym mam problem, powiedzmy sobie, nad którym pracowaliśmy, bo z każdym rogiem mam problem :P
I od razu wyglądało to jakoś lepiej.

Oczywiście, zastanawiam się jak to przełożyć na inne zakresy mojego życia. Gdzie jeszcze robię dziwne rzeczy, z których nie zdaję sobie sprawy, przez które się męczę?
Zdrowy rozsądek mówi mi, że pewnie takie są, jak choćby szukanie dziewczyny, czy pisanie książki. Lubię pisać, ale ta książka to jak gryzienie papierowej serwetki.
Na czym polega błąd?

To co się dzieje w mojej głowie to nie tylko impulsy, na poziomie neuronów, ale też oczywiście całe schematy. Obserwuję, co dodaje mi energii, jak ona się zmienia.

Dzisiaj pomyślałem sobie -- Jutro pójdę najpierw na kort, na chwilę, potem do kafejki, a potem potrenować.
-- Potrafisz coś zaplanować -- przyszło mi do głowy -- Jakiś czas temu było by Ci z tym trudniej.
Oczywiście, nie wiem, jak było jakiś czas temu, nie chce mi się sprawdzać, nie prowadzę notatek z punktu widzenia "plan się udał", czy "nie udał".
Wiem że trudno mi planować, bo potem przychodzi bariera i czasami coś szlag trafia.
Z drugiej strony, to wiem, że takie planowanie na jutro jest realistyczne.
Nie prowadzę notek, w stylu "plan się udał", ale od jakiegoś czasu zaznaczam sobie na mojej codziennej liście "do zrobienia", co wyszło, a co nie. Dlatego mam wgląd i satysfakcję, że coś zrobiłem, choćby małego. Stawiam przy tym "+".
Myślę, że się przyzwyczaiłem do tej codziennej walki i świadomość, że dam radę zrobić, choćby parę rzeczy, z tego co postanowiłem, dodaje mi to motywacji.

Wiadomo, gdy pomyślę o tej górze "co miałbym zrobić", albo "co powinienem zrobić, bo ...", to widzę przed sobą stromą ścieżkę, a szczyt tej góry jest gdzieś daleko, w chmurach. "Bo ludzie żyją inaczej, a ja, obijam się i nic nie robię" -- napisane jest na kierunkowskazie, wskazującym na tą stromą ścieżkę.
Więc siadam sobie na przydrożnym kamieniu, wyciągam kanapkę z serem, do tego herbata z termosu.
-- No i ch.j -- mówię, gdy skończyłem jeść i otrzepałem spodnie z okruszków.
Wstaję i wybieram inną ścieżkę, taką może wkoło góry, może nie taką stromą,  prowadzącą zupełnie gdzieś indziej, nie widzę, bo chowa się ona za zakrętem.

Komentarze

  1. Stres i nerwy potrafią przekładać się na każdą dziedzinę życia...
    Z własnej praktyki wiem, że przekładają się również na chociażby prawo jazdy ;)
    Taichi serio pomaga? Może sam spróbuję.
    A co do planowania to faktycznie masz rację. Chyba rzadko kiedy zdradza się, aby wszystkich planów szlag nie trafiał ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, dawno Cię już to nie było :)
    TaiChi pomogło mi rozpoznać jak jestem pospinany, bo jego zasada, to między innymi bycie rozluźnionym. To czuć szczególnie w ćwiczeniach we dwójkę. Ale, wiadomo, część zależy od nauczyciela.
    A jeśli ktoś uważa, że TaiChi to dla starych dziadków, to może sobie obejrzeć zastosowania:
    https://www.youtube.com/watch?v=x_luDzL03vw
    To stare video, ale nie chce mi się szukać.
    Tyle, że na początek człowiek raczej uczy się podstaw, czyli tego, jak stać, jak się rozluźnić, pierwszych ruchów, żeby się od razu nie spinać.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię planować, kiedyś próbowałam, ale nic z tego nie wychodziło, więc darowałam sobie. Żyję z dnia na dzień, na luzie, nie przejmuję się planami. Jeżdżę na rowerze, chodzę po lesie, uprawiam ogródek i jest przyjemniej niż pilnowanie planów, albo myślenie, ze znowu coś nie wyjdzie:)
    Kiedyś życie brałam zbyt serio i nabawiłam się depresji, stanów lękowych, teraz mam wszystko w.. głębokim poważaniu , a życie uśmiecha się do mnie:)
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli z tego życia z dnia na dzień potrafisz wyżyć, no to spoko :)
    Chodzenie po lesie, wiadomo, fajne, jak jeszcze jakieś grzyby są, czy inne poziomki :D
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedzmy, że pięknie się żyje z dnia na dzień, gdy nie trzeba martwić się o pieniądze. Osoby zmuszone do zarabiania na siebie mają mniej spokojną egzystencję:)

    OdpowiedzUsuń
  6. :P Też mi się tak wydaje :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!