Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Praca nad sobą, gdy nie da się zmienić świata

Myślę, że gdy się człowiek zdecydował na walkę, w której widzie jakiś sens, to łatwiej mu wyjść z "wyuczonej bezradności". Wyuczona bezradność, jak u psów, które tak wytresowano, by nie uciekały z pomieszczenia, w którym dostają wstrząsy prądem, mimo, że było w nim wyjście. Wiadomo, u człowieka jest to bardziej skomplikowane, ale nasze mózgi nie różnią się aż tak bardzo od tych psa, jeśli chodzi o budowę. Kiedyś świat był dla mnie okropnym miejscem, chciałem się zabić, myśląc o tym chyba codziennie. Było mi bardzo źle, odczuwałem to czasami prawie jak ból fizyczny. Dystansowałem się od świata, równocześnie za nim tęskniąc, nie jest to najprzyjemniejsze uczucie, stać przed pancerną szybą. Teraz pracuję nad sobą i widzę wyniki. Nie jest mi idealnie, ale jest mi dużo lepiej niż kiedyś i nie myślę już o samobójstwie. Wiem, że muszę uważać, ale przyzwyczaiłem się do tego, żeby nad sobą pracować. Wyszedłem z założenia, że skoro nie mogę zmienić świata, to mogą zmienić siebie, tak,

Balans i lęki

Wczoraj „river in fire”, czy jakaś inna nazwa dla półgodzinnych fajerwerków. Pełno słodkich Chinek, do których nie zagadałem. Muszę się zastanowić czego chcę i zmienić moje podejście. Miałem bardzo przyjemny sen. Najpierw widziałem nagie piersi jakiejś blondynki o kręconych włosach, a potem przytuliła się ona do mnie. W dołku jej obojczyka była woda, czy coś. Ona mówi, że właśnie umyła włosy. Posmakowałem, nie wiem, jak smakowało. Szkoda, że jej nie pocałowałem. To jakieś biuro było, czy coś. Dziwne, że mi się blondynka śni, a nie Azjatki. Słaba tu kawa, to znaczy, gdy chodzi o smak, ale za to siekierzasta, takie mam wrażenie. Rano wymiana z NB, szła na piwo, ale po godzinie wróciła, bo napisała, że jest już w łóżku. W sumie, to mógłbym być bardziej miły dla niej. Ktoś napisał na blogu, że moje wcześniejsze wpisy były bardziej optymistyczne. Może tak, a może nie. Nie wiem. Dzisiaj wymieniłem parę słów, przez internet, z NB. Ona szła na piwo, poczułem się trochę zazdrosny, nie szukam w

Wolę już lęk i tęsknotę

Siedzę w bibliotece. Akurat przy tym samym stoliku facet uczy się chińskiego, z jakąś Chinką. Może ją zapytam, jak się zdarzy okazja, ile kosztuje lekcja. Normalnie, to się nie szczypię, ale facet zachowuje się trochę cichociemnie. Ostatnio zacząłem czytać książki dla dzieci, dwujęzyczne, ale trochę żywego języka może by się przydało. Z drugiej strony, to nie mam stresu, jak sobie tak sam dłubię. Jestem przy piątej lekcji, bo postanowiłem uczyć się systematycznie. Nauka, to może też ucieczka w inny świat, w którym mam trochę spokoju. Stwierdziłem, że muszę się porządnie wymowy nauczyć. To nawet przyjemne, uczenie się tego, na co ma się ochotę. Wczoraj widziałem dziewczynę, tyle, że dosyć młodą, oczywiście, taką, że na jej widok oddech mi zaczęło mi zapierać. Byłem chyba z pół godziny pod wrażeniem tego spotkania, potem mi przeszło. Jak zwykle. Dobrze wiedzieć, że przechodzi, szczególnie w momentach, jak człowiek ma burzę w mózgu. A może po prostu jestem przyzwyczajony do tego, że trudn

Jak nie wierzę, to słucham logiki.

Dzisiaj obudziłem się bez nacisku na klatce piersiowej. Ciekawe dlaczego. Przez moją głowę przebiegały dziesiątki myśli, ale powtarzałem sobie, że najważniejsze, to fakt, że jestem blisko siebie samego, dlatego, nawet jak mi się coś kiedyś stanie, to tej bliskości nic nie zmieni. To zmiana paradygmatu. Kiedyś po prostu uciekałem, teraz czasami wiem lepiej, co robić, chyba się czasami mniej miotam. Rzadko kiedy jestem zrelaksowany. Najczęściej czuję niepokój, lub lawiruję, między grzbietami, czy dolinami różnych emocji. Ludzie często myślą, że jestem spokojny, a ja po prostu nie pokazuję tego, co się we mnie dzieje. Trzymam to pod pancerną szybą. Czasami zdarza mi się jakiś wyskok, robię się dosyć niecierpliwy, czy złośliwy, lub wybuchowy. Kiedyś zdarzało mi się to częściej. Teraz łatwiej mi rozpoznać nadchodzącą falę i wiem, jak na surfie, gdy idzie spora fala, to trzeba zdwoić uwagę, skoncentrować się. Nie zabiłem się i nie zabiłem nikogo, w sumie, to coś w rodzaju sukcesu. Bawi mnie

Nie wiem, co mi po głowie chodzi, PTSD

Obudziłem się rano czując niepokój. Czyli jak zwykle, mam wtedy wrażenie, że coś ściska mi klatkę piersiową. Powtórzyłem sobie, parę razy, to znaczy, wewnętrznemu dziecku „jestem bezpieczny”, czy „jestem wolny, nic mi nie zagraża”. Wszystko pięknie i dobrze, z tym wewnętrznym dzieckiem, ale czasami nie da się z nim dogadać, jak dzisiaj rano. Czyli czasami jest to psu na budę. Myślę sobie tak o tym, że jestem niespokojny, że jak zwykle nie wiem, co tu robię. Automatycznie przychodzi mi jednak do głowy, że to chwilowy stan. „Muszę się bardziej postarać zapamiętywać momenty, gdy jest mi lepiej”, myślę sobie, po raz któryś z kolei. Wtedy pewnie łatwiej mi będzie z tego dołka wychodzić. Dołka, w którym jestem ciężki, nic mi się nie chce, bo i też nic nie ma sensu, w którym zawsze będą sam. Dołka bezradności. Staram się przypominać sobie, w takich momentach niepokoju, że często jest lepiej. Ćwiczę to świadomie. To raczej nie likwiduje uczucia bezsensu, ale łatwiej mi się z nim obejść. Traktu

To po prostu bezwładność, PTSD i dołek.

Obudziłem się rano i czułem niepokój. Trochę trudniej mi się wtedy oddycha, jestem jakby wewnętrznie skrępowany. Moje myśli krążą trochę nieporadnie, co chwilę pojawiają się pytania w stylu: „co, po co, dlaczego”. Czuję się sam, nic nie ma sensu. Co mam robić? Czy zawsze będę sam? A może powinienem robić coś innego. Wrócić do „normalnej” pracy? To ostanie może też dlatego, że w nocy napisała do mnie jedna znajoma z pracy, że chodzą pogłoski, że zaginąłem. „Miło by się było do niej przytulić”, pomyślało mi się. „Ale ona chyba akurat nie dawno wyszła za mąż”, przypomniała mi druga myśl. „Co z tego”, mówi trzecia. I tak w kółko. Teraz siedzę w kafejce, przy dosyć głośnej ulicy, co mi nie przeszkadza, może to przepędza trochę moje lęki. A może kawa i obecność ludzi pomaga, w każdym razie łatwiej mi się oddycha. Akurat spadł krótki deszcz. Teraz znowu może wyjdzie słońce, a przynajmniej przestaje już padać. Jak ktoś kiedyś powiedział, jak deszcze pada, to wydaje się, że nigdy nie przejdzie,

Reakcje na lęk, senność. śmierć mewom.

Gdy mam coś zrobić, to czuję jak mnie coś zaczyna dusić. Trudniej mi się oddycha. Jadąc dzisiaj samochodem miałem wrażenie, że jestem blisko tego, byo stracić przytomność. "Bzdury", powiedziałem sobie. "Nic ci się nie stanie". I wiadomo, nic mi się nie stało, bo nic się nie dzieje. Czasami mam tylko niższe ciśnienie. Mógłbym powiedzieć, że dzieje mi się to po śniadaniu, czy coś, albo dlatego, że za mało spałem, ale wiem, że zdarza się to często, gdy mam coś zrobić. Mam zrobić jakieś ćwiczenie z Chińskiego, od razu bierze mnie na spanie. Mam zadzwonić do kogoś, kogo mało znam, to samo. Jest parę odmian moich reakcji na stres, senność jest jedną z nich. Inna, to utrata kontroli nad precyzją ruchu. Czuję to na zawodach, albo w czasie meczy, , gdy się stresuję, gram jak łamaga, opóźniony czas reakcji. Myślę, że dlatego, że się spinam, to moje ruchy są inne niż wtedy, gdy jestem wyluzowany. Lotka ląduje nie tam, gdzie chcę, o ile ją trafię. Jest lepiej. Kiedyś myślałem,

Lęk, trudności w oddychaniu, tak bywa.

Rano czułem niepokój, jak się obudziłem. W sumie, to normalka. Może dlatego, że miałem się iść wspinać, choć to tylko ścianka w środku miasta? A może, bo miałem zmienić termin odlotu? Oczywiście, jak chciałem zmienić, to nie wyszło z tą datą, którą chciałem. Najpierw były jakieś kłopoty, może coś z moim browserem, a potem poszło. Ale i tak wracam dopiero w grudniu. O ile. A może te lęki, to w głównej części PTSD, to, czego się nauczyłem przeszłości, cały czas uważać, być pod napięciem, ostrożny. Tak sobie trochę popisałem przy kawie i lepiej mi się zrobiło, jakoś egzaltowanie, radośnie. Mam podejrzliwe nastawienie do takich nastroi. W każdym razie, zmieniłem ten bilet, zobaczymy, co będzie dalej. W końcu, nie jest chyba ze mną tak źle, mówię sobie, skoro stać mnie na tak długi urlop. Tak, jakby to był jakiś wyznacznik tego, jak człowiekowi jest. Walczę i to jest dla mnie ważne. Postanawiam sobie coś i staram się tego trzymać, nawet, gdy nie zawsze mi się to w terminie uda, albo w ogóle

Coś chce mnie unieruchomić

Rano zagadałem do B, u którego mieszkam, o modemie i garnkach. Co do modemu, to musi jeszcze on jeszcze raz zadzwonić i sprawdzić, czy rzeczywiście podłączą internet. Bo parę poprzednich firm odmówiło, bo coś tam. A jak kupię ten modem, to nie mogę go zwrócić. Trochę tu lekkie zacofanie, w niektórych rzeczach, takie mam wrażenie. Co do garnków, to powiedział, że „jeszcze więcej teflonu”. Plułem sobie w brodę, że kupiłem 3 garnki za 55 AUD, zamiast tego jednego za 30, bo na początku chciałem kupić tylko jeden, bo potrzebowałem, ale pomyślałem sobie, trochę się dołoży, to będą trzy. Poczułem się jakoś dziwnie źle. Nie powiedziałem mu nic, tym bardziej, że poszedł do swojego pokoju, bo spadał do roboty. Pomyślałem sobie, że moje myśli i emocje znowu weszły na złą ścieżkę. Zareagowałem zbyt emocjonalnie, na w sumie prostą sprawę, może nawet żart. W mojej głowie są jakieś przełączniki, czasami nieopacznie coś przeskoczy. To PTSD, prawdziwe powody leżą pewnie ukryte gdzieś w przeszłości. Bo

Czasami zamieszanie w głowie. Pradoksy obserwacji.

Rano rozmawiałem z JK (Japonką K). Pomagają mi moje mieszkanie wynająć, dopóki tutaj jestem. Podziękowałem jej i A wczoraj w mailu, to mi dzisiaj odpisała, że ona i A, to jakby moja mała rodzina w Hamburgu. Miło mi się zrobiło. Potem gadałem chwilę z B, u którego mieszkam. Powiedziałem, żeby pozdrowił S, mruknął coś, bo on czasami coś zamruczy. Od razu mi się humor pogorszył. Tak, jakby ktoś coś w mojej głowie przełączył. Myślę, że łatwiej jest się obchodzić z samym sobą, gdy człek jest świadom, że czasami mu coś w głowie przeskakuje. że emocje idę jakąś inną drogą, niż by się tego spodziewać. Wtedy przyglądam im się i próbuję je znowu na jakiś bardziej pozytywny tor przestawić, albo po prostu staram się dalej robić swoje. Tak się zastanawiam, w jakim kiedyś stanie byłem. Wiem, że chodziłem do neurologa, bo mi się ręce trzęsły. Tak sobie pomyślałem, że jakbym jakieś dziecko zobaczył, któremu się ręce trzęsą, to bym pomyślał, że ma niezły cyrk w domu. Jakoś nigdy tak tego nie widziałem.

Iść po prostu dalej

Coś mam ostatnio wahania nastroju. Lęk się pojawia i ściska mi trochę klatkę piersiową. Razem z nim niepewność i trochę bezradności, w stylu, "po co to", "nie dam rady", "i co dalej". Tak się przyglądam tym emocjom i myślom, próbując coś z tym zrobić. Staram się nadal robić moje ćwiczenia poranne, to daje mi świadomość, że się nie poddaję, że mam kontrolę nad tym co robię. Tak mi się skojarzyło dzisiaj, że w dzieciństwie nie mogłem sobie, ot tak, książki czytać, będąc w domu. Bo dzieci to "darmozjady", więc jedynym sensownym zajęciem dla nich to albo nauka, albo robienie czegoś pożytecznego. Jak na przykład układanie desek, których ojciec nazbierał sporo, prostowanie gwoździ, czy czyszczenie roweru mamie. Nie licząc pomagania staremu przy samochodzie. Z prostowaniem gwoździ to nie żart. Siedziałem sobie przed garażem, miałem metalową kostkę i prostowałem je młotkiem, kładąc na tej kostce. Stary był wtedy zadowolony, a ja miałem w miarę spokój, bo

Zabić się, czy się nie zabić

To bardziej pytanie retoryczne, bo nie mam ochoty się zabić.  Ale dlaczego tak tą notkę zatytułowałem? Dzisiaj rano pomyślałem sobie, że k i edyś pewne rzeczy były bardziej proste. Gdy coś było nie tak, to mogłem sobie pomyśleć "to się zabiję". Nie musiałem się nad przyszłością zastanawiać, bo nie było jej w moim życiu, teoretycznie. Jak widać, ciągle żyję. Dzisiaj rano czułem smutek, byłem jakiś ociężały, zmęczony, nic nie miało sensu. Po części może dlatego, że do 1.30 w nocy rozmawiałem z przyjaciółmi, z A, który się moim mieszkaniem opiekuje i KJ, Japonką, która często z A w paletki grywa. A nie odzywał się przez ponad tydzień, z KJ mam normalny kontakt. Martwiłem się, co z tym mieszkaniem, co z moją pocztą. Po mailu do K i rozmowie z nimi wszystko się pozytywnie wyjaśniło. Więc skąd ten niepokój i tęsknota? Pozostaje NB (narkotyk-B), z którą mam kontakt przez internet. Pisujemy sobie ostatnio prawie codziennie, życząc sobie dobrej nocy, czy dorzucając jedno, czy parę zda

Flashbacki bez wizji

Siedzę w kafejce, ocienionej. Jakbym to zdjęcie komuś posłał, to typowa reakcje "tobie to dobrze", albo raczej "ale ładnie". Mnie to jakoś nie rusza. Może dlatego, że jestem sam i myślę sobie, że fajnie by tu było z NB (narkotyk-B), albo fajnie by było nie czuć tego niepokoju, czy senności? Wiedzieć, że da się radę to zrobić, co się zaplanowało, nie ucieknie się znowu? Już wczoraj czułem niepokój. Kumpel, który ma się zajmować moją pocztą od tygodnia się nie zgłasza. Ostatnią pocztę widziałem przed miesiącem, przy tym, nie wszystkie listy, które przyszły. A tak się pluł, jak on to sobie pomyślał, jak zrobi. Pewnie jest bardziej popieprzony niż ja. Męczyło mnie to, ale pomyślałem, że chcę pracować nad jakimś rozwiązaniem. Więc napisałem do dobrej kumpelki, czy ona by mi listów nie posyłała, bo ten A, który to miał robić, to coś, coś mu odbija. Ale, widać odbija mu nie tylko wtedy gdy chodzi o moją pocztę. Podobno od pół roku szuka mieszkania, ale spóźnił się pół godz

Uczyć biedronkę obracać się na brzuch

Czasami czuję się jak biedronka, przewrócona na plecy. Przebieram łapami, ale nic się nie dzieje, a leżąc na plecach nie czuję się ani dobrze, ani bezpiecznie. Jestem wtedy jak biedronka, która nie nauczyła się obracać na brzuch. Jak dzisiaj rano. Kumpel, który ma się opiekować moim mieszkaniem i moją pocztą, nie zgłasza się, mam znowu kontakt z NB (narkotyk-B), jestem tutaj i zamiast używać życia, jeździć, zwiedzać, to chodzę do kafejek i piszę sobie, nie wiadomo po co. Gdy jestem w takim dołku, to wszystko jest bez sensu. Z drugiej strony, włącza się program, który mówi "to tylko Twoje emocje, wiesz, że za jakiś czas będzie Ci lepiej". Przypomina mi się czasami, co powiedział jeden ze znanych bipolarów, "gdy jesteś w dołku, to tak, jakby padał deszcze. Myślisz w tym momencie, że nigdy więcej nie wyjdzie słońce. Ale każdy wie, że deszcz się kiedyś skończy i słońce znowu zacznie świecić". Nauczyłem się, mówić sobie o tym. Jak i staram się mieć kontakt z wewnętrznym

Obżeranie się

Jakiś taki gorszy dzień dzisiaj. Trochę może więcej smutku i lęku niż ostatnio, ale, nie jest źle, mogło by być gorzej. Nawet coś tam popisałem i pouczyłem się trochę chińskiego. Miewałem dni, że do niczego nie byłem zdolny, ale to raczej w Niemczech, tu jeszcze mi się nie zdarzyło. Zastanawiam się, skąd ten gorszy dzień i przypuszczam, że to może trochę przez NB (narkotyk-B), z którą mam więcej kontaktu na WhatsApp. Możliwe, że budzi ona we mnie jakieś tęsknoty, emocje, które się potem obijają wzdłuż moich neuronach, ciągną mnie w smutne kąty. Trochę to może z powodu kontuzji mojej kostki, bo przez to nie chodzę jeszcze na paletki, a tylko biegam i takie. W każdym razie, jutro też jest dzień, kafejka, a potem nie wiem, coś wymyślę. Chcę się na tyle tego chińskiego nauczyć, żebym się mógł coś dogadywać, bo póki co, to tylko zamawiam herbatę ;) Może za dużo wspomnień, na raz, jutro może sobie więcej luzu zrobię. Zauważyłem, że jak jestem nerwowy, czuję lęki, coś mnie dusi, to zaczynam s

Wiem, choć nie mam pojęcia i rekin

Jak to jeden z kabarecistów powiedział, w tłumaczeniu, "demokracja polega między innymi na tym, że każdy, na każdy temat może mieć własne zdanie. Może, nie znaczy, że musi. A jak się nie ma pojęcia, to niech się lepiej nie wymądrza". Czy coś w tym rodzaju. Wczoraj oglądałem sobie znowu kawałek DVD o Stephenie Howking, ogólnie, to raczej historii kosmologii i różnych teoriach. Gdy wyłączyłem to DVD, które mam w sprzęcie TV, czy właściciel mieszkania je ma, to były wiadomości. Interesujące sprawy, coś, pomiędzy narodzinami nowego potomka jakiegoś księcia, czy coś tam, nawet nie wiem dokładnie z jakiego kraju, strzelaniną na Ukrainie i wrzeszczącym fanatykami gdzieś w Syrii. Dosłownie, średniowiecze, król, rozboje i zabobony, bo z rozsądną religią to państwo islamskie nie ma wiele wspólnego. Zacznijmy od tego, że część z nich pewnie nigdy nie czytała Koranu, bo nie potrafi czytać. Nie mówię tu o interpretacji tego, co było napisane 1500 lat temu. Tak mi to przyszło do głowy ze w

Technika i kondycja na złe dni

Tak sobie czytam notki jednej dziewczyny, która się tnie, ma myśli samobójcze i pisze, coś tam. Poza tym, to mam wrażenie, że nie dotarło do niej, że musi nad sobą pracować, a raczej ma pretensję do całego świata, to znaczy, do psychologów, czy psychiatrów, że łaskawie nie ruszą d... i jej nie wyleczą ;) Ten blog to dla mnie w pewnym sensie ostrzeżenie. Kiedyś coś tam jej napisałem, ale zauważyłem, że ona gra w "grę", w stylu, pokażę wam, jak mi jest źle i że nikt mi nie potrafi pomóc. Dlatego po przeczytaniu takiego bloga, myślę sobie, że dobrze, że walczę, bo posuwam się do przodu. W sumie, to przyzwyczaiłem się do tej walki. Walczę jak mi jest dobrze, żeby mieć technikę i kondycję na dni, jak jest mi źle. To trochę jak z medytacją, czy innymi technikami mającymi pomóc. Ludzie często zaczynają się ich uczyć w momencie stresu, gdy jest o wiele trudniej. Gdy im lepiej, to sobie odpuszczają. Narzekają przy tym, że to nic przecież nie pomaga. Może i się wymądrzam, ale czasami n

Myśli samobójcze, to niejako śmiertelna choroba

Nawet mi się udaje popisać coś przez godzinę w kafejce. Możliwe, że będę miał w domu normalny internet, bo póki co, to jadę na kartach, co na dłuższą metę dosyć drogo wychodzi. Jak tam siedziałem, to przeszła AA, siostra UA, chwilę pogadaliśmy, ale ona była umówiona z jakimś kumplem. Okazało się, że to jej kumpel od ścianki. Kiedyś to byłem minimalnie o niego zazdrosny, tak, raczej z rozpędu, bo AA na mnie specjalnego wrażenie nie robi. Na nim raczej tak. Łatwiej mi trochę przychodzi pisanie w tej kafejce. Wracam do swojego wewnętrznego dziecka i do mojej przeszłości, szukając źródeł lęków. Jak mi tu ktoś na blogu radził, może by mi robota pomogła. Takie rady staram się raczej ignorować, choć wiem, że ktoś chce być pomocny. To trochę, jak komuś, kto cały czerwony stara się dobiec do autobusu, radzić, może byś pobiegł szybciej ;) Moje problemy, to nie takie, że sobie wymyślam problemy i potem je próbuję rozwiązać, bo mi się nudzi. To raczej, jak Stephen King, człowiek się budzi i czuje,

Emocje i głosy z Sunnybank

Jestem  na Sunnybank, w kafejce. B, u którego mieszkam, powiedział mi, że na pewno mi się tu będzie podobało. Wie, że lubię Azjatki. Może się ostatnio za dużo chińskich filmów naoglądałem i teraz są one trochę tajemnicze dla mnie, te z migdałowymi oczami i długimi włosami. Jest ich tu w każdym razie sporo. Próbuję czasami zamówić herbatę po chińsku, ale na tym przeważnie kończą się moje próby komunikacji w tym języku. Azjatki tutaj są przeważnie szczuplejsze i ubierają się bardziej kobieco od Australijek. Nie mówię, że nie ma wyjątków. Tak żyję trochę z dnia na dzień. Raczej nic nie planuję. Tak jak dzisiaj, tego wyjazdu na rowerze do Sunnybank. Nie wiem, ile tu jeszcze zostanę. Nie mam pojęcia, ale we wrześniu raczej na pewno jeszcze nie wrócę. Rano piszę sobie coś w kafejce, w której mnie już znają, potem jadę gdzieś na rowerze. Staram się walczyć z niebytem, to znaczy, z pustką. Czasami czuję smutek, ale myślę, że więcej tu piszę niż w Niemczech. Jakoś też mi może łatwiej pewne rzec

Kupowanie radia, podobne do wchodzenie w związek?

Musiałem kupić radio do samochodu. To znaczy, chciałem, bo chciałem sobie posłuchać czegoś innego, niż tego co puszczają, przynajmniej, jak leciały reklamy. Poza tym, to chciałem znowu posłuchać trochę lekcji chińskiego. A może po prostu miałem ochotę, na nowe radio? Nie wiedziałem jakie kupić. Podobnie, jak z kupnem wielu innych rzeczy, męczyłem się z tym, oglądając różne reklamówki, szukając w internecie, pytając przyjaciół o zdanie. Wziąć takie, czy inne, co ma mieć, czego chcę, czy warto iść na taki, a nie inny kompromis. Na koniec byłem w tej fazie, że po prostu chciałem już wreszcie mieć to radio, nie musi być takie wymarzone, bo to tylko radio. Ale, żebym je miał i nie musiał więcej szukać. Wybrałem sobie jedno, w miarę takie, jakie chciałem. I tak było dwa razy droższe od tego, które chciałem na początku kupić. Poszedłem do sklepu, w sumie, to żeby je kupić. Patrzę, a ono ma przyciski o czerwonym kolorze, to znaczy, podświetlane na czerwono. A chciałem niebieskie. Sprawdziłem,

Nowe radio

Byłem nawet na surfie. Fale były takie sobie, bo był silny wiatr. Byliśmy z A prawie, że sami w tej zatoczce. Był jeszcze trójka innych, początkujących. Ale ogólnie, to fajnie było, trochę słońca, trochę fal. A też miała miłe kształty, tym bardziej, że nie miała na sobie zbyt wiele. Nawet pianki nie miała, co wprawdzie wyglądało seksy, ale przy tak silnym wietrze pozwoliło jej tylko na chyba półgodzinne próby w wodzie. Nawet stanęła raz na chwilę na desce, a w każdym razie poczuła pęd, gdy leży się na desce i płynie z falą. Mnie się udało parę małych fal złapać, ale cienki Bolek byłem, tym bardziej, że mam trochę mniejszą deskę niż kiedyś, to znaczy w zeszłym roku, 7.0". Nie wiem jeszcze, jak długo tu zostanę. Może dwa miesiące, może dłużej. Próbuję coś pisać. Nie za bardzo mi to idzie, ale powoli może coś się ruszy. Kupuję sobie drogie radio do samochodu. Czy to luksus, na który mnie stać, którego potrzebuję? Nie mam pojęcia, ale coś we mnie, może wewnętrzne dziecko, cieszy się,

Uprzejmi, ale na dystans

Obudziłem się dzisiaj z uczuciem smutku. Przyglądałem mu się trochę, myśląc sobie "Moje emocje poszły znowu na jakieś dziwne dróżki". To trochę pomogło. Zrobiłem parę ćwiczeń i poszedłem pobiegać, choć kostka jeszcze trochę spuchnięta. Kto wie, ile ona jeszcze będzie taka opuchnięta, więc wolę chodzić biegać i coś robić, niż mieć wrażenie, że się gruby robić. Poza tym, to bieganie powoduje, że lepiej się czuję. Zanika to uczucie niepokoju, chociaż na jakiś czas. Mam pełno małych i dużych lęków. Trudno mi się czasami gdzieś wybrać samochodem, do jakiegoś nowego sklepu. To w sumie zabawne. Nie wiem, czy zawsze tak miałem, na ile unikałem takich sytuacji. Wracam codziennie do dzieciństwa, by szukać tych źródeł lęku, a równocześni staram się walczyć z teraźniejszością. Nie mam ochoty się poddawać, choć czasami ta myśl przebiega przez moją głowę. Ale równocześnie, to pomyślałem sobie, że chcę też szukać szczęścia, czyli też tego, żebym robią pewne rzeczy tak, jak sobie postanowiłe