Uprzejmi, ale na dystans

Obudziłem się dzisiaj z uczuciem smutku. Przyglądałem mu się trochę, myśląc sobie "Moje emocje poszły znowu na jakieś dziwne dróżki". To trochę pomogło. Zrobiłem parę ćwiczeń i poszedłem pobiegać, choć kostka jeszcze trochę spuchnięta. Kto wie, ile ona jeszcze będzie taka opuchnięta, więc wolę chodzić biegać i coś robić, niż mieć wrażenie, że się gruby robić. Poza tym, to bieganie powoduje, że lepiej się czuję. Zanika to uczucie niepokoju, chociaż na jakiś czas.
Mam pełno małych i dużych lęków. Trudno mi się czasami gdzieś wybrać samochodem, do jakiegoś nowego sklepu. To w sumie zabawne. Nie wiem, czy zawsze tak miałem, na ile unikałem takich sytuacji.

Wracam codziennie do dzieciństwa, by szukać tych źródeł lęku, a równocześni staram się walczyć z teraźniejszością. Nie mam ochoty się poddawać, choć czasami ta myśl przebiega przez moją głowę. Ale równocześnie, to pomyślałem sobie, że chcę też szukać szczęścia, czyli też tego, żebym robią pewne rzeczy tak, jak sobie postanowiłem, żeby lęk mnie nie blokował. Wiadomo, że będzie mi może przeszkadzał, ale tak bywa.

Ktoś do przytulenia się by się przydał. Myślę dosyć często o NB (narkotyk B). Mamy czasami kontakt przez WhatsApp. Ale, myślę też sobie, że ona jest dla mnie też wyuczoną formą ucieczki. Coś w stylu "bo gdyby", to wtedy było by lepiej.

Wpieniłem się trochę w sklepie, bo kupiłem klej do naprawy deski, i jak go w domu chciałem wypróbować, to okazało się, że jest twardszy, niż oczekiwałem, nie płynie tak, jak na video-clipach na youtube. Poszedłem do sklepu, a tam mi mówią, że on taki mam być. To ja na to "To ja kupię mniejszą tubkę". Sprzedawca otworzył tą mniejszą, sprzedawczyni, starsza, może właścicielka, narzekała w tym czasie, że "ludzie kupują taki klej", dokładnie mówiąc, to żywicę epoksydową, "zamiast go samemu mieszać, a potem narzekają, że nie jest taki jak chcą". Nie mówiła tego bezpośredni do mnie, ale pewnie mnie miała na myśli. Otworzyliśmy ten mniejszy klej, razem ze sprzedawcą, który twierdził, że kleił już mniejszą i większą tubką i że ta żywica jest ok. Ta żywica z mniejszej tubki płynęła normalnie, inaczej niż ta z większej. "Tak, ale ta z większej ma dłuższe nitki maty szklanej", mówi sprzedawca. Ja "ale to podobno ma być to samo w tubkach, tyle, że różna wielkość tubki". "No tak, ale...", w sumie, to do niczego nie doszliśmy.
Nie zdziwiło mnie to, bo czytałem na jednym blogu, że tutaj próbują człowiekowi ciemnotę wciskać, nawet, gdy sami nie mają pojęcia.
Mają dzisiaj pogadać z dystrybutorem, który wpada do ich sklepu i powiedzą mi, wzięli mój numer. Pewnie nie zadzwonią, znając życie.
Część Australijczyków nie jest za bardzo słowna, raczej, taka na luzie.
Już w czasie poprzednich pobytów zauważyłem, że są oni trochę jak Szwedzi, bardzo uprzejmi, ale na dystans.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!