Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2020

Marchewka na kwarantannie

W zeszły piątek poszedłem do sklepu, bo mi się powoli zapasy kończyły. Normalnie to chodzę w soboty, ale wykumałem, że w piątek będzie mniej ludzi. Sklep nie był pusty, ale pełno też nie było. To poza tym sklep ekologiczny, więc tłumów tam raczej nie ma, bo marchewka i inne kalarepy trochę droższe niż w normalnym sklepie. Za to kupuję mleko od krów, z którymi ich cielaki chyba ze trzy miesiące mogą spędzić czy coś. Jak już mleko piję, to przynajmniej taki. I tak, 60% masy ssaków lądowych to zwierzęta hodowlane, 36% ludzie. Jakoś mi się to ciągle przypomina, tym bardziej teraz, w czasach tego wirusa. W każdym razie to nawet koszyk w sklepie łapałem przez papier, bo na tej rączce to chyba pełno różnego baździajstwa. Starałem się zachowywać środki ostrożności bez wychodzenia na porąbanego. Teraz już czwartek, tydzień potem, to ludzie bardziej zwracają uwagę na możliwość zarażenia. W Niemczech jest obecnie ponad 43.000 przetestowanych jako zarażeni. Tydzień temu było chyba jedna trzecia t

Oczywiście, korona

Siedzę w domu, mogłem iść na ściankę, ale stwierdziłem, że nie ma co przyczyniać się do roznoszenia choroby. Blondi, czyli ta z którą częściej się byłem wspinać, póki nie miała chłopaka, zapytała przez WA (WhatsApp) czy bym się nie poszedł wspinać/bouldern w przyszłym tygodniu. Nie chciało mi się pisać, więc zadzwoniłem do niej, pogadaliśmy trochę. W sumie, to chodziło mi o to, że ja się człowiek wspina, to używa chwytów. Na tym to polega. Więc łapalibyśmy za chwyty, które przedtem sporo osób już złapało, a wirus podobno potrafi się utrzymać na twardej powierzchni parę dni. Właśnie usłyszałem w radiu, że i tak wszystkie kluby zamykają, więc ten też jest zamknięty. W środę zamknęli już moją halę do paletek. Nie przeszkadza mi to, bo i tak jestem trochę połamany, to znaczy, to moje wiązadło iliopsoas, czy jakoś tak. Stwierdziłem, że nie idę w poniedziałek do roboty, bo mogę z domu pracować. Mamy grupę WA, z roboty. Kumpel pisze, że idzie w poniedziałek, normalnie. Zacząłem się wahać. S

Brak hormonów o poranku i ścianka

Zastanawiam się jakby się tu w domu zmotywować. Jestem na ściance, to znaczy, w kafejce tutaj. Byłem trochę bouldern, była też NIbychinka. Ona zrobiła parę nowych niebieskich, ja tylko jeną nową, inną niż ta, którą ona zrobiła. Mam nowy projekt, to znaczy, od chyba dwóch tygodni. Dochodzę już do przedostatniego chwytu, ale dalej jeszcze nie daję rady. Jeden Chudy, który się dobrze wspina, to znaczy, lepiej ode mnie, nie dał rady zrobić początku, ale poszedł po innych chwytach do góry i zrobił to ostatnie przejście. - że mi też nie przyszło do głowy, żeby to osobno poćwiczyć - pomyślałem. Czyli podzielić trudność na mniejsze odcinki. Następnym razem muszę tak zrobić, poćwiczę tylko to ostatnie przejście. O co mi chodzi, kontakt z ludźmi często powoduje, że na jakieś rozwiązanie się wpada. Ciągle się zastanawiam jak przeskoczyć tą barierę depresji, czy lęku, czy jak to zwał, gdy jestem w domu. Miałem tydzień urlopu i w sumie, to mało co zrobiłem. Trochę sportu, trochę poczytałem, ale n

Wspomnienia i szału nie było

Siedzę tu, w kafejce na ściance. Przy stoliku obok chłopak z dziewczyną. Ona młoda, ładna, w miarę, wysportowana, nie muszę dodawać, że w legginsach. Przyszło mi do głowy, że jestem sam. Miałem kiedyś ładną dziewczynę, nawet bardzo ładną, ale co z tego? Kiedyś byłem chyba jeszcze bardziej porąbany niż teraz. Niezależnie od tego, że młody i głupi. Nie dałem rady zrobić tego mojego "projektu", choć doszedłem znowu do przedostatniego chwytu. Znowu jakoś się nie zastanowiłem jakby to dokładnie zrobić, poza tym, to łatwy ten moment nie był. Czuję lekkie ćmienie w skroniach, już od rana. Pewnie wczoraj za mało wypiłem, płynów. Byłem w dodatku na paletkach, ale nic grałem, bo takie miałem zakwasy. Poszedłem bo zastępowałem surfera. Poszedłem w kończ na urodziny Japonki. Szału nie było, ale było dosyć fajnie.

Strefa komfortu

Wtorek, Jestem znowu na bouldern, mimo zakwasów palących moje mięśnie, bo byłem wczoraj pobiegać. W dodatku, to czuję ramiona, ale, pomyślałem, że fajnie będzie się przejechać rowerem, trochę wyjść z domu, bo mam urlop w tym tygodniu. Na ściance ćwiczyłem znowu tą jedną drogę. Doszedłem do przedostatniego chwytu, a potem już nie wiedziałem, bo nie liczyłem się z tym, że tak daleko zajdę, więc zanim się posortowałem, to brakło mi siły. Ponieważ to robiłem pod koniec pobytu tutaj, to już nie miałem sił na następną udaną próbę. Jak tej drogi nie odkręcą, to pobawię się nią następnym razem, czyli pewnie w czwartek. Japonka ma urodziny, ta z paletek. Złożyłem jej już życzenia, ale jej kumpel pisze, że cała grupa idzie do jakiejś knajpki, w związku z jej urodzinami, o siódmej wieczorem. Oczywiście, nie chce mi się. Z drugiej strony, to wiem, że jak zostanę w domu, to będą się objadał, czymś tam i prawdopodobnie leżał na łóżku, oglądając życie innych ludzi, może się frustrując, że ja nic n

Wiszenie na jednej ręce, przesuwanie granicy

Skończyła mi się robota w grupie. Dali mi nawet jakiś prezent na pożegnanie. Dali mi też kasę, w ramach tego prezentu, taki tu zwyczaj. Daje się kartę, podpisaną i kawę, żeby człek sobie sam kupił co chce. Głupio mi się zrobiło, choć wiem, że taki zwyczaj. Poza tym, to nie znikam z firmy, ale idę do innej grupy, o czym oni nie wiedzieli, ja zresztą też nie, na pewniaka, do czwartku. Dzisiaj byłem znowu na ściance. Interesujące jest odkrywanie jak się coś da zrobić, jaką drogę. Na bouldern to tylko parę ruchów, ścianka ma tylko chyba ze 4 metry, czy coś, choć czasami idzie trochę przez niby dach, w zależności od drogi. To nie prawdziwy dach, ale pochyła część ściany. O co mi chodzi. Zrobiłem już wszystkie zielone drogi, te które były w pomieszczeniach na dole. Nad jedną jeszcze pracuję, tą w "dachu", bo nie dam rady jej za każdym razem zrobić, mam trochę za słabe palce i technikę. Wczoraj ją trochę ćwiczyłem, choć w tym kącie, gdzie ona jest, jest dosyć pełno. Na parterze,