Posty

Wyświetlam posty z etykietą dziewczyny

Jak zwykle, obserwacja siebie samego.

Rozwaliłem sobie trochę mięsień, graliśmy w jakąś grę ze sprintami, na treningu. Coś mi tam piknęło, w tylnej części nogi i tyle. Ale dzisiaj, po paru dniach, jest już lepiej, więc znowu na paletki, ale nie chcę grać, tylko powoli sprawdzać, jaki jest stan, bo jeszcze trochę ciągnie. Mało co piszę, bo albo padam na nos po robocie, albo sprzątałem, bo wpadła do mnie Blondi. Ona teraz pojechała precz, bo pracuje na wyjeździe, takie życie. Z tym mięśniem, to było to trochę zaprogramowane, mało piłem tego dnia, przemęczenie, niedospanie. W sumie, to idąc na trening myślałem, że strzeli mi coś w łydce. W każdym razie, to miałem więcej czasu i wczoraj wieczorem, napiwszy się kawy, koło 8 wieczorem, spojrzałem znowu na lodówki. Zamówiłem jedną koło 23 godziny. Od razu tego trochę pożałowałem, ale, jak taki już jestem. Oczywiście, że boję się pewnych rzeczy zamawiać, innych nie, nie szukajmy tu logiki. Idę dzisiaj do sauny, trochę się wyluzować. Już dawno nie byłem. W domu dalej, walka z lękam

Schemat z przeszłości

W sumie, to nie wytrzymałem i napisałem smsa do NB (narkotyk-B), z pytaniem, co u niej. Odpowiedziała, że ostatnio jej ciężko, ale cieszy się, że już nie musi milczeć. Tak, wymieniliśmy parę smsów i na koniec zapytałem, dlaczego musiała milczeć? Odpowiedź, bo ja milczałem, widocznie nie pasował mi ten rodzaj relacji, a więcej nie mogła mi zaoferować. Nie zapytałem, czy nie mogła, czy nie może, bo w sumie użyła formy przeszłej. Mogłem zapytać, ale nie zapytałem, dlaczego? Napisałem "dobranoc", ona "Dokończymy rano"?, ja na to "jutro, czy kiedyś". Nawet nie wiem, czy mi się z nią chce pisać te smsy, bo w sumie po co. Z drugiej strony, to odczuwam jakiś dreszczyk emocji, to na pewno, gdy do niej piszę. Tyle, że nie widzę jej w ogóle w realiach mojego życia, chyba, że cybersex ;) Wczoraj prowadzący zajęcia paletek był coś miły. Grałem z A przeciwko niemu i K (tej Japonce) i wygraliśmy. Położył mi potem ramię na barkach i powiedział, że w piątek też takie gry g

Za oknem słońce

Za oknem słońce, już dawno go nie było. Wczoraj byłem na moim ulubionym treningu. No właśnie, na treningu można się wyluzować, po prostu biega się, robi ćwiczenie, można się pośmiać i zapomnieć o wszystkim. Skupić tylko na ćwiczeniu, na lotce, na krokach, czy na trochę czasami zmęczonych mięśniach. życie jest w takich momentach proste, wiadomo, co się w ciągu paru następnych minut, albo godziny będzie robiło. Uważałem tylko, żeby moja kontuzja się nie odezwała, ale spoko. NB (narkotyk B) się nie odezwała. Nie wiem, czy coś do niej napisać. W sumie, to nie wiem specjalnie po co. Ani to mojego lęku nie stłumi, ani nic w tym momencie w moim życiu nie zmieni, więc po co? W sumie, to co mam się przejmować dziewczyną, czy kobietą, z dzieckiem, która nie wiadomo, czy w ogóle coś ode mnie chce i która jest z 1000 kilometrów dalej. Wolę żyć swoim życiem. Ta kumpelka ze ścianki, która mi przez smsa awanturę zrobiła, odezwała się. Przeprosiła. Napisała, że ma kłopoty z głową, bierze leki i wybuch

Ta piosenka przypomina mi trochę kołysankę.

W sumie, to słucham sobie tej piosenki, prawie, że w kółko. Wiem, że mi przejdzie. Jakoś smutek mnie odwiedził. Już może parę dni temu. Może też wczoraj, po tym, jak prawie cały czas grałem z X, czyli tą Chinką. Ona zniknęła na koniec, bez pożegnania. Próbuję patrzeć na to tak, jak ja patrzę na inne dziewczyny. Parę chce ze mną gadać, ale mnie się nie zawsze chce. Ale ogólnie, to podobno można ze mną dobrze porozmawiać. Nawet z X niewiele gadam, bo coś się rozmowa nie klei. Dzisiaj rano posłałem X maila z linkiem o technice z paletek i z linkiem do tej piosenki. Odpisała w stylu, "dziękuję za link". Pasuje "link", bez -a, bo użyła niepoprawnego artykułu ;) Ogólnie, to ona się czasami chyba szybko złości, czy jest niecierpliwa, co mi już A opowiedział, który ją częściej widywał, jak grywała ze swoim chłopakiem, który pracuje w innym mieście. Nie robię sobie jakichś nadziei, jeśli chodzi o X, bo jest za młoda. Słucham piosenki. Gdy jest mi smutno, to myślę, że to moje

Czasami może idę trochę do przodu.

Wczoraj było fajnie na treningu paletek. Powoli się ludzie przyzwyczajają, że ja pierwszą godzinę zawsze trenuję. Coraz częściej ktoś chce ze mną trenować. Prowadzący ćwiczenia też się pojawił, z ceramiczną płytką teraz, między kręgami, ale wyglądał dosyć zdrowo. Dzisiaj idzie już do pracy, operację miał przed 1,5 tygodnia. Sam chce iść do pracy, bo jest nauczycielem i uważa, że uczniowie go potrzebują, bo bez niego rozrabiają, albo czują się niewyraźnie, bo prowadzi klasę sportową. Pewnie mają jakieś egzaminy, czy coś. W każdym razie, najpierw trenowałem z jednym i stwierdziłem, że w niektórych rzeczach, to ja jestem strasznie cienki, nawet w tych podstawowych. Potem trochę gry, gdzie nawet jakąś podwójną wygraliśmy, kalecząc. Potem trochę treningu z jednym Belgiem. Trochę się mogłem wyszaleć. W domu czekał na mnie mail od X. Napisała, że przeczytała mojego maila, że też lubi grać w paletki, ale z różnymi ludźmi, bo można się więcej nauczyć. Nie napisała, czy lubi grać ze mną. "N

Moje mysie dziury, gra na własnych emocjach

Wczoraj byłem na paletkach. Przyszła X i graliśmy parę meczy. Byłem zły, że przegraliśmy z AiK. Gdy gram z X, jestem pospinany. Podoba mi się ona, choć wiem, że ma chłopaka i jest dużo za młoda. Ale co z tego, gdy coś w moich emocjach nie zwraca na to uwagi. W sumie, to mogłem więcej z nią porozmawiać, tak normalnie, w przerwach między grami, ale gadałem chyba tylko o badmintonie, bez sensu, a może z sensem. Nawet nie wiem, czy ona chętnie ze mną gra, bo trudno mi ją wyczuć. Myślę, że trochę lubi grać i tyle. Ani mniej, ani więcej, ale mój mózg, moje emocje szukają w niej oczywiście dziewczyny, uczuć i emocji. Napisałem potem maila do niej, że lubię z nią grać, ale nie wiem, czy ona lubi, bo nie wiem, co ona myśli. Nie wiem, czy ten mail miał sens, ale miałem ochotę go napisać. Uczucia do kogoś jak X, czy C (ze ścianki), to trochę jak chodzenie po krawędzi grani, w skalistych górach. Gdy człowiek się poślizgnie, to może kawałek polecieć. Z drugiej strony może mnie to trochę z tego mara

Walka z wyuczonym.

Jestem trochę zmęczony i rozdrażniony. Niepotrzebnie napiłem się mocnej herbaty około ósmej wieczorem. Obudziłem się potem na chwilę w nocy, a potem o piątej nad ranem. Wczoraj nie zrobiłem nic. To znaczy, byłem się wspinać. Moja partnerka, bardzo ładna blondynka. Miło się było do niej na chwilę przytulić, gdy siedzieliśmy na niskim murku, przed ścianką. Idziemy się wspinać we wtorek, trochę późno, bo o 19, ale, czego się nie robi, jak się nie ma nikogo innego do wspinania się. Walczę z moimi wyuczonymi zachowaniami. Coś mnie trzyma i dusi, gdy tylko pomyślę o niektórych rzeczach, które miałbym zrobić. Każdy dzień to jakaś tam walka. Czasami sobie odpuszczam, czasami nie. Czasami pewnie rzeczy muszę zrobić, bo nie da ich się odwlec. I jak zwykle, gdy się do czegoś zasiądzie, to zrobienie tego kosztuje mniej wysiłku, niż uciekanie przed tym. Chyba prawie każdy to zna. Walka ze zmęczeniem i z bezsensem robienia pewnych rzeczy. Ale co, gdy będę jeszcze z trzydzieści lat żył? Kiedyś moje ż

Czekanie na cud

Kiedyś czekałem, aż coś się wydarzy. Coś, co spowoduje, że będzie mi lepiej. Może jakaś dziewczyna, prawdziwa miłość, ale taka przez duże M. A może coś innego miało się zdarzyć, może miało się okazać, że jestem z innej planety, że przylecą po mnie, zabiorą do domu ;) Wiadomo, w takim stanie ducha łatwiej wierzyć jest w to, że z NB (narkotyk-B) coś wyjdzie, czy tęsknić za inną niewiastą. Bałem się telefonów, a równocześnie czekałem na jakiegoś smsa, może od NB. Może przyjdzie kiedyś jakiś email, który mnie wyzwoli z tego stanu? Tak sobie wtedy myślałem, a jak nie myślałem, to tak czułem. A z drugiej strony, to pewnie sobie myślałem, że i tak nic z tego nie będzie. A z trzeciej strony, to po prostu robiłem swoje. Tak mi to przyszło do głowy, bo miałem akurat telefon w plecaku i przypomniało mi się o nim, jak chciałem muzyki posłuchać. Nie czekam już chyba na żadnego smsa. A jeśli czekam, to chyba nie aż tak niespokojnie. Byłem wczoraj na ściance i pogadałem chwilę z grupką fajnych dziewc

Depresyjne reakcje na problemy

Pojechałem dzisiaj na surf. W sumie, to nie złapałem żadnej fali, to znaczy, tak naprawdę, bo jakieś tam z pianą łapałem, przynajmniej jedną. Trudno było złapać, przynajmniej mnie, bo albo były dosyć duże, jak na mnie, a jak się już zdecydowałem, to miałem przed sobą z dziesięć, czy piętnaście osób, które musiał bym jakoś wyminąć, tak mi się wydawało. Nawet nie chodzi o wyminięcie, ale pomyślałem, że jakbym poleciał, to ktoś mógłby deską ode mnie oberwać. A taka deska ma dosyć ostre miecze. W każdym razie wylazłem po ponad godzinie z wody i przyglądałem się surfującym, a było ich chyba na obydwu połączonych plażach na pewno z sześćdziesięciu. Zajadałem do tego "fish and chips", czyli rybę z frytkami.  Tam, na wybrzeżu, to lato, tutaj, na kampusie, to prawie jesień. Dobra, olałem to, bo i tak jeszcze chciałem się dzisiaj wspinać w hali z B. Ale postanowiłem kupić klucz do namiotu na dachu. Mam na dachu samochodu namiot. Rozłożony oczywiście ;) Wiadomo, taki składany, śpi się c

Pomieszane uczucia

Czuję niepokój, od rana. Teraz włączyłem sobie Vanessę Mae, na słuchawkach, bo siedzę przy stoliku jednego z kampusów uniwersytetu Griffith. Od razu mi jakoś lepiej. świeci słońce, ale jest chłodno, tak, że mam na sobie lekkiego flisa. "Destiny", to taki szybszy kawałek. Tu jest sporo Australijek, ale też parę Azjatek. Te ostatnie są jakoś szczuplejsze, choć nie każda. Australijki, czasami dosyć gruszkowate, ano, takie życie, ale wiadomo, nie wszystkie. W sumie, to może nie powinienem takich rzeczy tu pisać, ale, tak to widzę. Wiadomo, te, które się wspinają, to raczej są szczupłe. Lubię "Storm" z czterech pór roku, w wykonaniu V.Mae. Wiadomo, to wersja raczej taka bardziej techno, czy coś, beatowa, ale mnie się ona podoba, ze względu na wiolinistkę, co się będziemy czarować. Na mieście są pod ziemią, pod sklepami, spore hale, centra posiłkowe. Siedzi się w środku, przy stolikach, a wkoło pełno różnych stoisk z jedzeniem czy to indyjskim, czy chińskim, czy jakimiś s

Herbata

Chcę się znowu trochę na herbatę przerzucić, więc piję herbatę, zamiast cappuccino, siedząc w kafejce. Ja myślę, że jestem nieśmiały, gdy mam pokazać, że mi na kimś zależy, albo gdy mam kogoś poderwać. Co innego na ściance, tam znam już połowę ludzi, a co innego kogoś na kawę zaprosić. Ale uczę się. A poza tym, to próbuję o NB zapomnieć i szukam nowych znajomości. Byłem pobiegać, przedłużyłem sobie trasę. Czasami mnie coś w sercu ściska, gdy widzę ładną dziewczynę, ale nie wszystkie. Musi ona coś w sobie mieć. Wiadomo, najlepiej, jakby była NB. A NB ma chłopaka i posłała mi zdjęcia swojego ulubionego zwierzaka. Na jednym ze zdjęć leżało toto na jej dekolcie, tak, że nie wiadomo było w sumie, na co patrzeć. Pokazałem to moim wing-women i jedna z nich stwierdziła "wiesz, kobiety są strasznie przewrotne", czyli, że najlepiej bym zrobił, jakbym numer telefonu i emaila do NB skasował. Więc póki co, to nie piszę więcej do NB, za to rozglądam się tutaj, za kimś, kto mi ją z pamięci

Kraje

Wypiłem trochę cappuccino w kafejce. Polskę zalewa, a tu słonecznie i w miarą sucho. Mam dosyć mojej bezwładności i braku seksu. Choć seks to też ucieczka od problemów i lęku, za to jakaż to przyjemna ucieczka, najczęściej. Zastanawiam się, czy się w przyszłym roku do Australii wybiorę. Może pojadę tam na rok. Zobaczę. Może tam zostanę jakiś czas, w sumie, to ciekawie by było mieć dowód osobisty już czwartego kraju. Zrywam powoli znajomości ze starymi ex. One mnie trzymają z tyłu, ciągną z powrotem tam, gdzie nie chcę być. Łatwiej mi chyba, bo przeszedłem trochę przez moje dzieciństwo i stwierdziłem, że w sumie, to dużo smutku bierze mi się z tęsknoty za moją mamą. Który nigdy za wiele czasu dla mnie nie miała, z tego co pamiętam. Ona udawała, że wszystko jest ok. No fakt, jej się nie obrywało, tylko mnie i siostrze. A ona miała zaradnego faceta. I jak ktoś ze mną chce na ten temat dyskutować, wpływ dzieciństwa na dorosłe życie, bla, bla, bla, że od 30-ki, czy 20-ki nie ma co zwalać na

Za oknem słońce

Siedzę w mieszkaniu, za oknem słońce, napisałem wczoraj do NB, że mi jeszcze na niej zależy. Mam nadzieję, że na tym zakończy się nasza znajomość, przynajmniej na pół roku, czy rok. Oczywiście, zaproponowałem jej, że możemy próbować normalnie rozmawiać, mimo tego, ale myślę, że ona nie jest do tego w stanie, albo może ja nie jestem. Ale nie chce mi się udawać, że mi na niej nie zależy, nawet, jeśli jest to tylko słabość do narkotyku. Piszę sobie o dzieciństwie i mam wrażenie, że jest mi przez to łatwiej, co by się z teorią zgadzało. --> Siedzę w moim pokoju. Tęsknię za moją mamą, za jej przytuleniem, uściskiem. Jest wtedy ciepło i przytulnie, przez moment. Potem odchodzi. Bo musi coś zrobić, bo stary jest. Gdy stary jest, to wpada ona tylko na chwilkę, jakby ukradkiem. Dla mnie to oczywiste, że nie wpada na dłużej, bo przecież stary jest w domu. Gdzieżby siedziała przy mnie i odrabiała lekcje ze mną. Siedzi czasami w pokoju stołowym i rozwiązuje krzyżówki, albo krząta się po kuchni.

Towarzystwo

Poszedłem sobie na basen. Fajnie mi się pływało, nawet były dwa pasy oddzielone, dla tych, którzy tam i z powrotem pływają. Przyszedł jakiś z płetewkami i sobie po jakimś czasie poszedłem, na obszar bez pasów, bo on był szybki, a ja zmęczony, a też sobie chciałem powyprzedzać. L jest zakochana w facecie, z którym ma się pobrać, za 12-miesięcy. Mnie się podoba (ciągle) NB, który ma chłopaka, i już się prawie do mnie nie odzywa. N jest zakochana w chłopaku, z którym była przez 1,5 roku, który ma dziewczynę i pojechał do N na urodziny, tydzień temu. Ciekawe, czy o tym swojej obecnej dziewczynie powiedział. Aha, ten facet L ciągle się nie zgłasza. Ona obudziła mnie w nocy, ok 1-szej, tak po prostu, coś tam chciała powiedzieć, zaśmiała się, to tyle, co pozostawiła na sekretarce komórki. Stwierdziłem, że jak jeszcze raz mnie w domu obudzi, to się na nią rzucę, bo już mnie mięczakiem nazwała, a obudziła mnie parę razy w nocy, pukając do mojego pokoju, po przyjściu z pracy. Aha, facet L nie zg

Niebezpiecznie śliczna dziewczyna

Poszedłem kupić prezent dla L, ma urodziny pojutrze. Kupiłem jej książkę i poprosiłem o zapakowanie. Pakowała mi ją śliczna dziewczyna. Krótkie jasne włosy, o kolorze lnu, niebieskie oczy, szczupła, po prostu. Może nie była aż taka cudowna, ale zapytała mnie o mój akcent, bo myślała, że jestem Anglikiem, albo jakimś innym Holendrem. Sama była z Południowej Afryki, jak się po chwili okazało, ale przyjechała tu, jak miała 11 lat. Porozmawialiśmy chwilę, bo jej ojciec pochodził z Polski, ale ja się trochę zaciąłem. Za ładna była, zacząłem się chyba peszyć. Coś się dzisiaj kobiety do mnie uśmiechały, może byłem rozczochrany po basenie, może miałem nieprzytomny trochę wzrok. Teraz mi chodzi po głowie ta jasnowłosa. Ale wiem, że jest niebezpieczna. Mógłbym się znowu nieszczęśliwie zadurzyć, a nie mam coś ochoty na ból. NB się nie odzywa i dobrze, że tak jest. Ta z księgarni miała coś w sobie, może to, że ze mną flirtowała? Ale jutro już pewnie o niej nie będę pamiętał, tak jak teraz, to jak