Moje mysie dziury, gra na własnych emocjach

Wczoraj byłem na paletkach. Przyszła X i graliśmy parę meczy. Byłem zły, że przegraliśmy z AiK. Gdy gram z X, jestem pospinany. Podoba mi się ona, choć wiem, że ma chłopaka i jest dużo za młoda. Ale co z tego, gdy coś w moich emocjach nie zwraca na to uwagi. W sumie, to mogłem więcej z nią porozmawiać, tak normalnie, w przerwach między grami, ale gadałem chyba tylko o badmintonie, bez sensu, a może z sensem. Nawet nie wiem, czy ona chętnie ze mną gra, bo trudno mi ją wyczuć. Myślę, że trochę lubi grać i tyle. Ani mniej, ani więcej, ale mój mózg, moje emocje szukają w niej oczywiście dziewczyny, uczuć i emocji.
Napisałem potem maila do niej, że lubię z nią grać, ale nie wiem, czy ona lubi, bo nie wiem, co ona myśli. Nie wiem, czy ten mail miał sens, ale miałem ochotę go napisać.
Uczucia do kogoś jak X, czy C (ze ścianki), to trochę jak chodzenie po krawędzi grani, w skalistych górach. Gdy człowiek się poślizgnie, to może kawałek polecieć. Z drugiej strony może mnie to trochę z tego marazmu wybija, w który to często wpadam. No risk, no fun.
Po prostu muszę walczyć, z lękami, z bezsensem życia. Obserwuję moje uczucia, to, co się dzieje ze mną. Czasami idę na ryzyko, trochę zaboli, zasmuci, ale zrobiło się krok do przodu. Ale też wiele razy odrzucało mnie do tyłu, tak, że zwijałem się z bólu. Blog pomaga, chyba.
żeby to było tylko zwijanie się z urojonego bólu, choć to ten sam ośrodek w mózgu, co ból fizyczny. Dostaję też czasami tych cholernych aftów, takich, że mówienie po prostu boli.
X daje mi trochę motywacji do nauki Chińskiego. Uczę się więcej gramatyki, bo znaków znam już trochę. Ciekawe czy X na mojego maila odpisze i co napisze. Ale nie jest to takie ważne. Staram się nie koncentrować na jednej emocji, raczej na paru. W weekend idę się chyba wspinać z C, tą ładną. Przy niej nie myślę o NB (narkotyku-B), albo X. Wieczorem, w sobotę, po ściance, będę myślał jak zwykle o C, będąc jeszcze pod jej wrażeniem, może w niedzielę, czy poniedziałek rano też. Może napiszę coś do niej na WhatsApp, ona odpisze, coś tam i do tego ograniczy się nasz kontakt.
Gra na własnych emocjach, to trochę jak gra na instrumencie, splatanie różnych dźwięków w całość, różnych melodii czasami. I jakoś to płynie, żyje.
Wiem coraz lepiej, jaki impuls powoduje, że zaczynam myśleć o samobójstwie, to znaczy też, kiedy ten refleks przychodzi. Wtedy, gdy jest mi po prostu źle, gdy boli emocjonalnie i czuję się bezradny. Gdy nie wiem, co ze sobą zrobić.
Addicted to thoughts on death. Uzależniony od myśli o śmierci. Wiadomo, z jednej strony pewnie się boję śmierci, instynktownie, z drugiej strony kojarzy mi się ona z przytulnym miejscem. Miejscem, gdzie jest cicho i nic nie czuję.
"live is journey, not a destination", jak śpiewa Aeorsmith w "Amazing".
Ale, kiedyś stwierdziłem, że uciekanie w myśli o śmierci do niczego nie prowadzi. Bo albo się zabiję, to najlepiej od razu, albo będę próbował żyć. Jeśli żyć, to mało konstruktywne myślenie o śmierci nie prowadzi do niczego.
W sumie, to prowadzę walkę w mojej głowie. Myśli, które mi mówią "to nie ma sensu", albo "zawsze będziesz sam", te da się jeszcze jakoś wyłapać. Gorzej może czasami z lękami, które są nieprzyjemne, utrudniają mi koncentrację. Podobnie jak uczucie, chyba pustki, która powoduje, że po prostu uciekam od siebie samego.
Ale teraz zbieram znowu siły. Kawałek mnie chciałby się schować do mysiej dziury, niezależnie od tego, jak mi w niej źle, ale w miarę bezpiecznie. Inny kawałek chce do Australii, za pół roku.
I wczoraj, pomyślałem sobie, że gdybym był z kimś, może by mnie to sporo wysiłku kosztowało, bycie normalnym. Parę razy próbowałem się dopasować i jakoś cienko mi szło. Ale parę razy byłem też z dziewczynami, które mnie akceptowały takim, jakim jestem. Mhmm, o tym nie pomyślałem.
W każdym razie, muszę walczyć, żeby nie siedzieć w nieprzyjemnej mysiej dziurze, niezależnie od tego, jak się w niej bezpiecznie czuję.

Komentarze

  1. O matko, ciężka sprawa... Ja bym chyba grała we wszystko, co by mnie wykańczało fizycznie, żebym tylko nie miała czasu myśleć...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To czemu nie grasz? Tyle jest różnych sportów, od play station do takich, na świeżym powietrzu ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!