Posty

Wyświetlam posty z etykietą pustka

Po prostu jestem

Spać mi się chce, choć da się nawet wytrzymać. Za oknem ciemne chmury, choć mój smartphone mówi, że ma być cały dzień słońce, dopiero koło 22.00 trochę deszczu. Kumpel z Australii odezwał się, że chce pogadać, następnego dnia, z rana. Na drugi dzień nie zgłosił się, aż do wieczora, kiedy napisał, że ma znowu spory dołek i myśli samobójcze, więc idzie do szpitala. Póki co, to nic o nim nie słychać. Wczoraj grałem w paletki, mogłem się trochę wyszaleć, do bólu nóg. Potem jednak lepiej śpię, tak mi się wydaje. To interesujące, że gdy rano się budzę, to naprawdę nic nie ma sensu. - Tak sobie teraz myślisz - chodzi mi po głowie - że nie ma sensu nic robić, ale wiesz, logicznie, że w ciągu dnia się to zmieni. No i tak było. Porobiłem moje ćwiczenia, które w danym momencie nie miały żadnego sensu, bo tak. Potem wsiadłem na rower i po przejechaniu kawałka jakoś zaczęło się robić przyjemniej, w sensie, neutralnie. Nie, żeby wszystko nabrało znaczenia, ale nie warto było sobie tym głowy zawracać

Tak to już bywa

Spać mi się chce, piję już trzecią kawę, choć dopiero krótko po 10. Napisałem parę maili ostatnio i nawet się ludzie zgłosili. Odezwał się nawet ten kumpel z Australii, chce jutro pogadać. Ciekawe jak mu się wiedzie. Mówi, że ma huśtawkę, to znaczy, pisze. Ja wczoraj też miałem huśtawkę, to znaczy, dołek. Niedziela. Tyle chciałem zrobić, miałem zrobić, skończyło się na oglądaniu czegoś na YT. Kawa nie pomagała. Odezwała się nawet ta wariatka, której wynajmuję mieszkanie. Mam się z nią spotkać we wtorek. Niemieccy specjaliści od lat próbują zatkać dziurę w dachu. Ze znikomym skutkiem. Wariatka pewnie będzie znowu narzekała. Ona lubi na wszystko narzekać, szczególnie na to mieszkanie, które ode mnie wynajmuje. Wyprowadzić się oczywiście nie ma zamiaru, kaucji zapłacić też nie, czy innych długów, choćby za klucz, który zgubiła kiedyś i na mój koszt musiałem dorobić. Miała mi zwrócić. W każdym razie, gdy rano się obudziłem, koło 4.30, choć siedziałem na internecie do 23.30, to nic nie miał

Wiosna i senność

Spać mi się chce. Wczoraj wieczorem grałem do późna, potem siedziałem bez sensu, jak zwykle, do późna przed komputerem, a rano obudziłem się przed 6. Wcześnie się już jasno robi. No właśnie, nie mam ochoty na to, żeby emocje mną za bardzo kierowały, te małe  programiki, włączające się gdzieś w mojej głowie. Wiadomo, emocje są potrzebne, ale jak ich za dużo i są zbyt chaotyczne, to nic z tego dobrego raczej nie wyniknie. Tu pachnie wiosną, więc w mojej głowie budzą się też wiosenne uczucia. Smutek, że jestem sam. Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, a może boję się, bo znowu się coś zmienia? Myślę, że lepiej czuję się tutaj, niż w Niemczech, może dlatego, że nie muszę pracować i robię choć po części coś, co chcę?

Poranek i popołudnie, jak noc i dzień.

Poranek był bez sensu,  ale to zupełnie bez sensu. Nie dość, że mam trochę skręconą kostkę w nodze, spuchniętą i trochę bolącą, to jeszcze wczoraj przegrałem w półfinale. Fakt, lepiej mi poszło niż ostatnim razem, bo wygrałem z trzema, przegrałem dopiero z kumplem z klubu. Kostka mi poszła trochę od razu w pierwszej grze, ale, nie bolała aż tak bardzo. - Po co trenuję, i tak nic nie wygrywam, nie jestem w stanie, to bezsens. Podobnie jak pisanie książki -- chodziło mi po głowie. - Już nie wspomnę o chińskim, na przykład, czy o braku dziewczyny - myślałem oczywiście. Nawet nie poszedłem do kafejki, bo miałem też może trochę dosyć ludzi i byłem zmęczony. Wczoraj spędziłem cały dzień, od 8 rano, do 9 wieczorem w hali sportowej. Skończyłem już wcześniej, ale nie chciało mi się wracać do domu, więc gadałem z jedną młodą Japonką i innymi. Po południu musiałem do roboty, czyli trenować w szkole. Tam jakoś zapomniałem o tych wszystkich myślach, a może wcześniej, przed wyjściem, przy kawie. Trz

Wolna chata i pustka w głowie, albo za dużo myśli.

"Gdy jest mi źle, coś mnie zrani, to wiem, że mam parę niewidocznych skrzydeł,na których mogę odlecieć Wreszcie zobaczę jak moje marzenia rozkwitają" Coś mój dzień do kitu. Zobaczymy, czy uda mi się wybrać do kafejki, potem dorabiam jako trener. Jak nie pójdę do kafejki, to nic raczej nie napiszę, nie, żebym tak dużo napisał. Zjadłem sporo czekolady z orzechami, napiłem się kawy, drugiej, jakoś próbuję się poderwać do lotu. Widzę jak bardzo mnie z rytmu wybijają niektóre proste rzeczy. Parę może się złożyło, muszę załatwiać z wynajmowaniem mieszkania, a poza tym, to wstałem rano o 6, żeby odwieźć współmieszkańca na lotnisko. Chata wolna, ale co z tego. -- Wczoraj, czy przedwczoraj miałeś dobre momenty, pamiętasz -- mówię sobie. -- Tęsknię jakoś, za kimś bliskim -- odpowiada mi jakiś głos -- za NB (narkotyk-B). -- Ano, tak bywa -- mówię sobie -- co zrobisz. Po raz pierwszy patrzę przez okno, po raz pierwszy może od paru godzin realizuję, że niebo jest niebieskie. Nie idę na si

Codzienny poranny bezsens

Coś jakiś zdemotywowany dzień, nie pierwszy, nie ostatnio. Nic nie ma sensu, problemy rosną trochę w myślach, zmęczenie, trochę bezradności, ociężałość. Tyle, że coś tam porobiłem, pouczyłem się też języka. Idę zaraz na kort, potem do kafejki, to mi dobrze zrobi. śniła mi się NB (narkotyk-B), napisała we śnie, że tęskni za mną, może nawet, że mnie kocha, choć tego ostatniego, to nie jestem taki pewny. Jak to we śnie. W każdym razie, to wiadomo, miło by się było do kogoś przytulić. Wczoraj dorabiałem jako trener, bo sezon w szkole się znowu zaczął. To nawet fajne, pobudza kreatywność. Jak tu zachęcić kogoś do ćwiczenia, tak, żeby się nie zniechęcił i miał trochę uciechy. To się też chyba doświadczeniem nazywa. W każdym razie, to walka zabiera jednak sporo energii, a może to też akurat chłód w mieszkaniu? Może też wyuczone schematy, które mi mówią -- Schowaj się, nic nie rób, bo i tak nic nie ma sensu, nic nie zmienisz. Chyba wszystko na raz myślę sobie. Ale, nie włączam telewizora i nie

Miła okulistka. Pustka w głowie

Przez moment poczułem lekki ból głowy. Byłem u optyka. Bałem się, że mi powie, że moje oczy się dużo pogorszyły. O dziwno, wyszło im, że wcale się nie pogorszyły, porównując to ze starym wynikiem. Ale, nieważne. Dlaczego o tym piszę, w ogóle. Okulistką była bardzo ładna Azjatka, w czerwonej sukience, zgrabna, kobieca, ale nie ta z tych zupełnie chudych Azjatek. Ta nawet chyba akcentu nie miała. Gdy do mnie mówiła, to rozpływałem się. Super miła, ze słodkim głosem. Badając mi oczy mówiła -- Możesz dla mnie popatrzeć do góry? (Can you look up for me). Mogłem powiedzieć, że - dla Ciebie, to mógłbym nawet przez okno wyskoczyć -- ale to pomieszczenie nie miało okien, więc dałem sobie spokój. Nie mówiąc już o tym, że była ze 20 lat młodsza ode mnie. W nocy śniły mi się jakieś dziewczyny, o dziwno nie NB. Ale nie były to jakieś przyjemne sny. Rzadko mam przyjemne sny z dziewczynami, może muszę providera snów zmienić. W każdym razie będę miał dwie pary okularów, bo jedne już miałem lekko sklej

No i po co?

Rzeczywiście dołek dzisiaj, a może to też przez ten silny wiatr, jakby halny w górach. Wieje, potem przestaje, a potem znowu chałupą trzęsie. Jeszcze do tego kłopoty z lokatorką w Niemczech, oczywiście, znowu coś z piecykiem. Fachowiec nie chce tam chodzić, bo mówi, że to ona coś przestawia. Cyrk na kółkach, a ja się oczywiście stresuję. Piję kawę w kafejce. To nawet zabawne, wiem, że jestem w dołku, wszystko jest jakieś szare i trudne, bez sensu. Takie życie, trzeba robić swoje. Idę zaraz pograć, mamy też trening z trenerem. - Po co trenujesz, i tak się nie robisz przez to lepszy - mówi mi coś w głowie. - Bo mi to dobrze robi, trochę się poruszać? - odpowiadam sobie. Po prostu dalej, krok po kroku, czasami do przodu, czasami w miejscu, czasami wstecz i potem znowu, do przodu. Takie życie i tyle. Jeden z naukowców twierdzi, że nawet niektóre insekty mają jakąś tam formę świadomości, bo nie reagują na wszystkie impulsy tak samo. Wiadomo, świat jest o wiele prostszy, gdy się powie, że lu

Lepiej coś robić niż uciekać

Dzisiaj w ciągu dnia miałem taki moment "nie chce mi się, nic nie ma sensu, zmęczony jestem". Przespałem się chwilę, napiłem kawy i jakoś udało mi się odkopnąć te myśli. Zanim to zrobiłem, to przyjrzałem im się trochę, tak, jakbym stał z boku. - Coś Ci mówi, że jesteś zmęczony. - Coś Ci mówi, że nic nie ma sensu. - Ale w sumie, to co z tego, jak wiesz, że to jakiś mechanizm obronny organizmu, który się czasami włącza. W stylu "nie ruszaj się, poczekaj, prześpij, odurz się". Zacząłem po prostu robić inny punkt na liście, który miałem na dzisiaj do zrobienia. I może to, albo tak kawa, jakoś mi pomogło. Obejrzałem sobie nagranie z tego, jak gram, tragedia, trochę. Ale, co z tego, chcę pewne rzeczy poprawić i nad nimi będę pracował. Coś mi mówi - To nie ma sensu. - Co ma sens - odpowiadam pytaniem na pytanie. A, że żadna odpowiedź wtedy nie przychodzi, to robię swoje, na zasadzie, "lepiej coś robić, niż uciekać w uśpienie". Tak jest przynajmniej w moim przypad

Poranne dołowanie się

Budziłem się coś w nocy. Poszedłem spać coś po 23, czy coś, jak zwykle oglądałem jakichś kabarecistów. Wkurza mnie, że oni tak bezkrytycznie podchodzą do "migrantów", to znaczy, niemieccy kabareciści. Bałagan w Niemczech, ludzie rejestrują się po parę razy, żeby kasą zgarniać, a część Niemców im jeszcze prawie, że stopy całuje. Druga część podpala ich hotele. Nie umieją znaleźć balansu. Taki naród. Jedziemy dzisiaj na żaglówkę, A załatwiła jakieś bilety na katamarana. To znaczy płatne, ale taniej. Już dawno nie pływałem, znaczy, żeglowałem. Kumpelka z Niemiec ma 10 metrową żaglówkę, ale jakoś się nigdy nie załapałem. Za młodych lat lubiłem pożeglować. W nocy i nad ranem miałem głowę pełną pomieszanych myśli, czując w dodatku zmęczenie. - Nic nie ma sensu -- coś mi mówiło. - Co ty tu robisz - następna myśl. - Pisanie ci nie idzie, paletki ci nie idą, nic ci nie idzie - chodziło mi po głowie. Teraz siedzę sobie tutaj, piję kawę. - A ch.j z tym - myślę sobie i czuję się przez to

Szukanie drogi, czy schematu

Nie chodzę do pracy, ludzie pytają mi się, że jestem już na emeryturze, czy coś. Dzisiaj fryzjer mnie o to zapytał, gdy płaciłem. Pytał raczej oczekując zaprzeczenia, pewnie mają jakieś specjalne akcje, czy cholera wie co, dla rencistów, czy emerytów, czy co. W każdym razie, to pomyślałem sobie, że jestem już stary i do niczego. Po co jeszcze coś tam trenuję, jak to nie ma sensu. Przyzwyczaiłem się do tego, żeby obserwować moje myśli i emocje. Dziecko skośnookie tu skacze na stole, na bosaka, ale go szybko zdjęli. W każdym razie, to zainteresował mnie ta automatyczna myśl - Do niczego się nie nadajesz, to śmieszne i bez sensu co robisz, co sobie ludzie pomyślą. To - Nic z ciebie nie będzie - chodzi chyba za mną całe życie. Czy próbuję sobie udowodnić, że mam rację bytu? Przez całe dzieciństwo stary mi powtarzał, że nie jestem nic wart. To gdzieś w mojej głowie siedzi, myślę sobie. Co za bezsens. Emocja, gdy mam wrażenie, że jestem do niczego, że się do niczego nie nadaję, jest dosyć si

Przegrana silniejsza niż wygrana.

Dzisiaj rano coś bardziej się dusiłem niż ostatnimi dniami.  Po części zaczyna mi się jakoś przykrzyć siedzenie tutaj. "Przykrzyć się", tak by to moja babcia może powiedziała. Muszę skończyć tą moją książkę. Nie mam zamiaru jej publikować, a jeśli, to tylko po to, żeby wiedzieć, że to zrobiłem. Ale, jeszcze sporo mam do tego, żeby skończyć. W piątek na treningu przegrałem z S, parę gier. Pierwszą wygrałem, ale potem było jakoś pod górkę, bardzo. Za to w sobotę i w niedzielę grałem sporo singli. Wygrałem wszystkie, oprócz jednego, bo mi się ewidentnie nie chciało. Radość z wygranej była mniejsza niż złość z przegranej w piątek. Co ciekawe, to grałem z jednym, w niedzielę, o którym myślałem, że mnie ogra. Przyłapałem się na tej myśli - i tak nie wygrasz, on jest lepszy. - Dlaczego masz nie wygrać - powiedziałem sobie - myśl, że chcesz wygrać. Na koniec wygrałem, choć graliśmy tylko jedną grę. Stres, gdy muszę coś wygrywać. Jak wróciłem do domu, to sprawdziłem, że on w zeszłym r

Codzienny bezsens.

Nic nie ma sensu. Miotam się trochę, nie umiejąc podjąć żadnej decyzji, czy zostać tu jeszcze parę miesięcy dłużej, czy nie. Korzystam z hali, gdzie byłem trenerem w zeszłym roku, głupio mi, bo nie wiem, czy będę mógł być trenerem w tym roku. Czuję się trochę, jakbym tą szkołę wykorzystywał, choć jest to jedna z bogatszych szkół tutaj. AM pisze mi z Taiwanu, że tam 9C. Ja akurat włączyłem wentylator naprzeciwko stołu, bo zrobiłem jedno ćwiczenie i się zaczynam pocić. Dzisiaj ma być 33C, we wtorek 38. NB (narkotyk-B) się nie odzywa. Pewnie czeka, aż ja się odezwę, albo nie ma ochoty. Ja do niej nie piszę, bo i tak zawsze więcej pisałem. Wczoraj gadałem trochę z J, z ChenDu, który leży w Shichuan, nie wiem, jak się to pisze. Miałem w jednej czytance co Shihuanie, ciekawie jest spotkać kogoś stamtąd, tym bardziej, że była seksy. Ma 29 lat, a wygląda na jakieś 22, tyle, że oczy ma bardziej poważne. Azjatki strasznie dbają o wygląd i uciekają przed słońcem jak tylko się da. Już się przyzwyc

Taki sobie dzień.

NB (narkotyk-B) ciągle się nie zgłasza, to już chyba czwarty dzień. Ciekawe dlaczego? Coś mam jakiś smutnawy dzień. Poszedłem poćwiczyć na kort, ale wiele nie pobiegałem, bo ostro czuję mięśnie, a nie mam ochoty na uraz. Coś tam jednak porobiłem. Muszą znowu załatwiać z tym mieszkaniem, gdzie był remont. Tym razem mokra ściana. Odzywają się we mnie lęki, coś mnie zaczyna dusić na myśl o tym, żeby napisać maila, czy zadzwonić. Wiem, że to zrobię. Tyle już wiem, ale i tak jest to męczące. Mrówki się wyniosły. Pozatykałem trochę dziur, poczytałem czym można mrówki spłoszyć i poszły sobie, przynajmniej większość z nich. Na siłowni jedna na recepcji miło się uśmiecha. Tyle, że na recepcjach większość miło się uśmiecha i na tym się kończy. Pozdrawia mnie nawet po imieniu, bo często tam rano bywam, a oni chyba widzą na komputerze, jak kto ma na imię, jak sprawdzają człowiekowi kartę. Wie jak ma na imię, bo jak wchodzę, to już mnie po imieniu pozdrawia, zanim podam jej kartę. I co z tego? Poga

Do jakiego schematu życia pasuję, nie wiem.

Nie lubię tego mojego uczucia niepokoju. Po prostu nie lubię Czasami czuję wewnętrzne gorąco, przeszkadza mi ono. "To lęk", uświadamiam sobie nagle. Wiem, że to lęk, ale jakoś nie dochodzi to do mnie, tak, jakbym miał dwa mózgi, jeden wie, co to jest, a drugi czuje, ale jakby nie miał pojęcia, co się dzieje. Jakby emocje i logika nie były ze sobą powiązane. Bo i po części tak chyba jest, z tego, co wiem. Dzisiaj rano byłem połamany, bo trenowałem sporo w piątek, potem grałem sporo w sobotę, a w niedzielę znowu sporo biegania na treningu. Rano byłem jakiś połamany, do niczego. Pustka i zakwasy, jakaś ociężałość, gorąco i bezsens. Kawa wtedy mało co pomaga. Ale porobiłem trochę słówek z Chińskiego, zastanawiając się oczywiście, po co się ich uczę, że to przecież bez sensu. No właśnie, w takich momentach, gdy jestem w dołku, mało co ma sens, to nic nowego. Więc nie mam co polegać na tych emocjach, smutkach, czy myślach, które mówią "po co...", ale po prostu próbować ro

Wolę popełniać błędy, niż nic nie robić, uciekać.

Po prostu coś mnie dusi. Trudno powiedzieć co. Najchętniej, to bym uciekł w czytanie wiadomości, jakichś gazet internetowych. czy komentarzy przy tych wiadomościach. Wiem, że to ucieczka, od tego mojego uczucia, lekkich mdłości. Słucham spokojnej muzyki, chyba ta lepsza od tej szybkiej. Widząc różne kobiety, czy dziewczyny myślę sobie, że brakuje mi kogoś do przytulenia się, pary ciepłych piersi. Za oknami nawet dosyć chłodno, lekko pochmurnie. Byłem na targu, potem w sklepie. Wszędzie tyle istot płci odmiennej. "Muszę zbierać dobre momenty", pomyślałem sobie, wracając samochodem do domu, "na takie chwile jak ta". I tak dobrze, że zdaję sobie sprawy, że będzie lepiej, że to taki moment, czy dzień. Za godzinę trening, który sobie sami urządzamy. Mamy dostęp do hali, możemy tam trenować. Po prostu walczyć. Nawet jak nie wszystko wychodzi optymalnie, to lepiej starać się robić coś konkretnego, niż tylko uciekać, czując frustrację i złość na siebie samego, że nie daję s

Przejmować się, albo i nie.

AM nie odezwała się dzisiaj. Dwa razy pod rząd do niej jako pierwszy napisałem, więc spokój, nie ma co przesadzać. Gdyby nie była w miarę szczęśliwą mężatką, tak mi się wydaje, to bym się może bardziej nad tym zastanawiał. A tak, to jest jak jest. Byłem dzisiaj na korcie. W miarę robię to, co mi sprawia przyjemność, gdy udaje mi się znaleźć trochę spokoju w sobie, żeby się tym cieszyć. Teraz siedzę w kafejce, piję taką sobie kawę, ale jest spoko. Mogło by być inaczej. lepiej, ale nie jest. Mogło by też być gorzej. W każdym razie, to zaczynam olewać pewne sprawy, może przejmuję trochę nonszalancję tych wyspiarzy tutaj. Człowiek się czasami przejmuje wieloma rzeczami, potem przychodzi jakiś nowotwór, czy wypadek i koniec pieśni. Nie ma co przesadzać, z odpuszczaniem sobie, ale może za bardzo się niektórymi rzeczami przejmuję. Nie wiem, trudno wyczuć. A może to tylko taki chwilowy nastrój. W każdym razie, dzieciństwa nie miałem radosnego i tak się to wlecze. żyję raczej z rozpędu, szukają

Szukanie tricków na lęki

Dzisiaj dużo sport, w sumie, to z naciąganiem się, może ze 3 godziny. Rano jak zwykle niepokój, choć trochę pomedytowałem. Musiałem odpisać na dwa w miarę urzędowe maile. Potem sport. Potem kawiarnia, w której czułem się jakoś bardzo wyluzowany. Chciałem wprawdzie jeszcze iść na zakupy, to znaczy, kupić sobie nowe kąpielówki, czy inne takie. Okazało się, że mam rozerwane kąpielówki. Gdy to zobaczyłem to zastanawiałem się przez chwilę co to, ale przypomniało mi się, że mną przecież o skałki rzuciło i miałem trochę poharatane plecy. Czytam coś do czasu do czasu o mózgu. To zadziwiające jak podobne są reakcje ludzi i zwierząt, w niektórych sytuacjach. Ale, oczywiście, ludzie, to istoty wyższe, nad nimi, to tylko jeszcze anioły i tak dalej. W każdym razie przyglądam się moim lękom i szukam na nie tricki, jak i one szukają tricków na mnie. Gdy czuję pustkę, to muzyka czasami pomaga. NB (narkotyk-B) nie odezwała się od tego "Buziaki", wczoraj, czy kiedy to było. Za to pisujemy sobi

Trzymać lęki w ryzach

Znowu poranek bez sensu. Już prawie 10, a ja jeszcze nic konkretnego nie zrobiłem. Nie poszedłem na siłownię, bo po południu idę pograć. Nie chcę przeginać, albo może mi się po prostu nie chce. Rano jest chłodno, tu nie ma ogrzewania. Nie mam ochoty widzieć B rano, nie wiem dlaczego. On też nie jest chodzącą radością, więc to może jak zderzenie dwóch gór lodowych. Jesteśmy uprzejmi rano, ale widzieć mi się go nie chce. Może to też jakieś ukryte lęki, tyle ich mam. "I co ja tu robię", pytam się co chwilę, szczególnie rano. Ale póki co, to nie widzę innej alternatywy. Próbuję tu coś z moją głową zrobić. Jestem jakiś zmęczony, mam afty. Pralka właśnie skończyła i wygrywa jakąś pokopaną melodyjkę. Muszę zaraz pranie powiesić. Muszę się jakoś pozbierać i wybrać do kafejki, choć czuję się strasznie ciężki. Czasami ta ciężko emocjonalna część mózgu ma spory ciężar, trudno to zmęczenie przegonić, choć wiem, że muszę. Gdy go nie przegonię, nic nie zrobię. A tak, to chociaż uczę się mo

Szukani sensu i energii z rana

Dzisiaj rano obudziłem się i nic nie miało sensu, czyli normalka. W nocy budziłem się parę razy, obracając kołdrę, które robiła się mokra. Ciekawe, dlaczego się tak pocę, stres, może za ciepła kołdra? Czasami nie pocę się w ogóle, czasami się ze mnie leje. W każdym razie, nie chciało mi się wstawać, bo korty wolne dopiero od 11, czy coś. Słyszałem, jak B, mój współmieszkaniec snuje się po mieszkaniu, robiąc sobie jajecznicę, czy kto tam go wie. Chyba co drugi dzień robi jajecznicę, czy coś, nie robią statystyki, na ostro rozgrzanym oleju z oliwek, chyba, nie do końca wiem, na którym oleju to smaży, ale po zapachu sądząc, temperatura jest niezła. W każdym razie, zwlokłem się na dół, koło 8.30, B już nie było, pojechał do pracy. Zrobiłem sobie rozpuszczalnej kawy, mało co pomogła. Potem puściłem jakiejś muzyki, na komputerze, na rozruszanie i wpadłem na coś tam o kung-fu, na youtube, co już znałem. Ale zobaczyłem coś innego, co było ciekawsze. W międzyczasie AY napisała mi tekst, życząc