Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016

Zabić się, czy się nie zabić

Czasami spotykam się z wypowiedziami "myślę o tym, żeby się zabić". Nie rusza mnie to specjalnie, bo sam myślałem o tym przez dziesiątki lat, od dziecka. To znaczy, nie szokuje mnie to, czy coś w tym rodzaju. Uważam, że to normalne reakcja, gdy komuś jest bardzo źle i nie widzi wyjścia z sytuacji. Oczywiście, powstaje pytanie, dlaczego nie widzi tego wyjścia? Gdy ktoś jest sparaliżowany, nie wierzy w to, że coś się może zmienić, albo ma raka w ostatnim stadium i cierpi, to uważam, że trudno jest komuś takiemu diametralnie zmienić podejście do swojego życia, gdy jest ono zupełnie negatywne. Znam osobę, która ma raka, ale mówi "trudno, rak nie rak, ja staram się walczyć i cieszyć życiem, na ile się da". Z drugiej strony, to uważam, że niektóre samobójstwa są w pewnym sensie bez sensu. Ktoś żyje, wiadomo jest mu, czy jej, źle, z różnych powodów, ale patrząc na to z zewnątrz człowiek widzi, że ten ktoś taki mógłby zmienić swoje życie, odczuwać mniej tego bólu istnienia.

Relatywne emocje

Reakcje i emocje nie są przylutowane na stałe, jak druty wysokiego napięcie do słupów, czy kable w komputerze, czy choćby ścieżki mikroprocesorów. No właśnie, czym są emocje, albo po co one są? Mają one nam pomóc w podejmowaniu pewnych decyzji dotyczących czasami naszego przetrwania, ale też kontaktów socjalnych i innych aktywności. Gdy jakiś kawałek jedzenia nieprzyjemnie pachnie, czy wygląda, tak, że czujemy obrzydzenie, to raczej nie przyjdzie nam do głowy, żeby to wziąć do ust, bo może to być trujące. Chyba, że ktoś nam powie, że to „super ser i on tak ma właśnie pachnieć”. Jesteśmy cali zestresowani, gdy nas na zielonym świetle, na pasach, o mało jakiś wariat samochodem nie rozjechał. Następnym razem pewnie będziemy się lepiej rozglądali, bo „światła, światłymi, a idioci kierowcy się zdarzają”. Wiadomo, takie przykłady można mnożyć, każdy zna coś podobnego. Pytanie tylko, czy wszyscy odczuwają podobną sytuację tak samo? Ja nie wyobrażam sobie wzięcia do ust tłustego, białego robak

No i po co?

Rzeczywiście dołek dzisiaj, a może to też przez ten silny wiatr, jakby halny w górach. Wieje, potem przestaje, a potem znowu chałupą trzęsie. Jeszcze do tego kłopoty z lokatorką w Niemczech, oczywiście, znowu coś z piecykiem. Fachowiec nie chce tam chodzić, bo mówi, że to ona coś przestawia. Cyrk na kółkach, a ja się oczywiście stresuję. Piję kawę w kafejce. To nawet zabawne, wiem, że jestem w dołku, wszystko jest jakieś szare i trudne, bez sensu. Takie życie, trzeba robić swoje. Idę zaraz pograć, mamy też trening z trenerem. - Po co trenujesz, i tak się nie robisz przez to lepszy - mówi mi coś w głowie. - Bo mi to dobrze robi, trochę się poruszać? - odpowiadam sobie. Po prostu dalej, krok po kroku, czasami do przodu, czasami w miejscu, czasami wstecz i potem znowu, do przodu. Takie życie i tyle. Jeden z naukowców twierdzi, że nawet niektóre insekty mają jakąś tam formę świadomości, bo nie reagują na wszystkie impulsy tak samo. Wiadomo, świat jest o wiele prostszy, gdy się powie, że lu

Czasami dołek, ale co z tego.

Coś słaby dzień dzisiaj, zmęczenie i bezsilność. Tyle, że piję drugą kawę i staram się robić swoje, choć jeszcze wolniej niż normalnie. - Jestem w dołku - mówię sobie. Wczoraj na tym chodzeniu po ogródku linowym, czy jak się to nazywa. Nie było to specjalnie trudne, przynajmniej dla mnie, ale sporo z naszej grupy się męczyło. W sumie, to chodziło mi o to, żeby zmienić otoczenie i pobyć trochę z fajnymi ludźmi w lesie. Dzisiaj jestem trochę połamany, ale to też ciągnie się od soboty, gdzie sporo grałem, przez niedzielę, gdzie też sporo grałem. Wczoraj to jednak też trochę wysiłku kosztowało. Miło było na kolacji, objedliśmy się wszyscy, w jakiejś koreańskiej knajpce. Myślę, że jakiś czas temu, to po prostu surfował bym po internecie, albo wpatrywał się w ekran TV, tłumacząc to zmęczeniem. Teraz jednak wiem, że co z tego. To jak w pracy, trzeba się napić kawy i robić swoje. Dla mnie to praca nad własnym życiem, próba walki ze swoimi ograniczeniami, jak z kłopotami z pisaniem książki, czy

Kopać w blokady

Muszę pewne rzeczy w moim życiu pozamykać, choćby pewne znajomości, które mi tylko problemy sprawiają. Tak jak ta znajomość z NB (narkotyk-B). W Niemczech kumpel opiekował się moim mieszkaniem, to znaczy, na początku, potem, przez rok wysyłał mi paczkę z paroma rzeczami. Skończyło się na tym, że te rzeczy z mieszkania wziął, nikt inny ich nie może wysłać. Na moje maile, czy smsy nie odpisuje. Tak mi się to też przypomniało, bo kumpelka, która z nim gra, wstawiła zdjęcie, na którym on też jest, grają razem. Napisałem do niego spontanicznie, pewnie znowu nie odpowie. Zastanawiałem się, czy dusić to w sobie, ale, zdecydowałem się po prostu napisać, bo czasami mam problemy z takimi rzeczami. Potem piszę, jak jestem za bardzo zemocjonowany i dziwnie to wychodzi. Dzisiaj B, współmieszkaniec, siedzi też w domu. Piątki ma wolne, ale normalnie jeździ się wspinać. Dzisiaj jest w domu, bo oszczędza się na niedzielę i poniedziałek. Tu poniedziałek jest wolny, coś jak dzień Wojska. Tu są dumni ze s

I tak codziennie

Siedzę w kafejce, trochę połamany, bo wczoraj sporo grałem. Mam nadzieję, że nie przegnę znowu i nie nabawię się kontuzji. Czwartek, czyli długi dzień zakupów tutaj. Dziewczyna by się przydała, może dojrzeję do tego znowu. Tyle tu chodzi ładnych, ale młodych. Wiem, jak zawsze mam wymówkę na zawołanie, jak jedna moja kumpelka, gdy ma trenować bieganie. Coś pracuję więcej nad książką, dużo nie robię, ale coś tam dłubię codziennie. Mam listę rzeczy do zrobienia, codziennie, te same zadanie, mniej więcej. W dodatku bardzo ograniczone czasowo, tak, że mogę sobie wyobrazić wytrzymanie tego nieprzyjemnego uczucia duszenia się, czy zmęczenia, gdy mam je robić. Łatwiej robić mały punkt po punkcie, niż mieć jedną wielką rzecz do zrobienia. To w sumie oczywiste. Łatwiej mi robić codziennie jakiś mały skrawek, niż raz na miesiąc coś dużego. Tak jak łatwiej jest robić codziennie 10 pompek, niż raz na miesiąc 300 w ciągu jednego dnia. Staram się nie poddawać różnym emocjom starającym mi się przeszko

Człowiek małpa

Wczoraj chciałem kupić jakiegoś kurczaka z rożna, ale były już tylko porozwalane i suche, nawet nie z przeceny. Późno poszedłem temu takie resztki. Kurczaka kupuję tak może raz na tydzień, ale nie kupuję tych z klatek. Mimo wszystko to szkoda mi ich. Przeczytałem niedawno, że mają zamiar próbować użyć serca genetycznie zmodyfikowanej świni, to znaczy, u człowieka. Póki co, to próbują na małpach, to znaczy, implantują małpom serce świni. Ano, świnia nadaje się zarówno na talerz, jak i żeby jej serce do klatki człowieka włożyć, jak trzeba. Skojarzyło mi się to, bo staram się obserwować jak moje emocje działają. W sumie, to czasami jest to proste. Wczoraj miałem wrażenie, że jakaś dziewczyna na mnie zerkała, to od razu mi poziom neurotransmiterów podskoczył, lepiej się poczułem, spojrzenie na życie bardziej pozytywne. Neurotransmitery, czyli hormony. Zastanawiam się, jak by to wykorzystać, szczególnie wtedy, gdy jestem w dołku. Dzisiaj też miałem taki dołek. Przeważnie mam go koło 10, czy
Wczoraj zawody. Gram w najniższej grupie, to znaczy, jest jeszcze niższa, ale tamta to dla początkujących. Przegrałem pierwszy mecz. Ręce mi się trzęsły, czyli normalka, popełniałem bardzo dużo błędów. Następne trzy gry wygrałem, ale brakło mi 3 punktów, żeby wejść do ćwierćfinału. No właśnie, miałem grać o 1:15, tyle, że gdy wszedłem na halę, to mnie od razu wywołali, o 12:20, czyli godzinę wcześniej. Byłem oczywiście sfrustrowany, bo mogłem ten pierwszy mecz wygrać, gdybym nie był taki zestresowany, ale i tak jest lepiej niż kiedyś. Po zawodach nie poszedłem na wspólną kolację, bo już było koło 21. - Pojedziesz do domu i będziesz się czuł sfrustrowany - mówiłem sobie. Ale z drugiej strony, to nie chciało mi się iść do jakiejś knajpki. - C..j z tym, czym ja się tak przejmuję - powiedziałem sobie. Wiem, że mam sporo deficytów w mojej grze, pracuję nad tym, jak i nad stresem. Podobnie mam, gdy próbuję pisać książkę. Trudno, mówię sobie, po prostu rób swoje. - Po co to wszystko robisz, z

Cudów nie oczekuję

No właśnie, kiedyś było mi źle i nie wiedziałem, że coś da się z tym zrobić. Nie mówię, że teraz mi cudownie, ale lepiej niż kiedyś. Na czym polega ta różnica? Myślę, że lepiej wiem, co się ze mną dzieje, co się dzieje w mojej głowie. Oczywiście, mogę sobie powiedzieć, że to co twierdzą naukowcy, co przeczytałem, czy obserwuję, to zupełna bzdura. Tyle, że wtedy mógłbym sobie równie dobrze powiedzieć, że jestem na przykład symulacją komputerową i nie jestem w stanie nic zrobić, bo ja, to tylko jakiś program skomplikowany. W pewnym sensie jesteśmy jakoś zaprogramowani, bo nasze emocje i myśli biorą się po części z tego, co przeżyliśmy. Ale po pierwsze, to nasz program ciągle się zmienia, bo uczymy się nowych rzeczy, często weryfikując w ten sposób stare przekonania, po drugie, to nie mamy jednego komputera w głowie, trzymając się tej analogii. Mamy ich niejako wiele, współpracują one ze sobą, raz lepiej, raz gorzej. Nasze JA też jest właśnie chwilowym wynikiem działań tych wszystkich ele

Czy moje emocje to cały JA?

Tu zaczyna się przyjemnie robić, choć wiatr silny. Temperatura w ciągu dnia poniżej 26C, pewnie przez ten wiatr, choć rano nawet padało. Z tego co czytam i co obserwuję, to główny problem polega na tym, żeby nie dać się dezintegrującym emocjom, niezależnie od tego, skąd one pochodzą. - Nie dasz rady nic zmienić - można sobie powiedzieć. Wtedy człowiek wpada w samousprawiedliwienie. Trudniej jest sobie powiedzieć - Chcę coś zmienić - i trzymać się tego. - Jest mi źle, już nic na to nie poradzę. Dlaczego się tak myśli? Bo tak jest człowiek nauczony. Dlaczego jednym jest lepiej, a innym gorzej, mimo, że żyją w tym samym kraju, mając nawet materialnie podobną sytuację? W sumie, to cieszę się oczywiście, że wiem mniej więcej, co jest ze mną grane. To raczej nic specjalnie fizjologicznego, ale wyuczone schematy postrzegania świata i reakcji na niego, emocje, jak lęki, które mnie wpychają na niewłaściwą drogę. A, że są one związane z "rozsądkiem", logiką, to często niełatwo jest wyp

Lepiej coś robić niż uciekać

Dzisiaj w ciągu dnia miałem taki moment "nie chce mi się, nic nie ma sensu, zmęczony jestem". Przespałem się chwilę, napiłem kawy i jakoś udało mi się odkopnąć te myśli. Zanim to zrobiłem, to przyjrzałem im się trochę, tak, jakbym stał z boku. - Coś Ci mówi, że jesteś zmęczony. - Coś Ci mówi, że nic nie ma sensu. - Ale w sumie, to co z tego, jak wiesz, że to jakiś mechanizm obronny organizmu, który się czasami włącza. W stylu "nie ruszaj się, poczekaj, prześpij, odurz się". Zacząłem po prostu robić inny punkt na liście, który miałem na dzisiaj do zrobienia. I może to, albo tak kawa, jakoś mi pomogło. Obejrzałem sobie nagranie z tego, jak gram, tragedia, trochę. Ale, co z tego, chcę pewne rzeczy poprawić i nad nimi będę pracował. Coś mi mówi - To nie ma sensu. - Co ma sens - odpowiadam pytaniem na pytanie. A, że żadna odpowiedź wtedy nie przychodzi, to robię swoje, na zasadzie, "lepiej coś robić, niż uciekać w uśpienie". Tak jest przynajmniej w moim przypad

Po prostu do przodu.

Rano staram się medytować. Ustawiam sobie timer na ileś tam minut i siedzę, koncentrując się na oddechu. Nie staram się koncentrować na żadnej konkretnej myśli, raczej przejść gdzieś w świat daleko od tych wszystkich problemów. To chyba pomaga, poza tym, to kwestia praktyki, bo łatwiej mi to przychodzi niż parę dni temu. Już parę razy tak regularnie medytowałem, ale potem jakoś przestawałem, pewnie ze względu na brak czasu rano, już nie wiem. Jak człowiek coś ogląda do późna wieczorem, a potem musi do pracy, to wiadomo, nie ma czasu. Emocje pomagają nam, kierują naszym życiem, trochę niezależnie od rozsądku. Problem tylko, gdy nie pasują one do rzeczywistości, bo ich źródło jest w przeszłości. Wczoraj przegrałem sporo singli, grałem z jednym kumplem, mój problem z palcem znowu się odezwał. Byłem sfrustrowany, ale z drugiej strony, to w miarę spokojny. Wiem, że nad pewnymi rzeczami muszę popracować, by się poprawić. Do końca nie wiem, czy jednym z powodów, że tak nie walczyłem był fakt,

Skąd i po co smutek?

Byłem tu pierwszy raz u dentysty. Długo się za to zabierałem i gdyby mi się jakiś drobiazg z zębem nie zdarzył, to bym pewnie do dzisiaj nie poszedł. Było mi dzisiaj smutno, nawet na korcie. Fakt, nie byłem długo na korcie, bo musiałem do tego dentysty. Skąd się ten smutek brał? Myślę, że z kontaktu z NB (narkotyk B). Muszę to obserwować. Kontakt z Nią powoduje chyba smutek, wywołuje na powierzchnię jakieś takie emocje. Dentystka, bardzo miła zresztą, chwaliła mnie, że nawet nie drgnę, jak mi zęby czyściła. Wiadomo, pierwszy raz tam jestem, to cieszy się z nowego pacjenta, choć raczej nie ma wolnych terminów. Mówię jej - ale tu przecież takie chłopy, z tatuażami, to myślałem, że oni twardziele. - Panie - mówi mi ona, z pochodzenia zresztą z Rumunii - przyszedł tu do mnie taki biker, czyli motocyklista, szeroki w barach, broda, pełno tatuaży. Zaczął mi tu płakać, jak się dowiedział, że ma zastrzyk dostać. Smutek przypomina nam o tym, że coś straciliśmy, czegoś nie mamy, coś jest nie tak

Czy istnieje logiczny powód

Wczoraj byłem na paletkach, to znaczy, w piątek i sobotę też, ale wczoraj grałem dużo singli. Nawet mi jakoś szło. Pewne rzeczy, które mi kiedyś nie szły, jakoś nagle zaczęły wychodzić, czyli trening daje jednak efekty. Oczywiście, przychodzi mi do głowy, że nie zawsze wierzę w to, że trening daje efekt. Coś w mojej głowie mówi - I tak się nic nie poprawi, nie zmieni, nie potrafisz. Ten emocjonalny głos często poddaje w wątpliwość moje zdolności, czy umiejętności, czy ogólnie, możliwość uzyskania jakichś zmian, poprzez pracę nad tym. - Poddaj się, uciekaj - pokazują mi moje emocje - i tak nic nie zrobisz. Tego nauczyło je dzieciństwo. Oczywiście, walczyłem, ale co oberwałem, to swoje, choć myślę, że gorszy było to, że tyle musiałem siedzieć w pokoju, bo strach było wyjść, nie mówiąc już o tym, że czegoś takiego, jak "iść się pobawić", to mój stary raczej nie tolerował. Sport, to w ogóle, bezsens dla Starego, podobnie jak muzyka. Oczywiści, gdy coś jest człowiekowi latami wpaj

W kółko to samo, nie znudzi mi się chyba

Nie znudzi mi się powtarzanie tego, że wiele rzeczy odbywa się w naszej głowie automatycznie, pod wpływem impulsu budzi się cały schemat, program, zachowań obronnych. Słyszę odgłos telefonu, spodziewam się, że odezwie się syn lokatorki. Mam z nimi konflikt, za bardzo jej chyba odpuszczałem, widzę to po tym, że do dzisiaj, od dwóch lat, kaucji nie zapłaciła, choć sama ma parę mieszkań w Polsce. I co ja się tłumaczę. W każdym razie, sygnał telefonu, to znaczy Whatsapp. Amygdala rusza do akcji. Ma zapamiętane, że to oznacza kłopoty. Powoduje więc ona, że robię się niespokojny. To znaczy, powoduje, że wydzielane są hormony, które zwiększają moją wrażliwość, wrażliwość mojej skóry, mój oddech staje się automatycznie płytszy, zwężają się naczynia krwionośne. Przygotowuję się do walki, albo do udawania martwego. No, chyba, że do ucieczki, ale raczej, do udawania martwego. Z niechęcią sprawdzam telefon. Nie, to moja dobra kumpelka A. Miła wiadomość, ale Amygdala już odpaliła swoje rakiety. Org

Czasami myśleć pozytywnie

Zmieniłem wygląda blogu, bo stwierdziłem, że nawet ja mam trudności z czytaniem szarego tekstu na niemrawo ciemnym tle. Poza tym, to staram się jakoś parować negatywnym myślom. Jak mnie problemy przytłaczają, to mówię sobie - C..j, jakoś to będzie. Oczywiście, że prościej jest mówić sobie, że coś nie wyjdzie, bo wtedy jest mniejszy stres, przynajmniej tak się wydaje. Brakuje mi jednak wtedy energii do życia, bo po co coś robić, jak i tak nic nie wyjdzie? Więc muszę się uczyć myśleć pozytywnie. Latami uczono mnie najpierw negatywnego myślenia, potem już tak z rozpędu, sam tak robiłem. - I tak nic nie wyjdzie - trudno mi się przebić przez to. Czasami jednak muszę, bo nie można siedzieć w kącie, człowiek by nie przeżył. Wtedy okazuje się, że jednak się da i pluję sobie w brodę, że tak się ociągałem. Oczywiście, nie wszystko się da, cudów nie ma. Czasami poleci się na mordę. Takie życie. To ostatnie też kosztuje energię, zbieranie się, wstawanie. Judoka co chwilę leci, dla niego to normalk