Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2009

pisanie

Tak sobie piszę, afty mnie trochę do szału doprowadzają. Piszę parę rzeczy na raz, chciałbym je skończyć, pokazać innym, powiedzieć "popatrzcie, to ja, to moje życie, chujowo nie?" Ale nie skończyłem jeszcze nic. Kiedyś parę rzeczy kończyłem, ale nie podobały mi się tak do końca i nie były tak do końca o mnie. Z tego wszystkiego co napisałem lubię może tylko parę linijek. Może więcej, nie wiem. Ale pieprzenie. Wspinam się ze śliczną, inteligentną, muzykalną dziewczyną. Zna 5 języków obcych, czyli tyle co ja, ale pewnie zna je lepiej. Tyle, że za młoda i ma chłopaka. I co? Mam się w niej zakochać, mieć narkotyk numer 2? Nie tylko heroina, ale też kokainy. Afty mnie gryzą i swędzą, świat mnie drapie i drażni. Ludzie się mordują na każdym kontynencie, wykorzystują, gwałcą, umierają z głodu. No, w europie może nie, mam nadzieję, że tu mało kto z głodu umiera, chociaż nie jestem tego taki pewny, jak pomyślę o jakichś zapadłych wioskach, czy mieście, gdzie niektórzy ludzie sobie ni

To samo

No właśnie, i co dalej. Trochę mi łatwiej, łatwiej mi się z tym obchodzić, albo może mi się tak wydaje. Nie mam takich odbić, jak nartkotyk coś pisze, albo SMSa pośle. Jestem w szponach narkotyku, ale wydaje mi się, że jestem wolny. A mimo wszystko, jak ona nie odpowiada, czy nie pisze przez cały dzień, to jednak dobrze się czuję, a przynajmniej lepiej niż kiedyś w tej samej sytuacji. Pewnie w odróżnieniu od narkotyku, prawdziwego, małe dawki nie powodują powrotu do wyjściowej sytuacji uzależnienia. Mam afty i mnie to wpieprza, bo nie mogę wtedy herbaty pić i mi się dziąsła obniżają, niezależnie od tego, że to swędzi czy boli. Ale do bólu można się przyzwyczaić, wiedząc, że kiedyś się skończy. Trudniej, gdy się w to nie wierzy. Zrobiono eksperyment na szczurach. Jedną grupę wrzucono do akwarium i musiały długo pływać, aż prawie padły, czyli bliskie były utonięcia i na końcu je uratowano. Druga grupa nie przeszła takiego treningu. Na koniec wrzucono obie grupy do akwariów i co się okaza

nawroty

Mam robic interesy z "narkotykiem". Nie wiem, nie wiem. Rozmawialem z nia wczoraj, bo myslalem, ze chciala, zebysmy sie wczoraj skontaktowali, ale okazalo sie, ze chciala sie dzisiaj skontaktowac, na temat businessu, temu rozmawialismy troche prywatnie. Po jakims czasie przerwalem rozmowe, bo nie mialem ochoty na to, zeby sie znow uczuciowo w to wepchac. Potem jej jednak cos napisalem na Skypie, bo rozmawialismy przez skypa. Napisalem jej, ze zle mi sie rozmawia, ze mnie to meczy. Ale nie napisze jej przeciez, ze jest narkotykiem. Dlaczego nie? Nie wiem. Chetnie bym sobie do glowy zajrzal, ale nawet jesli zajrze, to i tak bede z tymi uczuciami musial zyc. Za to fajnie bylo sie wspinac.

ja lub ona

Narkotyk napisała drugiego  maila pod rząd. Tak, jak ja kiedyś do niej dużo pisałem i ona się nie odzwywała, tak ona teraz pisze, bo ja się nie odzywam za bardzo. Stara śpiewka. Ale w sumie to albo ona, albo ja. Kto jest ważniejszy. Wychodząc ze stanu rzeczywistego, ona ma faceta, nie ma ochoty być za mną, albo wogóle tego nie wspomina, a ja nie mam nikogo i przejmuję się nią. Teraz mam się przejmować, że ona ma stuknięty samochód i tym, że ona się zastanawia, że coś ostatnio mało piszę. Ona ma swoje kłopoty, którymi ja się przejmuję, jest zamknięta, przynajmniej dla mnie, nie mówi, co do mnie czuje, albo nie czuje. A ja co? Skaczę jak pajacyk na gumce zastanawiając się co zrobić. Dlatego nie mam teraz ochoty zastanawiać się co i jak jej napisać, wolę wcale nie pisać. Znam takie sytuacje. Ja jestem uwiązany uczuciowo, a one zachodzą w ciążę, żenią się, zmieniają chłopaków, a ja ciągle jestem tym wiernym poddanym rycerzem, na każde skinięcie. Myślącym, że co będzie, jak ona będzie chcia

dziwota

No i ludziska sie dziwią, jak ktoś mógł na ten pomysł wpaść i zacząć strzelać do ludzi. To, że nie umiał sytuacji wytrzymać, to ich nie dziwi. Nie zastanawiają się jakie miał problemy, chociaż chodził na terapię. Podobno napisał list do rodziców, że już tak dalej nie może, ale nikt go nie wziął na poważnie. Nikt się go nie czepiał, ale był samotnikiem. Samotników zawsze się ktoś czepia, nie ma tak, żeby sobie spokojnie żyć. Ciekawe, tak ładnie wszystko było i nagle się spieprzyło. Najprościej jest nie rozumieć, bo to nie kosztuje nic wysiłku, można powiedzieć "jak mogło do tego dojść, co się stało, nie rozumiem...". Ano prosta piłka, nie umiał wytrzymać, miał dosyć to mu szajba odbiła i tyle. Zbierało się to pewnie latami, jak do tego doszło trudno powiedzieć, ale nie ma burzy bez chmur, czy jak to się mówi. Narkotyk napisał maila do mnie, nie odpowiedziałem od wczoraj, to mi posłała smsa, z pytaniem, czy wszystko ok u mnie. Odpowiedziałe, że ok, i spytałem co u niej. Nie mia

wtorek

No i znwu zaczynam liczyc dni bez narkotyku, narkotyku dziewczyny na odleglosc ponad 1000km, która ma w dodatku chłopaka. Ona chciała by, żebym ja był miły w stosunku do niej, jak mnie trochę zazdrość zjada, a trochę mi uczucia rozrabiają. Ale co zrobić. Już parę razy byłem na "odwyku", ale za każdym razem się łamię, zawsze jest jakiś powód. Szkła okularów mam zużyte i muszę tak głowę przekręcać, żebym mógł normalnie te cholernie małe literki tu widzieć. Ciekawe, czy się złamię tym razem, czy jak ona napisze parę linijek, to znowu odpowiem przynajmniej pół strną. Jaka jest różnica między tym, a paleniem papierosów, czy piciem alkoholu. W momencie zażywania, czyli kontaktu z nią, czuję się jak na prochach, ale potem to przechodzi i pozostaje niewypełniona pustka, brakuje mi czegoś, myślę o niej i trudno mi tą pustkę czymś wypełnić. Tyle, że w pracy coś się działo, piłem kawę, próbowałem się skoncentrować i dzień nawet szybko przeleciał. W domu oglądałem seriale po angielsku, b

Niedziela

No i już niedziela. Akurat spotkałem nauczycielkę Shiatsu, powiedziała, że moje Shiatsu jest dobre, z tego co widziała, może się za nie znowu wezmę, bo się zabieram i zabieram. Młoda, prześliczna dziewczyna mnie coś zagadywała ostatnio. Pamiętam jej spojrzenie jak wychodziłem z budynku. Nie ma chłopaka, wiem, bo spytałem się, czy jej chłopakiem jest B. po tym, jak powiedziała, że ma kłopoty z chłopakiem. Ciekawe co z tego będzie. Już się boję konsekwencji zaproszenia jej na kawę, niezależnie od tego, czy ona się na to zgodzi. Może jej zaproponować wspólne wspinanie się? Ale tak naprawdę, to mam ochotę ją pocałować, bo ma pełne, okrągłe wargi, których miękkość i delikatność potrafiłbym sobie wyobrazić. Zobaczymy co będzie dalej, może coś będzie, a może nie. Narkotyk się nie odezwał, ale dzięki S. czyli tej ślicznej, udało mi się na chwilę o nim zapomnieć. Udało mi się iść pobiegać rano, uciec na chwilę od zamknięcia we własnym pokoju i od swoich myśli. Tkwię często nieruchomo przed moni

piątek

Rozmawiałem z moim narkotykiem. Zawsze mam jakiś narkotyk, który odwraca moją uwage. Banalne. Każdy coś tam ma, jeden swoje dziecko, drugi alkohol, trzeci TV, ..., nie ma co się rozdrabniać. Mój narkotyk to dziewczyna. Lubię jej śmiech, nie lubię o niej myśleć, bo wiem, że to narkotyk. Chciałtym być na tyle mocny, silny, czy jak to zwał, żeby móc być blisko siebie, żeby nie musieć uciekać do niej. Oczywiście, jest ona daleko, ponad 1000 km, ma faceta i tyle. Nie zagadnę do niej, jak ona mnie widzi, bo nie chcę usłyszeć, że "wiesz jak jest". Na tym polega siła narkotyku, to niespełniona obietnica. Ale to głupio brzmi. Ale nie można być cały czas naćpanym. Narkotyk objecuje Ci coś, a potem zostawia Cie samego, na głodzie. Przez chwilę czujesz jeszcze jego działanie a potem ogarnia Cie pustka, wiec znowu zaczynasz za tym uczuciem tęsknić. Od ekranu komputera odbijał się przez chwilę startujący samolot. Gdybym palił, to bym teraz jednego zapalił, bo mnie do czegoś ciągnie, albo b

czwartek

No i nic, Ciekawe, niektorzy ludzie mowia, ze zachowuję się jakbym miał dwie osobowości. Oczywiście, że nie mam, jestem niepoukładany i tyle. Co znaczy dwie osobowości? Raz jestem taki, raz taki, ale to dosyć łatwe do przewidzenia, wystraczy trochę więcej adrenaliny i już się robię gadatliwy. Ciekawe dlaczego, ciekawe jaki jestem przez większość czasu, jak worek z kartoflami? Ludzie posyłają mi zdjęcia swoich "ślicznych" dzieci, które mają z 6 dni, czy ile. Zdjęcia stópek, ale radocha. Na cholerę mi zdjęcia stóp niemowlaka, że niby takie śliczne? Ja wiem, że dla nich są prześliczne i że ten okres muszę przeżyć, tyle razy już to było "zobacz jakie cudowne dziecko". Pewnie, jest ich ok. milliarda na świecie, i każdym z nich mam się zachwycać? Rodzice są dumni ze swoich dzieci, zrozumiałe, bo je "stworzyli", bo jest kawałkiem ich. Dumni są z siebie samych, że oni tacy wspaniali, czy jak to było. Możliwe, że mi się miesza, zawsze mogę to na moją drugą osobowoś

środa

środa, to środek tygodnia. Akurat jestem bez pracy, to znaczy, mógłbym coś innego w tym czasie robić, ale nie potrafię się za to wziąć. Jestem schwytany w coś, co mi czasami trudno przełamać. Ale jest lepiej niż kiedyś. Kiedyś po prostu uciekałem w myśli o śmierci. Myśli te były czymś oczywistym, były moim wyzwoleniem i ucieczką. Teraz jest inaczej. Teraz nie opłaca mi się popełniać samobójstwa. Nie jest mi już tak źle i nie muszę pracować przez rok, nie mając finansowych kłopotów. Ale chcę zapewnić sobie możliwość życia z tego co mam, może z pisania, marzenie każdego, który coś tam skrobie. Wiem, że parę linijek udaje mi się czasami napisać, czasami napiszę coś śmiesznego, ale 99% to cieniocha i bezsens. Chciałbym się po prostu budzić, cieszyć z tego, że żyję a nie czuć codziennie tej ciężkiej dłoni, który mnie wciska w materac, utrudniając swobodne oddychanie. Kiedyś zdarzało się, że się ciąłem. Nie uważałem tego za coś "nienormalnego". Czasami po prostu nie wiadomo, co z u

namiar

Ogladalem pare filmow dokumentarnchy o najnowoczesniejszych rodzajach broni. Facet, były komandos, mówił na przykład, "bum i nic tam nie przeżyje", ciekawe, czy specjalnie używali bezosobowej formy, mówiąc o potencjalnych zabitych w czołgu trafionym takim najnowocześniejszym pociskiem. Mam zły humor, Ciekawe, czy byłbym w stanie kogoś zabić. Za jaką cenę, czy miałbym potem wyrzuty sumienia? Myślę, że to zależy od nastroju. Tyle ludzi się zabija, mając do tego "prawo", bo są żołnierzami, albo zabijają się w wypadkach samochodowych. Mieć kogoś na muszce celownika, pociągnąć za spust. Czy czułbym się przez to lepiej? Ludzie się dziwią, że istnieją terroryści. A z drugiej strony chmara płaci miliony za parę antyków, czy obrazów, których Ci sami paredziesiąt lat wcześniej nie chcieli kupić. Jak na przykład obrazy Van Gogha. Nikt ich nie chciał kiedyś a teraz ta sama rasa koneserów sztuki zabija się o nie, bo "oni kochają sztukę". Podobnie jak ze znajomymi, któr