Posty

Wyświetlam posty z etykietą pływanie

Dopóki stare nie pójdzie...

旧的不去,新的不来。Dopóki stare nie pójdzie, to nowe nie przyjdzie. Myślę, że podobnie jak z NB (narkotyk-B). Dopóki gdzieś tam o niej będę myślał, czy chcę, czy nie, to raczej mi to będzie przeszkadzało, w jakimś nowym związku. Choć to pewnie też wymówka, bo mógłbym mieć jakieś afery, chociażby. Dzisiaj na korcie, ćwiczyłem sobie. Na początku, jak zwykle, pytałem się po co to robię. - To przecież nie ma sensu. - mówił mi głos w głowie. Ale potem się jakoś rozkręciłem, tak, że trudno mi było przestać. Przestałem po prawie dwóch godzinach, bo jak jestem zbyt zmęczony, to mi jakość siada. Poza tym, mam jeszcze rozwalony palec, to wielu rzeczy nie robię. Na koniec 15 minut pływania. Gdy jestem w domu, to się pocę, trudno mi cokolwiek zrobić. NB jeszcze nie odpisała. Czego się w sumie spodziewałem, że coś się nagle zmieni? Niby dlaczego? Myślę, że chcę się od tego wyzwolić. Mam dosyć samotności. Oglądam regularnie wywiady, czy prelekcje psychoterapeutów, czy psychiatrów. Tu szaleństwo przedświątecz

Samotny wilk

Jak zwykle pospinany z rana. Ale dałem radę popisać przez 15 minut. Mam ochotę napisać do NB (narkotyk-B). Za oknem szare chmury, ale jest koło 27C. Idę zaraz na siłownię. Zamiast robić coś konkretnego oglądałem filmy o pływaniu. Gdy się rano budzę, zadaję sobie pytanie "Co dalej". W sumie, to żyję jak włóczykij, w tym kraju trochę, w innym kraju trochę. Jestem jak wilk samotnik. Cały czas sam. Tęsknię za kimś, za seksem, bliskością, przytuleniem. Ale nie umiem sobie nikogo znaleźć. Wolę tęsknić za NB. Z drugiej strony, będąc samemu nie muszę się stresować, że nie jestem taki, jaki mam być. To znaczy, nie muszę się dodatkowo stresować. Nie chce mi się szukać kogoś, kto by mnie "zaakceptował". I znowu mi przychodzi NB do głowy. Zabawa w chowanego. Znam parę dziewczyn, które by mnie pewnie chciały. Nawet nie wiem dlaczego. Ale one są daleko, a ja nic od nich nie chcę. Muszę się ogolić i idę na ten kort. Albo się nie golić, albo się ogolić? Wczoraj na spotkaniu z palet

Zaplątany w niewidzialną sieć.

Rano obserwowałem jak mnie lęki duszą. Budzę się dosyć wcześnie, koło 5.30, albo czasami wcześniej, bo ptaki zaczynają chyba już koło 4.30 rozrabiać. O 5.30 wstaje współmieszkaniec, bo go złapało na trening i rano albo chodzi biegać, albo na siłownię, ale inną, tam, gdzie się wspina. W każdym razie, pozbierałem się jakoś koło 7.30, tym bardziej, że w pokoju ciepło się robi, bo to na poddaszu. Na parterze z otwartą kuchnią i dużym tarasem robię sobie kawy, jem banana z orzechami i czuję, jak coś mnie zaczyna łapać. Jakiś taki lekki niepokój. Zamiast robić coś konkretnego, czytam w internecie, komentarze, w niemieckiej gazecie. Coś tam czasami napiszę, to znaczy, jakoś komentarz, choć ostatnio mi się nie chce. Myślę, że Niemcom odbija, z tymi uchodźcami, wojennymi i ekonomicznymi. I czuję, jak mnie niepokój ogarnia. Trudno mi się na czymś skoncentrować. Niby przeglądam jakieś słówka, ale nie ma mowy o pisaniu pamiętnika. Zaczynam się pocić, czy przynajmniej robi mi się gorąco. Jem coś sł

Dziwny jest ten umysł.

Tu prawie 30C, choć w domu jest pewnie jeszcze cieplej, bo wiatru nie ma, choć akurat się odezwał. Nie poszedłem dzisiaj do kafejki, więc nic nie popisałem. Nawet nie wiem co robiłem, poszedłem na basen na pół godziny. To znaczy, pojechałem rowerem. Jak wróciłem, to ze mnie kapało, bo wjeżdża się pod sporą górkę w drodze powrotnej. Potekstowaliśmy trochę z NB (narkotyk-B). Na koniec jej napisałem, - "I znowu wyszedłem na idiotę", piszę jej, bo ona więcej popisałem, bo ona ma problemy, a ona nic. W sumie, to co ja się nią tak przejmuję, myślałem sobie. "ona się moimi problemami tak nie przejmuje. - "Ani znowu, ani ani na idiotę", przyszła po jakimś czasie odpowiedź. - "To trudny temat", dodała. Idę zaraz na trening, dalej mam palec rozwalony, ale pobiegam sobie trochę z nimi. Ma przyjść para Chińczyków, oboje pilnie studiują jakąś tam biotechologię. Zastanawiałem się wczoraj, jak to będzie, z dzwonieniem, bo miałem parę telefonów do załatwienia. Ale po

Jednak inaczej.

Pływnie, to czasami inny świat. Oddycham co czwarte uderzenie rąk, starają się wytwarzać jak najmniej bąbelków. Oddech w tym przeszkadza. Po jakimś czasie przypomina mi się, że mam się wyciągać, rozciągać. Wtedy mam wrażenie, że płynę w powietrzu. Ktoś to nazwał metodą na Supermena. Nie wiem, jak szybko płynę, może wolno, ale nie śpieszy mi się. Myślę o NB (narkotyk-B), zauważam to nagle. "Po co o niej tyle myślisz", mówię sobie. Zaczynam się bardziej koncentrować na tym, co moje ciało czuje, przesuwając się między cząsteczkami wody, jaki opór czują dłonie i przedramiona. Nawet nie mam czasu, żeby się koncentrować na nogach. Po 45 minutach takiego pływania, z przerwami, jestem jakby wypłukany ze stresu. Rozpuścił się on. Problem w tym, że czasami trudno mi jest wybrać się na sport. Tak sobie myślę, może w przyszłym roku więcej czasu spędzę w Polsce? Trzeba będzie znaleźć jakąś pracę w Niemczech. Popracować. Zobaczymy, co przyszłość przyniesie. Staram się często pisać sobie pa

Moment spokoju

Rano jak zwykle niespokojny. Obudziłem się może koło 4.30, bo spałem przy otwartych drzwiach balkonu. Przyglądam się sobie, co powoduje moje zmiany nastroju. Akurat tu siedziała jedna ładna skośnooka, przy stoliku obok. Poprawiała sobie włosy, to spojrzałem na nią. Spojrzała mi w oczy. Trzeba mi się było uśmiechnąć, ale tego oczywiście nie zrobiłem. Wystraszyłem się, "co ktoś sobie pomyśli, taki stary, a zaczepia młode". Chociaż ona taka młoda to może nie była. To mi coś tam humor zepsuło. Ale nie o to mi chodzi. Poszedłem popływać. Basen w miarę pusty i dobrze, bo są tylko dwa tory, dokładniej mówiąc, to jeden, przedzielony wzdłuż. Był jakiś facet, który się kiedyś zmył. Pływałem sobie koncentrując się na tym, żeby nie stwarzać bąbelków, czy zawirować. Gdy pływam powoli crawlem, to oddycham co 4 ruch, czasami rzadziej. Dlatego fajnie widać i słychać na ile się stwarza jakieś zawirowania w wodzie. Koncentrowałem się na tym, co czuję, jak wodę czuję, na tym, z jaką szybkością