Moment spokoju

Rano jak zwykle niespokojny. Obudziłem się może koło 4.30, bo spałem przy otwartych drzwiach balkonu.
Przyglądam się sobie, co powoduje moje zmiany nastroju. Akurat tu siedziała jedna ładna skośnooka, przy stoliku obok. Poprawiała sobie włosy, to spojrzałem na nią. Spojrzała mi w oczy. Trzeba mi się było uśmiechnąć, ale tego oczywiście nie zrobiłem. Wystraszyłem się, "co ktoś sobie pomyśli, taki stary, a zaczepia młode". Chociaż ona taka młoda to może nie była. To mi coś tam humor zepsuło.

Ale nie o to mi chodzi. Poszedłem popływać. Basen w miarę pusty i dobrze, bo są tylko dwa tory, dokładniej mówiąc, to jeden, przedzielony wzdłuż.
Był jakiś facet, który się kiedyś zmył. Pływałem sobie koncentrując się na tym, żeby nie stwarzać bąbelków, czy zawirować. Gdy pływam powoli crawlem, to oddycham co 4 ruch, czasami rzadziej. Dlatego fajnie widać i słychać na ile się stwarza jakieś zawirowania w wodzie.
Koncentrowałem się na tym, co czuję, jak wodę czuję, na tym, z jaką szybkością przesuwa się pode mną cętkowana podłoga basenu. To trochę jak medytacja. Poza tym, to powolny oddech też uspakaja.
Dlatego teraz, siedząc w kafejce, jestem jakiś spokojniejszy. Przyglądam się niektórym dziewczynom i myślę sobie, że dlaczego mam nie być z jedną z nich, chociażby jak z taką, która się na mnie spojrzała. Lęk, czy niepokój na chwilę w miarę zniknął. Dlaczego mam cały czas żyć w niepokoju, którego źródło jest w mojej głowie, jak nie muszę, czasami przynajmniej. Bo co jest w sumie takie ważne, nie licząc zdrowia?
Dlatego pracuję nad tym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!