Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2020

Chińskie kabarety

Oglądam sobie te chińskie kabarety. Niektóre są bardzo fajne, takie, normalne, aktorzy grają tak, jak wszędzie w kabaretach, które mi się podobają, niezależnie od tego, czy to polski, niemiecki, czy amerykański. Niektórzy są w każdej roli dobrzy i można się pośmiać, albo czasami popłakać, bo bywa też smutno. Z drugiej strony bywają też inne przedstawienia, takie, że nie da się patrzeć. Wiadomo, przeszkadza mi też bariera językowa, ale czasami mam wrażenie, że oni uważają, że im coś głupsze i głośniejsze, tym bardziej dowcipnie. To chyba jednak międzynarodowe, bo znam też takie europejskie rzeczy. Inna sprawa, to bicie mężczyzn. Nierzadko jakiś facet dostaje w twarz, na tym kabarecie, czy jest czymś tam walnięty. Człowiek się już od tego odzwyczaił, żeby ludzi, tak po prostu bito, a publiczność się śmiała.  Chyba za bardzo przesiąknąłem tą poprawnością polityczną. Co jeszcze, co w sumie znam z chińskich filmów, śmierć nie jest niczym niecodziennym, główny, czy poboczny bohater jest c

Paranoja po herbacie

Tu już po dziewiątej wieczorem, ale jeszcze zupełnie jasno, tyle, że słońce schowało się za budynkiem po drugiej stronie podwórka. To nie takie normalne podwórko, tylko coś w rodzaju małego parku, z placem zabaw, drzewami, jakimiś wysokimi krzewami. Nawet zrobiłem zdjęcie tym krzewom, muszę kiedyś wstawić. Parę dni temu wzięło mnie coś na czarną herbatę, może dlatego, że mi akurat afty przeszły. Po nich orientuję się w jakim stresie jestem. Ostatnio także po tiku nerwowym w lewym oku. Coś pojawia się codziennie, choć dzisiaj jakby mniej. Może to przez siedzenie w domu, brak ruchu, bo nie chodzę pobiegać, ze względu na bolące biodro. To znaczy, it-band i inne iliopsoy, czyli ścięgna. W każdym razie, to napiłem się tej herbaty po południu. Niby wszystko fajnie, bo zrobiłem sobie tylko małą filiżankę, ale potem zacząłem się robić trochę dziwny. Trudno to określić, ale byłem głodny, jakoś nie umiałem sobie miejsca znaleźć, jak pies, któremu ktoś jego ulubioną matę do leżenia weźmie. Jako

Inny temat

We wtorek byłem na bouldern. Nawet się na koniec zgadałem z jedną, bo byliśmy tylko we dwójkę w jednym z tych pomieszczeń do wspinania się. Ja to czasami lubię zagadać, czy to do faceta, czy kobiety, choć to też zależy od humoru. W każdym razie ona już poszła, a ja spróbowałem jeszcze raz na siłę jedną "zieloną", czyli w sumie łatwą, niby zrobić. - Na pewno dasz ją radę, następnym razem - powiedziała na odchodne. To może spowodowało, że się postarałem bardziej, wdrapując się kawałek wyżej, niż poprzednio, choć nie do końca.Na koniec kupiłem sobie kawę, bo mają tam dobrą i kafejka była czynna. Coś mnie piekł jeden palec, skóra, co jest w sumie normalne, szczególnie po dłuższej przerwie. Jak się człowiek wspina, to i tak nie widać w jakim stanie skóra jest, bo wszystko w chalku, czyli kredzie, czy cóś. Normalnie to go nie używam, ale wirus go podobno nie lubi. W każdym razie, to okazało się, że zdarłem sobie trochę naskórka, bo to była droga trochę w suficie i obciążenia są o

Za oknami słońce, a niektórzy dostają ogórka

Próbuję sobie poluzować ten pospinany zginacz biodra i co tam jeszcze jest. Do przyjemności to nie należy, ale takie życie, powoli czuję jakieś efekty. To w sumie istotne, bo jak mi tak tam strzyka i mnie boli to nie mam nawet ochoty iść pobiegać, mimo, że taka ładna pogoda. Wiem, znaczy nie wiem, ale podejrzewam, że jakbym poszedł, to by się to jeszcze dłużej ciągnęło, tak przynajmniej piszą wszędzie. Poranek jak często, bez sensu. Sąsiad czymś tam rzucał o 4.15 nad ranem. To znaczy, nie wiem co on tam robi, co mu spada, co odkłada, ale ciche to nie jest. I tak, że już bez butów nad moją głową chodzi. O ile ściany są w miarę grube, to sufity raczej z dykty. Siedzę w niewygodnej pozycji i boli mnie ten rozciągany pośladek, takie życie. Ból to tylko impulsy w mózgu. Akurat czytam o słuchu, jak już jesteśmy przy działaniu mózgu. Uszy potrafią generować dźwięk, nie tylko go odbierać, już zapomniałem po co to robią. Uszy to jak mikrofon. Ten też może działać jako głośnik, ale bardzo cic

Przesuwanie granic

Ósma rano, piję poranną kawę, czyli espresso z małej maszynki, stawianej na płycie pieca. Ten piec może nie jest przedpotopowy, ale ma takie zwykłe palniki, żeliwne, czy z czego to jest. Nic z ceramiką, czy coś. Biorę sobie połowę tej kawy, co przeleciała, resztę zostawiam, niech się dobulgocze przy wyłączonym już piecu. Prawy pośladek mnie boli, bo go próbuję rozciągać, siedząc na obrotowym krześle. Idę zaraz do sklepu, na samą myśl o tym czuję lekkie napięcie w okolicach klatki piersiowej. Normalka, bywało gorzej. Już trzynasta, nie poszedłem na bouldern, bo przez to rozciąganie teraz mnie biodro boli. To ścięgna związane ze zginaczem biodra, myślę sobie. Prawą stronę biodra mam dużo bardziej pospinaną niż lewą. Następna kawa bulgocze. Przerwa. Muszę wreszcie do skutku rozciągnąć trochę te ścięgna, też to iliopsoa, idące wzdłuż całej nogi, po zewnętrznej stroni. Póki co, to ból przeszkadza mi choćby w bieganiu, a najbardziej to nie lubię tego strzelania, przy niektórych ćwiczenia

Człeka to rusza

Idę dzisiaj na bouldern, już nie byłem od nie wiem kiedy, od czasu przed koroną. Wczoraj nawet sporo się wydarzyło, bo oddałem mój notebook, ten z pracy. Wreszcie mam wolne, ale nadal afty, czyli jestem zestresowany. Jeszcze, albo znowu. Pożyjemy, zobaczymy. Oddanie komputera to jakby taki sygnał dla głowy "teraz to rzeczywiście koniec z tą pracą". Muszę przyznać, że zmęczyła mnie ona na koniec, choć właśnie to ostatnie półtora miesiąca było ciekawsze, bo robiłem coś innego, z nową technologią. Według zasad firmy to albo trzeba trzymać odstęp, na terenie firmy, 1,5 metra, albo nosić maskę. Tak, ani ja nie założyłem maski, anie ci ludzie, którym oddawałem tego notebooka, z tym, że część z nich znałem już. Ja to przynajmniej starałem się utrzymać jakiś dystans socjalny, ale przecież nie będę uciekał, jak ktoś blisko podchodzi. Musiałem na nich czekać, tą trójkę murarską, bo byli akurat na obiedzie. Wrócili razem, na odstęp między nimi nie patrzyłem, ale z drugiej strony jak sie

No i piątek

No i piątek, za oknami głównie pada, choć było też trochę słońca, pamiętam jak przez mgłę. Dzień był zamieszany, bo ostatni dzień w robocie, po ponad trzech latach pracy tam. Napisałem maila na pożegnanie, trochę osób odpisało, nawet trochę dziewczyn, w tym wypadku dzieciatych kobiet, ale dziewczyny mi się bardziej podoba. Statystycznie na to patrząc, to są one pewnie bardziej socjalne od facetów, bo ja sam nie zawsze odpisuję, jak ktoś takiego maila napisze, że jego ostatni dzień. Tym bardziej, że sporo tego było ostatnio, bo dużo było wynajętych ludzi, a nie pracujących na stałe. Zjadłem sobie trochę mojej zupki, bo głodny byłem. Czasami to jem po prostu orzechy z miodem. No i tyle, ciekawe, czy będę miał teraz więcej stresu, czy mniej, bo z moją głową to nigdy nic nie wiadomo. Stresuje mnie na przykład wychodzenie do sklepu, lub na targ. Coś mnie zaczyna podduszać. Temu wiem, że mam trochę nieracjonalnych emocji, bo dlaczego wyjście do sklepu ma mnie stresować. Co innego, jakbym t

do piątku

Spać mi się chce, sąsiad z góry rzucił czymś cięższym gdzieś koło północy, pewnie mu coś spadło, bo wątpię, żeby specjalnie. Nie wiem kiedy on śpi, bo już krótko po czwartej wstaje, nad ranem. Oczywiście, często mnie przy tym budząc. Nie wiem, czy zawsze się budzę. W każdym razie to nie chodzi już w butach po tym pokoju, po tym jak z jego współmieszkanką rozmawiałem, więc jakaś tam poprawa jest. To murzyni, mieszkają tam chyba w trójkę, parka i on, w pokoju nad moją sypialnią. Ona jest zawsze odstrzelona, wygląda jak torpeda, choć widzę ją tylko z góry, jak czasami z ciekawości wyjrzę przez okno, żeby zobaczyć kto tak znowu zeje..bał drzwiami wyjściowymi mieszkania. Taka poduszeczka by mi się przydała na parapet, to bym siedział sobie na krzesełku, oparty wygodnie na poduszeczce i obserwował sąsiedztwo. Jakoś nie lubię zdrobnień, nie wiem czemu nie. Jak ktoś mówi "chlebek", to mnie trochę skręca. Każden jeden coś tam ma, co mu przeszkadza. Ja piszę "murzyni", to