Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Ignorować uczucie duszenia się

Gdy próbuję zrobić coś z mojej listy "to do", to zaczyna mi się gorąco robić, albo mnie coś dusi. Choć dzisiaj uczyłem się trochę Chińskiego, siedząc w domu, mimo, że ciągnęło mnie do tego, żeby zatonąć w siedzeniu kanapy i oglądać jakiś głupi serial, złoszcząc się na siebie samego, że nic nie robię. Albo to uczucie duszenia się nie było takie silne, albo może lęki poddają się czasami logice. Przyglądałem się tym emocjom. Co mnie tak ciągnęło do oglądania tych seriali? Uciekałem wtedy od własnych lęków, od tego, że muszę coś zrobić, od swoich emocji i uczucia duszenia się. To jakby alkohol, czy zakochanie. Potem byłem na paletkach. Odbijanie o ścianę na korcie na siłowni wydaje się dosyć dobre na szybkość i czas reakcji. Była tam jedna bardzo ładna dziewczyna, oczywiście skośnooka, ciekawe, czy ją jeszcze kiedyś zobaczę. Nic to, walczę dalej, raz wygrywając, raz przegrywając.

Partyzantka w domu

Obudziłem się nawet bez lęków, dzisiaj. Nic mnie jakoś nie dusiło. Tak, się zastanawiałem, kiedy to przyjdzie. Rano wracam do przeszłości. Ostatnio często wracam do przeszłości. Niejako ja gonię za nią, a ona przychodzi z lękami do mnie. Na siłowni pomyślałem, że muszę kupić pasek do samochodu, bo jak jest wilgotno, to piszczy. Wkurza mnie to. Tak się zastanawiałem, jak się moje lęki będą broniły. Były oczywiście wytłumaczenia "Przecież chciałeś być raz wcześniej w bibliotece", czy jakieś takie podobne. Bo gdybym pojechał kupić ten pasek, to zeszło by mi może pół godziny. Byłem przygotowany na to, że będą miał lekki napad senności. I w sumie, to miałem, ale tylko lekki. Wiedziałem, że muszę pojechać, kupić ten pasek. Tak mi logika mówił. No i pojechałem. Paska nie kupiłem, bo takiego akurat nie mieli, ale zamówiłem. Cały czas miałem świadomość, że to po prostu śmieszny problem, to śmieszne, że mam taki problem. Tyle, że problemy są relatywne. Jak się ma PTSD, to czasami istni

Kontury we wspomnieniach

Rano bezsens, trochę niewyspany, ale polazłem około 6.30 na siłownię. Poodbijałem o ścianę. Wczoraj byłem na paletkach i stwierdziłem, że nie umiem grać. Potem, po siłowni silny niepokój. Przez godzinę próbowałem się wyrwać z domu, gdy coś mnie dusiło i cały się jakiś ciężki robiłem. To nie tylko zmęczenie z siłowni, bo zalewały mnie też fale gorąca. Jakiś lęk się odzywał, to jego metoda komunikacji. Poszedłem do kafejki, potem załatwiłem coś w jakimś australijskim biurze, potem biblioteka. Teraz, po drugiej kawie, jakoś mam więcej energii, żeby próbować moim życiem jakoś sterować. Zobaczymy, jak będzie jutro. Pewnie jak dzisiaj, codzienna huśtawka. Piszę sobie o dzieciństwie i coraz to nowe rzeczy mi się przypominają. Tak, jakby nabierała ona kształtów, jak i meble ze wspomnień nabierają konturów.

Mózg stawiający opór. Lęki.

Dzisiaj coś gorszy dzień. Już gdy się obudziłem, to czułem niepokój. Poza tym, to coś mnie lekko dusiło. Znowu pytania "co tu robię, po co". Wiem, że nie mogę ufać takim pytaniom, poddającym w wątpliwość to, co robię. Bo jaką mam alternatywę do tego, co akurat robię? Pracować codziennie, żyć samemu z lękami i padać wieczorem do łóżka, po sporcie, by budzić się i zasuwać do roboty. W robocie czułem ataki lęku, czasami nie byłem w stanie nic zrobić. Ale ciągle mnie tam chcieli. Szukać kogoś bliskiego? Teraz jestem tutaj, muszę szukać nowej pracy, bo to dobra podkładka do przedłużenia wizy. Nawet nie wiem, ile tu jeszcze zostanę. Mam ważny termin w lipcu, musiał bym wracać, ale czy dam radę załatwić wizę powrotną, bez której stracę tą wizę? Ile tak jeszcze mam się włóczyć po świecie? A może to takie moje życie? Może moje lęki nigdy nie znikną? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Po prostu walczę starając się coś zmienić. Proste rzeczy sprawiają mi trudność. To trochę tak, jakbym

Walka z lękami.

Staram się iść do przodu, choć mam wrażenie, że stoję w miejscu. W sumie, to pozostała mi do załatwienia wizy powrotna, bez której nie mogę stąd wyjechać. Poza tym, to załatwiłem sobie kartę zdrowotną. Gdy będę wyjeżdżał, to czy mam zatrzymać samochód, który lubię, czy go sprzedać? Tu w sumie, jak jest się rezydentem, to nie trzeba płacić za wiele świadczeń zdrowotnych, to znaczy, państwo dopłaca do wielu rzeczy. Za niektóre, jak za dentystę, trzeba płacić samemu, warto wtedy mieć prywatne ubezpieczenie, albo zdrowe zęby. Dlatego może zdarza się tu widzieć ludzi, którym brakuje jakiegoś zęba. W Niemczech się to raczej rzadziej spotyka. Moje lęki męczą mnie, powodując, że mam trudności z robieniem wielu rzeczy, nawet bardzo prostych. Jak napisanie jakiegoś oficjalnego listu, czy kupienie części do samochodu. To powoduje oczywiście  uczucie bezradności. Próbuję się do nich dobierać, w ten, czy inny sposób, albo po prostu realizować swoje cele, niezależnie od tego, jak część mózgu się prz

Może by jakiś plan?

Byłem dzisiaj posurfować. Pojechaliśmy tam z A, która mi czasami na nerwy działa, ale ogólnie, to jest weselej, niż samemu. Zanim pojechaliśmy, to czułem niepokój. Trudno było mi przełknąć poranną jajecznicę, stawała mi dosłownie w gardle, co prawie nigdy mi się nie zdarza. Fale były, nawet trochę za duże jak na mnie, bo koło 2 metrów niektóre, wiem, że czasami nieźle mogą dokopać. Przyglądałem im się, zastanawiając się, gdzie tu wejść i gdzie surfować. Było od groma ludzi, w wodzie. Pomyślałem sobie, że to będzie spory stres, ale wlazłem do wody. Nie złapałem nic, tak, że po pół godzinie dałem się ponieść na brzeg. Za drugim razem coś tam złapałem, ale nie wychodziło mi za dobrze, bo fale były duże, ale też powolne. Ostatnią falę odpuściłem, bo miała spokojnie ze dwa metry, a ja do takich nie przyzwyczajony, nie wiedziałem też, jak się ona zachowa. Szkoda, w sumie. Ale i tak było lepiej za drugim, niż za pierwszym wejściem do wody. Teraz siedzę w kafejce, myśląc o tym, co w mojej głow

Poznawanie swoich lęków

Padało przez dwa dni. Wydawało się, że nigdy nie przestanie, choć jest to oczywiście niemożliwe, chyba, że wierzy się w jakieś dziwne przepowiednie. Dzisiaj wyszło na chwilę słońce, powodując, że zrobiło się trochę weselej, a zarazem duszno i wilgotno. Ale potem znowu padało. To pozostałości po cyklonie, który to nie dotarł, poniszczył trochę domów na północy. Dalej nie wiem, co z moim życiem. Muszę podjąć jakieś decyzje. A może nie muszę? Udało mi się załatwić ubezpieczenie, teraz muszę zorganizować wizę powrotną, bo bez niej nie wolno mi stąd wyjechać. Nawet parę rzeczy zrobiłem. Zainstalowałem na nowo windoofa na drugim notebooku, bo płytka pod CD się wysuwała, gdy nie było CD w środku. Nadal się wysuwa, ale przynajmniej mam więcej miejsca na tym notebooku i żadnego wirusa, czy czegoś, bo kiedyś, to różne rzeczy ściągałem. Staram się uczyć moich lęków. Wiem, że one mną kierują, często uciekam przed nimi, nie wiedząc o tym. Wymówki to "zmęczenie", w stylu, "jestem zmęc

Deszcz

Gdzieś na północy zaczyna cyklon szaleć. Wiatr podobno do 200 km/h, czy czasami więcej. Tutaj tylko pada, to znaczy leje. Od 9 rano napadało już podobno gdzieś 75 mm. Jak tak dalej pójdzie, to do wieczora będzie 10 cm deszczu. Dzisiaj na siłownię poszedłem w klapkach, jak tu spora część robi. Potem się oczywiście przebrałem. Na paletki sporo, czy większość Azjatów w klapkach przychodzi. Tam głównie to Azjaci, ale nie wszyscy. Mam wreszcie ubezpieczenie zdrowotne, zawsze coś, przynajmniej nie muszę myśleć co by było , jakbym nogę złamał, czy coś. Trudno wyczuć z lękami, bo byłem zajęty załatwianiem tego ubezpieczenia. Nie mogłem go dostać ot tak sobie, to znaczy kupić, bo moja wiza do niczego nie pasowała. Teraz jestem po prostu zmęczony. Rano odbijałem sobie o ścianę na siłowni, to znaczy, na jednym z kortów tenisowych. Muszę trochę poćwiczyć, bo jestem cienki Bolek na tych paletkach. Nadal nie wiem, co z życiem. Ale, nigdy chyba nie wiedziałem, lęki trochę mną kierują, mimo wszystko,

Szukanie lęków w przeszłości.

W sobotę walentynki. Impreza chyba głównie dla dziewczyn, takie ma się wrażenie, czytając coś na polskim internecie. My pojechaliśmy nad morze, najpierw jeszcze dwie godziny na targu, bo dziewczyny chciały pochodzić. Widzę, jak się zmieniają, choć sumie dorosłe kobiety. Od chodzenia po sklepach z ciuchami, jedna, albo bycia na luzie, druga, zmieniają się w mamy targowe. To prawie, że zabawne, przyglądanie się, z jaką pieczołowitością wybierają każdego słodkiego kartofla, czy jakieś inne warzywo. Na tym targu też, przez dwie godziny, albo i dłużej, chodziliśmy, oglądając jakieś tam targowe świecidełka, by na końcu jeszcze dłużej pochodzić, bo A nic nie kupiła, a "musi coś kupić". Potem plaża, gdzieś coś tam próbowałem surfować. Załatwiłem sobie trochę okulary, to znaczy, szkła coś siadają, może od ciepła, mirkropęknięcia. Więc, przyszło mi do głowy, żeby szkła wymienić. Od razu pomyślałem, że to pewnie kosztuje. Co w takim razie kryje kasa chorych? Z tego, co wyczytałem, to mo

Trochę nieźle pokręcony.

Pustka przychodzi i odchodzi. A może jest ona cały czas we mnie, czekając, by ja wypełnić? To tylko taki obraz, gdzieś jakaś dziura w człowieku. Od razu przychodzi mi do głowy, że to moje blokady wytwarzają pewien rodzaj próżni, a może ściskają się za bardzo, tłumią, nie potrafiąc wyjść, komunikować ze światem? Wczoraj rozmawiałem z W, z Taiwanu, miała rozmowę o pracę. Nie podobało jej się, że mało płacą, że nie wiadomo, czy ją będą sponsorować, bo ona jest na wizie wakacyjnej, no i to, że nie jest to w centrum miasta. Miała by pracować jako "junior" inżynier. Zdziwiłem się trochę, że ona taka drobna, jakoś bardzo dziewczęca, a studiowała coś tam z inżynierią. Powiedziała, że mama jej tak doradziła, ale ona nie lubi swojej pracy. "Co byś chciała robić", pytam. "Nie wiem, w tym problem", mówi. Więc tak trochę żartem, trochę na poważnie mówię, że może by rodzina, mąż, dzieci. "Tak", ożywiła się. "Rodzina, dzieci, to by mi się podobało", p

Pod prądem

W nocy obudził mnie ból serca. Chyba było to serce, albo jego promieniowanie. W każdym razie poszedłem do toalety, raczej odruchowo, starając się nie oddychać zbyt głęboko. "Może tak się to kiedyś skończy", pomyślałem, "jakiś atak serca czy coś". Nawet nie wiem, czy mam tu ubezpieczenie zdrowotne, muszę sprawdzić, przyszło mi jeszcze do głowy. Miałem już takie bóle kiedyś. Też nie poszedłem do lekarza, bo myślałem, że to ze stresu. Pewnie to ze stresu, podobnie jak afty, czy czasami jakiś tik w oku. Nie wiem, co dalej, ale pisanie mnie chyba uspakaja. Poczytałem trochę Murakami, IQ coś tam. Podobało mi się, choć dłuższe opisy przeskakiwałem. Dzisiaj chyba paletki, kupiłem sobie opaskę kompresyjną na łokieć. Przeczytałem w jednym magazynie, że jak się chce robić coś artystycznego, to warto wyznaczyć sobie jakiś termin. Ja chciałem coś napisać, jakieś opowiadanie, jak kiedyś, czy książkę, ale coś mi nic z tego nie wychodzi. Tyle, że nie jest to moje główne zajęcie. Gł

Wkurzające lęki.

Dzisiaj rano postanowiłem, że muszę jeden formularz wypełnić. Więc od razu poczułem niepokój. Nic prostszego, niż wypełnienie łatwego formularza, ale znam moją głowę. Coś tam w tych zwojach zacznie szukać wymówki, żeby nie zrobić tego, co zaplanowałem. Postanowiłem to zrobić rano, po siłowni, zanim pójdę do biblioteki. Już na siłowni byłem coś niespokojny, nie licząc tego, że chciałem iść do parku poćwiczyć, ale zaczęło lać. Wróciłem do domu, odpaliłem komputer, ale nie zacząłem, bo akurat B jeszcze był, nie wyszedł jeszcze do pracy. Gdy wyszedł, to siadłem i zacząłem wypełniać. Czułem w żołądku znajomy ciężki kamieć, coś mi utrudniało oddychanie, jakby było za mało tlenu w powietrzu którym oddycham. Ale siedziałem i wypełniłem, to tylko jedna strona. Po wypełnieniu musiałem jeszcze zaadresować kopertę. I znowu ten sam cyrk. Coś mnie jakby fizycznie odciąga od zrobienia tego. Jakby jakiś magnes, to dziwne uczucie. Nie zaadresowałem, zamiast tego poszedłem pozmywać. Robiąc to pomyślałem

Znowu dołek i bezradność.

Siedzę w kafejce, tej w centrum handlowym. Jest ona oddzielona od głównego holu czymś w rodzaju poziomych żerdek, tak, że widać wszytko, ale równocześnie jest się oddzielonym od tego, co dzieje się na zewnątrz. Przy sąsiednim stoliku jakaś młodziutka drobna skośnooka. Chyba co trzecie słowo to "like". Przynajmniej jest to chłodno, bo na zewnątrz 30 C. Wczoraj oglądałem film dokumentarny o śmieciarzu w Indonezji. Anglik pojechał tam, żeby zobaczyć jak to jest, bo sam pracował przy wywożeniu śmieci w Anglii. Ten z Indonezji, katastrofa, zaraz przy jego budce, w której mieszka z żoną i dzieckiem, małe wysypisko. Takie, przyuliczne, z muchami, kotami, szczurami, jak się należy. No tak, nie ma mowy o jakiejś emeryturze, chorobowym. żyje z dnia na dzień, próbując wykarmić rodzinę, pracując chyba ze 14 godzin na dobę, bo segreguje jeszcze te śmieci trochę, żeby plastikowe butelki sprzedawać, na kilogramy. Mimo tego, ma ładną żonę i dziecko. Mieszka w budzie zbitej z desek, w sumie,

Powroty do dzieciństwa.

Kawa dzisiaj coś nie działa. Jesteś jakoś bez energii. Byłem rano na siłowni, coś tam poćwiczyłem. Muszę znowu swój plan ćwiczeń realizować, bo mam wrażenie, że gdy ćwiczę z A, to mało robię. Ona robi marszobieg, przez 45 minut. Potem zawsze te same ćwiczenia na brzuch, czy boczki. Muszę iść więcej do parku, tam zrobię mój program. Na siłowni jest jakoś trudniej, bo ludzie tam albo biegają jak chomiki na tych taśmach, czy siodełkach z pedałami, albo męczą jakieś odważniki, bezpośredni, czy za pomocą maszyn. Raczej nikt tam nie podskakuje, nie robi czegoś szybkiego. W jednym kącie, tym koło chomików, są maty. Tam część ćwiczy brzuszki, czy rozciąga się. Gra głośno muzyka i maszyny szumią, chomiki tupią, gdy biegają szybciej, odważniki czasami zastukają. W parku za to, nie ma jakichś skomplikowanych urządzeń, czasami jest gorąco, czasami przyjemny wiaterek wieje. Niedaleko przebiega droga, 4 pasmówka, ale tu i tak najwyżej 60 na godzinę jeżdżą. Poza tym, to jest trawa, pełno różnych ptak

Przegryzać się przez rzeczywistość.

Wczoraj przesiedziałem całe popołudnie w domu, bo dostałem pocztę, z całego miesiąca. Wieczorem zastanawiałem się, czy iść na paletki, bo mi się strasznie nie chciało, a poza tym, to późno się kończą. B, u którego mieszkam, poradził mi, żebym poszedł, bo trochę ruchu zawsze dobrze robi. Na paletkach było bardzo fajnie. Znam tam sporo osób i miło jest, gdy mnie rozpoznają i zagadują po imieniu, choć ja już zapomniałem, jak mają na imię. Tu dużo ludzi pozdrawia po imieniu. Nawet na portierni na siłowni tak mnie pozdrawia, jedna, tyle, że chyba nie każdego. Nie wiem, dlaczego mnie. Dzisiaj lepiej niż wczoraj, choć mnie parę części ciała boli. Muszę po prostu walczyć, gryźć tą rzeczywistość, jak mysz, która robi dziurę w ścianie, żeby się gdzieś dalej przegryźć. Jak dużo zależy od psychiki, to widać przy sporcie. Jak chociażby na meczu w tenisa Australian Open, gdzie walczyli przez parę godzin. Ja wczoraj, choć nie chcę się porównywać, też byłem jakoś skoncentrowany i wygrałem, w grze podw

Czy potrafię sobie przypomnieć?

Dzisiaj trochę lepiej niż wczoraj. Rano medytowałem nawet trochę. Muszę to częściej porobić, szczególnie chyba rano. Tak mi się o medytacji przypomniało, bo dużo się tu mówi o dziennikarzu, którego właśnie z Egiptu wypuścili. Medytował siedząc w więzieniu, nie wiedząc, kiedy go wypuszczą, czy za miesiąc, czy za 10 lat. Kumpelka pracowała w Kairze. Mówi, że kiedyś jeden z jej współpracowników przyszedł do pracy zapłakany. Jego przyjaciel był gejem i właśnie wykonano na nim karę śmierci. Sprawdziłem, w Egipcie nie ma kary śmierci za bycie homoseksualnym, ale może ten kumpel był z innego kraju, w Nigerii i paru innych krajach można otrzymać karę śmierci za bycie gejem.  Wesołe tematy. Dwóch Australijczyków siedzi w więzieniu i czeka w sumie na karę śmierci, bo nowy prezydent nie skorzystał z prawa łaski. Taka egzekucja może być przeprowadzona bardzo szybko, w ciągu paru dni. Siedzą w więzieniu już od 10 lat, za przemyt narkotyków. Moim zdaniem powinno się móc kupić narkotyki w aptece, jak

Gorsze dni.

Słabe dni, to takie, kiedy nie wiem co dalej. Czyli codziennie? Nie, to raczej takie, gdy czuję się fizycznie i psychicznie wykończony. Wczoraj poszedłem na targ, jak zwykle w niedzielę, z A, UA i innymi. Chciałem potem do biblioteki, ale nie umiałem się zebrać. Oglądałem coś tam w telewizji, przysnąłem na chwilę, coś mnie brało, jakieś choróbsko, albo może znowu silniejsze lęki. Lęki, to taka mała bariera emocjonalna, czasami niższa, czasami jak pionowa ściana, na której nie widać chwytów. Nic wtedy nie ma sensu. Myślę, że jakiś czas temu zgubiłem marzenia, albo może odstawiłem je na półkę? Nie wiem. Trudno coś planować, gdy emocje skaczą jak zające na łące, czasami ciesząc się słońcem, czasami uciekając w popłochu, pozostawiając pustkę i zamieszanie. Kupiłem sobie muffina, nawet nie wiem, jak się to po polsku nazywa, taka babeczka z czymś tam w środku. Cukier i kawa dają mi lekkiego kopa. Córka NB (narkotyk-B) chyba poważnie chora. W szpitalu od tygodnia, mają ją chyba przewozić do s

Zwierzę też człowiek, czy niewolnik też zwierzę, czy jak to było.

Dzisiaj mi się coś nic nie chce. Tak, jakby mnie jakieś przeziębienie brało, choć jest prawie 30C. Może za dużo myśli na myśli, może to klimatyzacja na siłowni, kto wie. Poczytałem sobie trochę parę blogów trafiając na stronę z narzekaniem, jak to nam źle. Myślę, że wiele narodów się w tym specjalizuje, Polacy i Niemcy są chyba na przedzie, albo może ich najlepiej znam. W momencie, gdy ktoś zaczyna pisać, że wszystkich się teraz wykorzystuje, bo niewolnictwo jeszcze gorsze niż kiedyś, a mobbing, to prawie, jakby mordowanie ludzi, wiadomo, nie całkiem, ale padały porównania do obozu koncentracyjnego. Po czymś takim przestaję takie komentarze traktować na poważnie. Wiadomo, najłatwiej się dyskutuje, jak się nie ma pojęcia, a ponarzekać, to zawsze miło. Jaka była skala niewolnictwa, w stosunku do populacji, to nikogo nie interesuje, jak i jakie niewolnicy mieli prawa. Niewolnictwo było kiedyś po prostu legalne i dobrze było, mieli chyba prawie tak źle, ci niewolnicy, jak i my mamy. 200 la