Czy potrafię sobie przypomnieć?

Dzisiaj trochę lepiej niż wczoraj. Rano medytowałem nawet trochę. Muszę to częściej porobić, szczególnie chyba rano. Tak mi się o medytacji przypomniało, bo dużo się tu mówi o dziennikarzu, którego właśnie z Egiptu wypuścili. Medytował siedząc w więzieniu, nie wiedząc, kiedy go wypuszczą, czy za miesiąc, czy za 10 lat.
Kumpelka pracowała w Kairze. Mówi, że kiedyś jeden z jej współpracowników przyszedł do pracy zapłakany. Jego przyjaciel był gejem i właśnie wykonano na nim karę śmierci. Sprawdziłem, w Egipcie nie ma kary śmierci za bycie homoseksualnym, ale może ten kumpel był z innego kraju, w Nigerii i paru innych krajach można otrzymać karę śmierci za bycie gejem.  Wesołe tematy. Dwóch Australijczyków siedzi w więzieniu i czeka w sumie na karę śmierci, bo nowy prezydent nie skorzystał z prawa łaski. Taka egzekucja może być przeprowadzona bardzo szybko, w ciągu paru dni. Siedzą w więzieniu już od 10 lat, za przemyt narkotyków.
Moim zdaniem powinno się móc kupić narkotyki w aptece, jak ktoś jest uzależniony. Ile ludzi umiera z powodu alkoholu, a ten można kupić w każdym sklepie, to znaczy, w Australii i Szwecji są specjalnie sklepy z alkoholem.

Dzisiaj tu nawet chłodno, bo ze 26C i przyjemny wiaterek.

Według obserwacji i badań, bardzo dużo przeżyć jest zapamiętywanych, więcej niż człowiek sobie myśli. Ludziom przypominały się czasami rzeczy z odległej przeszłości. Zaobserwowano to na przykład drażniąc niektóre obszary mózgu.
Problem może być tylko z dostępem do tych wspomnień, tak przynajmniej twierdzą niektóre teorie neurofizjologii.  Inne mówią, że część wspomnień jest wymazywana. Mnie chodzi o dostęp do moich źródeł lęku, z bardzo osobistych powodów. Męczą mnie lęki, które wyskakują, gdy pojawia się jakiś, nawet mało adekwatny impuls, chociażby fakt, że się rano budzę ;) Kiedyś pobudki oznaczały u mnie stres. Trzeba było od razu nasłuchiwać, czy stary jest w domu, co robi. Jak spał, to spieprzać jak najszybciej do szkoły, a jak nie spał, to udawać, że mnie nie ma w domu.

Gdy ma się PTSD, to znaczy, przeżyło się coś wstrząsającego, czy przerażającego, to emocje, najczęściej lęk, nie są dobrze połączone z pamięcią o wydarzeniu. Ucieka się od wspomnienia o tym wydarzeniu, choć reakcje na podobne impulsy pozostają.
Jak ktoś miał wypadek samochodowy, to może się potem bać odgłosu samochodu. W niektórych przypadkach, ludzie boją się po prostu wychodzić z domu. Mnie mój stary latami straszył, że mnie kiedyś zabije. Wiadomo, nigdy tego nie zrobił, bo bym tego teraz nie pisał, ale panicznie się go bałem.
Myślę, że był też do tego zdolny, żeby mnie w chwili gniewu "zatłuc", gdy miał coś ciężkiego w ręce.
"On ma po prostu taki porywczy charakter", tłumaczyła go czasami rodzina, to znaczy, moje siostra też nie podzielała tego zdania.
Raz widziałem, jak bił psa, zmiotkiem, drewnianym. Myślałem, że go zabije, ale pies przeżył. Słychać było tylko jak dudni, gdy on go okładał. Zmiatek miał akurat pod ręką, miałby co innego, to może było by po psie, kto wie. Mnie raz rozwalił na głowie plastikową rurkę. Walnął mnie nią, rurka się rozprysła.

Tak sobie po prostu głośno myślę, zastanawiam się, czy miało to jakieś podstawy, że tak się go bałem. No bo przecież mnie nie zabił. Może miało, może nie miało, to jednak uraz na całe życie został.
Gdy słucha się wiadomości, to nie raz zdarza się usłyszeć, że ojciec, czy matka dziecko zabiła. Jakiś czas temu ojciec tu zabił syna na polu krykietowym. Dzieciak pewnie źle grał, czy coś. Niedawno, może z miesiąc temu, matka zabiła tu 7-kę swoich dzieci.

W każdym razie cholernie mi przeszkadzają moje lęki, więc nad nimi pracuję. Na tyle, na ile potrafię. Coś się zmienia, ale nie mam linijki, żeby to zmierzyć, nawet nie wiem, w którą stronę się to zmienia.
Czasami, gdy widzę moją listę "to do", która się nie zmniejsza, gdy czuję niepokój, nie pozwalający mi się skoncentrować, to myślę, że stoję w miejscu. Do tego dochodzi samotność. Zaczynam się pocić, gdy ćwiczę sobie rozróżnianie chińskich tony. Zalewają mnie fale gorąca.Wiem, że to lęk.

To nawet zabawne. mam app do ćwiczenia chińskich tonów, czasami idzie mi lepiej, czasami denerwuję się, że nie odgadłem znowu, że następnego nie odgadnę. Wiem, że wtedy często poczuję falę ciepła, złość. Gdzieś, jakby w oddali, jak mała chmurka na niebie, pojawia się myśl, żeby rzucić tym telefonem o ścianę, czy gdzieś, precz. Ale nie jest to jakiś silny impuls, po prostu zauważam jego obecność.
Kiedyś poddawałem się podobnym impulsom, trzaskając drzwiami, albo tłukąc, czy psując coś.
Dlaczego mnie to ćwiczenie z tonami tak stresuje? Może dlatego, że myślę, że jak nie umiem się tego nauczyć, to pewnie nie umiem też niczego w moim życiu, tak mało idealnym, zmienić.

Ale, nie ma co się poddawać, nie wiadomo dokąd dojdę, ale z czasem wiem coraz więcej na temat moich problemów, to też się liczy, zmniejsza minimalnie poczucie bezradności i łatwiej znaleźć się w sytuacji, nie zawsze, ale pewnie częściej niż kiedyś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!