Posty

Wyświetlam posty z etykietą zwycięstwa

Rzeczywistość, dziwne zwierzę

Siedzę sobie w kafejce, słonko świeci, choć tutaj jest chłodno, bo w cieniu. Wczoraj cały dzień na sporcie, dwa razy krótko sauna, całkiem miło. Dzisiaj rano, to znaczy, raczej świtkiem koło południa, zrobiłem sobie kawy, żeby się jakoś za coś zabrać. Chciałem popisać pamiętnik. Oczywiście, od razu robi mi się dziwniej, robię się zmęczony. - Idź może do kafejki - mówię sobie. - Eeee, co pójdziesz - odpowiada inny głos - na pewno będzie pełno i kelnerzy na ciebie będą patrzyli, że siedzisz bez końca z notebookiem, miejsce zajmujesz. - Poza tym, to jesteś zmęczony - odzywa się znowu w mojej głowi. No właśnie, może dlatego, że się tym głosom przyglądam, temu, co się ze mną dzieje, podejrzewam, że to po części lęki, które tak przemawiają, ludzkim niejako głosem. - Jak zostanę w domu, to i tak nic nie zrobię - rzuca odważnie logika. - Napiję się trochę tej kawy i pójdę - mówię, prawie, że na głos. W końcu poszedłem, bez picia kawy. Przed drzwiami do budynku spotkałem sąsiada, Domownika, wię

W ten, albo w inny sposób

Dzisiaj wróciłem do domu i padałem na pysk. Trochę się przespałem, chyba tylko po to, żeby być bardziej nieprzytomny. -- Napij się kawy -- chodziło mi po głowie -- obudzisz się, a ona tak długo nie trzyma jak herbata. To wszystko dlatego, że chciałem mój 20 minutowy plan dnia zrobić, czyli popisać coś tam pamiętnik. Wiadomo, zamiast coś takiego zrobić, wszedłem na internet i przejrzałem wiadomości i ciekawostki z trzech różnych krajów. - Napij się kawy - kusiło mnie coś w głowie. Włączyłem czajnik na wodę. Chciało mi się po prostu wyć. Nawet nie wiem dlaczego, może by wypełnić tą pustkę, taką trudną do opisania. Nie tęsknotę, ale pustkę. Oczywiście, przegryzałem coś od czasu do czasu, bo "byłem głodny". Czasami mam wrażenie, że tą pustkę próbuję jedzeniem zatkać. A dzisiaj nie idę na sport, więc mam czas na takie coś. Na koniec jakoś zabrałem się za pisanie. Wymieniłem nawet klocki hamulcowe w rowerze, który już przedtem zapakowałem do wanny, żeby go trochę opłukać. W pewnym

W deszczu

Napisałem akurat SMSa do NB (narkotyk-B), tak bez powodu, jedno zdanie. Może to dlatego, że tak szaro za oknami, pada. Trudno wyczuć. Wczoraj wreszcie sprzedałem koła do samochodu, który został oddany na złom już ponad rok temu. Ogłoszenie dałem już ze 2 tygodnie temu, ale, że to opony zimowe, to zainteresowanie było takie sobie. I tak, zbierałem się parę miesięcy za to, żeby to ogłoszenie zmajstrować, choć jest to prosta czynność. Widać po tym, jak przed pewnymi rzeczami uciekam. W każdym razie stresowałem się wczoraj, bo ktoś się zgłosił i chciał wpaść wieczorem. Logika mówiła mi, że przeważnie takie sprzedaże są nawet miłe, ale emocje mnie stresowały. Na koniec wpadł facet, też z takim typem samochodu jaki miałem kiedyś, nie umiał znaleźć miejsca na parking. Pojechałem z nim szukać. Potem obejrzał po łebkach te koła, powiedział, że potrzebuje tylko na ten sezon, a jego są już zjechane. Nawet się nie targował. W sumie, to było to nawet miłe przeżycie. Muszę sobie to zapamiętać. Ogóln

Cielaczek

Za oknem robi się chłodno, przez drzwi balkonu dociera miła bryza. Siedzę w kuchni przy zgaszonym świetle, w lekkim półmroku, bo dnie coraz dłuższe, tym bardziej tu na północy. Wiadomo, to nie to samo co kraje skandynawskie, ale jednak trochę północ. B dostała pracę, na farmie, biologicznej w dodatku. - Cielaczek się zgubił - napisała mi w jednej z wiadomości. - Szukamy go, w deszczu. - Co? - pytam - Coś go porwało, czy coś? - Był nowo narodzony, nocą. Tu jest w pobliżu potok, może do niego wpadł. Szkoda mi się zrobiło takiego zwierzaka, nawet nie wiem dlaczego, przecież go nigdy nawet nie widziałem. Dzisiaj po południu przyszła wiadomość - Cielak się znalazł, był gdzieś tam z tyłu. Cały i zdrowy. Nie wiem, co to znaczy "gdzieś tam z tyłu", ale B nie lubi się rozpisywać. Pewnie jak kiedy będziemy gadać przez telefon, to mi opowie. Przesunięcie czasowe robi swoje, czas wolny jest zdesynchronizowany. W niedzielę napisałem SMSa do NB (narkotyk-B). W sumie, to pytałem o jej psa,

Wygrane i przegrane

Wczoraj byłem na paletkach, jak i przedwczoraj, czy przez większość innych dni w tygodni. Nie zawsze gram, czasami po prostu coś sobie na boku trenuję, w tym jednym z klubów, gdzie ludzie tylko gry podwójne grają. Nie chce mi się z nimi grać, bo oni nie trzymają reguł gier podwójnych, to znaczy nie wszystkich, a poza tym, to szkoda mi czasu. Wolę popracować nad moją techniką. To taki mój aerobik. Zauważyłem, że praca nad techniką więcej mi przyniesie niż tylko takie sobie granie, nawet zaangażowane. W zeszłym roku miałem okazję pomagać w treningu jednej z najlepszych par graczy Australii, więc wiem jak oni trenują. Na treningu raczej nie "grają sobie", a raczej ćwiczą coś konkretnego. To jak z grą na instrumencie. Nie gra się kawałków od początku do końca, tylko pracuje nad pewnymi częściami, choćby dlatego, że program koncertu może zająć z godzinę. Ja sam grałem na końcowym chyba z pół godziny, w miarę bez przerwy, choć nie wiem już dokładnie jak długo to było. W każdym razi

Wolne stoliki

Dzisiaj jest 24, ale jakoś w ogóle tych świąt nie czuję. Siedzę na balkonie, bo tu czasami nawet przyjemny wiaterek zawieje. Na horyzoncie chmury. Może coś spadnie. Ptaki świergoczą, dzieci gdzieś tam wrzeszczą. O dziwo, nikt akurat nie kosi trawy. Temperatura, koło 28C. Miło się tu siedzi, może też dlatego, że mam nadzieję, że sąsiadkę dojrzę, śliczną dziewczynę z Tajlandii, która tu z czegoś tam doktorat robi. Samochodu nie sprzedałem, choć znowu ktoś go oglądał rano. Dlatego niewyspany, bo dzisiaj, to bym trochę chętnie pospał. To będzie niezły szok, gdy wyląduję w piątek w Niemczech. Ciekawe jak będę się czuł na starych śmieciach, po ponad dwóch latach nieobecności. Dodam, że wyjechałem na nie wiem ile, początkowy plan, to były 3 miesiące. Tyle, że ja często przedłużam mój pobyt, choć przeważnie nie o tyle. Za każdym razem to samo, raz, czy dwa razy przesuwam termin lotu, co za każdym razem coś tam kosztuje. Tym razem bilet mi przepadł. Do Niemiec kupiłem tylko w jedną stronę, bo c

Jak na moje możliwości, oczywiście.

Spać mi się chce. Nie wiem już nawet ile kaw wypiłem. Idę późno spać, śpię przy otwartych oknach z balkonu, a koło 4 nad ranem, czy której tam, może 5, budzą mnie ptaki. Niektóre rzeczywiście dzioby drą. W każdym razie, to dalej walczę ze sprzedażą samochodu. Uczę się z tym jakoś obchodzić. żeby było weselej, to wsiadam wczoraj po porannym treningu do samochodu, odpalam go i widzę, że mi się jakaś lampka świeci. Pomyślałem, że to może dlatego, że nie dokręcałem zamknięcia wlewu benzyny, bo łatałem trochę bak. Przejechałem kawałek. światełko się nadal świeci. Zatrzymałem się i sprawdzam. Aha, to światełko do poduszek powietrznych, czyli tego całego airbagu. Następnego dnia miał przyjechać klient, zobaczyć ten samochód. -- Pierwszy raz mi się zaświeciło -- powiem mu, pomyślałem -- na pewno mi uwierzy. Nic to, w każdym razie po drodze do domu wstąpiłem do warzywniaka kupić jajka, bo mają takie, z powoli chodzących kur. Niedaleko domu, po warzywniaku, zauważyłem, bo ja jestem błyskotliwy z

Obserwacja lęków

Obserwuję moje lęki. Najczęściej zaczynają się one od jakiegoś uczucia napięcia w okolicach splotu słonecznego. Czasami jest to po prostu wrażenie, że nie ma sensu się wysilać, no, bo nic nie ma sensu. Dlaczego tak to obserwuję? - Nie zajmuj się tak sobą samym, po prostu żyj - słyszałem nieraz, najczęściej od przedstawicielek płci piękniej. - Taa - myślę sobie - łatwo powiedzieć. Faceci zabijają się chyba ze 3 razy częściej niż kobiety, za to kobiety częściej próbują. Wiem jak niebezpieczna jest frustracja i depresja, pomieszane ze sobą, z dodatkiem PTSD, dlatego już nie słucham takich rad. Wolę się raczej zajmować moim problemem, niż skończyć gdzieś na belce, czy grubej gałęzi. A może mam uraz, bo moja Mama ignorowała, przynajmniej po części, nasze lęki? Jej stary nie bił. Ale na koniec ona i tak zaczęła pić, przynajmniej przez jakiś czas, więc co taka gadka. Patologiczna rodzina i tyle :P Myślę, że łatwiej jest mi obchodzić się z moimi lękami gdy wiem jak działają. Gdy je czuję, to w

Bariery lęku

Nadal przyglądam się moim blokadom. Co powoduje, że zamiast robić to, co mam na liście, siedzę w internecie, albo przed telewizorem? Zauważam, że często uciekam przed naciskiem na klatce piersiowej. Ogólnie, to niepokojem, ale przyglądam się temu, jak to odczuwam. Gdy oglądam coś w TV, albo na internecie, to moja uwaga skupia się na tym co tam się dzieje, albo na czytanym. Nawet jeśli nadal czuję niepokój, to jest go jakoś mniej, chociażby dlatego, że w tym momencie nie "grozi mi" wzięcie się za coś konkretnego. Z drugiej strony czasami jest nawet prosto przełamać tą barierę. Po prostu ją czuć. Myślę, że jak się jej lepiej nauczę, to łatwiej mi się będzie z nią obchodzić. Pożyjemy, zobaczymy. Wczoraj wygrałem z kumplem, z którym ostatnio przegrałem. - Miał zły dzień - pomyślałem sobie. - A może ja się poprawiłem? Trudno wyczuć. Trudno mi uwierzyć, że coś może mi się udać, mimo, że tyle rzeczy mi się już udało, choćby nauczyć się Hiszpańskiego, czy takie.

Różne perspektywy

Z rana jakiś taki sobie humor, szary i zimny, bo na zewnątrz było 8C. W dodatku mój mieszkaniec wpadł na chwilę o 5.30 rano, w sumie, to nie wiem, czy mnie budząc, czy już nie spałem. On ostatnio czasami nocuje u swojej mamy, bo miała operację, ale jak czego zapomni, to wpada o takich godzinach. Potem musiałem zadzwonić do handlarza samochodów, bo mój samochód musi mieć wymienioną jedną część, na koszt firmy, przyszedł papier. Japończycy zadają sobie ten trud. Oczywiście, najchętniej to bym nie zadzwonił, bo, przecież mogę zadzwonić, jutro, a poza tym, to się na pewno nie śpieszy. Tyle, że miałem to na liście rzeczy do zrobienia, a wydawało mi się to najmniej trudne do wykonania, w porównaniu do innych punktów. Więc zadzwoniłem, rozmawiając przy tym z bardzo sympatyczną obsługą. Rejestracja do wymiany trochę trwała, ale myślę, że udało mi się poprawnie podać mojego maila, bo numer telefonu widziała. To w sumie interesujące, jak można się czymś takim stresować. W każdym razie potem miał

Zmiany humoru

Tu oczywiście nic o piłce nożnej. Za to fajnie było na tym treningu. Zawsze coś tam z innymi grupami potrenuję, choć im tylko pomagam. Znowu przydało mi się coś z TaiChi. Nagrałem sobie ten mój trening, temu widzę lepiej jak to wygląda. Ciekawe na ile się poprawiłem, w porównaniu do tego jak grałem dwa lata temu. W sumie, to nie jest może aż takie ważne. Lubię tego trenera. Dzisiaj szedł na randkę, powiedział nam, bo zauważyłem, że miał nową fryzurę. żeby nie było, to on zauważył, jak ja miałem nową :) To znaczy, nową, jak nową, włosy trochę podcięte, czy coś. Ciekawy jest ten trening, bo czasami robię coś i czuję, że coś jest nie tak, a on mi tłumaczy, dlaczego tak jest. Zmieni się jakiś drobiazg i wychodzi inaczej. Nie napisałem dzisiaj nic, po powrocie, a byłem tam 5 godzin, musiałem się zdrzemnąć. Były nawet dwie fajne dziewczyny, czy nawet kobiety, tam, przynajmniej jedna w wieku już nie pierwszego roku studiów, zawsze coś. Po jakimś czasie człowiek zna wszystkich, z zawodów, czy

Miła okulistka. Pustka w głowie

Przez moment poczułem lekki ból głowy. Byłem u optyka. Bałem się, że mi powie, że moje oczy się dużo pogorszyły. O dziwno, wyszło im, że wcale się nie pogorszyły, porównując to ze starym wynikiem. Ale, nieważne. Dlaczego o tym piszę, w ogóle. Okulistką była bardzo ładna Azjatka, w czerwonej sukience, zgrabna, kobieca, ale nie ta z tych zupełnie chudych Azjatek. Ta nawet chyba akcentu nie miała. Gdy do mnie mówiła, to rozpływałem się. Super miła, ze słodkim głosem. Badając mi oczy mówiła -- Możesz dla mnie popatrzeć do góry? (Can you look up for me). Mogłem powiedzieć, że - dla Ciebie, to mógłbym nawet przez okno wyskoczyć -- ale to pomieszczenie nie miało okien, więc dałem sobie spokój. Nie mówiąc już o tym, że była ze 20 lat młodsza ode mnie. W nocy śniły mi się jakieś dziewczyny, o dziwno nie NB. Ale nie były to jakieś przyjemne sny. Rzadko mam przyjemne sny z dziewczynami, może muszę providera snów zmienić. W każdym razie będę miał dwie pary okularów, bo jedne już miałem lekko sklej

Lepiej coś robić niż uciekać

Dzisiaj w ciągu dnia miałem taki moment "nie chce mi się, nic nie ma sensu, zmęczony jestem". Przespałem się chwilę, napiłem kawy i jakoś udało mi się odkopnąć te myśli. Zanim to zrobiłem, to przyjrzałem im się trochę, tak, jakbym stał z boku. - Coś Ci mówi, że jesteś zmęczony. - Coś Ci mówi, że nic nie ma sensu. - Ale w sumie, to co z tego, jak wiesz, że to jakiś mechanizm obronny organizmu, który się czasami włącza. W stylu "nie ruszaj się, poczekaj, prześpij, odurz się". Zacząłem po prostu robić inny punkt na liście, który miałem na dzisiaj do zrobienia. I może to, albo tak kawa, jakoś mi pomogło. Obejrzałem sobie nagranie z tego, jak gram, tragedia, trochę. Ale, co z tego, chcę pewne rzeczy poprawić i nad nimi będę pracował. Coś mi mówi - To nie ma sensu. - Co ma sens - odpowiadam pytaniem na pytanie. A, że żadna odpowiedź wtedy nie przychodzi, to robię swoje, na zasadzie, "lepiej coś robić, niż uciekać w uśpienie". Tak jest przynajmniej w moim przypad

Przegrana silniejsza niż wygrana.

Dzisiaj rano coś bardziej się dusiłem niż ostatnimi dniami.  Po części zaczyna mi się jakoś przykrzyć siedzenie tutaj. "Przykrzyć się", tak by to moja babcia może powiedziała. Muszę skończyć tą moją książkę. Nie mam zamiaru jej publikować, a jeśli, to tylko po to, żeby wiedzieć, że to zrobiłem. Ale, jeszcze sporo mam do tego, żeby skończyć. W piątek na treningu przegrałem z S, parę gier. Pierwszą wygrałem, ale potem było jakoś pod górkę, bardzo. Za to w sobotę i w niedzielę grałem sporo singli. Wygrałem wszystkie, oprócz jednego, bo mi się ewidentnie nie chciało. Radość z wygranej była mniejsza niż złość z przegranej w piątek. Co ciekawe, to grałem z jednym, w niedzielę, o którym myślałem, że mnie ogra. Przyłapałem się na tej myśli - i tak nie wygrasz, on jest lepszy. - Dlaczego masz nie wygrać - powiedziałem sobie - myśl, że chcesz wygrać. Na koniec wygrałem, choć graliśmy tylko jedną grę. Stres, gdy muszę coś wygrywać. Jak wróciłem do domu, to sprawdziłem, że on w zeszłym r

Po prostu walczyć, nawet jak deszcz pada.

Byłem w sobotę na zawodach. Muszę przyznać, że myśl o tym zawodach dosyć mnie stresowała. Mimo wszystko starałem się przygotować jakąś strategię. Napisałem sobie nawet na nadgarstku lewej ręki pierwsze litery metody "navy seals", czyli "Stawianie sobie celu", "Wizualizacja", "Mówienie do siebie, pozytywne " i "Powolne oddychanie, szczególnie wydech". W pierwszym meczu singla byłem nieźle zdenerwowany. Grałem przeciwko jakiemuś starszemu facetowi, miał dobry backhand, w miarę, to widziałem. Pierwszego seta przegrałem, a gra się do dwóch wygranych setów. Nie trafiałem porządnie lotki, serwy za krótkie. Ale przegrałem nie za wysoko. W drugim secie, jakoś lepiej mi szło, tak, że nie miał on szans, podobnie w trzecim. Wygrywając ten mecz wypełniłem niejako moje pensum, bo chciałem wygrać przynajmniej jeden mecz. Starałem się myśleć o powolnym oddychaniu i o tym, żeby się po prostu koncentrować na następnym punkcie. Drżenie rąk powoli mi prze