Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2021

Dieta nie cud

Moja dieta, polegająca na tym, żeby starać się mniej jeść zadziałała w drugą stronę, czyli przytyłem. Pewnie dlatego, że obżerałem się wieczorem, a mało co się ruszam. Z tego wszystkiego kupiłem sobie trochę słodyczy dzisiaj, to znaczy, marcepanu i czekolady. Zamiast diety mam zamiar więcej ćwiczyć, czyli wrócić do mojego rytmu robienia brzuszków, czy pompek.  Ciągle mnie to biodro, czyli mięśnie bolą, z prawej strony jeszcze spięte i tak dalej. Ciekawe kiedy to przejdzie. W kolanie mi strzyka, jak robię przysiady. Ciekawe, jak się to zmieniło w porównaniu do tego, gdy dwa lata temu codziennie uprawiałem sport i martwiłem się, jak mi na treningu coś nie wyszło. Priorytety się zmieniają. Teraz, trudno, myślę sobie i już dla zabawy skręciłem i rozkręciłem kij do biliarda, bo taki posiadam. Jak można będzie, to wybiorę się znowu popykać. Nawet sam sobie potrafię postukać w te kulki, mam nawet kulkę treningową. Zadzwonili z przyszłej roboty, dwa razy. Za pierwszym razem, że mi komputer pos

Bramki Lewandowskiego

Obraz
Moim głównym źródłem wiedzy o Polsce są moi przyjaciele, którzy tam mieszkają, trochę rodzina i strona "demotywator". Akurat było dzisiaj na demotywatorze o tym, że Niemcy nie chcą, żeby Lewandowski, to taki piłkarz polski, grający w Niemczech, strzelił jeszcze jednego gola i pobił rekord jakiegoś niemieckiego piłkarza. Także dzisiaj był artykuł w niemieckiej gazecie, którą czytam, o tym, że Polacy się oburzają, że Niemcy nie chcą, żeby Lewandowski ten rekord pobił. Powiedzmy sobie, w tym artykule było raczej o tym, że ktoś tam coś takiego w polskiej prasie napisał, że niby Niemcy nie chcą i polscy nacjonaliści, czy fanatycy piłki nożnej, czy jaka tam jest ta mieszanka, są teraz zbulwersowani. Moim głównym źródłem wiedzy o piłce nożnej tutaj jest radio, którego słucham. Na moje nieszczęście transmituje ono w weekend spotkania pierwszej i drugiej bundesligii. Nie mam sterownika do radia, więc przeważnie ściszam, jak się komentatorzy drą, bo padł gol, czy coś w tym rodzaju. Cza

Książka stoi, czyli leży

Próbuję pisać książkę, od lat. Daleko się nie posunąłem, zastanawiam się dlaczego. W jednej jej części piszę coś tam autobiograficznego, nie podoba mi się to co piszę, czy napisałem. A może mnie to stresuje? Cholera wie. Wiem, że w szkole miałem przeważnie 5 za styl, ale słowną naganę za treść. Jedna z części tej książki miała być trochę o psychologii, czy neurobiologii, ale oczywiście, dochodzę do wniosku, że nie znam się na temacie, a nie chcę głupot wypisywać. Po co w ogóle taka książka? W sumie, to może dlatego, że lubię pisać, może dlatego, coś tam, nie wiem co, a po części dlatego, żeby powiedzieć, że może się odechcieć samobójstwa. Akurat miałem dzisiaj dobry dzień, to znaczy, jak się obudziłem, o trzeciej nad ranem, a  potem koło piątej, jak już się jasno robiło, to pomyślałem sobie "C.uj z tym, czym ty się tak przejmujesz znowu". Takie stwierdzenie czasami mi pomaga. Nie wiem, czy wspomniałem, ale od pierwszego czerwca mam znowu zlecenie, na jakie cztery miesiące. Ak

Nastroje i wiewiórka

Tak sobie obserwuję moje nastroje, bo trudno mi tego nie robić, skoro nie sięgam do alkoholu, czy innych cięższych używek, siorbię tylko kawę. To w pewnym sensie fascynujące, jak się człowiekowi nastroje zmieniają. Chciałem coś tam załatwić w Australii, przyszedł mail, że mam do nich zadzwonić. Od razu zacząłem się dusić. Teraz byłem dwadzieścia minut na rowerze, bo dłużej mi się nie chciało, bo dużo ludzi i samochodów. W miarę mam dobry nastrój, widzę wiele rzeczy bardziej optymistycznie. Oczywiście, ignoruję stertę papierów na moim biurku, które muszę zeskanować, posortować, ale, nastrój da się wytrzymać. Postaram się dzisiaj nie pić kawy po 16-tej, bo może przez wczorajszą obudziłem się w nocy. Ogólnie, to powoli przyzwyczajam się do tego, że nie mogę już biegać sprintem, ale, da się przeżyć. Staram się nie wpadać w styl myślenia "to ja się zabiję". Jeśli się to komuś wyda dziwne, że można tak myśleć, to dla mnie jest to naturalne, niejako. Refleks wyuczony w dzieciństwie.

Rower

Obraz
  Byłem dzisiaj znowu na rowerze, choć to zdjęcie jest sprzed paru dni. Wypróbowałem jazdę już w zeszłym tygodniu, to znaczy, najpierw w piwnicy, gdzie trzymam rower przetestowałem czy dam radę wsiąść na rower. O dziwo, udało mi się to całkiem dobrze, choć jedną ręką opierałem się przy tym o ścianę. Potem wypróbowałem czy dam radę zejść. To mi też wyszło. W związku z tym, że byłem już ubrany na spacer, albo na rower, wyszarpałem mojego metalowego rumaka po schodach i wyruszyłem w krótką podróż wkoło parku. Całkiem dobrze to poszło, tak, że dołożyłem jeszcze z pięć minut po bocznych dróżkach, zanim dotarłem do domu. Dzisiaj byłem znowu. W sumie, to może ze 30 minut, ale czułem potem, że kondycja zerowa, jak na mnie. Tyle, że ciągnęło mnie do tego, żeby się poruszać. Jak jadę to staram się tego biodra za bardzo wstrząsami nie obciążać, ale, bez przesady.       Sikorki nadal obgryzają tą kulkę dla sikorek. Gołębie przylatują jeszcze, ale są raczej rozczarowane, że nic nowego dla nich nie

Cieplej

 Ciekawe, sikorki może mają młode, bo tu zielono, a one co chwilę na tej kulce dla sikorek wiszą, którą im zimą powiesiłem i którą nie były specjalnie zainteresowane. Mnie coś od paru dni lepiej. Widać, albo raczej czuć, jak coś w mózgu jest inaczej, bo przestałem się tak przejmować tym, że mam sztuczny staw, biodrowy. Możliwe, że czasami trzeba się odbić od dna, żeby sobie trochę w tych neuronach poprzestawiać. A może to tylko tak chwilowo, bo słońce, wiosna, cholera wie co. Może jaki sąsiad DDT kwiatki na balkonie popsikał i mnie się też udzieliło. Wczoraj byłem znowu na spacerze, z Sąsiadką. Wyciągnęła mnie, bo akurat też nie pracuje. Zwolniła się z poprzedniej roboty, bo już nie umiała wytrzymać. Fajnie się z nią gada, nawet na temat psychologii, czy socjologii. Chociaż, muszę uważać, żeby jej moimi monologami nie zanudzić, ale skoro sama mnie na spacery wyciąga, to może nie jest tak źle. Zacząłem nawet trochę więcej ćwiczeń robić, choć czuję jeszcze trochę porozciągane mięśnie, to

Sikorki.

 Idę zaraz na spacer, myślałem, że dzisiaj ma być ciepło, ale to dopiero jutro. Od dwóch dni jakoś się lepiej czuję, może dlatego, że czwartek spędziłem z Sąsiadką? Przyszła ona już na śniadanie, pomagała mi wybrać sofę, której i tak jeszcze nie kupiłem, bo dalej się zastanawiam. Nie muszę dodawać, że od lat. Potem poszliśmy na spacer, raz świeciło słońce, raz było zimno. To znaczy, zimno było cały czas, jak słońce się schowało. Z Sąsiadką fajnie się gada, znam ją od lat. Ma chłopaka i jest dużo młodsza, więc jest na luzie. Nie muszę się zastanawiać czy by jej nie poderwać i jakby to było. Po spacerze zrobiłem nawet coś do jedzenia i mogliśmy się cieszyć resztkami słońca na balkonie. Trochę może ona mnie zmotywowała do zakupu paru ETFs, czyli funduszy inwestycyjnych, co chciałem już od dawna zrobić. - Kup po prostu, to się czegoś nauczysz, ale kup za pieniądze, które możesz nawet stracić - powiedział. Jak powiedział tak zrobił.  Może kupię tą sofę, a może nie. Dziwnie mam w tej głowie,