Książka stoi, czyli leży

Próbuję pisać książkę, od lat. Daleko się nie posunąłem, zastanawiam się dlaczego. W jednej jej części piszę coś tam autobiograficznego, nie podoba mi się to co piszę, czy napisałem. A może mnie to stresuje? Cholera wie. Wiem, że w szkole miałem przeważnie 5 za styl, ale słowną naganę za treść. Jedna z części tej książki miała być trochę o psychologii, czy neurobiologii, ale oczywiście, dochodzę do wniosku, że nie znam się na temacie, a nie chcę głupot wypisywać.
Po co w ogóle taka książka? W sumie, to może dlatego, że lubię pisać, może dlatego, coś tam, nie wiem co, a po części dlatego, żeby powiedzieć, że może się odechcieć samobójstwa. Akurat miałem dzisiaj dobry dzień, to znaczy, jak się obudziłem, o trzeciej nad ranem, a  potem koło piątej, jak już się jasno robiło, to pomyślałem sobie "C.uj z tym, czym ty się tak przejmujesz znowu".
Takie stwierdzenie czasami mi pomaga.
Nie wiem, czy wspomniałem, ale od pierwszego czerwca mam znowu zlecenie, na jakie cztery miesiące. Akurat trafiło na lato. Trudno, ale trochę kasy się przyda. Muszę sobie wreszcie sofę kupić, a nie dusić tak tej kasy. Ale tu znowu, moja głowa wpada w zamknięty krąg "po co ci sofa, jak nie wiesz ile tu jeszcze pomieszkasz". 

W neurobiologii czytałem ostatnio o tym, że uszy połączone są z oczami. Znaczy, dużo rzeczy w mózgu jest ze sobą połączonych. Nie chodzi tu tak całkiem o uszy, ale błędnik, układ przedsionkowy (vestibular system). Zawsze kurcze zapominam jak się to po angielsku nazywa, choć o tym po angielsku czytam. Błędnik i inne przesyłają impulsy do jednej z central (vestibular nucleus?) a tam idą nerwy do mięśni oczu, sterując nimi. To chodzi o to, że jak się na przykład kręci głową, negująco, w dyskusji, wlepiając się w oponenta, to oczy poruszają się automatycznie w głowie, tak, że nie spuszcza się ślepi z tego kto ma inne zdanie.
Poza tym to system rozpoznawania ruchu nie zawsze dobrze działa,  bo jak się siedzi w pociągu, czy jako pasażer w samochodzie, to nie zawsze wiadomo, czy to stojący obok pojazd się poruszył, czy własny wehikuł rusza. Jako kierowca lepiej się to wie, bo się przeważnie nogami kontroluje, czy się rusza, czy nie.

Dobra, szukając natchnienia wszedłem na stronę jednej, która już trzecią książkę pisze. Dwie już napisała, wydała, jest nawet już na ileś tam znana. Wlazłem nawet na jej bloga i co czytam, ona nadal się tnie, chce się zabić i ogólnie, masa emocji. Wiadomo, pytanie, czy jak ktoś co drugi dzień mówi, że chce się zabić, to czy warto brać to na poważnie? Ogólnie, to faceci się częściej zabijają, ale ja wiem po sobie, że latami chciałem się usunąć z rzeczywistości, ale nigdy tego skutecznie nie zrobiłem. Inaczej bym tu nie pisał. 

Za oknami trochę słońca, było więcej, jest mniej, idę zaraz na spacer. Przedtem zrobię sobie jakiej sałatki, bo stwierdziłem, że mam stanowczo za dużo sadła, wszędzie. Przytyłem ze dwa kilo, albo trzy kilo. To 8 do 12 kostek masła. To znaczy, dwa kilo to 8 kostek, które gdzieś się tam ma rozłożone na ciele. Trudno sobie to wyobrazić. Teraz powoli jakoś tam dochodzę do siebie, może też dlatego, że łatwiej mi się ruszać, czy przejechać na rowerze. Wsio ryba.

Słucham sobie Rachmaninowa:
https://www.youtube.com/watch?v=7eWpBhOtNsM

Teraz słucham sobie Goldberg Variations, Glenn Gould. Pierwszy raz mi się to podoba, pewnie się coś w mojej głowie poprzestawiało, po tej pełnej narkozie. Nie, jednak na dłuższą metę, to ciągle nie mogę tych wariacji przejść.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!