Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2013

Labirynt we mgle

Byłem dzisiaj na ściance, z dwoma dziewczynami, jedna ładna blondynka, druga ma ciemne włosy. Nieważne. Jak się wspinam, to czasami po prostu chcę spróbować jakąś drogę. Kiedyś próbowałem na wędkę, ale jak są przewieszone, to nie zawsze się da. I jak rzeczywiście mam ochotę, to czasami polecę, za czym nie przepadam, ale motywacja, żeby drogę zrobić jest silniejsza. Staram sobie wyobrazić, że zaraz będę miał następny chwyt w ręce, czasami go trzymam, a potem spadam może ze dwa metry, czy trzy i zawisam w linie. Wdrapuję się znowu do punktu wyjścia, ostatniego ekspresu, przy którym byłem i próbuję znowu. Parę razy, aż dam radę, albo widzę, że jestem już za bardzo zmęczony. Czasami boli mnie któryś palec, ale, staram się bardziej uważać, teraz, niż kiedyś. NB (narkotyk-B) posłała mi smsa świątecznego. Nie wiem dlaczego. Na Boże Narodzenie chyba nie posłała. Podpisała go swoim imieniem i imieniem swojej córki. Czemu nie podpisze też swojego faceta pod tym? Nie wiem. Kiedyś widziałem 7- i z

Cztery minuty z muzyką

Lubię ostatnio słuchać Vanessy Mae, to znaczy tego "Contradanza", chociaż "Storm" też mi się podoba. http://www.youtube.com/watch?v=NUDhA4hXdS8 Przypomina mi ona, tzn. Vanessa, NB (narkotyk-B). Ale teraz słońce świeci. święta. święta wielkanocne. Kiedyś bym się może przejmował, że jestem sam, sam je spędzam. Teraz? Nie czuję smutku, czy czegoś. Jest nawet wygodnie, bo robię co chcę, kładę się nawet w kapciach na łóżko. Idę zaraz na ściankę. Będę się wspinał z dwoma kumpelkami. Jutro jestem zaproszony do J, czyli rodzinki z dziećmi. J jeszcze nie odpisała o której tam mam wpaść. W sumie, to chciałbym iść jutro na paletki o 16.00, ale nie wiem, o której mam wpaść do J. Już się na paletki paru agentów i jedna Japonka umówiło. Japonka jest fajna. Nigdy nie pokazuje, że jest zmęczona, czy, że ją coś boli, przestaje się tylko tak miło uśmiechać. Tradycja samurai? ;) Staram się więcej słuchać Chińskiego, bo znam więcej słówek, niż jestem w stanie ich rozróżnić. Kiedyś uczy

Zwariować kiedyś?

http://demotywatory.pl/4087484/Gdy-inzynier Mam w sobie dwie siły, jedna, który mnie trzyma na miejscu, druga, która się wyrywa. Wkurza mnie siedzenie w biurze, w robocie. I tak się obijam, często, jak jest nudno, albo jak mnie lęki gryzą. Czy oni tego nie widzą? Raczej chyba nie za bardzo, bo coś tam robię. Gdy słucham muzyki Vanessy Mae, a może dlatego, że ona jest taka seksy, coś we wyrywa się. http://www.youtube.com/watch?v=npBrsHeycCI&pxtry=1 Vivaldi, to chyba już 400 lat temu to napisał? Znam na pamięć datę urodzenia i śmierci Bacha, ur. 1685, Vivaldi był przed nim. Popracować jeszcze dwa lata i ruszyć w świat, czy najpierw ruszyć w świat, czyli do Australii? Dostałem dzisiaj maila od matki mojego nieżyjącego przyjaciela. On chciał do Australii. Ona nie pisała do mnie od prawie dokładnie 3 lat. Miałbym ochotę wyjść na ulicę i zacząć krzyczeć, zburzyć parę domów. To może nie, bo szkoda by mi było ludzi, którzy tam mieszkają. Wkurza mnie to uczucie, gdy zaczynam się dusić, gdy

Który kraj

Budzę się niespokojny, czasami o 5-tej nad ranem, gdy idę wcześniej spać. Uspakajam sam siebie, mówiąc sobie, że jestem bezpieczny. Idę moim labiryntem. Czasami ktoś próbuje mi coś radzić, tak, jakby widział coś więcej ode mnie, nie znając mnie. Moje lęki mnie denerwują, to uczucie, gdy się jakiś pancerz wkoło mnie zaciska, gdy zaczyna mi się mieszać w głowie i nie potrafię jasno myśleć. Kiedyś potrafiłem wyłapać moment, gdy uciekałem w inny świat, dysocjacja, czyli ucieczka w inny świat. Teraz już raczej nie uciekam, to znaczy, w ten inny świat. Może raczej trzymam się bliżej rzeczywistości i bardziej z dala od tego, co mnie może zranić, jakieś zakochanie, czy coś. Pamiętam, gdy się częściej zakochiwałem, gdy przegapiłem ten moment, gdy mogłem się jeszcze bronić. Coś robiło w mojej głowie "klick", prawie, że słyszalny, na zewnątrz, że tak sobie na przesadę pozwolę. Pamiętam, jak siedziałem w Valetta, czy jak się to pisze, na Malcie, naprzeciwko niebieskookiej Hiszpanki, wiec

Kiedy zacznę żyć?

Tak mi się to przypomniało: http://www.youtube.com/watch?v=vtopljs5FQw A po tych smutach, pogodny, gdy gra, facet z Australii, któremu też pewnie nie zawsze było różowo: http://www.youtube.com/watch?v=7DNg6RzowE0 Na paletkach była jedna miła, młoda. Ale nie gadałem z nią za bardzo. Graliśmy cały czas. Na końcu przegraliśmy i musieliśmy sobie parę słów na temat komunikacji powiedzieć. To znaczy, ja musiałem do mojego kumpla wariata, który miał jeszcze większe zakwasy niż ja. Ja to w porównaniu z nim w ogóle sportu nie uprawiam. Czasami zastanawiam się, czy się zabić, czy nie, tak po prostu, z przyzwyczajenia. Wkurzają mnie moje lęki. Moje wewnętrzne dziecko chce chyba do Australii. Kumpelka napisała mi, że widziała ogłoszenie o pokoju na West End. Nie chce mi się iść do roboty, tym bardziej, że oni tam dużo rzeczy bez sensu robią, bałwany ;) To znaczy, widać dynamikę grupy. Jeden coś zrobi, wcale nie głupi, coś tam powie i cała sprawa nabiera rozpędu. I toczy się, choć się większości ni

Nie lubię niedziel i Chiński

Ciągle nie wiem, tak sobie myślę, raz coś robię, raz nic, no i nic. Pewne rzeczy muszę zrobić, inne mogę przełożyć. Kupiłem sobie nową paletkę, bo mi się w starej naciąg zerwał. Okazja dobra jak każda inna, tym bardziej, że sprzedawca mi wisiał kasę, za dwie złamane rakietki w zeszłym roku, bo to błąd fabryczny, był. Spałem, nie spałem, dzień przechodził. Zrobiłem pranie, co jest ważne w życiu? Oglądałem programy jednego z ulubionych kabarecistów, wywiady też. Powiedział, że nie wie, co to szczęście, bo to się ciągle u niego zmienia. Tyle, że on ma rodzinę, dzieciaka. I znowu porównuję się do kogoś, w dodatku  kogoś, kto jest zupełnie inny. Myślę trochę o NB (narkotyk-B), czyli o tym, jakby to było, jakby to było inaczej wtedy. Ale to przeszłość i w sumie, to uważam, że dobrze zrobiłem, bo mogłem pojechać do jej miasta, żyć tam niedaleko, w sumie chciała tego. Ale nie chciała być ze mną. To co, mieszkać niedaleko, zostawić wszystko i co dalej? Z porównań niewiele wychodzi. Chiński mi n

Za mało i za dużo

Za dużo mam czasami w sobie niepokoju, smutku, braku sensu życia. Czy można mieć za dużo braku sensu życia, czy nie ma się wtedy za mało sensu życia? Czasami myślę sobie "fajnie było by nie żyć". Nie, żeby było mi tak źle. Po prostu w mojej głowie, coś mi tak mówi. Coś jest smutne, coś  jest niespokojne. Wiem, nie muszę wstawać o szóstej rano, ale wstaję, bez budzika, bo go nie używam. Wiem, ale i tak jestem najczęściej pierwszy w pracy. Czasami, gdy robię poranne ćwiczenie, to robi mi się niedobrze, mdłości. Ale nie jestem w ciąży ;) Odpuszczam sobie parę ćwiczeń, albo prawie wszystkie, prawie. Dzisiaj byłem na paletkach, w klubie, w którym gra się lotkami z prawdziwych piórek. Nie ma tam takiego tłoku, jak w tym innym, tańszym, ale też nie ma tylu dziewczyn. W sumie, to myślę, że powinienem pojechać na rok do Australii. Dlaczego? Tak dla zasady, bo tam może być lepiej. Tam może być tak, jak nad Atlantykiem. Co mnie tu trzyma? Dobrze płatna praca, parę znajomych osób i znajo

syllogomania, czyli patologiczne zbieractwo

Tak czasami obserwuję sam siebie, jak jakieś dzikie, czy może tylko dziwne zwierzę. Zacząłem oglądać program o "messy", czyli ludziach, którzy zbierają rzeczy i nie potrafią się ich pozbyć. Ja też mam pełno różnych pudeł i kabli, plecaków. Miałem nawet jeden pokój zawalony tymi rzeczami. W sumie, to zainteresowali mnie ludzie w tym programie. Prawie wszyscy mieli jakieś kłopoty w dzieciństwie, trudno im się było z czymś rozstać. Ponieważ oglądałem z internetu, zatrzymałem i wywaliłem parę opakowań. Wiadomo, "każde opakowanie może się przydać", bo to po jakimś sprzęcie. To znaczy, "jakbym musiał odesłać ten zepsuty sprzęt, jakby się zepsuł". A poza tym, to "to pudło dobrze wygląda i może się przydać jak się znowu będę przeprowadzał". Jakaś logika zawsze się znajdzie, choć zauważyłem, że mam parę pudeł z rzeczy, które już wywaliłem. Fakt, ostatnio musiałem coś wysłać i musiałem kupić pudło. Po co mi tyle małych plecaków, z których parę jest trochę

Sam do siebie

Rozmawiam ostatnio więcej z samym sobą, to znaczy, też z moim wewnętrznym dzieckiem. Nie robię tego oczywiście na głos, choć na ulicy już by nikt na to nie zwrócił uwagi. Mhmm, przyszło mi do głowy, że ostatnio głupio mi się zrobiło, jak coś sobie powtarzałem na głos, jak słuchałem Chińskiego, ale przecież i tak nikt nie wie, czy czasami nie rozmawiam przez komórkę ;) Staram się uspakajać moje wewnętrzne dziecko. Możliwe, że zmienił się trochę ton moich rozmów z samym sobą. Może rzeczywiście jestem w stosunku do siebie surowy? Nie mam pojęcia, bo porównania z innymi ludźmi nie działają. Bo z kim mam się porównywać? Z tymi, którym się świetnie wiedzie, czy z tymi, którzy nie przeżyli? Jem za dużo, choć jeden w pracy powiedział, że i tak jestem tam chyba najchudszy z tych w robocie, co oczywiście nie całkiem odpowiada rzeczywistości. To ciekawe, ale lęk powoduje, że czuję, jakby się jakaś ołowiowa płyta na moją głowę nasuwała, mój mózg, jakby spowalniał swoje działanie. Trochę jak pręty

Szukam drogi do samego siebie, oczywiście, że mi się śpieszy.

Tak mi przyszło do głowy, po raz któryś, że nigdy się nie zastanawiałem nad śmiercią mamy. Schowałem to gdzieś do szuflady, albo do wielkiej szafy. Jakoś nie chce mi się do tego wracać, ale może będę musiał, w pogoni za moimi smutkami, PTSD, depresją, samotnością i pogubieniem w różnych światach. To jedna z niewielu rzeczy, które mnie tak rzeczywiście smucą, tym normalnym smutkiem. Chociaż, czasami też zgubię parę łez przy jakimś filmie, raczej gdy jestem sam. Tak, jakby ktoś nacisnął na guzik i coś się we mnie budzi. Nawet nie wiem, czy lubię to uczucie, nie wiem, dokąd ono prowadzi. Myślę, że smutne było, bo nie wiedziałem, jak jej pomóc, gdy ona powoli umierała, starając się zachować dobry humor, myślę, że bardziej na zewnątrz. Kiedyś też próbowała się zabić, jak byłem dzieckiem, wtedy pewnie się nie uśmiechała. Mój stary był przy niej w szpitalu, codziennie. Mówiła mi, że nie może tego już znieść, ale też mu nic sama nie powiedziała. Miała lepszy kontakt ze mną, niż z moją siostrą.

Zmęczenie

Jestem jakiś zmęczony. Byłem na paletkach, po dwóch godzinach zaczęły mnie boleć łydki. Najwidoczniej rzeczywiście przegiąłem ze sportem w sobotę. Za późno poszedłem spać, za wcześnie się budzę, czyli jak zwykle. Boli mnie ramię i kolano, ale w sumie, to fajnie się grało. Nie chce mi się iść do roboty, nudno tam trochę. Oczy mi się zamykają, jutro też jest dzień. Postanowiłem sobie zapisywać coś codziennie w "pamiętniku". Może warto, może nie, ale to też jakaś część mojej własnej terapii. Jutro też jest dzień. Przez głowę przelatują mi myśli o NB (narkotyku B), ale nie zatrzymuję ich. Przydał by się jakiś inny narkotyk, żeby ten stary zastąpić.

S. Fry o Manic Depression

Podoba mi się to: http://www.youtube.com/watch?v=cKiAz6ndUbU "Your mood is your own personal weather and it’s very like the weather. If you go outside and it’s raining it’s not you that’s made it rain, it has rained and it is real. You can’t unthink the rain. You can’t say ‘I’ll walk it off and then it’ll be sunny’. The weather makes up it’s own mind and the two mistakes are either to deny that it’s raining when it clearly is, or to think ‘my life is over’ it’s raining, the sun will never come out. It can be a damn nuisance when it’s raining, but the sun will come out. It’s the same for a manic depressive, you have a manic episode, you have a depressive episode. When you’re depressed you cannot conceive such a thing as the future. Life is so black you cannot imagine a tomorrow. Everything is just awful. Your energy is slow and there’s nothing possible in life. It’s actually painful. For some people it’s so bad that they have to end their lives. But the fact is, the su

Dokąd uciekać?

Nie wiem, raz myślę tak, raz inaczej. Jechać do Australii, albo zostać tutaj. Wiem, że od samego siebie się nie ucieknie. Wiem, bo próbowałem parę razy ;) Dlaczego wyjechałem z tego miasteczka nad Atlantykiem, gdzie znałem sporo dziewczyny. Może było by mi fajnie nad Pacyfikiem, w końcu to inny ocean? Czasami myślę o NB (narkotyk B). Wczoraj złościłem się, bo nie zagadałem za bardzo do jednej miłej dziewczyny na paletkach. Potem czuję smutek. Złościłem się na siebie, że tak cieniacko grałem i trochę na C, przemiła Japonkę, z którą grałem, że tak cieniacko gra. W sumie, to może chodziło mi o to, że nie pogadałem z nią, z tą dziewczyną, choć miałem okazję. Grałem cienko, bo byłem po workoucie i przez parę godzin nic nie jadłem, tak, że czułem się trochę jakbym pływał. Wróciłem do domu zły i smutny, ale pomyślałem sobie, że to znowu tylko takie myśli, przylazły skądś, z przeszłości. Idę zaraz na ściankę. Przeczytałem trochę z moich zapisków z poprzedniego pobytu w Australii. Cudownie mi t